30 listopada 2022

Resort rolnictwa chce edukować konsumentów i rolników?

Jak poinformowało 23 listopada Ministerstwo Rolnictwa - Działania podejmowane w celu zwiększenia produkcji ekologicznej w Polsce były omawiane podczas konferencji prasowej zorganizowanej w siedzibie Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR). O zadaniach resortu rolnictwa w tym zakresie poinformowali wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk oraz sekretarz stanu Rafał Romanowski (zdjęcie za min.roln.)

Zaciekawił nas jeden z fragmentów informacji MRiRW tj. o edukowaniu rolników. Cyt. Jak podkreślił wicepremier Kowalczyk, resort rolnictwa ma za zadanie edukować zarówno konsumentów, jak i rolników. Przypomniał, że rolnicy zainteresowani prowadzeniem produkcji ekologicznej mogą skorzystać ze szkoleń w Centrach Doradztwa Rolniczego... – Zadaniem resortu rolnictwa jest zachęcanie rolników, aby przechodzili na rolnictwo ekologiczne - podkreślił sekretarz stanu Rafał Romanowski. Wiceminister przypomniał, że rolnicy chcący rozpocząć produkcję ekologiczną mają do dyspozycji wiele rodzajów wsparcia. Są one m.in. zawarte w Krajowym Planie Strategicznym dla WPR, wiele ułatwień wprowadza także nowa ustawa o rolnictwie ekologicznym

No cóż wiara, że urzędnik wie lepiej jak niż rolnik jak ma prowadzić gospodarstwo rolne, jest typowym myśleniem socjalistycznym, świadczącym o lekceważącym stosunku do rolników. Rolnicy sami doskonale wiedzą jak gospodarować na swoim. A co do zachęty do przejścia na rolnictwa ekologiczne, to warto zauważyć że plony będą niższe, a zatem ceny powinny być wyższe, a w warunkach inflacji i drożyzny, konsumenci przerzucają się na towary tańsze, i nie pomogą tu żadne kampanie edukacyjne w postaci ekolistka na produkcie.

29 listopada 2022

Wypłacili sobie nagrody z publicznych pieniędzy, by finansować kampanię wyborczą Lewicy?

4 posłów Lewicy Razem (partia Zandberga) najpierw wypłacili sobie premie z subwencji dla partii z budżetu państwa, a potem wpłacili je na kampanię wyborczą SLD, co było niezgodne z prawem - informuje Marcin Dobski na Salonie24.pl. Po powstaniu Partii Razem wystartowała ona w wyborach parlamentarnych w 2015 roku i przekroczyła próg 3 proc., dzięki czemu zaczęła dostawać pieniądze z budżetu państwa na realizację celów statutowych. Łącznie - przez cztery lata - było to 12,7 mln zł (ponad 3 mln zł rocznie).

Cztery lata później zapadła decyzja o starcie w kolejnych wyborach do Sejmu wspólnie z Wiosną Roberta Biedronia i Sojuszem Lewicy Demokratycznej, na czele którego stał już wtedy Włodzimierz Czarzasty... Lewica weszła do parlamentu bez kłopotu, zdobywając ponad 12 proc. głosów i wprowadzając 49 posłów. 

... w 2020 roku, gdy na stronie Sejmu opublikowano oświadczenia majątkowe nowych posłów, okazało się, że czworo ówczesnych liderów wypłaciło sobie premie w wysokości 100 tys. zł netto! Takie kwoty wpłynęły na konta wspomnianego Zandberga, ale też Macieja Koniecznego, Pauliny Matysiak i Marceliny Zawiszy.

Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej za sprawą rzeczniczki Partii Razem. Dorota Olko wyjaśniała, że posłowie „nie wzbogacili się”, bo „zdecydowali się wpłacić środki na kampanię Lewicy”. Chodziło o fundusz wyborczy SLD w wyborach do Sejmu.

O całej sprawie na bieżąco informowała „Rzeczpospolita”. Poza czwórką posłów przywłaszczyć pieniądze mieli jeszcze inni działacze Razem: Konrad Mostek, Katarzyna Paprota, Maciej Szlinder i Julia Zimmermann. Dwie z tych osób, Zimmermann i Matysiak, miały też poświadczyć nieprawdę w dokumentach dla Państwowej Komisji Wyborczej oraz używać dokumentów poświadczających nieprawdę. Tak wynika z zawiadomienia do prokuratury, które w oparciu m.in. o publikacje dziennika złożył poseł PiS Bartosz Kownacki.

Wypłacenie sobie sowitych kwot z pieniędzy podatników to jednak nie koniec. Państwowa Komisja Wyborcza badała tę sprawę i wydała kategoryczny „wyrok”. Komisja stwierdziła, że cała operacja z nagrodami miała w praktyce służyć nielegalnemu przekazaniu środków jednej partii na konta innej. PKW sprawdziła wpłaty na fundusz wyborczy SLD przez liderów Razem i członków ich rodzin, którym prawdopodobnie przekazywano pieniądze, by obejść kampanijne limity. Wbrew deklaracjom, że członkowie zarządu nie wzbogacili się na wypłaceniu tych środków, niektórzy z nich mieli wpłacić na SLD dużo niższe kwoty niż otrzymane.

... Krajowa Komisja Rewizyjna partii Lewica Razem wydała raport, gdzie potwierdziła, że środki zostały wypłacone z pogwałceniem wewnętrznych regulacji. Według posła PiS członkowie zarządu mieli pełną wiedzę i wpływ na podejmowane działania, z czego wynika podejrzenie, że przywłaszczyli mienie znacznej wartości. Poświadczenie nieprawdy w dokumentach przez Zimmermann i Matysiak miało polegać na tym, że w informacji dla PKW w rubryce „wydatki poniesione niezgodnie z przeznaczeniem” wskazały 0 zł, podczas gdy suma nagród wynosiła 1,2 mln zł. Kolejny zarzut to używanie dokumentów poświadczających nieprawdę przez Zimmermann i Matysiak, który ma polegać na tym, że przedstawiły one PKW sprawozdanie niezależnego biegłego rewidenta, który stwierdził, że nie zidentyfikowano nieprawidłowości w gospodarce środkami finansowymi z otrzymanej subwencji.

... Przedmiotowe postępowanie prowadzone jest w sprawie (in rem), co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutu. Aktualnie gromadzony jest materiał dowodowy... – informuje Salon24.pl Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W całej sprawie upiekło się Sojuszowi Lewicy Demokratycznej (obecnie Nowa Lewica)... Limit wpłat na kampanię wynosił 56,3 tys. zł, więc członkowie zarządu Razem nie mogli przelać całych kwot, które sobie wypłacili z konta własnej partii. A zgodnie z prawem jedna partia nie może finansować drugiej, a właśnie do tego doszło.

Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła nielegalność tych działań. Potwierdziła, że nagród było osiem, każda wynosiła 99 tys. netto, czyli 152 tys. brutto, i finansowano je z subwencji budżetowej, czyli pieniędzy podatników.

„Przekazanie środków finansowych partii politycznej pochodzących z otrzymanej przez nią (w tym przypadku przez Lewicę Razem) subwencji z budżetu państwa do innej partii (w tym przypadku Sojusz Lewicy Demokratycznej), a zatem wykorzystanie ich w celu finansowania udziału innej partii w wyborach, nie może zostać uznane za wydatkowanie tych środków na cele związane z działalnością statutową partii" - brzmiał komunikat PKW.

Gdyby Partia Razem wywalczyła subwencję w 2019 roku, to by ją straciła. Tego uniknął Sojusz Lewicy Demokratycznej. Żadna sankcja nie dotknęła SLD (Nowa Lewica), który na swój fundusz przyjął nielegalne wpłaty. PKW przyjęła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego SLD za 2019 rok, jak i sprawozdanie finansowe samej partii. Zdaniem Krajowego Biura Wyborczego nie było podstaw do uznania, że SLD naruszył zasady pozyskiwania środków finansowych.

Stołek w spółce państwowej za rezygnację, by brat wicepremiera otrzymał mandat poselski?

Jak informują media, 24 listopada poseł PIS Jerzy Bielecki (na zdjęciu), zrzekł się mandatu. Formalnie jego miejsce w Sejmie powinien zająć wojewoda lubelski Lech Sprawka. Ale ten prawdopodobnie nie przyjmie mandatu i w ten sposób przypadnie Lechowi Kowalczykowi, który jest bratem wicepremiera ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. 

Według gazety.pl - na zrzeczenie się mandatu przez Jerzego Bieleckiego naciskała Nowogrodzka, która w ten sposób chciała utorować Michałowi Moskalowi drogę do Sejmu w 2023 r. Zależało na tym również wicepremierowi Henrykowi Kowalczykowi, który chciał wprowadzić do Sejmu już teraz swojego młodszego brata - Leszka.

Jerzy Bielecki ma otrzymać jakąś posadę w spółce skarbu państwa.