Wściekły atak "Gazety Wyborczej" na nowohucka szkołę im. ks. Kazimierza Jancarza nadal wywołuje szereg komentarzy. Dziś publikuję komentarz posła Ryszarda Terleckiego
Polska zakazana w szkole
Stosowane przez lata medialne pranie mózgów skutkuje obsesyjnym strachem przed patriotyzmem, niechęcią do wszystkiego, co wiąże się z polską narodową tożsamością, agresją wobec jakichkolwiek przejawów religijności. Kompleks niższości i frustracje z powodu politycznych niepowodzeń przeradzają się w pretensje do świata za to, że okazał się bardziej skomplikowany niż wynika to z komentarzy wygłaszanych przez partyjnych liderów.
W szkole nr 85 im. ks. Kazimierza Jancarza w Mistrzejowicach od paru lat była eksponowana skromna wystawa pamiątek po "Ołtarzu Solidarności" z lat 1981-1989. Dla tych, których historia Krakowa nie interesuje, konieczne jest wyjaśnienie, że po wprowadzeniu stanu wojennego w mistrzejowickim kościele ks. Jancarz w każdy czwartek odprawiał mszę św. w intencji ojczyzny, na którą przybywali nie tylko mieszkańcy Nowej Huty, ale także delegacje nielegalnej wówczas "Solidarności" z całego kraju. Bywali tam liczni księża, wśród nich bł. ks. Jerzy Popiełuszko, działacze zdelegalizowanego związku, m.in. Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda czy Seweryn Jaworski, odbywały się także wykłady, poświęcone historii, zakazanej literaturze, wychowaniu, nauce społecznej Kościoła. Te spotkania przerodziły się w Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy, na którym wykładali ci spośród pracowników krakowskich uczelni, którzy nie dali się zastraszyć bezpiece i uczelnianym politrukom. Delegacje, które przyjeżdżały z całej Polski, przywoziły wota, składane na specjalnym ołtarzu - najczęściej były to krzyże, świeczniki, rzeźby czy obrazy, zwykle z symbolami "Solidarności".
Pamiątki stanu wojennego
Drobną część tych pamiątek historii udało się ocalić i przenieść do szkoły im. ks. Jancarza. Przez parę lat nikomu nie przeszkadzały. Nagle wokół tych pamiątek rozpętała się burza. Stało się to w okresie bezpośrednio poprzedzającym rocznicę tragedii smoleńskiej. W Szkole Podstawowej nr 85, jak w wielu innych krakowskich placówkach oświatowych, śmierć Prezydenta RP i tylu innych wybitnych osób, uczczono okolicznościową ekspozycją. Tego niektórym było już za wiele.
Nowa "dyktatura ciemniaków"?
"Upolitycznienie podstawówki", "PIS-owska ideologia" - donosi "GW" oburzony "pan Dariusz, ojciec dwójki uczniów". A Jan Hartman, który przedstawia się jako "etyk, filozof", pisze (także w "GW"): "Krzyże, ołtarz, martyrologia (...) to forma patriotyzmu kreowana przez PiS. I to jest niedopuszczalne". W odpowiedzi na rewelacje "GW" krakowscy radni z Platformy Obywatelskiej ruszają ratować dzieci, zagrożone polską historią. Radny Hohenauer pisze skargę do prezydenta miasta, radna Patena usiłuje zorganizować karną ekspedycję Komisji Edukacji do niebezpiecznej szkoły. Magistraccy urzędnicy na wyścigi biegną kontrolować szkołę i badać, czy nie powstało tam groźne ognisko choroby patriotyzmu.
Przecieram oczy ze zdumienia. "Solidarność" jest już zakazana w polskiej szkole? I to gdzie - w Nowej Hucie? Cała ta historia wydaje się niewiarygodna. Czy trwa już jakaś obca okupacja? Czy może wróciła "dyktatura ciemniaków" - jak rządy komuny nazywał Stefan Kisielewski? Polski patriotyzm jest już zakazany, czy dopiero szykowane są odpowiednie ustawy? Czy każdy polityczny narwaniec może nam dyktować czego powinny uczyć się polskie dzieci?
Nowa Huta ma spore doświadczenie w obronie krzyża. Niedawno obchodziliśmy rocznicę tej obrony. Obchodziliśmy też rocznicę powstania "Solidarności". Nowa Huta wielokrotnie okazała swoje przywiązanie do idei "Solidarności". Może "panu Dariuszowi" czy magistrackim urzędnikom nie przeszkadzałby kącik pamięci Jaruzelskiego albo wystawa ku czci "naszych chłopców" z ZOMO, którzy tak dzielnie spisali się w kopalni "Wujek"? Może woleliby portret Putina zamiast fotografii polskiego prezydenta, który zginął w Smoleńsku, w drodze do Katynia? Ich sprawa. Ale na razie my jeszcze mamy prawo do obrony naszej historii, naszych wartości, naszego krzyża. A także do obrony polskiej szkoły. I z pewnością w tej sprawie nie ustąpimy.
Granice wolności
A przy okazji, panie Hartman. Prawo i Sprawiedliwość jest legalną partią. I jej zwolennicy oraz jej wyborcy mają prawo do wyrażania swoich poglądów. I do domagania się, aby w polskiej szkole uczono przywiązania do ojczyzny. Nie kwestionuję pana prawa do wypowiadania swoich poglądów, skoro "GW" chce je drukować. Ale pan pisze, że dla dyrektora szkoły "są granice jego wolności, których nie powinien przekraczać. W tym wypadku zostały przekroczone". Otóż nie, panie Hartman, na razie to jest wciąż polska szkoła. I ani krzyż, ani symbole "Solidarności" w polskiej szkole nie naruszają "granic wolności".
Awantura wokół szkoły nr 85 to groźny przypadek. Pojawiają się głosy przeciwko pokazywaniu w szkołach portretów Jana Pawła II czy ks. Jerzego Popiełuszki, przeciwko "zatruwaniu" dzieci historią. Ostatnio dowiedziałem się, że na pewnym spotkaniu uczonych w Polskiej Akademii Nauk pojawiło się pytanie, po co na terenie uniwersytetu umieszczono tablicę poświęconą polskiemu papieżowi. W tej skandalicznej sprawie nie słyszę żadnych protestów środowiska uniwersyteckiego. Więc ostrzegam, że jeżeli nie będziemy wypowiadać się wystarczająco głośno, to pewnego dnia pojawi się jakiś "pan Dariusz" i będzie żądał skucia tej tablicy, tak jak dzisiaj domaga się wyrzucenia ze szkoły pamiątek po niepodległościowej działalności ks. Kazimierza Jancarza.
prof. dr hab. Ryszard Terlecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz