O pamięć wołają ofiary. W sprawie „rekonstrukcji” rzezi wołyńskiej
W ostatnim czasie w mediach rozpoczęła się szeroka dyskusja na temat sensu organizacji widowiska rekonstrukcyjnego o ludobójstwie na Wołyniu.
Organizatorem i inicjatorem rekonstrukcji jest Przemyskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej X D.O.K., przy współpracy UM Radymna, a okazją do jej przygotowania jest 70 rocznica zbrodni ludobójstwa dokonana przez OUN – UPA na Wołyniu i Kresach Południowo - Wschodnich. Dyskusję rozpoczął tygodnik WPROST, potem dołączyła Gazeta Wyborcza oraz lokalne media i to z pewnością jeszcze nie koniec. W dniu 25.02.13 r. tygodnik Wprost opublikował tekst autorstwa Piotra Witka o planowanej rekonstrukcji. W tygodniku czytamy m.in. „20 lipca 2013 r. pod Przemyślem. Świta. Banda ukraińskich nacjonalistów otacza wieś. Słychać wrzask: „Śmierć Lachom!”. Podkładają ogień pod domy, a ludzi mordują siekierami, widłami, rżną piłami, wyłupiają oczy, palą żywcem. Rekonstrukcja wołyńskiej rzezi z 1943 r. ma posłużyć… pojednaniu?” Dla gazety nie ma znaczenia, że scenariusz widowiska zupełnie nie przewiduje przedstawionego przez nią obrazu, powstał on jedynie w bujnej wyobraźni autora tekstu. Po co? Domniemywam, że po to by czytelnicy gazety odnieśli mylne wrażenie , że rekonstruktorzy to „żądni krwi” szaleńcy. Z tekstu rodzi się przesłanie, że nie warto wracać do historii. Po co znowu rozdrapywać nie zabliźnione rany. Po co w końcu drażnić naszych ukraińskich sąsiadów. Nie lepiej zająć się przyszłością budując dobrosąsiedzkie relacje.
Kierując się taką logiką myślenia można by mieć również pretensje np. do Andrzeja Wajdy, że stworzył film „Katyń”. Pokazując gehennę polskich oficerów, drastyczną dla niektórych scenę ich rozstrzelania przez radzieckich żołnierzy NKWD w katyńskich dołach, reżyser też przecież rozdrapywał rany i rozbudzał emocje. Czy także nie narażał naszych dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją? Katyń kiedyś, podobnie jak Wołyń dzisiaj był tematem zakazanym. Do prawdy o Katyniu dochodzono przez wiele lat, ci którzy dopominali się o tę prawdę byli szykanowani i spychani na społeczny margines. Tak jak dzisiaj czyni się z wszystkimi tymi którzy mają odwagę mówić o ludobójstwie na Wołyniu. Prawda jednak zwyciężyła, w wolnej Polsce czci się pamięć pomordowanych w Katyniu, pomimo że nasz sąsiad ciągle wypiera się odpowiedzialności za tę zbrodnię. Dopominanie się o nią nie przeszkadza naszej władzy, nie szkodzi w budowaniu dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją.
Jednak i z tego artykułu jawi się jeden pozytyw, jego autor w sposób bardzo obrazowy przedstawił fakt dokonania ludobójstwa na polskich obywatelach przez OUN UPA, nie podważając go a jedynie celowość organizowania rekonstrukcji.
O pamięć wołają ofiary, ich rodziny i bliscy.
Rozmawiając z osobami, które były świadkami tych tragicznych zbrodni, czy z ich potomkami usłyszeć można wiele słów żalu i bólu. Nie jest on wynikiem jedynie przeżyć z przeszłości, ale także z tego co spotyka ich dziś. Państwo nie dba o pamięć ofiar Wołynia. Nie powstają pomniki, nazwy ulic, czy placów, nie powstają muzea pokazujące ich męczeństwo, nie powstają programy szkolne itd. Wskazują, że dzieje się tak w ramach politycznej poprawności, która dla dobrosąsiedzkich stosunków z Ukrainą, każe nam rezygnować z pamięci o zbrodniach dokonanych przez OUN –UPA na obywatelach nie tylko zresztą polskiej narodowości. Osoby te cierpią, gdy widzą jak różne środowiska na Ukrainie przy wsparciu czynników władzy samorządowej, czy parlamentarnej czczą pamięć swoich przodków. Dla nich to narodowi bohaterzy, dla nas Polaków, są tymi, którzy wydawali bestialskie wyroki śmierci na naszych obywatelach.
Nie patrzą przy tym na pozytywne relacje z sąsiadami Polakami, nasza reakcja ich nie interesuje, liczy się ich pamięć. Ostatni świadkowie tamtych dni i ich potomkowie ze smutkiem wskazują też, że choć państwo Polskie nie stać na długofalowy, trwały program wsparcia Polaków na Ukrainie to stać go na szerokie wsparcie finansowe Mniejszości Ukraińskiej w Polsce. Boli ich, że pamięć o ludobójstwie i ich męczeństwie muszą praktycznie troszczyć się sami bez żadnego wsparcia państwa.
Rekonstrukcja w Radymnie przygotowana przez PSRH X. D.O.K. ma na celu tę pamięć przywołać; głośno, donośnie, daleko wykrzyczeć, że o pamięć wołają ofiary. Nie o pamięć swoich rodzin, przyjaciół, bliskich bo ci ją pielęgnują. O pamięć Państwa Polskiego wołają ofiary. O pamięć o ich męczeństwie i ludobójstwie.
Jestem głęboko przekonana, że rekonstrukcja w Radymnie pokaże to co ma pokazać: ogrom przeraźliwego ludzkiego strachu i cierpienia w obliczu bezsensownej niepotrzebnej śmierci, zadanej w imię zbrodniczej ideologii, która w cywilizowanej Europie została potępiona. Wierzę, że Mirek Majkowski, dbający o szczegóły, z którym współorganizowałam jako Zastępca Dyrektora Centrum Kulturalnego w Przemyślu trzy rekonstrukcje: „A mury runą” , „Na Nieludzką Ziemię” i „Krzywcza 39” sprosta ogromnemu wyzwaniu i zrobi dobre widowisko, przywołujące pamięć o ludziach, którzy tylko za to, że byli Polakami oddali swoje życie. Dzisiaj często nie mają grobów. W miejscach ich pochówku rosną trawy, krzaki, las. Pamięć o nich musi ciągle być żywa.
Mam nadzieję, że 70 rocznica Ludobójstwa na Wołyniu wywoła refleksję u naszych podkarpackich samorządowców i parlamentarzystów. Wierzę, że zechcą wesprzeć Przemyskie Stowarzyszenie w przedsięwzięciu rekonstrukcyjnym, którego celem jest pielęgnowanie pamięci o wydarzeniach sprzed 70 laty. Pamiętajmy, że to przecież bardziej ich rola niż organizacji pozarządowych.
Małgorzata Dachnowicz
Autorka jest Prezesem Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz