25 czerwca 2024

Zwolniony z pracy w korporacji, bo nie chciał iść na paradę równości?

Czy można w Polsce być zwolniony z pracy za odmowę udziału w ideologicznej imprezie np. paradę równości? Okazuje się, że owszem, można. O takim przypadku informuje https://zyciestolicy.com.pl powołujący się na Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris:

Pan Adam – informatyk z Warszawy, który jeszcze rok temu pracował w międzynarodowej korporacji z branży IT. Mężczyzna został zwolniony z pracy za to, że sprzeciwił się wszechobecnej propagandzie ruchu LGBT szerzonej przez kierownictwo firmy wśród pracowników. Nasi prawnicy natychmiast udzielili mu pomocy.

Równo rok temu, gdy ulicami stolicy miała przejść kolejna „Parada Równości”, pracodawca zaprosił mailowo Pana Adama, wraz z 350 innymi pracownikami korporacji, do udziału w warszawskiej „Paradzie Dumy”. Co więcej, firma zaznaczyła w kalendarzu służbowym, że obecność pracowników na Paradzie jest „wymagana”!

Pan Adam stanowczo, ale kulturalnie i spokojnie, odpisał, że zapraszanie pracowników na „Paradę Dumy” nie należy do zadań firmy IT, która nie jest partią polityczną i nie powinna wpływać na poglądy polityczne swoich pracowników. Poglądy powinny być ich prywatną sprawą, a w pracy liczą się wyłącznie kompetencje. Zaznaczył przy tym, że on sam nie popiera „społeczności LGBTQ” i że jest jej przeciwny.

W godzinę po wysłaniu wiadomości pracodawca zablokował Panu Adamowi dostęp do służbowego konta, a finalne mężczyzna został zwolniony z pracy. W wypowiedzeniu umowy, pracodawca stwierdził wprost, że przyczyną zwolnienia są poglądy Pana Adama, które zostały uznane za „wykluczające”. I to pomimo tego, że mężczyzna zaznaczył w jednej z wiadomości, że szanuje każdą osobę identyfikującą się z ruchem LGBT, a jego sprzeciw dotyczy ideologii i programu politycznego tego ruchu. Jak podkreśliła firma, wyznawany przez Pana Adama „światopogląd leży w całkowitej sprzeczności z wartościami, jakimi kieruje się spółka w prowadzeniu biznesu, a także wpływa niekorzystnie na atmosferę w miejscu pracy”...

Szybka reakcja pracodawcy i odcięcie mu dostępu do konta służbowego po zaledwie godzinie wskazuje, że korporacja bała się, że do sprzeciwu mężczyzny wobec ideologicznej presji przyłączą się inni pracownicy. Jeden z jego kolegów również odpowiedział na publicznego maila pracodawcy, popierając stanowisko Pana Adama. Mężczyzna otrzymał też wiele wyrazów poparcia w wiadomościach kierowanych bezpośrednio do niego i w rozmowach.

W wypowiedzeniu umowy o pracę obok używania „wykluczającego języka” pracodawca zarzucił Panu Adamowi także „próbę zaangażowania wszystkich pracowników spółki w dyskusję światopoglądową”. Tym samym korporacja całkowicie ignoruje oczywisty fakt, że takiej dyskusji nie zainicjował pracownik, ale sam pracodawca, wysyłając do ponad 350 swoich pracowników wiadomość, która stanowiła światopoglądową deklarację pracodawcy i nacisk, aby pracownicy wzięli udział w paradzie LGBT.

Co ciekawe, fragmentem e-maila Pana Adama, który pracodawca uznał za wykluczający i niezgodny z wartościami i zasadami firmy, były dwa zdania: „Nie wspieram społeczności LGBTQ. Jestem jej przeciwny”. Nieważne było to, że w dalszej części e-maila powiedziane było, że w firmie decydujące są kompetencje pracowników, a nie ich światopogląd czy orientacja seksualna.

Jeszcze dalej poszli reprezentujący pracodawcę prawnicy z międzynarodowej kancelarii, którzy stwierdzili, że ta prosta i neutralna wypowiedź Pana Adama jest agresywna, oznacza przedmiotowe traktowanie członków społeczności LGBT, nie dotyczy „czegoś” (tj. zjawiska lub poglądów), ale kogoś, czyli innych osób, potencjalnie jego współpracowników. W ocenie prawników – „wobec tak jednoznacznej deklaracji nieprzyjaznego nastawienia do określonej mniejszości” – nie mają znaczenia kolejne zdania e-maila, w których Pan Adam napisał, że najważniejsze są kompetencje pracowników. 

Rzekomo to ton e-maila Pana Adama „kategorycznie wskazuje, że jest on przeciwny konkretnym osobom – tym utożsamiającym się ze społecznością LGBTQ”. Potwierdzać to miał anonimowy e-mail do kadr od jednego z pracowników firmy, przechodzącego tranzycję płci, który stwierdził, że „nie czuje się komfortowo pracując z biura”. To miałby być dowód na to, że Pan Adam dezorganizował pracę całej firmy i wywoływał u innych pracowników poczucie zagrożenia.

Dodatkowym argumentem za zwolnieniem Pana Adama był jego udział w dyskusji na portalu LinkedIn. Gdy prawnicy Instytutu Ordo Iuris zaczęli szczegółową analizę tej sprawy, spodziewaliśmy się, że być może to właśnie w tych dyskusjach padły jakieś ostre i nieakceptowalne słowa, które mogły być istotną przyczyną zwolnienia. Nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie dyskusje, w których Pan Adam brał udział były spokojne, rzeczowe i merytoryczne, a jego wypowiedzi nie były dla nikogo obraźliwe czy wykluczające.

Reprezentując mężczyznę, złożyliśmy w warszawskim sądzie pracy pozew, domagając się przywrócenia go do pracy. W pozwie wskazywaliśmy, że zwolnienie Pana Adama było nie tylko niezgodne z prawem pracy, ale też stanowiło dyskryminację ze względu na światopogląd pracownika. Dlatego domagamy się odszkodowania za naruszenie zasady równego traktowania w zatrudnieniu.

Ciekawe, co by było, gdyby jakikolwiek pracodawca próbował wymusić udział pracownika np. w mszy świętej (zamiast na paradę równości) lub w wiecu poparcia np. dla Konfederacji, a za odmowę zwolnił z pracy. Już widzimy w myślach nagłówki gazet, oburzenie celebrytów i obecnie rządzących. A w przypadku pana Adama panuje cisza ... - zauważa portal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz