11 grudnia 2017

Sprzedaż żywych karpi w foliowych torbach niezgodna z prawem?

Karpie stanowią częstą potrawę na polskich stołach w Wigilię Bożego Narodzenia (24 grudnia). Nie jest to jednak żadna wielowiekowa tradycja, ale spuścizna czasów komunizmu. Zwyczaj ten wywodzi się z lat powojennych, kiedy na skutek powszechnych niedoborów, hodowlane karpie były jednym z  niewielu „produktów” świątecznych. Z uwagi na nieregularność dostaw, karpie były sprzedawane żywe i niejednokrotnie przez kilka tygodni przetrzymywane w wannach w polskich domach aż do Świąt. 

Pomimo że w dzisiejszych czasach nie ma już potrzeby stosowania takich praktyk, z uwagi na powszechną dostępność towarów, również karpi pod każdą postacią,  ten niechlubny zwyczaj pozostał zakorzeniony w świadomości zwłaszcza starszej części społeczeństwa polskiego, chociaż z roku na rok cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem. Nie zmienia to faktu, że zwłaszcza w ostatnim tygodniu przed Świętami Bożego Narodzenia nierzadko można spotkać na taśmie przy kasie pośród kupowanych produktów rzucające się, pozbawione wody, często poranione (krwawiące) karpie „zmierzające” na wagę i do skasowania. Te, które „miały szczęście” już się nie rzucają, bo zostały ubite przez pracowników sieci handlowych na miejscu, na życzenie klienta. Jeżeli życzenie klienta było inne, żywe są pakowane do opakowania/torby wysłanej dziwną plastikową siatką. Następnie, nierzadko, żywe, w tej plastikowej torbie pozbawionej wody „peregrynują” z beztroskimi klientami po dalszych zakupach, bo chociaż jeszcze żywe, to stanowią dla nich tylko jeden z „produktów" świątecznych, pośród ciast, bakalii, słodyczy i innych wiktuałów. Nierzadko padają jeszcze zanim trafią do tej wanny z wodą w domu klienta.

Powyższe sytuacje są jednakże niezgodne z polskim prawem. Ryby – podobnie jak inne kręgowce – podlegają ochronie, na co wyraźnie wskazuje zakres przedmiotowy art. 2 polskiej ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt. Oznacza to, że postępowanie z nimi, w tym ich uśmiercanie, podlega reżimowi prawnemu art. 6, art. 33 oraz art. 34 ust. 1-4 tej ustawy. Natomiast naruszenie powołanych przepisów wypełnia znamiona przestępstwa określonego w art. 35 ust. 1, zgodnie z którym, „kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 1-4, albo znęca się nad nim w sposób określony w art. 6 ust. 2, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. W konsekwencji znęcanie nad karpiem obwarowane jest tymi samymi rygorami prawno-karnymi, co znęcanie nad innymi zwierzętami.

Polski Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 13 grudnia 2016 r., sygn. akt I KK 281/16, wskazał wyraźnie, że minimalne warunki zapewniające przeżycie zwierzęcia, w szczególności ograniczona wymiana gazowa przez skórę, nie są tożsame z warunkami dobrostanu zwierząt, które powinien zapewnić sprzedający. Sąd Najwyższy podkreślił, że karp jest zwierzęciem wodnym i tylko w tym środowisku ma zapewnione właściwe warunki. A zatem aktualne praktyki stosowane w sieciach handlowych w Polsce, tj. pakowanie żywych karpi do foliowych reklamówek bez wody, nawet jeśli reklamówki te wyposażone są w plastikowe siatki odsuwające ciało ryby od folii, są niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt.

W związku z powyższym, niedopuszczalne jest pakowanie żywych ryb do foliowych reklamówek bez wody oraz przetrzymywanie ich w nieodpowiednich warunkach, co jest niestety często spotykaną praktyką. W naszej ocenie ryby winny być sprzedawane po uprzednim ich uśmierceniu, co niweluje stres i niepotrzebne cierpienie zwierząt. Jeżeli natomiast, pomimo wszystko klient życzy sobie, aby nie odbierano mu „przyjemności” zabicia zwierzęcia w dniu Wigilii Bożego Narodzenia, żywe ryby, obecnie – karpie, mogły by być pakowane TYLKO I WYŁĄCZNIE do wiaderek lub specjalnych reklamówek z wodą (przynoszonych przez klientów lub sprzedawanych przez sklepy za dodatkową opłatą).

1 komentarz:

  1. Jakoś nie widziałem jeszcze nigdy jak uśmierca się ryby złapane w sieci rybackie, szczególnie przez tzw. paszowce (które na Bałtyku łowią wszystko od dna do powierzchni bez limitu wielkości i ochrony gatunkowej - oczywiście z błogosławieństwem UE). Za przełowienie oskarża się polskich rybaków którzy łowią w sieci zastawne gdzie ryba wpada przez przypadek - nie to co duńskie czy szwedzkie trałowce które namierzają ławice sonarem i łapią je we włoki. W tym drugim przypadku wszystkie ryby są duszone i zgniatane w saku na końcu sieci i po wyciągnięciu na pokład selekcjonowane. Te objęte ochroną są wrzucane z powrotem do morza - najczęściej w stanie agonalnym lub martwe - stanowiąc pokarm dla mew.
    Wobec wrogiej polityki UE wobec Polski konieczna będzie jeszcze większa hodowla ryb słodkowodnych - w tym karpia. Sędziowie, w tym SN, uważają że znają się na wszystkim - w tym na stężeniu tlenu (i dwutlenku węgla) w powietrzu i w wodzie. Oczywiście (ale nie dla SN) w powietrzu tlenu jest kilkakrotnie więcej niż w wodzie a CO2 odwrotnie. Dlaczego więc ryby (z wyjątkiem dwudysznych) po wyjęciu z wody zdychają? Bo nie mogą wymusić przepływu powietrza przez skrzela - ale mogą to zrobić połykając na przemian wodę i powietrze, co można zaobserwować gdy ryby pływają w dużym stłoczeniu. Tak więc transport w reklamówce mógłby się odbywać przy odpowiednim poziomie wody, tak aby ryba mogła jednocześnie połykać wodę i powietrze.

    OdpowiedzUsuń