20 czerwca 2013

Położyć kres dalszemu pogarszaniu jakości polskiej edukacji

Sekcja Krajowy Oświaty i Wychowania NSZZ 
80-855 Gdańsk, ul. Wały Piastowskie 24, tel.(58)308 44 59, 308 42 78, 308 42 86, fax (58) 308 42 77

Gdańsk, 18 czerwca 2013 r.
Pani Krystyna Szumilas
Minister Edukacji Narodowej
Al. Szucha 25
00-918 Warszawa

PETYCJA


          Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” wzywa  Rząd RP, który ponosi konstytucyjną odpowiedzialność za stan oświaty w naszym kraju do podjęcia natychmiastowych działań, które położą kres dalszemu pogarszaniu jakości polskiej edukacji.
          Uważamy, że obecna dramatyczna sytuacja w polskiej oświacie jest efektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, dokonanej z inicjatywy Rządu RP przez Parlament RP.
          Zmiana ustawy i wynikające z niej rozporządzenia MEN już zaowocowały masową likwidacją szkół i placówek, a dalsze ich wprowadzanie grozi:
1)    obniżeniem jakości kształcenia,
2)    segregacją edukacyjną i społeczną uczniów, wynikającą z prywatyzacji szkół,
3)    dalszym ograniczaniem roli nadzoru pedagogicznego,
4)    dyskredytacją prestiżu zawodu nauczyciela.

          Jedyną przesłanką obecnych zmian jest trudna sytuacja budżetowa, będąca efektem polityki finansowej państwa i w żadnym wypadku nie wpływa na podnoszenie jakości pracy szkół i warunków pracy nauczycieli i pracowników oświaty.
         
SKOiW NSZZ „Solidarność” domaga się:
1)    zwiększenia nakładów na oświatę,
2)    zaprzestania likwidacji szkół,
3)    opracowania standardów oświatowych,
4)    ograniczania samowoli organów prowadzących poprzez wzmocnienie kompetencji organów sprawujących nadzór pedagogiczny,
5)    objęcia przedszkoli subwencją oświatową
6)    objęcia Kartą Nauczyciela wszystkich nauczycieli bez względu na organ prowadzący daną szkołę lub placówkę oświatową,
7)    przywrócenia Karty Nauczyciela w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.

          W związku z wynikami badania czasu pracy nauczyciela, przeprowadzonymi przez Instytut Badań Edukacyjnych, domagamy się:
1)    dostosowania zakresu zadań i obowiązków nauczycieli tak, aby ich tydzień pracy nie przekraczał 40 godzin tygodniowo,
2)    przywrócenia nauczycielom uprawnień do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę,
3)    wycofania dodatkowych niepłatnych godzin zajęć edukacyjnych dla nauczyciela (art. 42 ust.2 pkt 2KN) tzw. „godzin karcianych”,
4)    określenia w Karcie Nauczyciela pensum dla pedagogów, psychologów, logopedów,
5)    ograniczenia biurokracji szkolnej.

          Oświata jest dobrem całego narodu, nie jest wydatkiem finansowym, ale ważną
i niezbędną inwestycją w przyszłość młodego pokolenia. Nie możemy pozwolić, aby krótkowzroczne i nieprzemyślane zmiany doprowadziły do dalszego obniżenia jakości kształcenia  pokoleń Polaków.


Z poważaniem,

Ryszard Proksa
Przewodniczący SKOiW NSZZ „Solidarność”




Czas pracy nauczycieli

Wojciech Książek - Teksty na blog (odc. 54): SKOK Stefczyka: www.stefczyk.info/blogi


Czas pracy nauczycieli

 

W ubiegłym tygodniu Instytut Badań Edukacyjnych opublikował dosyć długo oczekiwany RAPORT O CZASIE PRACY NAUCZYCIELI. Raport ważny nie tylko dla środowiska wewnątrzszkolnego.

A dlaczego piszę o tym dosyć długim oczekiwaniu? Bo miał być opublikowany na początku 2013 roku. Z tego, co wiadomo, trafił odpowiednio wcześnie do zleceniodawcy, czyli Ministerstwa Edukacji Narodowej i tam utknął przez kilka miesięcy. Przypadek? Chyba do końca nie. W tym bowiem półroczu mieliśmy do czynienia z dosyć zmasowanym atakiem na jakość pracy, długość urlopów (w tym zdrowotnych) nauczycieli. Pojawiły się różne propozycje zmian prawnych, głównie ze strony organów prowadzących szkoły i przedszkola.

Z samego zaś raportu wynika kilka wniosków.

1.     Dobrze, że powstał. Zgłaszał ten postulat podczas obrad Komisji Trójstronnej  - bodajże w 2009 roku – m. in. ówczesny przewodniczący „Solidarności” oświatowej Stefan Kubowicz. Długo trwały prace przygotowawcze, procedury uruchomienia środków na ten cel z grantów unijnych. Ale jest zaczynem do poważnej rozmowy – dialogu o sytuacji, o perspektywie ewentualnych zmian nauczycieli.

2.     Pojawiający się tam średni czas pracy nauczyciela 46,40 godz. pracy w tygodniu, czyli więcej niż 40 godzin pracy kodeksowej, czyli zdecydowanie więcej niż 18 godzin podstawowego pensum dydaktycznego nauczyciela – powinien dać do myślenia rządzącym, w tym samorządom terytorialnym. Nie chodzi o jakieś gromkie „hurra”, czy: „a nie mówiliśmy”, ale jednak potwierdzenie sytuacji, że nauczyciel dużo pracuje.

3.     Raport wywołał różne głosy krytyczne – atakowano głównie metodę zbierania danych. I jak to często w Polsce – nie zadano sobie trudu, by kontaktować się z autorami projektu – IBE na etapie projektowym, tworzenia ankiet, czy zestawów pytań, Tylko krytykuje się wtedy, gdy wynik nie pasuje do swoich tez. Jak moja prawda nie jest „mojsza niż twojsza” – by zacytować kultowy „Dzień świra” w reżyserii Marka Koterskiego – zaczyna się obalanie tezy. A warto zwrócić uwagę, że badaniem - i to przy użyciu różnych kwestionariuszy – objęto około 8 000 nauczycieli. To duża próba (np. badania preferencji wyborczych obejmują nie więcej niż… 1 000 osób). Warto tu też przywołać raport opracowany przez Instytut Filozofii i Socjologii PAN w 2010 roku – w stosunku do nauczycieli matematyki w podstawówkach i gimnazjach, gdzie średnia wyszła 43 godz. tygodniowo. Czyli dane prawie potwierdzają się. 

4.     Jeżeli chodzi o same wyniki, to warto wiedzieć, że lekcje i przygotowanie do nich zajmuje nauczycielowi łącznie 47% czasu w tygodniu, prowadzenie i przygotowanie do innych zajęć – 11,1%. Dużą pozycją jest czas poświęcony sprawdzaniu prac klasowych, „kartkówek”. To 15,6% czasu pracy. Ale czy trudno się dziwić, gdy dla przykładu nauczyciel biologii, geografii, fizyki, chemii, historii, mający 1-2 godziny w tygodniu, uczy w około dziesięciu klasach. Takie są realia. Nie tylko poloniści zmagają się z tym problemem.

5.     Z innych danych wynika, że nauczyciel 3,9% czasu pracy poświęca na różne formy doskonalenia zawodowego. Tu trzeba uważać i na jakość oferowanych mu form szkoleń, podwyższania kwalifikacji, ale i właściwe finansowanie tych zadań (niepotrzebnie zaczyna się poluźniać np. art. 70a ustawy Karta Nauczyciela. Niby na rok, ale prowizorka lubi się utrwalać). Podkreślana jest też aktywność pozaszkolna nauczycieli (ów motyw „Siłaczki”) – aż 85% nauczycieli deklaruje, że prowadzi nieodpłatne jakieś działania społeczne – wykraczające poza obszar szkoły.

6.     Aż 6% czasu nauczyciel poświęca opracowywaniu różnej dokumentacji szkolnej. To osobny, duży problem tym bardziej w sytuacji, gdy tworzy się tzw. kwity, żeby mieć je na podorędziu, gdy coś się złego wydarzy (problem mocno się zwiększył w ostatnich latach, w związku z wprowadzeniem systemu opieki nad tzw. uczniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych). Tak to jest w sytuacji rosnącego braku zaufania. A papier jest cierpliwy. Trochę szokuje w tym kontekście zapowiedź MEN, iż zamierzają wpisać do prawa oświatowego obowiązek dodatkowego dokumentowania tego typu zajęć. Rodzi się pytanie zasadnicze: a gdzie człowiek w tym wszystkim? Czy papiery lub monitor komputera, owe różne e-dzienniki, e-sprawozdania, e-orzeczenia mają przysłonić realny kontakt ucznia: dziecka, dorastającego młodzieńca czy pannicy ze swym nauczycielem-wychowawcą. Nie dajmy się zwariować. Relacje podmiotowe muszą pozostać najważniejszymi w szkole. I nie tylko tam.

Tak więc znamy wyniki raportu, mamy około 150 stronicowy dokument, który mówi o trudzie zawodu nauczyciela. A od siebie dodam, że najdobitniej wiedzą o tym, ile czasu zajmuje ta praca, bliscy pedagogów. Akurat pochodzę z rodziny nauczycieli i wiem, jakie to pozostają wyzwania. I jaki stres, bo ma się do czynienia z żywym człowiekiem, gdy praktycznie co dnia występuje się na scenie klasy szkolnej. Trzeba przygotować tekst własny, uwzględnić wypowiedzi uczniów, reakcje na nieprzewidziane sytuacje, zaplanować odpowiednie didaskalia.

Posługując się tytułem bardzo ciekawej książki socjologa Ervinga Goffmana „Człowiek w teatrze życia codziennego”, warto zabiegać, aby szkoła była miejscem spotkania w „teatrze życia ale… niecodziennego. Aby tak było, tyle zależy nie tylko od aktorów pierwszo i  drugoplanowych oraz statystów – tzw. halabardników, ale też od personelu wspierającego oraz od wrażliwych, rozumnych widzów.


Wojciech Książek


Ps. Warto, także nauczycielom, rodzicom, wybrać się na film „Imagine” w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego. To film o niewidomym nauczycielu, który próbuje, przy oporze dorosłych, uczyć młodych ludzi poruszania się bez laski, odważniej, uruchamiając wyobraźnię (mottem mogłyby być słowa Szekspira: Methinks, I see... Where? - In my mind's eyes. Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej.). Też o solidarności międzyludzkiej, zaufaniu, rodzącym się uczuciu (ale ostrożnie z sentymentalizmem, reżyser zdaje się mówić, że miłość bywa także podkolorowywaniem, oszukiwaniem). Film o potrzebie wolności w nas, którą symbolizują… czereśnie lub transatlantyk. Jak jest to trudny świat, wystarczy zrobić samemu doświadczenie, aby w domu zamknąć oczy i starać się nalać wody do szklanki, ale bez palca koło rantu, czyli „na słuch”. Życie to wysiłek poznawania siebie, innych, świata, kształtowanie wyobraźni praktycznie każdego dnia. A gdzieś w tle pojawia się pytanie: kto więcej widzi? „Niektórzy mają oczy, a nie widzą” – słyszymy w filmie. Na właśnie, kto?

17 czerwca 2013

NA ILE BĘDĄ NAS "OKRADAĆ" NA ŚMIECIACH W WARSZAWIE OD 1 LIPCA?

12 czerwca Rada Miasta Stołecznego Warszawy głosami Platformy Obywatelskiej przyjęła nowe znacznie niższe opłaty śmieciowe. Wielu Warszawiaków ucieszyło się, że będą niższe opłaty. Okazuje się jednak, że nowe stawki także posłużą do "okradania" mieszkańców (choć w mniejszym stopniu niż pierwotnie planowano).
Otóż w przypadku budynków wielorodzinnych ustalono stawki za śmiecie selekcjonowane
a) 10 zł od gospodarstwa domowego jednoosobowego,
b) 19 zł od gospodarstwa domowego dwuosobowego,
c) 28 zł od gospodarstwa domowego trzyosobowego,
d) 37 zł od gospodarstwa domowego czteroosobowego lub większego;
a jeżeli nie są zbierane i odbierane selektywnie, w wysokości:
a) 12 zł od gospodarstwa domowego jednoosobowego,
b) 23 zł od gospodarstwa domowego dwuosobowego,
c) 34 zł od gospodarstwa domowego trzyosobowego,
d) 45 zł od gospodarstwa domowego czteroosobowego lub większego.

By zrozumieć skalę złodziejstwa, należy porównać te stawki ze stawką dla tzw. nieruchomości niezamieszkanych na które powstają odpady komunalne. Przypomnijmy każdy z nas miesięcznie produkuje ok. 120 litrów śmieci (tj. do 24 kg). W budynkach wielo-lokalowych stosuje się większe pojemnika zazwyczaj 660 - 1100 litrowych. Stawka za pojemnik 660 litrowego to 53 zł za nieselekcjonowane i 37 zł za selekcjonowane. Innymi słowy opłata na pierwszego mieszkańca powinna wynieść 6,73 zł za selekcjonowane i 9,64 zł za śmiecie niesegregowane  (w zaokrągleniu 7 i 10 zł) a nie 10 - 12 zł jak wynika z uchwały. Gdyby przyjąć stawki pojemników 1100 litrowych, opata powinna wynieść 4,90 - 6,88 zł na mieszkańca (w zaokrągleniu 5 - 7 zł). Zatem w budynku wielorodzinnym na mieszkańca opłaty są wyższe o 3-5 zł na mieszkańca w przypadku selekcjonowanych i 2-5 zł nieselekcjonowanych. 

W przypadku domów jednorodzinnych skala "złodziejstwa" jest jeszcze wyższa. Opłaty wynoszą w przypadku śmieci selekcjonowanych
a) 30 zł od gospodarstwa domowego jednoosobowego,
b) 45 zł od gospodarstwa domowego dwuosobowego,
c) 60 zł od gospodarstwa domowego trzyosobowego lub większego;
a niesegregowanych
a) 36 zł od gospodarstwa domowego jednoosobowego,
b) 54 zł od gospodarstwa domowego dwuosobowego,
c) 72 zł od gospodarstwa domowego trzyosobowego lub większego.
W ciągu miesiąca mieszkaniec produkuje 120 litrów śmieci, zatem opłata powinna wynieść 15 zł w przypadku selekcji śmieci i 21 zł w przypadku braku takiej selekcji. W budynku jednorodzinnym zawyżono zatem opłaty o 15 zł miesięcznie. 

Oczywiście przetwarzanie odpadów selekcjonowanych z firm jest łatwiejsze niż z budynków mieszkaniowych (gdyż te pierwsze są mniej różnorodne), tym niemniej złodziejstwo następuje także na śmieciach nieselekcjonowanych, a gdyby zastosować stawki opłat za śmiecie nieselekcjonowane dla firm, także wobec domów wielolokalowych i jednorodzinnych, to stawki za śmiecie w tych budynkach na mieszkańca byłyby niższe od tych przyjętych przez Radę Warszawy za śmiecie selekcjonowane. Powinny bowiem wynieść 7-10 zł za niesegregowane na mieszkańca w budynku wielokalowym i 21 zł w budynku jednorodzinnym

Dodajmy, że przyjęte stawki mają charakter tymczasowy, do czasu wprowadzenia nowych jeszcze wyższych "złodziejskich opłat". Innymi słowy w skali 6 miesięcy (tyle ma trwać tzw. program pomostowy), każdy Warszawiak dopłaci od 12 do 30 zł w budynku wielolokalowym i 90 zł w budynku jednorodzinnym. Od 1 lipca zatem będą "okradać" nas na śmieciach na dziesiątki milionów złotych, a będą nas mamić rzekomym 600 inwestycjami, europejskością i innymi bzdurami. 
O losie opłat śmieciowych zadecyduje jednak ostatecznie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie do którego skargę złożyło Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste", a w przypadku skargi kasacyjnej Naczelny Sąd Administracyjny.