Dowiadujemy się o kolejnych stanowiskach w radach nadzorczych, zarządach spółek państwowych na których powoływani są politycy lub znajomi polityków. A jak pamiętamy to ówczesna opozycja, dziś rządząca, obiecywała, że będzie inaczej.
Te same media, które oburzały się na polityczne nominacje za czasów PIS, dziś mają kłopot, bo skoro następni robią to samo, trzeba to jakoś z tego wybrnąć, uzasadnić.
Na łamach Gazety Wyborczej red. Dominika Wielowiejska proponuje by uznać, iż jest to naturalne i tak dziś o tym pisze:
Zerwijmy z zakłamaną retoryką, że ktoś będzie odpolityczniał spółki skarbu państwa. Nikt poważny z dorobkiem nie zgłosi się z ulicy na prezesa, ryzykując swoją obecną posadę. Wokół obsady rad nadzorczych i zarządów spółek skarbu państwa jest masa hipokryzji. PiS, będąc w opozycji przed 2015 r., krytykował Platformę Obywatelską i PSL za rozdawanie posad swoim ludziom. Potem role się odwróciły. Każda opozycja krzyczy, że posady w spółkach stały się partyjnym łupem, choć przed chwilą robiła to samo. Punkt 68. programu Koalicji Obywatelskiej pod nazwą "100 konkretów na 100 dni" głosi, że nowa władza w spółkach z udziałem skarbu państwa zwolni wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. "Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje, a nie znajomości rodzinne i partyjne". Konkursy to jednak fikcja, bo nikt poważny z dorobkiem nie zgłosi się z ulicy, by ryzykować swoją obecną posadę. W tych procedurach szansę mają osoby, które zostały wcześniej zarekomendowane przez partie.
Nie oburza mnie to, że rządzący będą chcieli mieć przełożenie na funkcjonowanie kilkunastu, być może kilkudziesięciu kluczowych z punktu widzenia interesów państwa spółek. Byliby nierozsądni, gdyby postanowili postawić mur pomiędzy władzą polityczną a spółkami, które kontroluje Skarb Państwa. Państwo ma w tych spółkach decydujący głos przecież nie po to, aby nie mieć wpływu na podejmowane decyzje - z kolei zauważa Patryk Słowik z Wirtualnej Polski na łamach money.pl, który jednak dodaje:
Trzeba było nie udawać, nie obiecywać, nie twierdzić, że w każdej jednej spółce, każde jedno istotne stanowisko będzie spoza politycznego klucza. Trzeba było mówić szczerze: że będzie lepiej niż za poprzedników, ale to nie tak, że nowa władza pozbędzie się wszystkich fruktów. Tymczasem szybko się okazało, że politycy najzwyczajniej w świecie nie mówili prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz