Edmund Lajdorf wprost pisze o fałszerstwie dokumentów, w oparciu o które podejmowane są decyzje zarówno co do przyznania statusu działacza opozycji antykomunistycznej jak i przyznania Krzyża Wolności i Solidarności.
Ciekawa wygląda sprawa samego Edmunda Lajdorfa. Wprawdzie decyzją Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych z 26.10.2018 potwierdzono status działacza opozycji antykomunistycznej oraz osoby represjonowanej z powodów politycznych” (Odznaka i legitymacja - 29.10.2018 r.), co musiało nastąpić po uprzednim potwierdzeniu spełnienia warunków przez IPN, a równocześnie IPN odmawia wystąpienia do prezydenta o przyznaniu Krzyża Wolności i Solidarności dla wyżej wymienionego. Dlaczego?
W 2016 r.. Komisja pozytywnie zaopiniowała wniosek o nadanie KWIS - Powyższe ustalenia wypełniają normę określoną w art. 15a ust. 1 pkt. 1 i 2 oraz ust 2 pkt. ustawy z dnia 16.10.1992 r. o orderach i odznaczeniach (Dz. U. z 1992 Nr 90, poz. 450 z późniejszymi zmianami.) a na str. 109 widnieje data 2016-05-25 i trzy podpisy.
Wniosek został jednak wycofany. Wystarczył jeden sfałszowany wydruk dokonany przez pracownika biura "C" MSW, w odwet za działalność Lajdorfa w Solidarności, a przede wszystkim za zaangażowanie się w sprawy Związku Zawodowego Funkcjonariuszy MO. A tymczasem...
Wydawałoby się skoro wydano w 2018 roku decyzję uznającą status działacza opozycji antykomunistycznej Edmunda Lajdorfa i przyznano że dokumenty nie zostały wytworzone przy jego udziale, że z Krzyżem nie będzie problemu. Nic bardziej błędnego.
I pada także stwierdzenie: niemożliwe jest wydanie jednoznacznej opinii na temat całokształtu działalności kandydata. Wygląda to jak kiepski żart.
Sprawy działaczy opozycji antykomunistycznej nie są łatwe z natury rzeczy, opierają się bowiem na dokumentach często sporządzonych przez funkcjonariuszy SB, którzy w niektórych przypadkach mogli dokonywać fałszerstw z tych czy innych powodów. Niestety w sprawach tych IPN nie bada rzeczywistego stanu rzeczy tylko opiera się o istniejące dokumenty lub zapisy. Wystarczy jeden zapis, jeden dokument by odmówić statusu, krzyża, nawet jeżeli inne wprost wskazują na możliwość fałszerstwa, prowokacji. Nikt nie zastanawia się czy realnie osoba współpracowała ze służbami czy nie. Urzędnicze podejście pracowników IPN może budzić zatem gorycz i frustrację wśród byłych działaczy opozycji. Gorzej po nowelizacjach ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych, oraz ustawy o orderach i odznaczeniach jeden zapis (nie potwierdzony żadnym dokumentem) wystarczy do odmowy.
Gdy kilka lat temu uchwalano ustawę o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych, Stowarzyszenie Walczących o Niepodległość 1956-89 postulowało przeprowadzenie postępowań lustracyjnych przy rozstrzyganiu spraw w zakresie opozycji antykomunistycznej, ale głos ten nie został wysłuchany. Dziś mamy tego skutki.
Znam Edmunda jako działacza NSZZ "SOLIDARNOŚĆ " . Wiele dobrego zrobił dla związku i członków " S " także i ówczesnej milicji . Pożądny
OdpowiedzUsuńczłowiek . Zabrakło czegoś , żeby przypiąć Mu Krzyż Wolności i Solidarności. Wg mnie od dawna powinien go mieć bo bezapelacyjnie na nn na niego zasłużył K . Leszczyński