Z dumą obserwowałam 250 000 patriotów, którzy przeszli przez Warszawę, niosąc biało-czerwone flagi i śpiewając patriotyczne pieśni. Myślę, że uczestników Marszu Niepodległości mogło być więcej, ale groźby, z rozmaitych stron, które pojawiły się przed Marszem mogły zniechęcić wielu.
Ćwierć miliona patriotów, którzy wyrażają swoje przywiązanie do Ojczyzny i szacunek dla przodków to coś niezwykle budującego. Media masowe i "europejskie" elity polityczne od dziesięcioleci uprawiają wobec Polaków "pedagogikę wstydu", której celem jest wzbudzenie odrazy wobec naszych przodków i historii Polski. Globaliści chcą wszystkie narody wykorzenić, a szczególnym ich celem jest Polska, ze względu na nasze przywiązanie do religii katolickiej.
Niedzielna manifestacja pokazała, że Polacy są odporni na próby zniszczenia szacunku do Ojczyzny. To wielka radość!
Kiedy patrzyłam na tłumy, młodych w większości Polaków, którzy pokazywali swoje przywiązanie do polskości i barw biało-czerwonych, pomyślałam o tych, którzy w Marszu nie mogli uczestniczyć. Nie miałam na myśli tych, których do udziału zniechęciły media i politycy. Myślałam o tych, którzy nie mogli się urodzić. Ostrożne szacunki mówią, że po roku 1956 aborterzy zabili ponad 10 milionów małych Polaków!
Holokaust nienarodzonych pochłonął znacznie więcej Polaków niż mordy niemieckich i sowieckich oprawców.
Dzisiejsi wrogowie Polski zdają sobie sprawę z tego, że aborcja jest najskuteczniejszym narzędziem do zniszczenia Polski i Polaków. Nie szczędzą więc wysiłków, aby zamordowanych dzieci było coraz więcej.
Wyroki śmierci przeprowadzają "lekarze", dla których aborcja stała się codzienną rutyną. W wyniku trwającej od lat aborcyjnej i eugenicznej indoktrynacji, nie potrafią myśleć o pacjentach inaczej jak tylko w kategorii ich "przydatności" dla społeczeństwa lub bycia chcianym na świecie. Zamiast leczyć - zabijają. Bo tak łatwiej i szybciej można pozbyć się "problemu". Dlatego usilnie namawiają kobiety do aborcji zamiast podejmować się leczenia ich dzieci.
Doświadczyła tego Małgorzata, której świadectwo przeczytałam w internecie:
""Kiedy pani doktor rozpoczęła badanie, na wstępie poinformowała mnie że dziecko żyje, jest tętno. Ucieszyłam się bardzo. Następna wiadomość nie była już tak optymistyczna, to było: "przykro mi ale Twoje dziecko nie ma czaszki. Trzeba wywoływać poród!" Wywoływać poród - nie morderstwo - nie późna aborcja - tylko wywoływać poród."
Właśnie tak działają aborterzy - czasami wystarcza im pierwsza diagnoza, aby wydać wyrok śmierci. Ich celem nie jest poznanie prawdy i faktycznego stanu zdrowia dziecka aby następnie móc mu pomóc. Dla nich najlepszy pacjent to martwy pacjent - bo nie trzeba ponosić odpowiedzialności za długotrwały i często skomplikowany proces jego leczenia.
"Dostałam szoku, rzucało mnie po całym łóżku... Oszukano mnie, że ciąża zagraża mojemu życiu, a była to nieprawda. Tłumaczono, że zrażę się i nigdy nie będę chciała mieć więcej dzieci. Pytam, co o tym mógł wiedzieć lekarz ginekolog, to była bzdura!!!"
Aborcjoniści użyli nacisków i perswazji aby wymusić na kobiecie decyzję o aborcji, przedstawiając jej zabicie dziecka jako najlepszą opcję w jej sytuacji. Mają ułatwione zadanie gdy w grę wchodzi stres i ogromne emocje, naturalne w takich chwilach.
"Wykorzystali fakt, że nikogo nie było przy mnie, byłam sama i w ciężkim szoku. Mój synek dzielnie walczył o życie, nie pomagały żadne kroplówki, do końca biło Jego małe serduszko. Po tygodniu urodziłam swoje dzieciątko na łóżku ginekologicznym, leżał biedny skulony i konał. Wbrew wszystkiemu, jego małe serduszko walczyło do końca."
Zamiast dokładnie zbadać dziecko i jego matkę, "lekarze" przeprowadzili aborcję.
"Do dziś nie wiem, czy mój synek naprawdę był chory, jeśli chodzi o tak małe dzieci zdarza się tysiące pomyłek. Wiem za to na pewno, że ciąża nie zagrażała mojemu życiu. Mogłam donosić ciążę, urodzić, pożegnać się z własnym dzieckiem. Tylko jeden lekarz zadecydował co będzie dla mnie lepsze. Zostałam z tym wszystkim sama, z bólem, którego nie da się opisać żadnymi słowami."
Napisała Małgorzata. Z podobnym traktowaniem i wymuszaniem dokonania aborcji spotykają się kobiety w całej Polsce. Do naszej Fundacji napisała pani Katarzyna, którą spotkał ten sam los:
"U mojej córki zdiagnozowano podejrzenie zespołu Downa. Lekarz prowadzący ciąże (...) wezwał mnie na rozmowę, która miała mnie przygotować na to, co „można teraz zrobić"."
Aborterowi wystarczyło podejrzenie choroby aby mógł przejść do dalszego działania.
"Skupił się na przedstawieniu mi zagrożeń zdrowotnych dziecka upośledzonego w wyniku istnienia zespołu Downa lub Turnera. Pytał, co chcę zrobić, ale nie przedstawił mi innej rady, jak tylko wykonanie amniopunkcji, która pozwoli na uzyskanie większej pewności. Zastrzegł jednak, że takie badanie musi być wykonane jak najszybciej, żeby był czas na „wyhodowanie tkanki" w czasie pozwalającym na terminację płodu w granicach prawa."
Amniopunkcja to inwazyjne i niebezpieczne badanie, którego jedynym celem jest zwiększenie prawdopodobieństwa wykrycia wady genetycznej u nienarodzonego dziecka. Masowo używa się go w Polsce w celach eugenicznych - za jego pomocą wykrywa się jednostki potencjalnie chore i używa jako pretekstu do wykonania "terminacji płodu", czyli zamordowania dziecka.
"W trakcie kolejnego badania USG nie znaleziono markerów świadczących o obecności wad genetycznych, zapis badania był prawidłowy. Lekarz prowadzący po ich odczytaniu, nawet nie skojarzył pacjentki, której miesiąc wcześniej, z dużym zatroskaniem proponował pozbycie się „upośledzonego płodu"."
Tak właśnie wygląda ginekologia w Polsce. To powszechne zjawisko, z którym kobiety spotykają się we wszystkich regionach kraju. Wstępna diagnoza - podejrzenie choroby - namówienie kobiety do aborcji. Lekarza-abortera nie interesuje czy dziecko jest chore czy zdrowe. Jeśli tylko ma możliwość dokonania aborcji, zabije dziecko aby nie opiekować się nim i jego matką. Życie, zdrowie i dalszy los jego pacjentów go nie obchodzi.
"Na kolejną wizytę już się nie umówiłam, centrum ani lekarz prowadzący ciążę, nie uznali za stosowne sprawdzić, czy pacjentka z tak dużym zagrożeniem zdrowia uzyskała pomoc gdzie indziej i czy był powód jej odejścia z placówki."
ubolewa pani Katarzyna, którą nikt w tej placówce się nie zaopiekował. Ale co najważniejsze:
"Moja córka, która właśnie skończyła 4 lata, nie ma wad genetycznych. Dziękuję za Państwa zaangażowanie i determinację."
Jej dziecko okazało się być całkowicie zdrowe! Robione w pośpiechu diagnozy aborcjonisty okazały się nic nie warte. Gdyby pani Katarzyna nie wiedziała czym jest aborcja i nie miała świadomości jak funkcjonują aborcjoniści, wszystko mogłoby się skończyć tragedią, tak jak u Małgorzaty, którą oszukano i zmanipulowano.
Co więcej, mord na zdrowym dziecku odbyłby się całkowicie zgodnie z prawem, według którego wystarczy podejrzenie choroby aby dokonać aborcji. Tak barbarzyńskie prawo funkcjonuje w niepodległej Polsce...
Skala aborcji eugenicznej z roku na rok rośnie. W roku 2017 aborterzy wykonali wyroki śmierci na 1039 dzieciach podejrzanych o chorobę lub wadę genetyczną.
W Polsce rozwija się również aborcja nielegalna, głównie na skutek akcji propagującej pigułki poronne. Kobieta, która zamawia i przyjmuje środki poronne, w świetle obowiązującego prawa jest bezkarna i nie można nawet prowadzić śledztwa w jej sprawie. Teoretycznie zakazane jest natomiast pomocnictwo w aborcji i handel pigułkami aborcyjnymi. Handlarze śmierci jawnie reklamują swoje usługi w Gazecie Wyborczej i innych mediach aborcyjnych. Składaliśmy wielokrotnie zawiadomienia do odpowiednich władz w tych sprawach, jednak w praktyce dzieje się niewiele.
Aborcjonistki i feministki mnożą kolejne strony internetowe, za pomocą których handlują w internecie pigułkami aborcyjnymi. Jeżdżą również po Polsce i na otwartych spotkaniach i wykładach doradzają kobietom jak zamordować dzieci za pomocą tej trucizny. Jedyne działania, jakie podejmowane są w naszym kraju przeciwko nim, odbywają się dzięki wsparciu naszych Darczyńców. Na wyroki dla członków aborcyjnej mafii przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać.
Będziemy oczywiście nadal naciskali na służby państwowe aby położyły kres kryminalnym praktykom aborcjonistów. Nasze doświadczenie pokazuje, że konieczne do tego jest prowadzenie szeroko zakrojonych akcji społecznych.
Kinga Małecka-Prybyło, Fundacja Pro Prawo do Życia