2 kwietnia br Sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi zajmowała się m.in. sytuacją finansową spółki Elewarr. Oczekiwano wyjaśnień od rządu i władz spółki. Ale przebieg posiedzenia komisji mógł zaskoczyć i to niejednego.
Prezes Daniel Alain Korona nie ugiął się przed tzw. wybrańcami narodu, wszelkich maści działaczy zainteresowanych jedynie własnymi egoistycznymi interesami. Prezes wyraził zdziwienie, że Komisja zajmuje się małą spółką jaką jest Elewarr, wszak ta spółka ma zaledwie 1% rynku zbożowego (w relacji do ogólnej produkcji), nieco więcej w relacji do powierzchni składowania. Wokół Elewarru panuje wiele mitów i warto przywrócić właściwe proporcje. Wskazał dodatkowo na fakt, iż po likwidacji kaszarni i młynu w Nowogrodzie Bobrzańskim/Mierkowie w 2008 roku, spółka działać może jedynie spekulacyjnie z wynikającymi z tego konsekwencjami. Tym niemniej na dzień 28 luty Elewarr ma stratę ok. 270 tys. zł, kredyt jest regularnie spłacany, płynność finansowa spółki nie jest zagrożona.
Prezes nie obawiał się zadać pytania posłom i innym uczestnikom. Np. dlaczego rezerwy państwowe, strategiczne są przechowywane w podmiotach prywatnych (dziś Elewarr firma państwowa musi konkurować z podmiotami prywatnymi o możliwość składowania rezerw strategicznych?). Czy Elewarr ma mieć charakter misyjny (przechowalnictwa rezerw, stabilizacji sytuacji cenowej) czy też handlowy, jeżeli jedno i drugie to w jakim zakresie ten charakter misyjny ma być zrealizowany.
Wystąpienie prezesa, odebrano jako pouczenie czym komisja powinna się zajmować. Ego niektórych tzw. "wybrańców narodu", polityków-działaczy rolniczych zostało dotknięte do żywego. Ich złość nie powinna dziwić bo prezes nie bał się postawić problemu, którego nie chciano dostrzec. Bo jak Elewarr ma zrealizować stabilizację rynku, skoro ma tak mały udział w rynku? Zdaniem niektórych działaczy - Elewarr ma kupować od rolnika drogo, dobrze że ma straty, bo wtedy nie ma protestów rolniczych, a państwo ma dotować. O interes rolnika nikt z nich realnie nie myślał, bo dotowanie Elewarru przez skarb państwa jest w świetle zasad obowiązujących w Unii Europejskiej niemożliwe (niedozwolona pomoc publiczna), zaś przy proponowanej polityce drogiego skupu, wkrótce firma ta by zbankrutowała, a rolnicy byliby skazani na sprzedaż potentatom zbożowym należącym nierzadko do podmiotów zagranicznych. Ba Elewarr - zdaniem dyskutantów - powinna rozszerzyć pojemność składowania i wielkość skupu (choć spółka ta przecież działa na zasadach handlowych, skupuje zboża za kredyt bankowy i pod zastaw własnego majątku, który z natury rzeczy jest ograniczony). Nie zważano na słowa prezesa Korony, że Elewarr skupował ostatnio 2 razy więcej zbóż i rzepaku niż na początku dekady. Padały inwektywy, pomówienia pod adresem prezesa (który przecież funkcjonuje dopiero od 1 listopada 2018 r., i nie odpowiada zatem ani za uchwalony plan rzeczowo-finansowy na bieżący rok obrotowy ani za wyniki finansowe z poprzedniego roku). Groteska i absurd.
Dyskusja w dużej mierze była zwykłą stratę czasu, choć przyznać trzeba, że padały także - o dziwo - głosy uświadamiające rzeczywistość (np. iż by oddziaływać na rynek, trzeba mieć kilkunastoprocentowy udział). Były to jednak głosy pojedyncze, które ginęły w toku powodzi wypowiedzi niemerytorycznych i tych z rynsztoka.
Po posiedzeniu komisji, pozostało tylko jedno - niesmak, tak niskim i żenującym poziomem..
Prezes Daniel Alain Korona nie ugiął się przed tzw. wybrańcami narodu, wszelkich maści działaczy zainteresowanych jedynie własnymi egoistycznymi interesami. Prezes wyraził zdziwienie, że Komisja zajmuje się małą spółką jaką jest Elewarr, wszak ta spółka ma zaledwie 1% rynku zbożowego (w relacji do ogólnej produkcji), nieco więcej w relacji do powierzchni składowania. Wokół Elewarru panuje wiele mitów i warto przywrócić właściwe proporcje. Wskazał dodatkowo na fakt, iż po likwidacji kaszarni i młynu w Nowogrodzie Bobrzańskim/Mierkowie w 2008 roku, spółka działać może jedynie spekulacyjnie z wynikającymi z tego konsekwencjami. Tym niemniej na dzień 28 luty Elewarr ma stratę ok. 270 tys. zł, kredyt jest regularnie spłacany, płynność finansowa spółki nie jest zagrożona.
Prezes nie obawiał się zadać pytania posłom i innym uczestnikom. Np. dlaczego rezerwy państwowe, strategiczne są przechowywane w podmiotach prywatnych (dziś Elewarr firma państwowa musi konkurować z podmiotami prywatnymi o możliwość składowania rezerw strategicznych?). Czy Elewarr ma mieć charakter misyjny (przechowalnictwa rezerw, stabilizacji sytuacji cenowej) czy też handlowy, jeżeli jedno i drugie to w jakim zakresie ten charakter misyjny ma być zrealizowany.
Wystąpienie prezesa, odebrano jako pouczenie czym komisja powinna się zajmować. Ego niektórych tzw. "wybrańców narodu", polityków-działaczy rolniczych zostało dotknięte do żywego. Ich złość nie powinna dziwić bo prezes nie bał się postawić problemu, którego nie chciano dostrzec. Bo jak Elewarr ma zrealizować stabilizację rynku, skoro ma tak mały udział w rynku? Zdaniem niektórych działaczy - Elewarr ma kupować od rolnika drogo, dobrze że ma straty, bo wtedy nie ma protestów rolniczych, a państwo ma dotować. O interes rolnika nikt z nich realnie nie myślał, bo dotowanie Elewarru przez skarb państwa jest w świetle zasad obowiązujących w Unii Europejskiej niemożliwe (niedozwolona pomoc publiczna), zaś przy proponowanej polityce drogiego skupu, wkrótce firma ta by zbankrutowała, a rolnicy byliby skazani na sprzedaż potentatom zbożowym należącym nierzadko do podmiotów zagranicznych. Ba Elewarr - zdaniem dyskutantów - powinna rozszerzyć pojemność składowania i wielkość skupu (choć spółka ta przecież działa na zasadach handlowych, skupuje zboża za kredyt bankowy i pod zastaw własnego majątku, który z natury rzeczy jest ograniczony). Nie zważano na słowa prezesa Korony, że Elewarr skupował ostatnio 2 razy więcej zbóż i rzepaku niż na początku dekady. Padały inwektywy, pomówienia pod adresem prezesa (który przecież funkcjonuje dopiero od 1 listopada 2018 r., i nie odpowiada zatem ani za uchwalony plan rzeczowo-finansowy na bieżący rok obrotowy ani za wyniki finansowe z poprzedniego roku). Groteska i absurd.
Dyskusja w dużej mierze była zwykłą stratę czasu, choć przyznać trzeba, że padały także - o dziwo - głosy uświadamiające rzeczywistość (np. iż by oddziaływać na rynek, trzeba mieć kilkunastoprocentowy udział). Były to jednak głosy pojedyncze, które ginęły w toku powodzi wypowiedzi niemerytorycznych i tych z rynsztoka.
Po posiedzeniu komisji, pozostało tylko jedno - niesmak, tak niskim i żenującym poziomem..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz