28 sierpnia 2017

Odpowiedź na apel obrońców b. funkcjonariuszy służb komunistycznych PRL i ich rodzin

Do Panów: Pawła Białka, Krzysztofa Bondaryka, Wojciecha Brochwicza, Marka Chmaja, Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Adama Rapackiego, Andrzeja Rozenka, Waldemara Skrzypczaka, Piotra Stasińskiego, Jana Widackiego, Pawła Wojtunika i innych sygnatariuszy apelu.

Z obrzydzeniem i niesmakiem przeczytałem Panów apel do władz III RP o odstąpienie od ustawy dezubekizacyjnej, która ma za zadanie zredukowanie wysokich świadczeń emerytalnych byłym ubekom, esbekom i ich rodzinom.
Według Panów, ci starzy ludzie, żyjący dotąd w luksusie i nie martwiący się do tej pory o byt powszedni, zostaną w „straszliwy” sposób poszkodowani przez władze III RP. Przekonujecie Panowie, że nowe świadczenia w wysokości 2100 złotych będą dla tych funkcjonariuszy stanowić granicę ubóstwa, a dzięki tej ustawie rząd skaże ich na... śmierć głodową.
Chciałbym Panom przypomnieć los dziesiątków tysięcy byłych opozycjonistów z okresu PRL, będących ofiarami łajdaków bronionych dzisiaj przez Was – większość z tych ludzi przez ostatnie 27 lat musiała żyć w wolnej Polsce za 800–1200 złotych miesięcznie. Nierzadko schorowani działacze niepodległościowi mieli wielki dylemat życiowy i ciężki wybór: czy za swoją emeryturę (rentę) opłacić usługi komunalne, czy kupić wystarczającą ilość produktów żywnościowych, by nie głodować, czy też w aptece wydać pieniądze na drogie lekarstwa, by poprawić swoje nadwątlone zdrowie.
Opozycjoniści tłamszeni w okresie PRL przez funkcjonariuszy SB, w ciągu ostatnich 27 lat nie mieli żadnych dodatków i ulg. Znam co najmniej 2 osoby, które popełniły samobójstwo, gdyż nie widziały sensu dalszego życia w takich warunkach.
Czy interesowaliście się takimi przypadkami wśród działaczy byłej opozycji? Czy zastanowiliście się nad losem rodzin, których dzieci, mężowie, ojcowie, matki zostali zamordowani w latach 1956, 1970, 1981–1989? Jak żyją, co robią, czy ich ból został w jakikolwiek sposób zrekompensowany? Bierzecie w obronę niegodziwców, którzy tym rodzinom oraz działaczom opozycji przysporzyli wiele bólu i cierpienia!
Wypełniając rozkazy reżimu komunistycznego, funkcjonariusze bezpieczeństwa niosą zbiorową odpowiedzialność za popełniane zbrodnie, współudział w morderstwach politycznych, aresztach, torturach, rewizjach, inwigilacji. Tysiącom obywateli zamykali drogę do kariery, edukacji i godnego życia. Wchodzili z butami w życie prywatne, grozili śmiercią i kalectwem. Stosowali niedozwolone (nawet według prawa PRL) środki przymusu przy wykonywaniu swoich „obowiązków”.
I teraz ci rzekomo biedni, poszkodowani funkcjonariusze z czasów komunizmu to – według Panów – ...osoby bezradne, często chore. Nie są w stanie podjąć pracy, a wejście w życie ustawy dla wielu z nich oznacza wręcz skazanie na śmierć (cytat z apelu).
To są przestępcy i wg nowej ustawy powinni być osądzeni, podobnie jak w ostatnich czasach staruszkowie z SS, zbrodniarze wojenni. Jakoś miłosierna i humanitarna opinia światowa oraz obrońcy praw człowieka nie czynią wrzawy, gdy przed sądami stają 90-letni starcy – funkcjonariusze III Rzeszy, często o kulach lub na wózkach inwalidzkich. Przed trybunałami odpowiadają za swoje czyny i są skazywani na realne kary więzienia! Dlaczego nikt ich nie żałuje? To także starzy, schorowani ludzie...
Panów pupile, pomimo obcięcia im rent i emerytur – i tak będą otrzymywać pokaźniejsze świadczenia niż większość byłych działaczy podziemia antykomunistycznego. Muszą po prostu nauczyć się żyć trochę skromniej, zrezygnować z niektórych luksusów i dobrobytu. Za dwa tysiące złotych można przeżyć, udowodnili to moi koledzy z „Solidarności Walczącej”, PPN, KPN, NZS, BAZY, PPSZ, OKOR, LDPN i innych struktur podziemia niepodległościowego okresu PRL. Oni musieli w III RP, przez siebie wywalczonej, funkcjonować częstokroć za połowę tej sumy.
Panów cynizm nie wytrzymuje krytyki. Moralność i przyzwoitość – także. Stajecie murem za ludźmi, którzy nigdy nie odpowiedzieli za swoje nieprawości. Nikt ich na siłę nie ciągnął do organów bezpieczeństwa, wiedzieli dobrze, czego się podejmują. To był ich świadomy wybór. A naiwne argumenty w stylu, że tylko wykonywali rozkazy – są powieleniem prób usprawiedliwiania się hitlerowskich zbrodniarzy wojennych sądzonych w Norymberdze i w innych procesach po II wojnie światowej, którzy powtarzali: NIE POCZUWAMY SIĘ DO WINY, WYKONYWALIŚMY TYLKO ROZKAZY.

Piotr Hlebowicz

--------------------
Piotr Hlebowicz, działacz opozycji antykomunistycznej w latach 1981–1990. Od 1986 szef struktur podziemnych: „Solidarność Walcząca” Oddział Krakowski, Porozumienie Prasowe „Solidarność Zwycięży”, współprzewodniczący Autonomicznego Wydziału Wschodniego „Solidarności Walczącej”, działacz Ogólnopolskiego Komitetu Oporu Rolników, drukarz podziemny, redaktor gazet podziemnych (tzw. bibuły). Status byłego działacza opozycji antykomunistycznej, legitymacja 321. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

27 sierpnia 2017

Czas neokolonializmu w Europie Środkowo-Wschodniej się skończył?

W związku ze sporem o projekt dyrektywy dotyczącej pracowników wydelegowanych, Prezydent Francji Emanuel Macron zaatakował w polski rząd, że niby się odizolowuje, że Polacy zasługują na lepszy rząd itp. Ambasador Holandii na Węgrzech pozwolił sobie w wywiadzie dla węgierskiego dziennika na porównanie rządu Orbana do państwa islamskiego (ISIS). Co łączą oba zdarzenia? 

Otóż pokazują dobitnie, jak państwa zachodnie traktują państwa Europy Środkowo-Wschodniej, państwa z byłego bloku komunistycznego - jak neokolonie, które jedynie co mają prawo to słuchać i realizować interesy gospodarcze i polityczne państw zachodnich. Wyraził to już niegdyś prezydent Chirac - w związku z wojną w Iraku - iż, Polska straciła szansę by siedzieć cicho. Był to incydent, później Polska chcąc być w głównym nurcie europejskim przytakiwała, przyjmowała kolejne absurdy zachodnie lub decyzje niekorzystne dla naszej gospodarki. Gdy w 2015 roku nowy rząd zaczął jednak bronić w niektórych segmentach (nie we wszystkich) naszego interesu narodowego, dla państw zachodnich był to szok. Stąd te połajanki, złośliwe uwagi itp.

Premier Szydło odpowiedziała stanowczo panu prezydentowi Francji, a Węgry ograniczyły stosunki dyplomatyczne z Holandią. Czas zachodniego dyktatu neokolonialnego się skończył.

Kto wykreował Frasyniuka?

W ramach odkłamywania historii przypominamy fragmenty tekstu Maksa Jamnickiego z marca 2016 r., które ukazał się na łamach http://naszeblogi.pl/61007-kto-wykreowal-frasyniuka. Tekst jest ważny, bo przytacza mało znane opinii publicznej fakty z początków Solidarności na Dolnym Śląsku.

Zapewne ktoś to wie. Ja, jako były mieszkaniec Wrocławia i Dolnego Śląska mogę co najwyżej mieć jakieś swoje przemyślenia. I po prostu uważam, że tak w czasach „Solidarności” jak i później, komunistyczne służby starały się wszędzie i usilnie, moim zdaniem skutecznie, mieć nad wszystkim kontrolę. Metodami właściwymi dla tych służb. Ale nie chcę zanudzać, więc w miarę krótko...
Gdyby zebrać wszystkie teksty o Frasyniuku z mediów głównego, antypatriotycznego ścieku za ostatnie 25lat, to Frasyniuk jest pompowany podobnie jak „legendarna” tramwajarka Henryka Krzywonos, tyle że ona musiała czekać na swój sterowany benefis do tragicznej śmierci prawdziwej bohaterki „Solidarności”, Anny Walentynowicz.
Jak coś przekręcę bo lata mijają, to ktoś mnie poprawi. Pierwszym przewodniczącym „Solidarności” Dolnego Śląska był Jerzy Piórkowski. Zrezygnował nagle, zapadła o nim cisza, wiedziałem tylko, że pod koniec lat 80-tych wyjechał na stale do Niemiec. Milczał. Kilka lat temu przyjechał na obchody rocznicy „Solidarności” i pociągnięty za język udzielił jednak jakiegoś wywiadu. Okazało się, że sprawdzonymi na innych metodami SB robiło wiele, żeby zrezygnował ze swojej funkcji. On sam jako szef Solidarności Dolnego Śląska był na widoku, fizycznie bezpieczniejszy. Ale zabrali się za jego rodzinę. Żona, która pracowała w handlu zaczęła być nękana o rzekome nadużycia. Zjawiali się niemili klienci którzy obrzucali ją wyzwiskami. Rodzina zaczęła być dręczona. Kilka razy, gdy żona Piórkowskiego jak zawsze pieszo wracała z pracy, ok 20 min, została napadnięta i poturbowana, miała siniaki. Oczywiście sprawcy zawsze „nieznani” i nigdy nie wykryci. Piórkowski wiedział że chodzi o niego , był to raczej spokojny człowiek ale dość uparty. Jednak pewnego dnia jego syn wrócił do domu i znalazł matkę poturbowaną, związaną, nieprzytomną i zamkniętą w tapczanie. Okazało się, że do drzwi zadzwonił ktoś, kto podał się za kolegę męża z „Solidarności”. Gdy otworzyła, dostała po oczach gazem łzawiącym, napastnicy pobili ją, związali i zamknęli w tapczanie. Sprawcy oczywiście byli „nieznani” i nigdy nie wykryci. Niech ktoś na kilka godzin zamknie się w tapczanie i sprawdzi, ile będzie miał tlenu. Piórkowski zrezygnował. Moim zdaniem był osamotniony i osaczony, otoczony sporą agenturą. Ale to już tylko moja spekulacja.
A teraz inna moja spekulacja czy jak kto powie „wariacja”. W końcu „wariacje” mam wpisane w swoim „dossier” na tutejszym blogu.
Gdyby komunistyczne służby na miejscu szefa „Solidarności” miały wygodnego dla siebie człowieka, który by poszedł z nimi na współpracę, to przecież nie robiły by wszystkiego co możliwe by ustąpił?  Prędzej  zachowując pozory i „legendując” go jak Wałęsę i kilku innych w regionach, raczej by go chronili i pomagali kreować na „niezłomnego przywódcę związkowego”, późniejszą „legendę”?  Może się mylę? .
W międzyczasie, długo przed rezygnacją Piórkowskiego, niejaki Turkowski, we Wrocławiu znany, późniejszy wiceprezydent Wrocławia pierwszej kadencji „po upadku komunizmu”, /zastępca Zdrojewskiego/ nastręczył robotnikom Karola Modzelewskiego, dzisiejszego profesora, lewaka, kolegę Kuronia i Michnika. To dla mnie ma znaczenie. Bo gdy Piórkowski pojawił się kiedyś w Polsce i wyjawił swoje problemy w tamtym czasie, tenże Turkowski udzielił takiego oto wywiadu, rok 2010 : „Dla jednych był to czas gwałtownego dojrzewania, inni nie wytrzymywali napięcia - opowiada Turkowski. - Piórkowski nie wytrzymał. Znikał na kilka dni, później pojawiał się, jakiś taki wycofany. W końcu nagle zrezygnował. Zastąpił go inny kierowca z MPK: Władysław Frasyniuk”. Ano, „słabeusz” Piórkowski zrezygnował i nastał „heros” Frasyniuk.
A teraz napiszę coś, co nie jest żadną spekulacją. Po ustąpieniu Piórkowskiego, Karol Modzelewski i kilka osób z Zarządu Regionu razem z Frasyniukiem, zrobili rajd po miastach i miasteczkach Dolnego Śląska, po zebraniach mniejszych struktur „Solidarności” tzw MKK /Międzyzakładowe Komitety Koordynacyjne, grupowały lokalne struktury mniejszych zakładów, po kilkadziesiąt, od małych, jak mleczarnie czy spółdzielnie, po większe jak np. lokalne szpitale, PKSy, do jeszcze większych, kilkusetosobowych a nawet jeszcze większych, przemysłowych/. MKK grupowały przewodniczących „Solidarności” tych lokalnych zakładów pracy. Z racji swojej skromnej, prowincjonalnej funkcji w mało znaczącym, prowincjonalnym zakładzie, byłem członkiem takiego MKK i byłem na takim spotkaniu gdzie Modzelewski z zapałem rekomendował Frasyniuka jako bojowego twardziela. Do teraz pamiętam jego słowa i sposób narracji. np., że gdyby by co, to wrocławska „Solidarność” pod wodzą Frasyniuka stanie do walki z komunistami „na ubitej ziemi”. Podobało się. Byłem młody i jak całe doły „Solidarności” naiwny. Modzelewski to był człowiek dobrze przygotowany. Mnie przekonał. Wtedy nie wiedzieliśmy tego, co wiemy dzisiaj. Że wiele ról wtedy, i wszystkie role po 89r. były rozpisywane i wdrażane przy nieświadomości „dołów”. „Okrągły stół” był kluczowym momentem tej wieloletniej gry i inscenizacji.
Ograli nas i przegraliśmy. Tak uważam. Jako Polacy i jako członkowie „Solidarności”...
Po takim rajdzie Modzelewskiego z Frasyniukiem po Dolnym Śląsku, z kilkoma innymi osobami z Zarządu Regionu, żaden inny kandydat na funkcję szefa dolnośląskiej „Solidarności” nie miał raczej wielkich szans.
Dlaczego do tego wracam, choć może szkoda czasu? Bo czytam, że Frasyniuk razem z KODem i Schetyną /obydwaj z Wrocławia/, jako „legenda Solidarności” nawołuje do demonstracji ulicznych i obalenia patriotycznego rządu. Przy okazji ubliża patriotom. Ba, domaga się zagranicznej interwencji.  Otóż w tamtym czasie aż taki bojowy nie był, miałem wtedy przyjaciela w drukarni Zarządu Regionu na Mazowieckiej, ciut zorientowanego bo był drukarzem u Morawieckiego i jeszcze przed 80 r dowoził nam na prowincję antyreżimowy „Biuletyn Dolnośląski”. Mówił mi, iż Frasyniuk robił dużo by nie dopuścić do demonstracji ulicznych przeciwko komunistom. Jak pamiętam, jeśli się mylę to ktoś mnie poprawi, z tego właśnie, z tej różnicy podejścia  Frasyniuka  a  Kornela Morawieckiego powstała „Solidarność Walcząca” Morawieckiego a ten przyjaciel był i ich drukarzem. Frasyniuk jako przewodniczący Regionu miał siłę sprawczą i decyzyjną i był hamulcowym. To Morawiecki i całe rzesze z dołów „Solidarności” byli nastawieni bojowo. A ja wtedy mieszkałem sobie na dalekiej prowincji, tyle że starałem się zawsze dojechać do Wrocławia i wziąć udział w tych patriotycznych manifestacjach, jak czynię do dziś dojeżdżając do Warszawy.
Demonstracje uliczne wtedy, które w stanie wojennym we Wrocławiu zamieniały się czasami w walki uliczne, za to Wrocław kochałem, w ogromnej większości odbywały się nie dzięki ale pomimo Frasyniukowi. Tak to widzę, jeśli się mylę, ktoś mnie poprawi, byłem przecież tylko małym, odległym i anonimowym trybikiem.
Tak więc podsumowując jeszcze raz: W TAMTYCH LATACH, W LATACH „SOLIDARNOŚCI”, FRASYNIUK BYŁ PRZECIWKO ANTYKOMUNISTYCZNYM DEMONSTRACJOM, A DZIŚ RAZEM Z SCHETYNĄ NAWOŁUJE DO DEMONSTRACJI PRZECIWKO DEMOKRATYCZNIE WYBRANEMU RZĄDOWI I DO OBALENIA TEGO PATRIOTYCZNEGO RZĄDU. Tak to wychodzi, nie chce być inaczej.
To ja się siebie pytam, kim jest Frasyniuk? Zwłaszcza, ze dołom Solidarności podpadł już dawno temu, gdy wyszło, iż po 89r utrzymywał kontakty biznesowe z byłymi SBkami. Jeśli się mylę, niech ktoś mnie i tu poprawi.
Osobiście zresztą uważam, że ludzie do ról „najbogatszych biznesmenów” w Polsce i poszczególnych miastach /myślę o setkach milionów, lub miliardowych oligarchach, być może Frasyniuk jest na tle tego nie za duży/, zostali już w latach 80-tych wyznaczeni „z klucza” przez służby Kiszczaka. Inni ludzie, prawdziwe zdolni i stwarzający tamtym biznesowe zagrożenie, gdy za bardzo rośli, byli z urzędu oraz poprzez intrygi i prowokacje biznesowo „likwidowani” przez odpowiednie służby i urzędy. Zwyczajni Polacy i patrioci mieli być w ekonomicznym stresie, takimi łatwiej sterować, zmuszać do uległości. I mieli być kontrolowani i trzymani w ryzach przez rozbudowaną, nową kastę posiadającą i pracować dla nich, ja to dla siebie nazywam „karbowych”, w ostatecznym rozrachunku chcąc nie chcąc  na usługach  ruskich i niemieckich, ci najwyżej świadomie, ci  na dole może mniej świadomie. Może.
Chociaż tak dokładnie trudno będzie już dojść do jednoznacznej prawdy kto, co i jak. Czas robi swoje. Czasami jakieś zdarzenie rozświetli na chwilę sytuację, jak zachowanie prezydenta Wrocławia Dutkiewicza i zaproszenie kata Polaków, „autorytet filozoficzny i moralny” Gazety Wyborczej, Baumana, na Uniwersytet Wrocławski. A później sądowe i finansowe represje oraz ściganie wrocławskich patriotów którzy odważyli się przeciw temu czynnie protestować. Kim jest Dutkiewicz i kto za nim stoi? Jak dla mnie obserwacja postępowania Zdrojewskiego jako ministra kultury w rządzie PO/był pierwszym prezydentem Wrocławia po „upadku komunizmu”, vice był Turkowski/ i Rafała Dutkiewicza wskazuje, że nie są to ludzie przypadkowi. Ale kto to naprawdę wie? Na koniec trochę z innej beczki, pozwolę sobie zacytować inną „spekulację”, tj. fragment felietonu A. Ściosa z marca 2009r.
/.../Te i inne pytania, w kontekście obecnych polityków PO warto powiązać z twierdzeniami Andrzeja Czyżewskiego - byłego prokuratora z Iławy, który w stanie wojennym został internowany za działalność w "Solidarności", a następnie wyjechał do Niemiec i uzyskał tamtejsze obywatelstwo. Po 1989 r. wrócił do Polski już jako przedstawiciel zachodnich firm paliwowych i dokładnie poznał mechanizmy rządzące tą branżą. Wiedza Czyżewskiego na temat funkcjonowania „polskiej mafii”, stała się przyczyną kilku zamachów na jego życie i sprawiła, że był w Polsce ścigany listami gończymi, w związku z fałszywymi, prokuratorskimi oskarżeniami./.../Czyżewski opowiadając o mafii paliwowej na Dolnym Śląsku, podkreślał, że szefem struktur mafijnych w tym regionie był Jeremiasz Barański, znany jako "Baranina", a w jego willi we Wrocławiu spotykali się mafijni "baronowie". Ale nie tylko oni. Wśród gości "Baraniny" mieli być także politycy, m.in. Jerzy Szmajdziński, Władysław Frasyniuk oraz obecni posłowie Platformy Obywatelskiej - Grzegorz Schetyna i Aleksander Grad./.../