26.08 szpitalny oddział ratunkowy szpitala praskiego w Warszawie. ok. 17.00 dociera pan R., w związku z nagłym bólem (prawdopodobnie atak kamicy nerkowej). Tylko jedno okienko rejestracyjne. Pan R. podchodzi do okienka, ale pani w rejestracji odmawia - krzyczy "numerek". Nie było nikogo, więc po co numerek, nie wiadomo. Po chwili od pobrania numerka, słychać głośny męski głos z megafonu: numer 244 okienko pierwsze.
W rejestracji ankieta do wypełnienia, upoważnienia do danych i po kilkunastu minutach pan R. trafia już na SOR. Po godzinie nadal czeka na korytarzu, nikt się nim nie zajmuje. Po kolejnej godzinie następuje badania krwi, mocz, następnie kroplówka i usg. Po 4 godzinach wypuszczono do domu, bez realnej rozmowy z pacjentem. Tak naprawdę szpital pozbył się pacjenta, odesłał do poradni, nie rozwiązując problemu medycznego.
W między czasie przed rejestracją pojawiają się kolejni pacjenci. Numerek - słyszą kolejni pacjenci, mimo że nie ma tłumów czy kolejek. I za każdym razem z megafonu słychać głos Numerek ... Okienko pierwsze. Tak jakby w SORze to było najważniejsze - numerek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz