Mnożą się wystąpienia polityczne w sprawie wpisu do konstytucji przynależności do Unii Europejskiej. Z pomysłem takim wystąpił Grzegorz Schetyna z PO (2016 r.), a niedawno Kosiniak Kamysz (PSL). Z kolei Nowoczesna złożyła projekt ws ochrony flagi unijnej i przewidującą za jej znieważenie nawet więzienie.
Niestety także po tzw. stronie prawicowej pojawiły się głosy idące w kierunku wpisania do konstytucji przynależności do Unii Europejskiej, ostatnio - wicepremiera Jarosława Gowina (Porozumienie), premiera Mateusza Morawieckiego (PIS) czy też ponownie (uczynił to już w ubiegłym roku) - prezydenta Andrzeja Dudy.
W Konstytucji z 1976 r. istniały zapisy odwołujące się do historycznego dziedzictwa i współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republika Radzieckich. Od ponad 25 lat Konstytucja ta przestała obowiązywać i mogłoby się wydawać, że już nikt rozsądny nie powróci do absurdalnych zapisów. Okazuje się jednak, że współcześni politycy (zarówno z pro-europejskiej opozycji jak i niektórzy z tzw. zjednoczonej prawicy) znów chcą powrócić do zapisów rodem z państwa wasalnego jakim był PRL.
Europoseł prof. Legutko (PIS) uznał pomysł wpisania w konstytucji przynależności do UE za niedorzeczny. Podzielamy ten pogląd. Nie jesteśmy już co prawda krajem suwerennym albowiem zgodziliśmy się na stan wasalny wobec UE (większość naszego ustawodawstwa jest dostosowane lub podporządkowane przepisom unijnym), ale absurdem byłoby stan taki wpisać za stan definitywny.
Zmiana konstytucji (czyli zarówno wpis przynależności do UE jak i następnie wykreślenie przynależności do UW) wymagać będzie większości 2/3 posłów i większości bezwzględnej w senacie. Ponadto na wniosek 1/5 posłów, Senatu lub Prezydenta musi odbyć się referendum zatwierdzające. A zatem na razie konstytucja raczej nie ulegnie zmianie, na razie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz