Szacunki światowych bilansów zbóż, listopad (©CIC)
źródło: terre-net.fr
Szacunki światowych bilansów zbóż, listopad (©CIC)
źródło: terre-net.fr
Kołodziejczak podkreślił w oświadczeniu dla mediów, że zdaje sobie sprawę, że to trudny do podniesienia temat, ale argumenty są jasne. Jego zdaniem Polska zalewana jest kukurydzą, pszenicą i rzepakiem z zagranicy, które przyjeżdżają do naszego kraju bez ograniczeń i bez badań. Jak dodał, bardzo często jest to zboże techniczne, które nigdy nie powinno być przeznaczone do spożycia. Jak podkreślał Kołodziejczak, problem pojawił się kilka tygodni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, gdy Polska zniosła cło na ukraińskie zboże. Tiry, które miały przewozić przez nasz kraj towar do Unii Europejskiej czy Afryki, ostatecznie wyładowywały go w Polsce i sprzedawano go po niskiej cenie. W Polsce mamy nadmiar. Tymczasem firmy robią zapasy na dwa, trzy lata. Polscy rolnicy nie mogą sprzątnąć kukurydzy z pól i dostać za nie normalnych pieniędzy, bo ktoś przywozi je do Polski i sprzedaje bardzo tanio wykorzystując sytuację wojenną - tłumaczył. Jednocześnie rolnicy mają pretensje do ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który latem miał ich namawiać do tego, by wstrzymali się ze sprzedażą zebranych z pól produktów, ponieważ jesienią ich cena w skupach wzrośnie. Rolnicy z Agrounii domagają się dymisji Kowalczyka. - Okłamał nas i naciągnął swoimi zapewnieniami na straty finansowe. Dziś na Lubelszczyźnie cena pszenicy jest o 300 złotych niższa na tonie niż w żniwa. Politycy niszczą dziś nasze gospodarstwa - podkreślił Kołodziejczak.