NAGRODY „ORANGE” - OSZUSTWO
Co chwila spotykamy się z próbami naciągania w różnorodnych grach: e-maile o milionowych wygranych pochodzące z różnych egzotycznych adresów, gry telewizyjne stacji TVN, Polsat czy, TV4, w którym odpowiedzi są tak proste, że o telefon aż się prosi. Tyle tylko, że gdy osoba zadzwoni, okaże się, że wcale nie jest na antenie, ale musi wcześniej odpowiedzieć na inne pytanie, a pieniądze już wydała (ok. 4 złote). Do grona oferujących „nagrody” dołączyła także sieć Orange.
Mowa o konkursie na BMW 7400. Otóż treść SMSów wysyłanych przez tą sieć nie tylko sugeruje fakt wygranej, ale wręcz jest informacją o wygranej, której nie ma, a wszystko ma na celu skłonienie do wysyłania kolejnych SMSów, w którym uczestnik gry zapłaci coraz więcej (po 4,88 zł za każdy SMS). „Podbiliśmy teraz dokumenty na BMW X3! Więc nie zwlekaj. Ślij BMW na 7400. Masz 16 min.! Zagraj”. Wprawdzie SMS sugeruje możliwość wygranej, stwarza presję czasową, ale przynajmniej informuję, że trzeba zagrać by mieć szansa. „Cuda się zdarzają nie tylko we śnie, ale na jawie też, ślij szybko BMW na 7400. Otrzymasz wiadomość, która przepełni ci ogromną radością. Gratulacje!” brzmi komunikat Orange. Sugestia o wygranej jest jasne, choć wprost tego nie powiedziano. Ale są SMSy jednoznacznie informujące o wygranej, choć słowo wygrana nigdy nie pada. Przykładowo: „Tu Komisja Nagród Orange. Apelujemy do właściciela numeru … o wysłanie SMSa BMW na 7400. Dokumenty przekazania BMW gotowe” albo „Wezwanie: Blankiet przekazu BMWX3 czeka. Prosimy o wysłanie SMSa o treści BMW na 7400 po uprawnienia”. Oczywiście w przypadku wysłania SMSa, żadnych dokumentów przekazania BMW nie otrzyma się. Na tym tle wszelkie SMSy, w których Orange informuje o liczbie punktów, szans brzmią wręcz niewinnie. Liczbę punktów można bardzo szybko zwiększyć, wystarczy SMS na 60200 o treści START BMW. Tyle tylko, że dowiadujemy się wówczas, iż codziennie otrzymamy SMSa od sieci, a koszt codziennego przychodzącego SMSa specjalnego to 2,44 złote.
Część osób, zwłaszcza młodych może być skłonna do odpowiedzi na SMS Orange, zwłaszcza iż na stronie sieci są informacje, że iksiński wygrał samochód. Tyle tylko, że każdy kto odpowie bardzo szybko może wpaść w spiralę SMSów. Każdy SMS wysłany na 7400 bowiem rodzi przychodzącego SMSa, nęcącego zwiększeniem szansy wygranej lub wręcz sugerującego, iż wystarczy ten jeden SMS a auto będzie już czekało. W ten sposób można wydać bardzo szybko kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych dziennie. Rzecz w tym, że informacje typu „Dokumenty przekazania BMW gotowe” lub „blankiet czeka w celu odbioru uprawnień” są zwyczajnie kłamliwe, gdyż sugerują, że samochód faktycznie jest już twój, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest.
W całej sprawie dziwi brak reakcji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy też prokuratury na ten rodzaj „oszustwa” w biały dzień.
PANIE KALISZ, A GDYBY TO WASZE DZIECKO ZOSTAŁO PORWANE
Wystąpienie i zeznania siostry Krzysztofa Olewnika przed komisja śledczą to świadectwo niemocy polskiego wymiaru sprawiedliwości. - Policjanci, prokuratorzy, politycy mówią przed komisją, że nic nie pamiętają. Kolejni ministrowie mówili, że nie odpowiadają za to, co się dzieje, tylko ich poprzednicy. Ministrowie mówili nam: "A co ja mogę zrobić?" - stwierdziła Danuta Olewnik-Cieplińska. - Nie można rozkładać rąk i pytać, co ja mogę zrobić. Panie Kalisz, panie Brachmański, panie Siemiątkowski, pani Szymanek-Deresz, panie Olejnik, panie Sadowski, a gdyby to wasze dziecko zostało porwane? Nie zadzwonilibyście do wszystkich świętych, żeby je ratować? Czym mój brat się od nich różni? - pytała. Okazuje się też, że niektórzy z funkcjonariuszy, mimo że wykazali się niekompetencją, są nagradzani, jak choćby policjant, któremu skradziono akta sprawy, a który awansował na wicenaczelnika wydziału kryminalnego komendy w Płocku, chociaż miał zarzuty w tej sprawie.
Jednym z przykładów zaniedbań funkcjonariuszy była sprawa przekazania okupu porywaczom 24 lipca 2003 r., kiedy Krzysztof Olewnik jeszcze żył (zamordowano go 5 września 2003 r.), a akcja była doskonałą okazją schwytania przestępców. Jak podkreśliła Olewnik-Cieplińska, jej wersja zdarzeń różni się od wersji policjantów, jednak o tej drugiej nie może mówić, gdyż zapoznała się z nią w procedurze tajnej. Według niej, po telefonie od porywaczy, którzy zażądali okupu, natychmiast zadzwoniła do Remigiusza Mindy, szefa policyjnej grupy śledczej, który odpowiedział, że "będziemy w kontakcie". Według instrukcji porywaczy, pojechała z mężem do Płońska, potem do Łomianek. Byli w stałym kontakcie z policją, ale okazało się, że policja nie miała nasłuchu na telefonie, przez który ona kontaktowała się z porywaczami. - Dziwiliśmy się tylko, dlaczego my mówimy policji, co się dzieje, skoro policja powinna mieć na podsłuchu czy mój telefon, czy telefon od porywaczy - relacjonowała Olewnik-Cieplińska. Podkreśliła, że policja nie miała pojęcia, co się dzieje, nie zabezpieczyła też śladów z miejsca przekazania okupu. - Gdy wyrzuciliśmy torbę z pieniędzmi przez okno, policja tego nie widziała. Potem nas podejrzewali, że przejęliśmy te pieniądze - relacjonowała. Jak mówiła, policjanci "nie dali nam instruktażu, jak przekazać okup".
Bulwersuje także sposób, w jaki policja obeszła się z anonimem napisanym na początku 2003 r., którego autor pisał, że Krzysztof jest w niebezpieczeństwie i że jest przetrzymywany w pobliżu Nowego Dworu Mazowieckiego, że może zginąć, a ze sprawą powiązani są Ireneusz P. "Bokser" (skazany za udział w porwaniu) i Robert Pazik (skazany, powiesił się w więzieniu po wyroku). - Natychmiast zawiadomiliśmy policję o tym liście i na własną rękę jeździliśmy po okolicach Nowego Dworu. Policja powiedziała mi jednak, że ten anonim to bzdura, że Pazik i K. absolutnie nie mają z tym nic wspólnego, są cały czas podsłuchiwani…
(Paweł Tunia, http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100213&typ=po&id=po02.txt)
WIADOMOŚCI W SKRÓCIE
BEZCZELNOŚĆ I KŁAMSTWA MNISW: 18 stycznia 2010 roku Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego w piśmie do marszałka senatu Bogdana Borusewicza w odpowiedzi na oświadczenie senatora Macieja Grubskiego (PO) z dn. 22.12.2009, kolejny raz potwierdził, że będzie dalej szantażował Akademię Humanistyczno Ekonomiczną w Łodzi. W piśmie MNiSW-DNS-WUN-6012-7123-1/AB/09 czytamy bowiem „Sposób wdrożenia przedstawionych Uczelni oraz decyzji (przypominamy nieprawomocnych i prawnie bezskutecznych – red) będących wynikiem ww. postępowań w sprawie cofnięcia uprawnienia do prowadzenia studiów na kierunkach „informatyka” i „zarządzanie” będzie w istotny sposób rzutował na decyzję w sprawie cofnięcia pozwolenia na utworzenie uczelni oraz nakazu jej likwidacji”. Co ciekawe MNiSW okłamuje marszałka senatu stwierdzając, że wnioski 900 studentów i Stowarzyszenia Interesu Społecznego, ze względów proceduralnych wydłuży podjęcie ostatecznej decyzji w sprawach cofnięcia uprawnień do prowadzenia studiów na kierunkach „Informatyka” i „Zarządzanie”. Otóż MNiSW już 15 stycznia wydała decyzję ostateczną odmawiająca dopuszczenia Stowarzyszenia (9 lutego SIS zaskarżył decyzję do WSA), a już w piśmie z dn. 16.11.2009 (sygn. MNISW-DNS-WUN-6022-4965-4/AB/09) MNiSW odmówił uznania przymiotu strony studentów i pracowników w postępowaniach dotyczących AHE zaznaczając, że sprawa legitymacji procesowej nie ma charakteru zagadnienia wstępnego. 26 stycznia doręczono uczelni – decyzję ostateczną o cofnięciu uprawnień na wspomnianych kierunkach.
PZU ZWALNIA: PZU SA planuje zwolnić ponad 5 tys. pracowników. 11.02 przeciwko zwolnieniom w PZU S.A. w Warszawie protestowali pracownicy PZU. NSZZ „Solidarność” pracowników PZU zdecydował się na protest przed Ministerstwem Skarbu, aby zwrócić uwagę na zmiany w Grupie PZU, które prowadzą do osłabienia firmy na rynku ubezpieczeniowym. Przedstawiciele pracowników są zdania, że prowadzona przez obecny zarząd centralizacja i likwidacja oddziałów prowadzi przede wszystkim do ograniczenia sieci obsługi klientów i w konsekwencji do ich utraty. Trudno też znaleźć sens redukcji zatrudnienia. Przykładem tego jest nieudana próba racjonalizacji zatrudnienia w biurach Central Spółek PZU SA i PZU Życie S.A. - Po zakończeniu zwolnień grupowych stwierdziliśmy, że zwolnienia dotyczyły głównie pracowników z dużym doświadczeniem zawodowym. Większość kadry kierowniczej z rozdania poprzednich i obecnych ekip rządzących została na swoich stanowiskach i ma się nadal dobrze – mówi Jerzy Lenart, przewodniczący NSZZ „S” w PZU S.A.
http://www.solidarnosc.org.pl/pl/aktualnosci/ubezpieczeniowy-gigant-zwalnia.html
SOBIESIAK GÓRĄ: Jak się okazało uległość polityków PO względem Ryszarda Sobiesiaka jest pewną normą. Gdy ten ostatni stwierdził, że żąda przesłuchania zamkniętego (czyli bez obecności mediów) a gdy Komisja się nie zgodziła, wówczas odmówił odpowiedzi na pytania. I zamiast kierować sprawy do sądu o ukaranie świadka, komisja głosami PO-PSL przegłosowała wniosek o posiedzenie zamknięte, czyniąc zadość żądaniom przestępcy (Sobiesiak został prawomocnie skazany 2 lata temu w sprawie korupcyjnej).
WYGRANA FISKUSA: 28 stycznia Naczelny Sąd Administracyjny zakończył głośną sprawę przedsiębiorcy z Legnicy. Zdaniem sądu nieodpłatne przekazywanie pieczywa ze zwrotów na cele charytatywne było darowizną opodatkowaną VAT, a nie likwidacją towaru. Co więcej, zdaniem sądu w przypadku Waldemara Gronowskiego podatek VAT od przekazanych na cele dobroczynne towarów stanowił tylko niewielką część zaległości, o które toczył się spór. Kontrolerzy skarbowi dowiedli, że wielkość darowizn przekazanych przez przedsiębiorcę stanowiła jedynie 6 proc. kwoty należnej wpłaty z tytułu podatku VAT i podatku dochodowego, natomiast pozostałe 94 proc. to zobowiązanie wynikające z tytułu niezaewidencjonowanej sprzedaży (Innymi słowy podatnik nie wskazał odpowiednich rozchodów towaru czyli np. listy beneficjentów i wysokości pomocy, które możnaby opodatkować). Ministerstwo Finansów już ogłosiło, że legnicki piekarz niesłusznie stał się symbolem osoby pokrzywdzonej przez administrację podatkową. JAKI SĄD, TAKI WYROK.
LIST OTWARTY DO PANI PROKURATOR DANUTY GRZYBOWSKIEJ
Przedstawiamy państwu obszerne fragmenty listu otwartego Kazimierza Suchcickiego (radnego z Bełchatowa) do prokurator Danuty Grzybowskiej. Na podstawie listu można ocenić jak wygląda lokalna praworządność w Bełchatowie. Jak ma szanować prawo przeciętny obywatel Rzeczpospolitej, gdy łamią je ci, którzy odpowiadają za jego przestrzeganie? Jak ma czuć się obywatel, który próbował przeciwdziałać przestępstwu, a w zamian doczekał się zarzutu prokuratorskiego oraz kłamstw i oszczerstw oficjalnych mediów. List publikujemy ze skrótami. Tytuły paragrafów pochodzą od redakcji.
KŁAMLIWY DZIENNIK ŁÓDZKI…
Artykuł który się ukazał w gazecie POLSKA THE TIMES „Dziennik Łódzki” w dniu 4 stycznia 2010 r. zatytułowany „Radny wpadł gdy grał” u góry w nadtytule czytamy „Kazimierz S., były radny, grał na automatach, wrzucając monetę, przywiązaną do sznurka, bardzo poważnie mnie zaniepokoił, którego skutki odczułem bardzo boleśnie zarówno wśród swoich najbliższych, jak też w zakładzie pracy i środowiskach społeczno politycznych. Publikacja ta w najwyższym stopniu naruszyła moje dobra osobiste, jakimi są, cześć, dobre imię i godność osobista, wywołała też kolejną sensację medialną na skalę ogólnopolską. Nic w tym nie byłoby bulwersującego ani szokującego, ponieważ gazeta ta słynie z publikacji kłamliwych artykułów wzbudzających sensację medialną wobec mojej osoby, lecz bulwersujące i w najwyższym stopniu niepokojące, i naganne, jest to, że informacji o toczącym się postępowaniu, udziela dziennikarzowi osobiście Pani Prokurator, wymieniona z imienia i nazwiska przez redaktora gazety … Odnosząc się do informacji zawartych w gazecie, stwierdzam że są one nieprawdziwe, wręcz obrzydliwie kłamliwe. Otóż nikt mnie nie przyłapał na gorącym uczynku podczas wrzucania monety na sznurku, bo nic takiego nie miało miejsca. Nie ma również w całym materiale dowodowym, zgromadzonym przez funkcjonariuszy śledczych, żadnych nagrań które by to mogły potwierdzić. Wycinek nagrania który został uznany za niepodważalny dowód, stwierdza zupełnie co innego.
AUTOMATY O NISKICH, ALE WYSOKICH WYGRANYCH
Materiał dowodowy jest oparty wyłącznie na domysłach i zeznaniach Arkadiusza C., oraz Pawła K. którzy prowadzili działalność przestępczą, polegającą na wstawianiu automatów do gier hazardowych niezgodnie z ich przeznaczeniem i w miejscach do tego niedozwolonych, a więc wbrew przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych. Przestępstwa te, są zaliczane do grupy przestępstw o bardzo wysokiej szkodliwości społecznej i ścigane są na mocy przepisów prawa. …
Dzisiaj podczas ujawniania kulisów tzw. afery hazardowej, niemalże każdy Polak wie, że wszystkie automaty do gry, wstawiane do barów jako automaty o niskich wygranych są przeprogramowane i nie spełniają wymogów określonych w ustawie. Śledztwo prowadzone pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, przez tamtejsze CBŚ, dowiodło na podstawie skonfiskowanych ponad 300 automatów do gier, w tym z województwa łódzkiego, że wszystkie tzw. „jednoręcy bandyci” wstawiane są w celach przestępczych. Żaden z automatów poddanych szczegółowej kontroli nie spełniał wymogów ustawowych, a więc nie był automatem o niskich wygranych. Certyfikaty wydawane na legalizację tych automatów były sfałszowane, czego konsekwencją było aresztowanie i postawienie zarzutów osobom z Łódzkiej uczelni zajmujących się wystawianiem fałszywych certyfikatów. Automat taki zgodnie z ustawą może wypłacić jednorazowo najwyżej do 15 EURO, (w przeliczeniu na PLN ok. 60 zł.) natomiast jednorazowa operacja podczas gry, (jedno przyciśniecie przycisku START) nie może przekroczyć 0,07 EURO (ok. 0,30 zł). Wszyscy odwiedzający bary i lokale gastronomiczne w których stoją automaty do gry wiedzą że rzeczywistość jest inna. Automaty do gry wstawiane i obsługiwane przez Arkadiusza C. i Pawła K. kilkadziesiąt razy przewyższają dopuszczalne ustawowo normy. By to sprawdzić i udokumentować wystarczyło wrzucić banknot lub kilka monet w bilonie i uruchomić automat do gry wybierając najwyższą stawkę, suma pozostająca na liczniku po przyciśnięciu przycisku START pozwoli określić górną granicę stawki, jaką faktycznie automat pobiera.
RADNY MUSI SAM ZBIERAĆ MATERIAŁ DOWODOWY
Do śledczych z Bełchatowa jednak takie argumenty nie docierają, twierdząc, że nią są fachowcami od automatów. Zasadne więc było uwzględnić wniosek podejrzanego o przeprowadzenie ekspertyzy, czy automaty były o niskich wygranych, czy też wysokich, i czy w ogóle jest możliwość dokonania takiego przestępstwa jakie mi się zarzuca. Pomimo bardzo dobrze zorganizowanej ochrony tej przestępczej działalności, przez funkcjonariuszy, oraz kradzieży mi rejestratora wideo i kart pamięci na których miałem zapisane dowody potwierdzające popełnianie przestępstw, to i tak jestem w stanie to udowodnić przed niezawisłym wymiarem sprawiedliwości. Zdołałem zebrać nowy materiał dowodowy, który potwierdza popełnianie tych przestępstw i częściowo ujawnia chroniących je funkcjonariuszy. Jeśli te dowody okażą się niewystarczające, to dodatkowo przedstawię świadków potwierdzających że takie przestępstwa miały miejsce, o ile dana mi będzie taka możliwość. Nie ma też w moich zeznaniach stwierdzenia że wielokrotnie grałem i nie udało mi się wygrać, co miało być podstawą do wszczęcia a następnie umorzenia jednego ze śledztw, dotyczących przestępstw dokonywanych przez Arkadiusza C., wręcz przeciwnie w zeznaniach moich są zawarte informację mówiące o zdarzających się wysokich wygranych, które nie zawsze były mi wypłacane. Dlatego zająłem się udokumentowaniem popełnianych przestępstw przez Arkadiusza C.
RADNY NA CELOWNIKU
Wszystkie więc podane informacje w gazecie są jednym wielkim obrzydliwym kłamstwem i socjotechniczną manipulacją, mającą na celu wyłącznie upokarzanie mnie i poniżanie w oczach opinii publicznej. Zbliżają się wybory więc trzeba „przetrącić kręgosłup” i upokorzyć niebezpiecznego dla skorumpowanych władz miasta Bełchatowa, Kazimierza Suchcickiego … Szereg podjętych decyzji przez Prokuraturę Rejonową w Bełchatowie, które mogą mieć związek ze sprawą, są bardzo niepokojące i wymagają weryfikacji. Wspomnę chociażby umorzenie śledztwa dotyczącego włamania się do mojego mieszkania i kradzieży rejestratora wideo wraz z kartą pamięci z ważnymi dla sprawy materiałami dowodowymi, gdzie nawet żadne czynności śledcze nie zostały podjęte, czy też zaginięcie lub kradzież karty pamięci z telefonu komórkowego podczas zatrzymania mnie przez funkcjonariuszy policji. Następnie, umorzenie sprawy dotyczącej otrzymywanych gróźb karalnych w postaci wiadomości tekstowych SMS na telefon komórkowy, między innymi „wycofaj to bo zginiesz, zdechniesz” itp. Prokuratura nawet nie wystąpiła do operatora sieci komórkowej o zabezpieczenie bilingów z nadsyłanych pogróżek. Jak więc można mówić o równym traktowaniu obywateli, gdy jednych można bezkarnie poniżać, uwłaczać ich godności, okradać i używać gróźb karalnych, a wobec innych stosuje się ochronę prawną i środki przewidziane dla egzekwowania prawa? …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz