Jesteśmy po publikacji raportu MAK I Komisji Millera. Dzisiaj blisko 16 miesięcy po katastrofie można mieć poczucie wielkiej kompromitacji państwa i „naszego” rządu. Nie znamy w sposób nie budzący wątpliwości przyczyny katastrofy. Owszem wskazano na wiele okoliczności, które przyczyniły się do katastrofy, ale tak naprawdę nie wyjaśniono, co faktycznie stało się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem i dlaczego samolot się rozbił? Pozostajemy wciąż w sferze domysłów bardziej lub mniej uprawdopodobnionych.
ODDZIELNE DOCHODZENIA
Jedną z przyczyn obecnego stanu rzeczy był sposób i podstawa prowadzenia dochodzenia. Należy stwierdzić, iż w tej sprawie jest wiele niejasności, a władze albo nie wiedzą, na jakiej podstawie działają albo cynicznie okłamują opinię publiczną (a może jedno i drugie). Z formalnego punktu widzenia prowadzone były i są kilka oficjalnych śledztw i dochodzeń – rosyjskie MAKu i Prokuratury oraz polskie tj. tzw. Komisji Millera, prokuratury i NIKu. Zatem formalnie polskie organa prowadzą dochodzenia i część osób na tej podstawie skłonna byłaby odrzucić tezę o oddaniu śledztwa Rosjanom. Jednakże po bliższej analizie nie sposób nie zgodzić się z zarzutami kierowanymi pod adresem polskich władz. Zaraz po katastrofie Premier Tusk zgodził się na prowadzenie dochodzenia na podstawie załącznika 13 do konwencji Chicagowskiej. Wprawdzie konwencja dotyczy lotów cywilnych a nie wojskowych, ale wyjaśniano nam, że lot miał charakter cywilny, prywatny, a ponadto konwencja zawiera odpowiednie procedury w zakresie wyjaśnienia katastrof. Gdy podniesiono fakt Porozumienia między Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej (...) podpisanego dnia 14 grudnia 1993 r.", które stwierdza, że wyjaśnianie katastrof będzie prowadzone wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie, przedstawiciele rządu stwierdzali, że nie dotyczy to tej sprawy a następnie, że brak w tym porozumieniu odpowiednich procedur. Tymczasem jednak jak stwierdził w jednym z pism minister Klich -„Powołanie Komisji (Millera) nastąpiło zgodnie z § 6 ust. 2 rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (...) w związku z artykułem 11 Porozumienia między Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej (...) podpisanego dnia 14 grudnia 1993 r.". A zatem z jednej strony stwierdza, że porozumienie nie może być stosowane, ale równocześnie powołanie komisji następuje zgodnie z tym porozumieniem, z tym że powołuje się oddzielną komisje zamiast jednej wspólnej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż pierwsze czynności dochodzeniowe dokonano nie na podstawie załącznika 13 konwencji chicagowskiej, którego stosowanie nie było jeszcze uzgodnione. Trudno nie odnieść wrażenia, że władze państwowe nabijają nas w przysłowiową butelkę.
ODDANE ŚLEDZTWO ROSJANOM?
Konsekwencją przyjęcia takiego działania, było prowadzenie dochodzeń przez kilka różnych organów, w wyniku czego musiały nastąpić trudności w prowadzonych postępowaniach i w zebraniu pełnego materiału dowodowego, zwłaszcza iż ten ma służyć 2 różnym postępowaniom prokuratorskim. Tym samym następowała konieczność powielania dowodów, transferu, niemożność szybkiej konfrontacji dowodów. Siłą rzeczy mogło to spowodować nieporozumienia, opóźnienia, ale także i braki dowodowe w tym czy innym organie dochodzeniowym. W tej sytuacji konieczne stało się podjęcie decyzji ws. miejsca (czyli dysponenta) materiału źródłowego z katastrofy. Skoro katastrofa nastąpiła w Rosji, polski rząd zgodził się na przechowanie tych dowodów przez Federację Rosyjską do końca prowadzenia postępowania sądowego, czyli na czas w sumie nieznany. Tym samym powstała sytuacja, w której strona rosyjska była dysponentem materiału źródłowego, a polska strona mogła być tylko petentem i liczyć jedynie na kopie tegoż materiału. W sprawie tak ważnej jak katastrofa samolotu z prezydentem, wyższą generalizacją i wieloma innymi wysokimi urzędnikami państwowymi – w sposób nonszalancki zgodzono się by przez lata dostęp do materiału źródłowego należał wyłącznie do strony rosyjskiej, która łaskawie zezwoli lub nie na dostęp i badanie tegoż materiału. Trzeba było dużej naiwności by uwierzyć w uczciwość i dobrą wolą strony rosyjskiej w tej sprawie, zwłaszcza, iż nie można było wykluczyć ich winy w tej katastrofie.
ROSYJSKIE UTRUDNIENIA
O postawie Rosjan w sprawie wiele napisano w mediach. Pamiętamy zaoranie już po miesiącu terenu w smoleńsku, wymiany świateł na lotnisku zaraz po katastrofie, wycięcie drzew, brak właściwego zabezpieczenia miejsca katastrofy, trudności stworzone polskich archeologom (którzy dopiero po 6 miesiącach mogli udać się do Smoleńska), niszczenie wraku samolotu. Rosyjscy śledczy nie podjęli wiele czynności dowodowych istotnych dla sprawy. Pozostawiono wiele szczątków na terenie katastrofy, które stały się łupem hien cmentarnych. Nie próbowano zrekonstruować ze szczątków samolotu w hangarze jak to czynią specjaliści z amerykańskiej NTSB, nie badano poszczególnych części samolotu w celu ustalenia ewentualnych usterek, czy też np. pod kątem niewłaściwych elementów wykorzystanych przy remoncie lub naprawie samolotu (pamiętam przypadek, gdy katastrofa lotnicza została spowodowana m.in. wykorzystaniem niewłaściwych śrub mocujących o 1 mm krótszych).
Także w tajemniczy sposób zostało utracone nagranie wideo z wieży w Smoleńsku (Rosjanie stwierdzili w raporcie MAK, że „analiza wykazała brak wideozapisu z powodu skręcenia przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem”). Inny dowód w sprawie rejestrator lotu K3-63 nie został odnaleziony choć ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM i powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej. Fakt utrudnień rosyjskich w dochodzeniu potwierdził polski przedstawiciel akredytowany przy MAK płk Edmund Klich, a zatem zarzuty „smoleńskiej opozycji” są uzasadnione.
ROSYJSKA WERSJA WYDARZEŃ
W świetle powyższego wielości organów i różnych brakach dowodowych w tych organach, siłą rzeczy musiały powstać różne wersje wydarzeń katastrofy 10 kwietnia 2010 roku. Dla strony rosyjskiej najważniejszą kwestią okazało się wybielenie własnej odpowiedzialności i przerzucenie jej na stronę polską. Dziwić musi, iż tego nie zrozumiały polskie władze, które zapewniały o dobrej współpracy z Rosją, o wiarygodności strony rosyjskiej, która nie wiedzieć czemu, miałaby ujawniać prawdę. Intencje rosyjskie tymczasem mogliśmy poznać już pierwszego dnia, tj. w dniu katastrofy, gdy fałszywie informowano o 4 próbach lądowaniach polskiego samolotu, która nie została potwierdzona w późniejszym materiale dowodowym. Scenariusz winy pilotów pragnących za wszelką cenę lądować w wyniku presji przełożonych był i jest konsekwentnie przez stronę rosyjska realizowany. W raporcie MAK obraz nieodpowiedzialnych i niedoświadczonych pilotów naciskanych przez pijanego generała Błasika działającego na polecenie Kaczyńskiego został zaprezentowany i sprzedany opinii międzynarodowej. Po publikacji raportu Millera, MAK podtrzymał swoje stwierdzenia wykorzystując niektóre elementy z polskiego raportu, a opinia międzynarodowa usłyszała, że polska komisja potwierdziła rosyjską wersję wydarzeń.
BRAK POLSKIEJ ODPOWIEDZI
Rosyjska wersja wydarzeń mogła przebić się, albowiem polska strona nie próbowała bronić innej wersji. Gorzej w kraju tezy rosyjskie znajdowały posłuch i życzliwych propagandystów, od samego początku. Przykładowo, gdy portal Serwis21 już 10 kwietnia 2010 roku i w dniach następnych zanegował rosyjskie twierdzenia dotyczące okoliczności katastrofy, wskazując na sprzeczności w deklaracjach strony rosyjskiej, został od razu skrytykowany. Dość szybko wylansowana została także teza o naciskach prezydenta na pilotów, a media szukające wyjaśnienia okoliczności przyczyn, katastrofy próbowano dezawuować. Co gorsza w tej kampanii obrony wizerunku rosyjskiej wiarygodności dochodzenia uczestniczyli polscy oficjele z premierem rządu na czele. Dopiero po wielu miesiącach i wobec ewidentnych dowodów rosyjskiego mataczenia rząd zadeklarował inne nastawienie, ale konkretnych działań przeczących rosyjskim kłamstwo nie podjęto. Nie próbowano bronić honoru zmarłych Kapitana Protasiuka, Generała Błasika czy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Polska scena polityczna (PO-PSL-SLD) nie zdobyła się nawet na przegłosowanie symbolicznej uchwały Sejmu w tej kwestii. Wprawdzie raport Komisji Millera wskazuje na niektóre błędy strony rosyjskiej, jednakże w swej treści i wymowie nie był w stanie przekreślić wizerunku nakreślonego przez rosyjski MAK. Gorzej oparto się w dużej mierze na rosyjskich analizach, nie przeprowadzano własnych i w efekcie powtórzono wiele tez MAK-u, czasami tylko je łagodząc.
STRACH PRZED SMOLEŃSKĄ LEGENDĄ
Aby zrozumieć przyczyny, dla których polskie władze nie próbują odkryć prawdy o katastrofie smoleńskiej, o próbach zaciemniania odpowiedzialności, o bierności wobec rosyjskich kłamstw trzeba powrócić do feralnego dnia 10 kwietnia 2011 roku. W katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób – wyższych urzędników państwowych, polityków, generałów, zwykłych ludzi. Były to osoby różnych wyzwań i poglądów politycznych. To mogłoby połączyć siły polityczne w dążeniu do prawdy w tej sprawie. Jednak wśród osób, które zginęły był prezydent RP, brat Jarosława (przywódcy PIS) – Lech Kaczyński. Ta okoliczność spowodowała, iż siłą rzeczy katastrofę utożsamiono przede wszystkim ze śmiercią głównego jej pasażera. Śmierć Kaczyńskiego na nieludzkiej ziemi jak nazywano Rosję, w czasie wizyty w celu uczczenia pomordowanych oficerów w Katyniu, prezydenta, który przeciwstawiał się polityce rosyjskiej nadawała wydarzeniu rangę symbolu, legendy, która siłą rzeczy musiała stać się jedną z nowych podstaw tożsamości Prawa i Sprawiedliwości.
Dla obecnej władzy w Polsce, taki scenariusz był jak z najgorszych filmów, albowiem walka z legendą, z mitem jest walką bezskuteczną, a oznacza, iż PISu Platforma nie zdoła zniszczyć. Imperatywem politycznym dla obecnie rządzących stało się zatem demitologizowanie, uzwyczajnienie tej katastrofy. Stąd pomyje błota na pilotów i na prezydenta publikowane w niektórych mediach, jako odpowiedzialnych za katastrofy. Stąd tak silny opór przed wszelkimi formami upamiętnienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Stąd też tak mierne reakcje polskich oficjeli na rosyjskie kłamstwa i utrudnienia w dochodzeniu.
SMOLEŃSKI MIT UTRWALONY
Konsekwencją jednak tej sytuacji powoli staje się utrwalenie podziału Polski na wrogie obozy, w której każda ma swoją prawdę o katastrofie. Jeżeli sądzono, że uda się mityczny aspekt katastrofy pomniejszyć, to rząd Tuska się wielce pomylił. Paradoksalnie to właśnie kłamstwa i utrudnienia spowodowały, iż legenda, mit smoleński utrwala się z jeszcze większą siłą wśród części społeczeństwa, i to nie po wielu latach (jak zazwyczaj bywa z mitami) ale już dzisiaj. Walka z legendą jest bezskuteczna, a zatem zamiast walczyć z nią, należało ją wykorzystać dla dobra kraju.
Dr Daniel Alain Korona
http://pe2012-dak.blogspot.com/
Kraj
MEDIA KŁAMIĄ I MANIPULUJĄ: TV wmawia nam ze wszędzie jest zagrożenie, jak terroryzm, wojny, wirusy i choroby, katastrofy i krachy ekonomiczne, bezrobocie, brak Boga ewentualnie fałszowanie Jego obrazu, fałszuje historie krajów, wyśmiewa zdrową żywność a reklamuje GMO, ze dzieci sa teraz terroryzowane i trzeba dawać je Państwu na wychowanie, witaminy szkodzą a chemia leczy .. Powodzenia dla maniaków TV... (Facebook, Paula Zawisza Grabska)
PROGNOZA WYBORCZA M.PALADE: W najbardziej prawdopodobnym wariancie rejestracji list przez komitety: Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polski Jest Najważniejsza, Ruchu Poparcia Palikota, Kongresu Prawicy Janusza Korwin-Mikke (Kongresu Nowej Prawicy), Prawicy Rzeczypospolitej i Polskiej Partii Pracy oraz frekwencji wyborczej nie przekraczającej 44 proc. preferencje wyborcze w pierwszej połowie sierpnia kształtują się następująco:
Platforma Obywatelska 32%
Prawo i Sprawiedliwość 31%
Sojusz Lewicy Demokratycznej 15%
Polskie Stronnictwo Ludowe 9%
Polska jest Najważniejsza 4%
Kongres Nowej Prawicy 3%
Ruch Poparcia Palikota 2%
Prawica Rzeczypospolitej 2%
Polska Partia Pracy 1%
PRZYGOTOWANY DO WŁADZY: W dniu 13 lipca br. „Dziennik. Gazeta prawna” (DGP) opublikował porównanie programów partii politycznych. W DGP napisano: „Na trzy miesiące przed wyborami program PiS jest względnie zwarty, choć ogólnikowy. P0 i SLD mogą przedstawić obszerne fragmenty [swoich programów]. Propozycje PSL to tylko zbiór luźnych myśli, a [program] PJN jest w rozsypce”. I dalej: „Jeśli mielibyśmy dziś rozstrzygać, która z dwóch największych formacji politycznych […] jest lepiej przygotowana na odpowiedzi na dręczące Polaków pytania, wygrywa opozycyjne PiS. […] Rozczarowuje P0. W szykującym się do objęcia władzy po raz kolejny ugrupowaniu uderza nie tylko brak spójnego dokumentu, lecz także brak pomysłów [...]”.
WOJNA Z KIBICAMI: Platforma w 2007 roku obiecywała spokój społeczny. Tymczasem premier Tusk wszczął wojnę z kibicami piłkarskimi pod fałszywym pretekstem wojny z chuliganami. W rzeczywistości represje dotknęły środowisk kibicowskich w związku z publicznym wyrażaniem przez nich niezadowolenia z obecnych rządów. Wojnę władza jednak nie prowadzi tylko słownie, ale stosuje przy tym metody represji karnej. I tak kibice Jagiellonii Białystok skazywano na 500 zł kary za skandowanie „Donald matole twój rząd obalą kibole”. Słowo matoł uznano za obrazę, ale gdy Władysław Bartoszewski użył podobnego sformułowanie w stosunku do dyplomatów z rządów PIS (przypominam – dyplomatołki) wówczas uznawano to za dozwoloną wolność słowa. Teraz zatrzymany został na 3 miesiące Piotr Staruchowicz, autor hasła "Donald matole twój rząd obalą kibole". Kibice się jednak nie poddają - Trwa ogólnopolska akcja "Listy do Białołęki". Kartki do Piotra należy wysyłać na adres: Piotr Staruchowicz, Areszt Śledczy Warszawa Białołęka, ul. Ciupagi 1, 03-016 Warszawa. Na jednym z meczu Zawiszy, na stadionie wisiał napis Sikorski frajerze Powstańcom honoru i godności nie zabierzesz. PZPN zagroził odwołaniem II połowy, kibice zakryli flagami nazwisko, przedstawiciel PZPN zawrócił wychodzących piłkarzy, stadion grzmiał "PRECZ Z KOMUNĄ", w końcu transparent zdjęto. Za PRL-u często przemycaliśmy sztandar Solidarności, nigdy z tego powodu, nie wstrzymano meczu. Z kolei w trakcie meczu Lechii Gdańsk z Cracovią, kibice Lechii gwizdali, kiedy wymieniano nazwisko premiera Donalda Tuska lub gdy pojawiało się zbliżenie jego twarzy na telebimie. W ciągu meczu wielokrotnie skandowano hasło „Donald matole, rząd r... kibole". Pojawił się też transparent z napisem „Nie jesteś, nie byłeś, nie będziesz nigdy kibicem Lechii".
Gospodarka
ELEWARR IDZIE NA DNO: NIK skontrolował centralę Elewarr i cztery jej oddziały za okres od 1.01.2008 r. do 30.06.2010 r. Izba w czerwcowym raporcie oceniła, że sytuacja finansowa spółki Elewarr, której właścicielem jest Agencja Rynku Rolnego, pogorszyła się. Według NIK, firma osiągała zysk, ale głównie dzięki działaniom niezwiązanym bezpośrednio z obrotem zbożem i jego przechowywaniem (rozwiązywanie rezerw księgowych). W toku kontroli NIK zwrócił uwagę, że majątek trwały uległ dekapitalizacji. W wyniku restrukturyzacji zwolniono ponad 100 pracowników. Izba ma też zastrzeżenia do wysokości wynagrodzeń członków zarządu i głównego księgowego. Płace te były ustalone w kwotach przekraczających maksymalną wysokość miesięcznego wynagrodzenia określonego w tzw. ustawie kominowej. Łącznie chodzi o niewłaściwe wydatkowanie kwoty ponad 1,4 mln zł.
Przypomnijmy, że sytuacja spółki uległa pogorszeniu po odwołaniu 23.11.2007 r. w dniu expose premiera Tuska (m.in. o apolityczności i fachowości kadr menedżerskich) prezesa Daniela Alain Korony (bezpartyjnego). Za jego czasów, spółka odnotowała wysokie zyski, zatrudniano pracowników a wynagrodzenia pracownicze były bardzo wysokie. Ponadto planowano dywersyfikację działalności i dalszy rozwój spółki. Na miejsce prezesa Korony mianowano działacza PSL Andrzeja Śmietankę,. Efekt – zwolnienia pracowników, zmniejszenie wynagrodzeń pracowników, zmniejszenie zysku i brak perspektyw rozwojowych.
NĘDZA W POLSCE: Instytut Spraw Socjalnych ujawnił, iż w nędzy w Polsce żyje 2,2 mln Polaków, a 6,5 mln w niedostatku.
ODDZIELNE DOCHODZENIA
Jedną z przyczyn obecnego stanu rzeczy był sposób i podstawa prowadzenia dochodzenia. Należy stwierdzić, iż w tej sprawie jest wiele niejasności, a władze albo nie wiedzą, na jakiej podstawie działają albo cynicznie okłamują opinię publiczną (a może jedno i drugie). Z formalnego punktu widzenia prowadzone były i są kilka oficjalnych śledztw i dochodzeń – rosyjskie MAKu i Prokuratury oraz polskie tj. tzw. Komisji Millera, prokuratury i NIKu. Zatem formalnie polskie organa prowadzą dochodzenia i część osób na tej podstawie skłonna byłaby odrzucić tezę o oddaniu śledztwa Rosjanom. Jednakże po bliższej analizie nie sposób nie zgodzić się z zarzutami kierowanymi pod adresem polskich władz. Zaraz po katastrofie Premier Tusk zgodził się na prowadzenie dochodzenia na podstawie załącznika 13 do konwencji Chicagowskiej. Wprawdzie konwencja dotyczy lotów cywilnych a nie wojskowych, ale wyjaśniano nam, że lot miał charakter cywilny, prywatny, a ponadto konwencja zawiera odpowiednie procedury w zakresie wyjaśnienia katastrof. Gdy podniesiono fakt Porozumienia między Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej (...) podpisanego dnia 14 grudnia 1993 r.", które stwierdza, że wyjaśnianie katastrof będzie prowadzone wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie, przedstawiciele rządu stwierdzali, że nie dotyczy to tej sprawy a następnie, że brak w tym porozumieniu odpowiednich procedur. Tymczasem jednak jak stwierdził w jednym z pism minister Klich -„Powołanie Komisji (Millera) nastąpiło zgodnie z § 6 ust. 2 rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (...) w związku z artykułem 11 Porozumienia między Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej (...) podpisanego dnia 14 grudnia 1993 r.". A zatem z jednej strony stwierdza, że porozumienie nie może być stosowane, ale równocześnie powołanie komisji następuje zgodnie z tym porozumieniem, z tym że powołuje się oddzielną komisje zamiast jednej wspólnej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż pierwsze czynności dochodzeniowe dokonano nie na podstawie załącznika 13 konwencji chicagowskiej, którego stosowanie nie było jeszcze uzgodnione. Trudno nie odnieść wrażenia, że władze państwowe nabijają nas w przysłowiową butelkę.
ODDANE ŚLEDZTWO ROSJANOM?
Konsekwencją przyjęcia takiego działania, było prowadzenie dochodzeń przez kilka różnych organów, w wyniku czego musiały nastąpić trudności w prowadzonych postępowaniach i w zebraniu pełnego materiału dowodowego, zwłaszcza iż ten ma służyć 2 różnym postępowaniom prokuratorskim. Tym samym następowała konieczność powielania dowodów, transferu, niemożność szybkiej konfrontacji dowodów. Siłą rzeczy mogło to spowodować nieporozumienia, opóźnienia, ale także i braki dowodowe w tym czy innym organie dochodzeniowym. W tej sytuacji konieczne stało się podjęcie decyzji ws. miejsca (czyli dysponenta) materiału źródłowego z katastrofy. Skoro katastrofa nastąpiła w Rosji, polski rząd zgodził się na przechowanie tych dowodów przez Federację Rosyjską do końca prowadzenia postępowania sądowego, czyli na czas w sumie nieznany. Tym samym powstała sytuacja, w której strona rosyjska była dysponentem materiału źródłowego, a polska strona mogła być tylko petentem i liczyć jedynie na kopie tegoż materiału. W sprawie tak ważnej jak katastrofa samolotu z prezydentem, wyższą generalizacją i wieloma innymi wysokimi urzędnikami państwowymi – w sposób nonszalancki zgodzono się by przez lata dostęp do materiału źródłowego należał wyłącznie do strony rosyjskiej, która łaskawie zezwoli lub nie na dostęp i badanie tegoż materiału. Trzeba było dużej naiwności by uwierzyć w uczciwość i dobrą wolą strony rosyjskiej w tej sprawie, zwłaszcza, iż nie można było wykluczyć ich winy w tej katastrofie.
ROSYJSKIE UTRUDNIENIA
O postawie Rosjan w sprawie wiele napisano w mediach. Pamiętamy zaoranie już po miesiącu terenu w smoleńsku, wymiany świateł na lotnisku zaraz po katastrofie, wycięcie drzew, brak właściwego zabezpieczenia miejsca katastrofy, trudności stworzone polskich archeologom (którzy dopiero po 6 miesiącach mogli udać się do Smoleńska), niszczenie wraku samolotu. Rosyjscy śledczy nie podjęli wiele czynności dowodowych istotnych dla sprawy. Pozostawiono wiele szczątków na terenie katastrofy, które stały się łupem hien cmentarnych. Nie próbowano zrekonstruować ze szczątków samolotu w hangarze jak to czynią specjaliści z amerykańskiej NTSB, nie badano poszczególnych części samolotu w celu ustalenia ewentualnych usterek, czy też np. pod kątem niewłaściwych elementów wykorzystanych przy remoncie lub naprawie samolotu (pamiętam przypadek, gdy katastrofa lotnicza została spowodowana m.in. wykorzystaniem niewłaściwych śrub mocujących o 1 mm krótszych).
Także w tajemniczy sposób zostało utracone nagranie wideo z wieży w Smoleńsku (Rosjanie stwierdzili w raporcie MAK, że „analiza wykazała brak wideozapisu z powodu skręcenia przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem”). Inny dowód w sprawie rejestrator lotu K3-63 nie został odnaleziony choć ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM i powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej. Fakt utrudnień rosyjskich w dochodzeniu potwierdził polski przedstawiciel akredytowany przy MAK płk Edmund Klich, a zatem zarzuty „smoleńskiej opozycji” są uzasadnione.
ROSYJSKA WERSJA WYDARZEŃ
W świetle powyższego wielości organów i różnych brakach dowodowych w tych organach, siłą rzeczy musiały powstać różne wersje wydarzeń katastrofy 10 kwietnia 2010 roku. Dla strony rosyjskiej najważniejszą kwestią okazało się wybielenie własnej odpowiedzialności i przerzucenie jej na stronę polską. Dziwić musi, iż tego nie zrozumiały polskie władze, które zapewniały o dobrej współpracy z Rosją, o wiarygodności strony rosyjskiej, która nie wiedzieć czemu, miałaby ujawniać prawdę. Intencje rosyjskie tymczasem mogliśmy poznać już pierwszego dnia, tj. w dniu katastrofy, gdy fałszywie informowano o 4 próbach lądowaniach polskiego samolotu, która nie została potwierdzona w późniejszym materiale dowodowym. Scenariusz winy pilotów pragnących za wszelką cenę lądować w wyniku presji przełożonych był i jest konsekwentnie przez stronę rosyjska realizowany. W raporcie MAK obraz nieodpowiedzialnych i niedoświadczonych pilotów naciskanych przez pijanego generała Błasika działającego na polecenie Kaczyńskiego został zaprezentowany i sprzedany opinii międzynarodowej. Po publikacji raportu Millera, MAK podtrzymał swoje stwierdzenia wykorzystując niektóre elementy z polskiego raportu, a opinia międzynarodowa usłyszała, że polska komisja potwierdziła rosyjską wersję wydarzeń.
BRAK POLSKIEJ ODPOWIEDZI
Rosyjska wersja wydarzeń mogła przebić się, albowiem polska strona nie próbowała bronić innej wersji. Gorzej w kraju tezy rosyjskie znajdowały posłuch i życzliwych propagandystów, od samego początku. Przykładowo, gdy portal Serwis21 już 10 kwietnia 2010 roku i w dniach następnych zanegował rosyjskie twierdzenia dotyczące okoliczności katastrofy, wskazując na sprzeczności w deklaracjach strony rosyjskiej, został od razu skrytykowany. Dość szybko wylansowana została także teza o naciskach prezydenta na pilotów, a media szukające wyjaśnienia okoliczności przyczyn, katastrofy próbowano dezawuować. Co gorsza w tej kampanii obrony wizerunku rosyjskiej wiarygodności dochodzenia uczestniczyli polscy oficjele z premierem rządu na czele. Dopiero po wielu miesiącach i wobec ewidentnych dowodów rosyjskiego mataczenia rząd zadeklarował inne nastawienie, ale konkretnych działań przeczących rosyjskim kłamstwo nie podjęto. Nie próbowano bronić honoru zmarłych Kapitana Protasiuka, Generała Błasika czy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Polska scena polityczna (PO-PSL-SLD) nie zdobyła się nawet na przegłosowanie symbolicznej uchwały Sejmu w tej kwestii. Wprawdzie raport Komisji Millera wskazuje na niektóre błędy strony rosyjskiej, jednakże w swej treści i wymowie nie był w stanie przekreślić wizerunku nakreślonego przez rosyjski MAK. Gorzej oparto się w dużej mierze na rosyjskich analizach, nie przeprowadzano własnych i w efekcie powtórzono wiele tez MAK-u, czasami tylko je łagodząc.
STRACH PRZED SMOLEŃSKĄ LEGENDĄ
Aby zrozumieć przyczyny, dla których polskie władze nie próbują odkryć prawdy o katastrofie smoleńskiej, o próbach zaciemniania odpowiedzialności, o bierności wobec rosyjskich kłamstw trzeba powrócić do feralnego dnia 10 kwietnia 2011 roku. W katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób – wyższych urzędników państwowych, polityków, generałów, zwykłych ludzi. Były to osoby różnych wyzwań i poglądów politycznych. To mogłoby połączyć siły polityczne w dążeniu do prawdy w tej sprawie. Jednak wśród osób, które zginęły był prezydent RP, brat Jarosława (przywódcy PIS) – Lech Kaczyński. Ta okoliczność spowodowała, iż siłą rzeczy katastrofę utożsamiono przede wszystkim ze śmiercią głównego jej pasażera. Śmierć Kaczyńskiego na nieludzkiej ziemi jak nazywano Rosję, w czasie wizyty w celu uczczenia pomordowanych oficerów w Katyniu, prezydenta, który przeciwstawiał się polityce rosyjskiej nadawała wydarzeniu rangę symbolu, legendy, która siłą rzeczy musiała stać się jedną z nowych podstaw tożsamości Prawa i Sprawiedliwości.
Dla obecnej władzy w Polsce, taki scenariusz był jak z najgorszych filmów, albowiem walka z legendą, z mitem jest walką bezskuteczną, a oznacza, iż PISu Platforma nie zdoła zniszczyć. Imperatywem politycznym dla obecnie rządzących stało się zatem demitologizowanie, uzwyczajnienie tej katastrofy. Stąd pomyje błota na pilotów i na prezydenta publikowane w niektórych mediach, jako odpowiedzialnych za katastrofy. Stąd tak silny opór przed wszelkimi formami upamiętnienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Stąd też tak mierne reakcje polskich oficjeli na rosyjskie kłamstwa i utrudnienia w dochodzeniu.
SMOLEŃSKI MIT UTRWALONY
Konsekwencją jednak tej sytuacji powoli staje się utrwalenie podziału Polski na wrogie obozy, w której każda ma swoją prawdę o katastrofie. Jeżeli sądzono, że uda się mityczny aspekt katastrofy pomniejszyć, to rząd Tuska się wielce pomylił. Paradoksalnie to właśnie kłamstwa i utrudnienia spowodowały, iż legenda, mit smoleński utrwala się z jeszcze większą siłą wśród części społeczeństwa, i to nie po wielu latach (jak zazwyczaj bywa z mitami) ale już dzisiaj. Walka z legendą jest bezskuteczna, a zatem zamiast walczyć z nią, należało ją wykorzystać dla dobra kraju.
Dr Daniel Alain Korona
http://pe2012-dak.blogspot.com/
Kraj
MEDIA KŁAMIĄ I MANIPULUJĄ: TV wmawia nam ze wszędzie jest zagrożenie, jak terroryzm, wojny, wirusy i choroby, katastrofy i krachy ekonomiczne, bezrobocie, brak Boga ewentualnie fałszowanie Jego obrazu, fałszuje historie krajów, wyśmiewa zdrową żywność a reklamuje GMO, ze dzieci sa teraz terroryzowane i trzeba dawać je Państwu na wychowanie, witaminy szkodzą a chemia leczy .. Powodzenia dla maniaków TV... (Facebook, Paula Zawisza Grabska)
PROGNOZA WYBORCZA M.PALADE: W najbardziej prawdopodobnym wariancie rejestracji list przez komitety: Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polski Jest Najważniejsza, Ruchu Poparcia Palikota, Kongresu Prawicy Janusza Korwin-Mikke (Kongresu Nowej Prawicy), Prawicy Rzeczypospolitej i Polskiej Partii Pracy oraz frekwencji wyborczej nie przekraczającej 44 proc. preferencje wyborcze w pierwszej połowie sierpnia kształtują się następująco:
Platforma Obywatelska 32%
Prawo i Sprawiedliwość 31%
Sojusz Lewicy Demokratycznej 15%
Polskie Stronnictwo Ludowe 9%
Polska jest Najważniejsza 4%
Kongres Nowej Prawicy 3%
Ruch Poparcia Palikota 2%
Prawica Rzeczypospolitej 2%
Polska Partia Pracy 1%
PRZYGOTOWANY DO WŁADZY: W dniu 13 lipca br. „Dziennik. Gazeta prawna” (DGP) opublikował porównanie programów partii politycznych. W DGP napisano: „Na trzy miesiące przed wyborami program PiS jest względnie zwarty, choć ogólnikowy. P0 i SLD mogą przedstawić obszerne fragmenty [swoich programów]. Propozycje PSL to tylko zbiór luźnych myśli, a [program] PJN jest w rozsypce”. I dalej: „Jeśli mielibyśmy dziś rozstrzygać, która z dwóch największych formacji politycznych […] jest lepiej przygotowana na odpowiedzi na dręczące Polaków pytania, wygrywa opozycyjne PiS. […] Rozczarowuje P0. W szykującym się do objęcia władzy po raz kolejny ugrupowaniu uderza nie tylko brak spójnego dokumentu, lecz także brak pomysłów [...]”.
WOJNA Z KIBICAMI: Platforma w 2007 roku obiecywała spokój społeczny. Tymczasem premier Tusk wszczął wojnę z kibicami piłkarskimi pod fałszywym pretekstem wojny z chuliganami. W rzeczywistości represje dotknęły środowisk kibicowskich w związku z publicznym wyrażaniem przez nich niezadowolenia z obecnych rządów. Wojnę władza jednak nie prowadzi tylko słownie, ale stosuje przy tym metody represji karnej. I tak kibice Jagiellonii Białystok skazywano na 500 zł kary za skandowanie „Donald matole twój rząd obalą kibole”. Słowo matoł uznano za obrazę, ale gdy Władysław Bartoszewski użył podobnego sformułowanie w stosunku do dyplomatów z rządów PIS (przypominam – dyplomatołki) wówczas uznawano to za dozwoloną wolność słowa. Teraz zatrzymany został na 3 miesiące Piotr Staruchowicz, autor hasła "Donald matole twój rząd obalą kibole". Kibice się jednak nie poddają - Trwa ogólnopolska akcja "Listy do Białołęki". Kartki do Piotra należy wysyłać na adres: Piotr Staruchowicz, Areszt Śledczy Warszawa Białołęka, ul. Ciupagi 1, 03-016 Warszawa. Na jednym z meczu Zawiszy, na stadionie wisiał napis Sikorski frajerze Powstańcom honoru i godności nie zabierzesz. PZPN zagroził odwołaniem II połowy, kibice zakryli flagami nazwisko, przedstawiciel PZPN zawrócił wychodzących piłkarzy, stadion grzmiał "PRECZ Z KOMUNĄ", w końcu transparent zdjęto. Za PRL-u często przemycaliśmy sztandar Solidarności, nigdy z tego powodu, nie wstrzymano meczu. Z kolei w trakcie meczu Lechii Gdańsk z Cracovią, kibice Lechii gwizdali, kiedy wymieniano nazwisko premiera Donalda Tuska lub gdy pojawiało się zbliżenie jego twarzy na telebimie. W ciągu meczu wielokrotnie skandowano hasło „Donald matole, rząd r... kibole". Pojawił się też transparent z napisem „Nie jesteś, nie byłeś, nie będziesz nigdy kibicem Lechii".
Gospodarka
ELEWARR IDZIE NA DNO: NIK skontrolował centralę Elewarr i cztery jej oddziały za okres od 1.01.2008 r. do 30.06.2010 r. Izba w czerwcowym raporcie oceniła, że sytuacja finansowa spółki Elewarr, której właścicielem jest Agencja Rynku Rolnego, pogorszyła się. Według NIK, firma osiągała zysk, ale głównie dzięki działaniom niezwiązanym bezpośrednio z obrotem zbożem i jego przechowywaniem (rozwiązywanie rezerw księgowych). W toku kontroli NIK zwrócił uwagę, że majątek trwały uległ dekapitalizacji. W wyniku restrukturyzacji zwolniono ponad 100 pracowników. Izba ma też zastrzeżenia do wysokości wynagrodzeń członków zarządu i głównego księgowego. Płace te były ustalone w kwotach przekraczających maksymalną wysokość miesięcznego wynagrodzenia określonego w tzw. ustawie kominowej. Łącznie chodzi o niewłaściwe wydatkowanie kwoty ponad 1,4 mln zł.
Przypomnijmy, że sytuacja spółki uległa pogorszeniu po odwołaniu 23.11.2007 r. w dniu expose premiera Tuska (m.in. o apolityczności i fachowości kadr menedżerskich) prezesa Daniela Alain Korony (bezpartyjnego). Za jego czasów, spółka odnotowała wysokie zyski, zatrudniano pracowników a wynagrodzenia pracownicze były bardzo wysokie. Ponadto planowano dywersyfikację działalności i dalszy rozwój spółki. Na miejsce prezesa Korony mianowano działacza PSL Andrzeja Śmietankę,. Efekt – zwolnienia pracowników, zmniejszenie wynagrodzeń pracowników, zmniejszenie zysku i brak perspektyw rozwojowych.
NĘDZA W POLSCE: Instytut Spraw Socjalnych ujawnił, iż w nędzy w Polsce żyje 2,2 mln Polaków, a 6,5 mln w niedostatku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz