28 lutego 2018

Turecki atak na Afrin! Powstrzymać masakrę ludności cywilnej!

(Inf. CitizenGo) Pod koniec stycznia Turcja rozpoczęła inwazję na miasto Afrin w północno-zachodniej Syrii, chcąc zlikwidować samorządność ludów kurdyjskich, arabskich, syryjsko-asyryjskich i turkmeńskich w Federacji Północnej Syrii oraz zniszczyć Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF).
W Afrinie zginęła niewinna ludność cywilna.
Przewodniczący tureckiego parlamentu nazwał ten atak "dżihadem", podobnie prezes Najwyższej Izby ds. Religijnych Turcji (Diyanet). Siedziba potężnego Diyanet znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie kancelarii tureckiego premiera. Ponieważ oświadczenia tak wysokich przedstawicieli i urzędników nie zostały odwołane ani zanegowane przez rząd turecki, jasne jest, że Turcja uważa swoje działania za dżihad. Istnieją obecnie jednoznaczne dowody na to, że Turcja współpracuje z Al-Kaidą i innymi siłami dżihadystów.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji chrześcijanie i jazydzi w Afrinie domagają się od Europy i Stanów Zjednoczonych działań na rzecz zaprzestania tureckiej inwazji w Afrin. Obawiają się dżihadystów i przemocy ze strony sił tureckich oraz utraty wolności religijnej. Jest bowiem dla nich zupełnie oczywiste, co oznacza dżihad.
Tureckie siły powietrzne nieustannie bombardują ludność cywilną. Fakt ten potwierdza coraz więcej relacji zachodnich dziennikarzy w regionie. Turcja świadomie bombarduje cele cywilne, a naloty dosięgają miejsc daleko poza linią frontu. W atakach tureckich sił powietrznych giną dzieci oraz całe rodziny.
Do tej pory strona turecka nie dostarczyła żadnych dowodów na swoje twierdzenia, że Afrin zagraża Turcji i z tego powodu obecny atak należy uznać za bezpodstawny. Najwyraźniej Turcja nie akceptuje, tego że ludzie traktowani jako obywatele drugiej kategorii w Turcji (Kurdowie i syryjscy Asyryjczycy) uzyskali pełnię praw i wolności w Syrii. Turcja jest więc zdeterminowana uciskać sąsiednie kraje i eksportować własne problemy za granicę w każdy możliwy sposób. W tej chwili chce zaatakować całą północną Syrię aż po Irak i dokonać zniszczeń na tych obszarach, które zostały właśnie wyzwolone spod panowania ISIS.
Unia Europejska, państwa członkowskie Unii i państwa członkowskie NATO muszą dołożyć wszelkich starań, by powstrzymać turecki dżihad przeciwko Afrinowi, który stał się obecnie masakrą niewinnych ludzi. Wzywamy także Kościoły Europy, aby wysłuchały chrześcijan w Afrin, opowiedziały się przeciwko przemocy i zażądały, aby Unia Europejska i państwa członkowskie zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby powstrzymać jej dalsze rozprzestrzenianie się.
W Sallux (Fundacja Europejskiego Chrześcijańskiego Ruchu Politycznego) widzieliśmy wcześniej, jak sytuacja w północnej Syrii ulega radykalnej zmianie na lepsze. Wiele osób miało takie same obserwacje. Ustanowiono tam bowiem podstawowe wolności oraz równość kobiet i mężczyzn. Teraz wszystko, co zostało w ten sposób zdobyte, zostanie utracone, jeśli przemoc nie zostanie zatrzymana.
Europejczycy są niezadowoleni, z rządów, które nie zabierają głosu w tej sprawie. Wielu polityków zaczyna naciskać na rządzących, ale potrzebują Twojej pomocy, aby stało się jasne, że Ty także chcesz, aby Twój rząd oraz cała Unia Europejska, a także NATO, zażądały natychmiastowego zakończenia inwazji i skoncentrowały wszystkie swoje wysiłki dyplomatyczne na osiągnięciu tego w każdy możliwy sposób.

Zatrzymać turecki atak na Afrin! Powstrzymać masakrę ludności cywilnej!

Biurokracja w Polsce kwitnie. Dziesięciokrotnie więcej stron ustaw i rozporządzeń niż na przełomie lat 80 i 90.

Jak informuje portal businessinsider.com.pl W ubiegłym roku w życie weszło 27,1 tys. stron maszynopisu nowych aktów prawnych. Ich przeczytanie zajęłoby każdego dnia roboczego 3 godziny i 37 minut. A jeśli by zgłębiać je razem z odniesieniami - potrzeba byłoby… aż 62 lata (bez przerwy na spanie czy jedzenie). Portal jednak stwierdza - Jest jedno pocieszenie. W 2017 r. w życie weszło w Polsce o 4788 stron ustaw i rozporządzeń mniej niż rok wcześniej. 

W rzeczywistości biurokracja kwitnie, a liczba tworzonych przepisów prawnych jest dziesięciokrotnie wyższa niż na przełomie lat 80 i 90, nie wspominając już o epoce PRL. Z raportu Grant Thornton wynika, że ... na przełomie lat 80. i 90., gdy Polska wchodziła w okres transformacji i dostosowywania prawa do wolnego rynku i zmian społecznych, rocznie powstawało po 1-2 tys. stron maszynopisu aktów najwyższej rangi (ustaw i rozporządzeń). Pod koniec lat 90. skala produkcja prawa wzrosła do 7 tys. stron rocznie, a kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, liczba stron nowych przepisów podskoczyła nawet do ponad 20 tys. W 2017 r. w życie weszło 27 118 stron nowych ustaw i rozporządzeń... Średnio jeden akt prawny składa się z 8 stron maszynopisu i zawiera 24 odwołania do innych aktów prawnych. Przeciętnie na jedną stronę przypadają więc po trzy odwołania. Jeśli więc ktoś chciałby nie tylko przeczytać nowo tworzone akty prawne, ale rzetelnie osadzić je też w kontekście prawnym, powinien w 2017 r. przeczytać nie 27 tys., a wręcz 678 tys. stron. Co gorsza, akty prawne, do których ustawodawca się odwołał, również zawierają średnio po 24 odwołania. Gdyby więc również i je analizować należałoby przeczytać aż 16 mln 298 tys. stron maszynopisu.



27 lutego 2018

Generowa konwencja wciąż obowiązuje. Rząd PIS nic w jej sprawie nie uczynił

W publicznych mediach często słyszymy o PISie jako o rządzie prawicowym (rozumiany w znaczeniu kulturowym). Ba, obóz PIS sam się też tak określił - "Zjednoczona Prawica". Jednakże gdy dochodzimy do konkretów, a nie tylko do słownej retoryki, okazuje się że z uchyleniem lewackich przepisów prawnych jest problem, które jak obowiązywały tak nadal obowiązują. Konieczny jest zatem nacisk społeczny, by uchylać szkodliwe ustawodawstwo.

Jak informuje CitizenGo - 18 grudnia minęło 5 lat od podpisania przez Polskę Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wielu polityków związanych dzisiaj z rządem (w tym Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, Jarosław Gowin i Elżbieta Rafalska) oceniało ją zdecydowanie negatywnie.
Obowiązująca nadal Konwencja uderza w aksjologię polskiej Konstytucji, chroniącej tradycyjnie rozumiane małżeństwo, oraz pozwala, poprzez dążenie do wykorzenienia „postaw stereotypowych”, na naruszenie równości wobec prawa.
Jest nieskuteczna w zwalczaniu przemocy, na co wskazuje przykład państw takich jak Dania, Finlandia czy Szwecja, w których zarówno ideologia stanowiąca jej podstawę, jak i zjawisko omawianej przemocy są dużo bardziej powszechne niż w Polsce.
Może natomiast wciąż stanowić doskonałe narzędzie służące inżynierii społecznej, mającej na celu rekonstrukcję społeczeństw w myśl przyjętych założeń.
Według Ordo Iuris dokument ten pomija podstawowe przyczyny przemocy (takie jak uzależnienia czy niewłaściwe treści w środkach masowego przekazu), nakładając jednocześnie na państwa konkretne obowiązki, których realizacja będzie pociągała konieczność uwzględnienia założeń opartych na ideologii gender (Raport Ordo Iuris na temat Konwencji).
Ponadto postanowienia, które nie wiążą się bezpośrednio z jego ideologiczną tożsamością, od dawna obecne są w licznych polskich rozwiązaniach antyprzemocowych (Raport Ordo Iuris na temat Konwencji).
Konwencja, nawet gdyby przyczyniła się do osiągnięcia deklarowanych celów, w dalszym ciągu stanowiłaby przede wszystkim wyraz dążeń do ideologicznej rewolucji kulturowej. Według Konferencji Episkopatu Polski rewolucja ta polega na redefinicji pojęcia płci jako zmiennego zjawiska społecznego oraz bezzasadnym obarczaniu odpowiedzialnością za przemoc podstawowych wspólnot, jakimi są małżeństwo i rodzina.
Kościół twierdzi, że Konwencja nie może być zaakceptowana.
Nie zmierza ona do budowania pozytywnych relacji pomiędzy ludźmi, ale służy projektowi przebudowy społeczeństwa (Stanowisko Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny w sprawie Konwencji).
Z tych powodów należy dążyć do jej wypowiedzenia, co według art. 80 Konwencji można wykonać „w dowolnym czasie”. Niniejsza petycja może stanowić dla naszego rządu jeden z motywów by to uczynić.