21 lutego 2018

Petycja do Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej w Sprawie Wznowienia Ekshumacji w Jedwabnem

Portal CitizenGo zamieścił petycję autorstwa dr Ewy Kurek w sprawie wznowienia Ekshumacji w Jedwabnem.

Jak pisze autorka, "rok temu rozpoczęliśmy zbieranie podpisów pod wnioskiem o wznowienie ekshumacji i odtajnienie dwóch ważnych dla wyjaśnienia zbrodni w Jedwabnem dokumentów: decyzji o wstrzymaniu ekshumacji oraz raportu prof. Andrzeja Koli z ekshumacji częściowej. 4 kwietnia 2017 nasz wniosek i ponad 12 tys. podpisów w formie papierowej złożyliśmy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Od tego czasu wniosek nasz krąży pomiędzy ministrem, prokuratorami i prezesami. Politycy w Polsce ... nadal uważają, że przerwana w 2001 roku w Jedwabnem ekshumacja, jako rzekomo niezgodna z prawem żydowskim, nie może zostać dokończona."

Jak stwierdza dr Kurek - Gdy potrzebne jest przeprowadzenie ekshumacji nie mieszczącej się w zakresie obowiązującego prawa karnego, w Izraelu powołuje się specjalną komisję i uchwala w parlamencie ustawę, a gdy ekshumacja wynika z prawa karnego i dotyczy spraw kryminalnych, zgodę na ekshumację wydaje zwykły sąd ... W Polsce władza bezkarnie od 16 lat wstrzymuje ekshumację w Jedwabnem, czyli łamie Konstytucję i Kodeks Postępowania Karnego RP oraz kodeks karny Izraela i wmawia obywatelom, że szanuje jakieś wyimaginowane żydowskie prawo.

Penalizacja "polskich obozów śmierci" nie będzie stosowana?

Obserwując sprawę nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zakładającej karanie osób za przypisywanie wbrew faktom zbrodni hitlerowskich państwu lub narodowi polskiemu, nie sposób nie zauważyć, iż nasi politycy poddali się. Politycy opozycji totalnej,  gdy tylko nadszedł sygnał niezadowolenia z Izraela, od razu zaproponowali zawetowanie a teraz zmianę ustawy, by zadośćuczynić żądaniom tego kraju, pokazując w ten sposób że za nic mają naszą suwerenność i obronę polskiego imienia.

Niestety niewiele lepiej zachowuje się rząd Prawa i Sprawiedliwości. który najpierw konsultował tekst ustawy z przedstawicielami strony izraelskiej (i w efekcie wybito zęby tej ustawie poprzez zapis o działalności naukowej i artystycznej - czyli wolno kłamać w ramach tej działalności), a teraz gdy ustawę przegłosowano, ustami wiceministra MSZ a zarazem przewodniczącego zespołu do spraw dialogu prawno-historycznego z Izraelem Bartosza Cichockiego (na zdjęciu), oświadcza że ustawa nie będzie stosowana do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego (zaskarżona przecież w trybie następczym, a nie prewencyjnym). Prokurator Generalny Minister Sprawiedliwości ma doprecyzować tą kwestię w swojej opinii. A jak wiemy Trybunał nie ma żadnego terminu na rozpatrzenie prezydenckiej skargi, a zatem ustawa może długo nie być stosowana. W efekcie sformułowanie "polskie obozy śmierci" będzie nadal używane także na terytorium Polski, nie będzie z tego tytułu żadnej kary, nawet finansowej. 

Polskie elity polityczne są tak przestraszone żydowskim naciskiem, że gotowe są na wiele by uzyskać izraelską akceptację. Rząd PIS w retoryce owszem wiele mówi o suwerenności kraju, przegłosował ustawę wbrew naciskom, ale ostatecznie ugina się pod presją medialno-żydowską.

20 lutego 2018

Ograniczenia reklam w radiu i telewizji na razie nie będzie, senacka komisja odracza rozstrzygnięcie

Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji odroczyła rozstrzygnięcie petycji Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE ws. ograniczenia reklam radiowo-telewizyjnych do 4 minut w ciągu godziny zegarowej do czasu uzyskania od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji opinii w tej kwestii.

Zgodnie z dotychczasowy regulacjami w ciągu godziny zegarowej może być emitowane aż 12 minut reklam i telesprzedaży. Do tego dochodzi 2 minuty ogłoszeń nadawcy, czyli łącznie aż 14 minut (czyli prawie ¼ czasu) stanowią reklamy, przekazy handlowe i ogłoszenia. Ograniczeniom tym nie podlegają bloki telesprzedaży.

Jak podnosiło w petycji Stowarzyszenie - W efekcie widzowie i słuchacze są bombardowani przekazami o charakterze reklamowym, nierzadko kilka razy w ciągu tej samej godziny. Nie jest to już klasyczna informacja handlowa, ale swoiste „pranie mózgu”, zwłaszcza jeżeli uwzględnimy, iż większość reklam jest kierowana do ludzi młodych, młodzieży, a nawet dzieci. Spowodowane jest to łatwością sugestii. Im ktoś młodszy, tym mu łatwiej wyperswadować, co jest dla niego najlepsze. Każdy specjalista od marketingu i reklamy wie, że odpowiednio dobrane grono odbiorców połączone z dogodnym czasem emisji i ciekawym pomysłem to 3/4 sukcesu.

Debata nie napawa optymizmem. Co prawda nie kwestionowano że reklamy jest zbyt wiele, ale równocześnie mówiono o zagrożonych finansach mediów, o braku okresu przejściowego. Rozważano czy nie ograniczyć jedynie reklamy w mediach publicznych, zapominając że najwięcej tej reklamy jest w tzw. komercyjnych. Nikt nie zajął się podstawowym argumentem Stowarzyszenia, iż to już nie reklama, ale swoiste "pranie mózgu" na zasadzie powtarzania tysiąc razy tego samego.

Ostatecznie postanowiono zasięgnąć opinii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i odroczono rozstrzygnięcie petycji