Ruszyła rządowa kampania emerytalna, mająca nas przekonać do wieku emerytalnego 67 lat. W Sejmie trwają prace nad odpowiednim projektem ustawy, a poparcie dla niego zgłosiły koalicja PO-PSL i Ruchu Palikota. Projekt uzasadnia się zmianami demograficznymi, pogłębieniem się dysproporcji wpłat i wypłat (czyli stanem finansów) i wydłużeniem trwania życia. Tyle, że argumenty te są nieprawdziwe.
KŁAMSTWO 1 - STAN FINANSÓW
Otóż uwzględniając fakt, że wiek emerytalny zwiększy się o 3 miesiące w ciągu roku, uwzględniając średnią długość życia na emeryturze po 65 lat, oszczędności na emeryturach będą miały charakter kroczący o ok. 1,25 mld zł rocznie przy rocznych wydatkach emerytalno-rentowych ponad 143 mld zł w 2010 r. Wpływy składkowe z wydłużenia okresu pracy (a zatem dodatkowych składek) będą w warunkach stałego bezrobocia strukturalnego nieznaczne. Innymi słowy nie nastąpi istotna bieżąca poprawa stanu finansów publicznych, choć jakieś pieniądze na przyszłych emerytach rząd zaoszczędzi. Gdyby rządowi zależało na poprawie sytuacji finansowej ubezpieczeń społecznych spróbowałby rozszerzyć bazę ubezpieczonych i podstawę wymiaru. Jak wskazał internauta Maciej Ogrodny z Australii Liczba pracujących na koniec II kw. 2011 to 16,163 mln. Rządowe statystyki mówią, że średnia pensja w Polsce to ok. 3600. To znaczy, że średnie składki emerytalne to 703,08 zł miesięcznie - procent składki emerytalnej do ZUS jest stały, określony ustawowo…Pomnóżcie urzędową i oficjalną liczbę zatrudnionych i oficjalną i bardzo urzędową średnią składkę emerytalną do ZUS. Rocznie otrzymamy ok. 136,5 mld zł ze składek emerytalnych i ok. 55,9 mld zł ze składki rentowej czyli razem ponad 190 mld złotych. Tymczasem wydatki emerytalno-rentowe ZUS w 2010 roku wynosiły ok. 143 mld złotych. Zatem skąd problemy finansowe ZUS?
Otóż przychody własne Fundusz Ubezpieczeń Społecznych w 2010 roku ze składek ubezpieczeń społecznych to 89 mld zł. Dlaczego taki mały przychód, przy tej liczbie ubezpieczonych? Po pierwsze średnie wynagrodzenie nie odzwierciedla średniej podstawy, od której nalicza się składki, a po drugie od kwot powyżej 30-krotności średniej krajowej nie nalicza się składek. Wystarczy zatem znieść powyższe ograniczenie i zlikwidować preferencje daninowe umów śmieciowych, by mieć większe wpływy.
KŁAMSTWO 2 - ZMIANY DEMOGRAFICZNE
Kolejnym argumentem rządu, jest fakt rosnącej dysproporcji między liczbą osób w wieku produkcyjnym i emerytalnym. Wskaźnik osób w wieku produkcyjnym w okresie 2010-2060 ma zmaleć z 68,1% populacji do 50,5%, podczas gdy emerytów zwiększy się z 16,8 do 37,5%. Jednakże dane te są o tyle fałszywe, że należy porównać liczbę osób aktywnych zawodowo do nieaktywnych. Okazuje się, że na 26 mln osób w wieku produkcyjnym jedynie 18 mln jest aktywnych zawodowo. Oznacza to, że już dzisiaj jest 20 mln osób nieaktywnych zawodowo. Liczba osób aktywnych ma zmniejszyć się do 16 mln w 2040 r. i 12,7 mln w 2060 roku. W tym samym czasie liczba ludności ma zmniejszyć się według rządu do 32,5 mln osób (dane za materiał informacyjny KPRM z 14.02.2012). Z powyższych danych wynika, że liczba osób nieaktywnych zawodowo będzie stała. A zatem sama zmiana struktury aktywności zawodowej np. poprzez zmniejszenie liczby bezrobotnych (ponad 2 mln osób) oraz zdynamizowanie osób w wieku produkcyjnym do większej aktywności w pewnym stopniu zniweczyłoby skutki zmian demograficznych. Ponadto ewentualny niedobór rąk do pracy w gospodarce narodowej skompensuje migracja ludności do Polski.
KŁAMSTWO 3 – SKŁADKA A DŁUGOŚĆ ŻYCIA
Trzecim argumentem za wydłużeniem wieku emerytalnego jest wydłużenie się dalszego trwania życia przy dotychczasowym okresie pracy, czyli niższe będą świadczenia. Argument ten opiera się na założeniu reformy z 1998 roku, w wyniku której emerytura z ZUS i OFE miała mieć charakter kapitałowy czyli tyle ile składkowałem, tyle otrzymam na emeryturze. Po pierwsze pieniądze ze składek zapisanych na naszych kontach w ZUS nigdy tam nie trafiły, albowiem zostały wydatkowane na bieżące emerytury. Zatem czy będziemy pracować dłużej czy krócej nie ma o tyle znaczenia, że pieniądze z kapitału emerytalnego już wydatkowano, a zatem nie one decydują de facto o naszej emerytury.
Nie dość na tym także nieprawdziwy jest sam argument długości trwania życia. Po pierwsze wzrost długoletności życia nie ma charakteru stałego, może ulec spowolnieniu wskutek różnych zdarzeń (np. wskutek zaniedbań w służbie zdrowia). Po drugie długość życia jest przedmiotem manipulacji statystycznych. Prognozowane średnie dalsze trwanie życia zerolatków w 2020 roku wynosi dla mężczyzn 74,2 lata i 81,9 lat (ZUS dla ciebie, kwiecień 2012 roku), czyli odpowiednio 9,2 i 21,9 lat emerytury przy niezmienionym wieku. Skąd zatem szacowany okres emerytalny 16,5-8 lat dla mężczyzn i ponad 20-22 lat dla kobiet, wynikający z corocznych informacji ZUS o zgromadzonym kapitale emerytalnym przesłanych przyszłym emerytom? Otóż paradoks statystycznych prognoz życia polega na tym, że im się jest starszy, tym coraz mniejsze dalsze trwanie życia, ale równocześnie coraz dłuższe łączne życie. Przykładowo mężczyzna urodzony w 1963 r. miał 65,4 lata trwania życia w wieku 0, 41,2 lata dalszych w wieku 30 lat (łącznie 71,2) oraz 15,9 lat dalszego życia w wieku 60 lat (łącznie 75,9) i 7,5 roku w wieku 75 lat (łącznie 82,5). Równocześnie liczba osób, które nie dotrwają do tej długości jest coraz większa. Zgromadzony kapitał emerytalny osoby wcześniej zmarłej nie trafi do denata, a ZUS nie musi dokonać wypłaty świadczenia. Im wyższy wiek emerytalny zatem, tym dłuższy teoretyczne łączne życie, a zatem mniejsze szansę dożyciaa. Zatem stare satyryczne hasło „Emeryci (przyszły emerycie) wspomóż rząd czynem, umieraj przed terminem” nabiera obecnie całkiem realnych oczekiwań.
Innymi słowy rządowe argumenty na rzecz podniesienia wieku są bezzasadne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz