18 maja 2011

List Otwarty Stowarzyszenia "Godność" do Prezydenta Komorowskiego

Stowarzyszenie "Godność" zrzesza byłych działaczy NSZZ Solidarność i byłych więźniów politycznych z lat 1980-89



STOWARZYSZENIE GODNOŚĆ
ul. Dąbrowszczaków 30 / C / 9
80 – 364 Gdańsk
Gdańsk, dnia 16 mają 2011r.


Kolegium
Instytutu Pamięci Narodowej

List Otwarty

W ostatnich dniach kilku z nas, członków Stowarzyszenia Godność, byłych działaczy NSSZ Solidarność i więżniów politycznych z lat 1980-89 ( Czesław Nowak, Alojzy Szablewski, Stanisław Fudakowski, Józef Raszewski ) otrzymało pisma z Oddziału IPN w Gdańsku informujące nas, że po uzyskaniu naszej zgody Prezes IPN wystąpi do Prezydenta RP z wnioskiem o nadanie nam odznaczenia Krzyża Wolności i Solidarności. Ten problem, ważny dla naszego środowiska,omówiliśmy na zebraniu Stowarzyszenia Godność w dniu 12 mają br. Jednogłośnie ustalono,że nie możemy wyrażić zgody na upoważnienie Prezesa IPN do zgłaszania wniosku do Prezydenta o odznaczanie nas z kilku powodów;

1 Nie został jednoznacznie przez Trybunał Narodowy osądzony okres PRL-u, o co upominaliśmy się w Liście Otwartym z dnia 23.05.1994r.

2 Obecny Prezydent Bronisław Komorowski, który miałby nam przyznać odznaczenia jako polityk PO i Marszałek Sejmu nie zachował należytej kultury politycznej wypowiadając się w sposób uwłaczający o tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej Prezydencie Lechu Kaczyńskim, przez co obniżał także rangę Urzędu Prezydenta.
Prezydent Lech Kaczyński poprzez przyznawanie odznaczeń pierwszy docenił ,,szarych żołnierzy'' Solidarności.

3 Pan Prezydent Bronisław Komorowski zaprosił jako eksperta na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego gen Wojciecha Jaruzelskiego oskarżonego w procesach za krwawe stłumienie buntu robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970r. i za wprowadzenie stanu wojennego 13.12.1981r, podczas którego doszło mordowania górników, internowań i skazań przez sądy cywilne i wojskowe tysięcy działaczy związkowych. Służba Bezpieczeństwa dopuszczała się zbrodni na działaczach Solidarności. Nie oszczędzano nawet księży. Protestowaliśmy przeciwko temu zaproszeniu. Gen Jaruzelski wykorzystując życzliwie mu sądy przez kilkanaście lat unika wyroku.

4 Pan Prezydent Bronisław Komorowski nie wytłumaczył się dotąd ze znajomości z Tomaszem Turowskim, PRL-owskim szpiegiem, inwigilującym Papieża Jana Pawła II, a wolnej Polsce wysokiego rangą dyplomatę, który dziwnym zbiegiem okoliczności był w imieniu MSZ organizatorem wizyty polskiej delegacji do Katynia na której czele stał Prezydent Lech Kaczyński.
W ostatnim czasie obserwujemy powrót na różne stanowiska w administracji państwowej i służbach specjalnych dawnych funkcjonariuszy SB i WSI, którzy tworząc różne stowarzyszenia deklarują poparcie dla Pana Prezydenta. ( np. Stow."Sowa'')

5 Pan Prezydent jako Marszałek Sejmu, przychylając się do stanowiska Rządu wstrzymał procedowanie ustawy "O uprawnieniach kombatantów i osób represjonowanych'' złożoną przez Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość w dniu 8.02.2008r. Projekt ustawy opracował w konsultacji ze stowarzyszeniami osób represjonowanych tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej Janusz Krupski, Minister-Kierownik Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Ustawa ta zamykała okres prześladowań i represji w PRL na czerwiec 1989r.

Oświadczamy ponadto, że dotąd, aż nie zostaną wydaleni z administracji publicznej, szkolnictwa wyższego, mediów publicznych, wymiaru sprawiedliwości, agenci służb specjalnych i tajni współpracownicy tych służb, a także sędziowie i prokuratorzy, którzy brali udział w procesach politycznych w PRL, nie będziemy przyjmować żadnych odznaczeń państwowych.

Walczyliśmy o Polskę wolną i demokratyczną. Obecna Polska i jej Rządy jednoznacznie nie odcięły się od dawnych struktur i powiązań, także tych zagranicznych. Nadal nasze państwo tkwi w wielu dziedzinach życia w postkomunistycznych układach. Nasz list prosimy traktować jako sprzeciw wobec istniejącej sytuacji w Polsce.


Czesław Nowak
Poseł z lat 1989-93
Prezes Stow. Godność, dwukrotnie skazany za działalność związkową w PRL

Alojzy Szablewski
Poseł z lat 1991-93
Były Przew. NSZZ Solidarności w Stoczni Gdańskiej, skazany w stanie wojennym za organizację strajku w swoim zakładzie

Stanisław Fudakowski
Sekretarz Stow. Godność. Skazany za zorganizowanie Regionalnego Kom. Strajkowego w Stoczni Gd po wprowadzeniu stanu wojennego

Józef Raszewski
Członek Stow. Godność trzykrotnie więziony za działalność związkową
(Ostatni raz za pomalowanie świnki na której były namalowane hasła wyborcze. Świnka miała być wypuszczona w Gdyni przed wyborami w1885r. Wyrok 2,5 roku. sędzia A Węglowski)

Krzysztof Wyszkowski
Współorganizator Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu
Internowany w stanie wojennym

Do Wiadomości

Bronisław Komorowski-Prezydent RP
Dyrektor oddziału IPN w Gdańsku
Środki przekazu

13 maja 2011

Manifestacje 25 maja - Stypendia - Obrona małych szkół - Niepokonani - V 2011

Szanowni Państwo, Koleżanki i Koledzy,

Przekazujmy serdeczne podziękowania za podjęcie próby obrony Szkoły Podstawowej w Piekle k. Sztumu (4 maja radni przegłosowali jednak jej likwidację – „Apel”, jaki otrzymali, w załączeniu). Zacytuję to, co napisaliśmy w specjalnych podziękowaniach:

„Przekazujemy wyrazy szacunku i solidarności ludziom, którzy wystąpili w jej obronie: szczególnie mieszkańcom wsi Piekło – z jej sołtysem – panią Katarzyną Maczyszyn, księdzu proboszczowi – Stefanowi Stankiewiczowi, pracownikom szkoły. Wyrażamy odrębne podziękowania przewodniczącej Marzenie Chrześcijańskiej i całej organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Ziemi Sztumskiej za podjęcie trudnej obrony szkoły. Z uznaniem odbieraliśmy przekaz medialny dotyczący tej sprawy. Wyrażamy podziękowania i szacunek dziennikarzom, redakcjom, którzy podjęli ten tak ważny społecznie temat.”Szkoda takich likwidowanych szkół i dzieci, które mają dojeżdżać 18 km, i pracowników.

W sprawie tej Rada Sekcji przyjęła „Oświadczenie”, w którym zwracamy uwagę na znaczenie takich małych szkół, szczególnie dla zachowania przedszkoli dla pięciolatków (zakłada to zmiana MEN), jak i dzieci w klasach 0-III (nawet jak będą to klasy łączone 0-I i II-III). Widać tu zaniechania MEN (w tym koalicjanta PSL), w pozyskiwaniu środków z UE na takie szkoły na teranch tzw. popegeerowskich. Szkoda, żę samorządy, zamiast zwracać się tam, próbują walczyć z „Solidarnością” oświatową, społecznością rodziców.


Poza tym:

1.Manifestacja 25 maja w Gdańsku. Informujemy, że 25 maja w Gdańsku odbędzie się manifestacja, w ramach ogólnopolskiej akcji NSZZ „Solidarność” (podobne manifestacje odbędą się we wszystkich miastach wojewódzkich). Postulaty szczegółowe oraz akcja zbierania podpisów pod inicjatywą obywatelską ws. zmian w zasadach ustalania tzw. płacy minimalnej (problem w szkołach może dotyczyć czasami pracowników administracji i obsługi), znajdują się na stronie internetowej Zarządu Regionu Gd. NSZZ „S”: www.solidarnosc.gda.pl i Komisji Krajowej NSZZ „S”: www.solidarnosc.org.pl Początek manifestacji:Godz. 14,00 k. Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku,Godz. 14,30 - przemarsz pod Urząd Wojewódzki –m. In. ul Grunwaldzką k. dworca PKP,Godz. 15,00 – pikieta k. Urzędu Wojewódzkiego, wręczenie petycji (przygotowujemy także postulaty oświatowe)Uwaga: 19 maja planowana jest w Gdańsku pikieta ws. obrony przemysłu stoczniowego (szczegóły znajdują się na str. Internetowej ZRG), zaś na 30 czerwca planowana jest ogólnopolska manifestacja w Warszawie.Zachęcamy do udziału.


2. Problemy szkół ponadgimnazjalnych. 7 czerwca, część Rady Sekcji zostanie poświęcona zgłoszeniu wstępnych uwag-pytań do zmian proponowanych w szkolnictwie ponadgimnazjalnym, które mają być wdrożone od 2012 roku (jesienią br. planujemy kolejne). Osoby zainteresowane udziałem w zebraniu prosimy o kontakt z Komisjami Międzyzakładowymi „S: oświatowej na swoim terenie (będą dysponowały zaproszeniami). Prosimy także o wcześniejsze uwagi – najlepiej na mail: oswiata@solidarnosc.gda.pl


3. Komunikat Sekcji Krajowej i godziny niepłatne. Załączamy komunikat z ostatniego posiedzenia Prezydium Sekcji Krajowej. Załączamy też pismo do przewodniczącego SK – Ryszarda Proksy o wyjaśnienie w Sejmie RP, czy rzeczywiście klub SLD wycofał projekt nowelizacji art. 42, która miała na celu odrzucenie zapisu o obowiązku odpracowywania przez nauczycieli 1-2 godzin tygodniowo – niepłatnych (są sprzeczne informacje na ten temat).


4. Stypendia i blankiet. Załączamy zestaw materiałów na kolejną – IX edycję Funduszu Stypendialnego NSZZ „Solidarność” (jest zmieniona formuła, aby móc w przyszłości ubiegać się o status organizacji pożytku publicznego, a więc i możliwość przekazywania 1% na cele statutowe fundacji „Edukacja i Praca”). Zachęcamy do wpłat na Fundusz, ale też i zgłaszanie uczniów, którzy spełniają kryteria regulaminowe – do 31 lipca br.


5. Projekty aktów prawnych. Otrzymaliśmy do zaopiniowania – za pośrednictwem Sekcji Krajowej – następujące projekty aktów prawnych (podaję nazwy w wersji skróconej-potocznej): a/ Projekt zmian w rozporządzeniu MEN ws. wymagań dyrektorów,

b/ Projekt rozp. MEN ws. regulaminów konkursów na dyrektorów,

c/ Projekt rozp. MEN ws. warunków bezpieczeństwa i higieny w szkołach – WAŻNE,

d/ Dysponują także ciekawym materiałem analitycznym MEN na temat struktury wynagrodzeń i danych z RIO.

Tekstami dysponują poszczególne Komisje Międzyzakładowe wchodzące w skład Sekcji. Prosimy ew. tam się zwrócić – mogą przesłać osobom zainteresowanym.


6. Oferta szkoleń: Przekazujemy informację o szkoleniach:

a/ „Moje dochody, wydatki, oszczędności. Edukacja ekonomiczna w scenariuszach szkoły podstawowej”. Termin: 30 maja 2011 r. godz. 14.00

b/ „Harmonogram programu dla nauczycieli: Edukacja finansowa – warsztaty „Ochrona klientów usług finansowych” Gdańsk 27 – 28 maja 2011 roku.

Otrzymanych od pani Beaty Wierzby - konsultanta ds. przedsiębiorczości, doradztwa zawodowego i przedmiotów zawodowych mechanicznych, Centrum Edukacji Nauczycieli w Gdańsku, ul. Hallera 14, 80-401 Gdańsk Wrzeszcz, tel. (58) 340-4-113beata.wierzba@cen.gda.pl


7. Odznaczenia. Wśród odznaczonych Krzyżami Oficerskimi Orderu Odrodzenia Polski - 3 maja br. znalazło się dwóch naszych współpracowników z KM Oświata Gdańsk: Krystyna Trybusiewicz-Pieńkowska i Józef Lis (kilka innych osób jest wymienionych także w ostatnim numerze IBIS-u). Gratulujemy. To dobrze, że przez Kancelarię Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego realizowane są wnioski, które Zarząd Regionu Gdańskiego „Solidarność” składał tam jeszcze za życia Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.


8. Gratulacje. Podczas ostatniej Rady Sekcji:

a/ Dziękowaliśmy koledze Kazimierzowi Stoltmannowi, za 16 lat współpracy w Prezydium Sekcji, gdyż został wybrany zastępcą Burmistrza Miasta Kościerzyna. Dobra to była współpraca. Wszystkiego dobrego.

b/ Gratulowaliśmy kolegom: Grzegorzowi Urowskiemu – KM Kościerzyna i Krzysztofowi Wetta – KM Lębork – za wybór do Rady Sekcji.

c/ Wybieraliśmy i gratulowaliśmy koledze Maciejowi Werra – KM Chojnice – wyboru do Prezydium Sekcji.


9. Podziękowania za życzenia. Tak się złożyło, że koniec kwietnia był czasem przekazywania różnych życzeń tym bardziej, że w tym roku Święta Wielkanocne obchodziliśmy stosunkowo późno. Za wszystkie, także te nawiązujące do Św. Wojciecha – serdecznie dziękuję w imieniu Sekcji i własnym.


Z poważaniem

Wojciech Książek Przewodniczący Sekcji Gdańskiej)


Ps. Załączam recenzję z filmu „NIEPOKONANI”. To niesamowite, że Peter Weir – reżyser niezapomnianego „Pikniku pod wiszącą skałą” - podjął się takiego wyzwania. W mojej ocenie – udanego (film jeszcze nie zszedł z ekranów kin).

I uwaga: Te wiadomości możemy redagować, wysłać dzięki składkom członków „S”. Zachęcamy do wstąpienia tych, którzy mogą to zrobić (ewentualnie ktoś z otoczenia) – byłoby tak bardziej honorowo, a i razem będziemy mogli zdziałać więcej! Dobrze byłoby, aby w danej szkole (placówce) działało Koło „S”. O taki wymiar naszego udziału w społeczeństwie obywatelskim (a nie tylko stania z boku, czy bycia krytykiem wszystkiego) występowali także strajkujący w 1980 i 1988 roku.


Gdańsk, 12 maja 2011 roku


------------------------------------------

RECENZJA NIEPOKONANI


Recenzja rozszerzona o refleksje osobiste


Prawdziwie „Niepokonani”


Na ten film szedłem z pewnymi obawami, po lekturze niezbyt pochlebnych recenzji – między innymi w „Uważam Rze” oraz w „Co jest grane – Gazety Wyborczej”. I raz jeszcze okazało się, zresztą jak to często w życiu bywa, że nie zawsze nasze gusta i oceny są zbieżne z opiniami innych osób. „Niepokonanych” Petera Weira, australijskiego reżysera, autora niezwykłego „Pikniku pod wiszącą skałą”, czy „Roku niebezpiecznego życia”, ogląda się z dużym zainteresowaniem. I, co ważne, przy sporej widowni.

2.

Skąd taka rozbieżna ocena? W mojej sytuacji chyba dlatego, że w sposób szczególny od lat jestem zainteresowany problematyką gułagów i Rosji w ogóle. Tym samym inaczej odbierałem samą aurę łagru, ich samotnej marszruty. Przez dziesięciolecia mówiono nam jedynie o niemieckich obozach koncentracyjnych, gdy tymczasem tak naprawdę sowieckie łagry były przed kacetami. Hitler, Goebels mieli skąd czerpać wzór, a byli pojętnymi uczniami. Czytając Tadeusza Borowskiego, w moim przekonaniu jednego z najwybitniejszych humanistów XX wieku, z jednej strony pojawiało się pytanie, czy można zorganizować życie całych społeczności jako nieludzkiego przedsiębiorstwa produkcyjnego? W którym wykorzystuje się do granic wszystko – nie tylko mięśnie do pracy fizycznej, ale włosy, zęby, skórę, guziki. Z drugiej wiąże się z pytaniem o granice zachowań człowieka – z jednej strony kata, z drugiej – ofiar. I tego, które w imię jakieś elementarnej uczciwości wewnętrznej powinien stawiać sobie każdy z nas: jak ja zachowałbym się w takiej sytuacji? Czym wtedy byłoby moje tzw. człowieczeństwo, wiara w Dekalog, kulturę śródziemnomorska?
Kilkanaście lat temu, w tekście „Przebudzenie”, pisałem:
„Myślisz też,
Wystarczy słów o pięknie po Oświęcimiu i Workucie,
Po vererbeiterze Tadku poety Borowskiego,
Po szpilkach pod paznokciami,
Jądrach w szufladzie,
Dzieciach w piwnicy przez miesiące,
Strzałach w brzuchy ciężarnych kobiet.
Wystarczy...

Więc budzisz się spocony,
Tą ucieczką - przed kim?
Tym pytaniem - je znasz,
Bo to jest wciąż jedno i to samo -
Jaki będziesz, gdy nadejdzie próba?
Ta bez żartu i cienia,
Jak się wtedy zachowasz?
No, jak?

Szczęśliwe narody,
Które chronią przed taką próbą.
Człowiek właśnie do nich ucieka,
Tam chce żyć,
Woli być wśród zwycięzców,
Woli wcześniej znać wynik.
(…)

Bywa, że żarty i wmówienia się kończą. Człowiek staje się autentyczną łupinką. Jak w tej sytuacji przetrwać, jak ocalić swoją przeszłość, dumę, duszę – oto są pytania. Może dlatego nie potrafiłem się śmiać podczas tego seansu ze scen autentycznie dowcipnych. Wczuwając się w sytuację uciekinierów z łagru, trudno się śmiać na środku pustyni Gobi, bez kierunkowskazu, wody i jedzenia. Ten film, co jest jego walorem, daje taką możliwość poczucia owego wielkiego natężenia sił, energii, woli.

3.

Kto był w Rosji, wie, z jakim ogromem przestrzeni ma się do czynienia, ile dzieli poszczególne siedliska ludzi. O tym bólu przestrzeni pisał Gustaw Herling-Grudziński w niezwykłej książce „Inny świat”, która ukazała się przed „Archipelagiem Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. W innym wymiarze – bardziej powieściowo-beletrystycznym – ten problem odległości ukazuje „Zostało z uczty bogów” Igora Newerlego.
Stąd trzeba przyznać rację naczelnikowi tego akurat gułagu, który z drwiną i wyższością mówi do więźniów, że stąd nie da się uciec, że „waszym więzieniem jest Syberia”. Tak jak cała Rosja Sowiecka stała się wielkim zakładem produkcyjno-pogrzebowym. O katorżniczej pracy, odwracaniu biegu rzek, zrywaniu więzi rodzinnych, narodowościowych, dewaluacji słów (kryminalista Wowa broni wytatuowanego na swej piersi Stalina, mówiąc, że przecież ten „zabiera bogatym a oddaje biednym”. Czyli taki sowiecki Robin Hood, albo nasz Janosik). Można więc doprowadzić do śmierci kilkadziesiąt milionów ludzi, skazywać bez wyroku wojskowych – później rozstrzelanych między innymi w Katyniu, przenosić całe narody, jak Czeczenów i jeszcze być stawianym na pomnikach. W takim świecie coraz większej zamiany znaczeń przychodzi nam żyć.

4.

Na marginesie muszę dodać, że zawsze, gdy myślę o Rosji, zdaję sobie sprawę, iż do końca nie jestem obiektywny, że jest we mnie jakiś lęk (podobne, ale nie takie same, uczucie towarzyszy mi przy myśleniu o Niemcach). Jak oswoić te obawy? I czy należy to robić? Czy uda się ominąć refleksję wypowiedzianą przez marszałka Józefa Piłsudskiego, że Rosja ulega tylko przed silniejszym, że tylko takich też szanuje. Reszta jest ową kuricą.
Już samo podejście do prawdy jak bywa inne. Co kilka lat dostarczają nam dla przykładu trochę akt o sprawie katyńskiej (pewnie podobnie będzie przy katastrofie smoleńskiej). I tak ją dozują sobie tylko znaną miarką. Prawda zaś powinna być prawdą – nie polityczną, a obiektywną.
Jesteśmy Słowianami, sami Rosjanie byli traktowani często gorzej od innych nacji. Jakimś symbolem tej sytuacji, ale i naszego współodczuwania, jest wiersz Adama Mickiewicza „Do przyjaciół Moskali”. Po wielokroć mówiłem go przy ogniskach w czasach studenckich. Nie można zapominać o niszczonych przez carat, totalitaryzm sowiecki, rzeszach Bestużewów, Rylejewów, o jasnej deklaracji poety: „Wasze cudzoziemskie twarze mają obywatelstwa prawo w mych marzeniach”. To jednak wielki apel wieszcza do naszych sumień i pamięci.
Wydaje się, że trzeba zachowywać ostrożność, ale nie wrogość. Tam gdzie się da, okazywać zrozumienie i szacunek, bo to kraj o wielkich dokonaniach kultury, myśli. Trzeba mieć świadomość inności, trochę azjatyckiej zmienności (niedawno, w odniesieniu do zapisu wizyty gości z dworu carycy Katarzyny w Warszawie, mówił o tym pisarz Marek Nowakowski na łamach „Tygodnika Solidarność”). Inne jest samo podejście do człowieka jako niepowtarzalnej jednostki, co było widać chociażby podczas Wyścigów Pokoju. Mógł sobie wygrać indywidualnie Szurkowski, Szozda, Mytnik, Hanusik, najważniejsze dla Rosjan było zwycięstwo ich drużyny - „Sbornej”. Kolektywizm ponad indywidualizm. Jednostka znaczy… niewiele.

5.

Wracając do filmu – stawia on pytania, do czego zdolny jest człowiek, aby odzyskać wolność. Na czym polega instynkt przetrwania, ludzka odwaga i tchórzostwo, gdzie są granice człowieczeństwa. Autentyzm tych pytań wynika z faktu, iż scenariusz nawiązuje bezpośrednio do książki Sławomira Rawicza „Długi marsz”, wydanej na Zachodzie w 1956 roku (była tłumaczona na dwadzieścia języków, w Polsce wydana dopiero w 1993 roku).
Opisuje ona doświadczenia ucieczki z gułagu w 1941 roku kilku osób, które przemierzyły ponad 6 tysięcy kilometrów, przez Syberię, pustynię Gobi, Himalaje, aby dojść do Indii (można powiedzieć porównawczo, że około 10 razy musieli przemierzyć Polskę). Szli przez rok! Najsilniejsi z uciekinierów dochodzą, słabsi giną po drodze.
Może z uwagi na nawiązanie do książki i głównego bohatera, którego pierwowzorem jest Rawicz (powieść fikcyjna, ale to nie ma znaczenia dla narracji filmowej), w filmie odnajdujemy pozytywny obraz Polaków. Mowa jest o tym w zakończeniu filmu, akcentującym znaczenie Polski w zburzeniu różnych murów. Już w początkowych sekwencjach filmu padają słowa: „Bo nie godzicie się na niesprawiedliwość i dążycie do wolności”. To bardzo piękna charakterystyka naszych cech narodowych (szkoda, że są i mniej chlubne), a zarazem będące swoistą podstawą, mottem powstania „Solidarności”. Wolność i sprawiedliwość. Warte zapamiętania zestawienie wartości (w skrócie: WiS).
Film mówi nie tylko o Polakach, bo jak ktoś mówi, zgromadzono w tym gułagu swoistą Ligę Narodów. W samej ucieczce udział bierze Amerykanin (świetna rola Eda Harrisa w roli Pana Smitha), Jugosłowianin, Litwin, Łotysz oraz trzej Polacy. Ich liderem jest tytułowy Janusz, grany też bardzo sugestywnie przez Jimma Sturgessa. Kryminalistę – urka, mocno zsowietyzowanego, gra Colin Farrel (rola trochę przerysowana). Potem dołącza kobieta.
Mają do przebycia wielki szmat drogi. Największym ich problemem staje się zmaganie z własną niemocą z powodu pragnienia, głodu, czasami chłodu, a nade wszystko kryzysu nadziei, gdy bez kompasu szukają Bajkału, potem przemierzają pustynię i dalej (ostatnia część filmu jest trochę słabsza, zbyt zdawkowa). Kto, ile wytrzyma, to właściwie główna oś filmu. W takich realiach zawsze może pojawić się zarzut o brak pogłębienia charakterystyki wewnętrznej bohaterów. To swoisty film drogi, także tej w głąb siebie. Kto nie daje rady – umiera.
„Przynajmniej umrę jako wolny człowiek”, mówi któryś z uciekinierów. Jest w tym ważne przesłanie filmu. W ostateczności sam wybór śmierci może być naszą integralną decyzją, jak w książce o znamiennym tytule: „Boso, ale w ostrogach” Stanisława Grzesiuka. Czy zginiesz od kolby zapijaczonego strażnika-enkawudzisty, od głodu, radykalizmu więziennych urków (w systemach totalitarnych zawsze mieszano więźniów sumienia z kryminalistami. Znamy to z Polski w stanie wojennym, przeżył to Kazimierz Moczarski z Jurgenem Stroopem, co opisał w „Rozmowach z katem”), czy wycieńczony, schorowany, ale jednak jako osoba wolna, patrząca na gwiazdy, trzymana za rękę w geście solidarności. Tej ostatniej.

6.

Walorem filmu jest pietyzm w oddaniu aury gułagu, zachowań „pod celą”, czyli w baraku. Niezwykłe są też pejzaże towarzyszące wędrówce uciekinierów. Wielką pracę operatorską Russela Boyda wspiera współgrająca muzyka.
Film nawiązuje do motywów biblijnych. Takimi jest spotkanie na pustyni przy studni – obmywanie wodą ma coś z aktu chrztu, czy podawanie sobie resztek chleba albo ryby. Podobne skojarzenia budzi okrycie głowy (przypominające cierniowe), jakie przygotowano uciekinierce – Irenie Zielińskiej (znakomita rola jakże delikatnej, zwiewnej aktorki z Irlandii - Saoirse Ronan). Młodej dziewczynie, która początkowo odtrącana (bo za mało jest pożywienia, bo spowolni marsz), z czasem zaskarbia sobie głęboką więź uciekinierów. Jest ich spoiwem, bo przecież stanowią różnorodną mieszankę kultur, wychowania, cywilizacji.
Są też w filmie słowa, myśli, warte odrębnej refleksji, szczególnie te, wypowiadane przez Pana Smitha. Mówi: „Przetrwanie było formą protestu”, albo: „Ważne jest tylko to, że żyję”. I dobra rada skierowana do Janusza: „Uważaj, bo dobroć tutaj (czyli w gułagu) może zabić”. Tu się mylił, bo owa dobroć pozwoliła Januszowi być liderem grupy do końca.

7.

Pojawia się pytanie, jakie wnioski płyną z takich filmów, jak ten, noszący dumny tytuł „Niepokonani”. Wydaje się, że przede wszystkim dobrze, iż powstają takie obrazy. Ważne, aby ludzie chcieli na nie chodzić, je oglądać w miejsce kiepskich telenoweli. Bo nie wiemy, czy i kiedy, i jaka, może być ta nasza próba.
Ciesząc się z wolności, ciesząc się ze sprawiedliwości (chyba już trochę mniej), musimy pamiętać, że ktoś może przekuć balonik naszych mniemań o sobie, o bliźnich. I co wtedy? Czy godzić się co najwyżej na fantazmaty o wolności, o których mówi więzień-aktor jedynie marzący o ucieczce, by, gdy do niej dochodzi, wycofywać się? By znowu śnić, snuć swe narracje o czynie?
My dodatkowo mamy JPII. Jego wielkie homilie, słowa takie jak wypowiedziane w 1987 roku na Westerplatte (z wiekiem myślę, że to chyba najważniejsze wystąpienie Papieża-Polaka – jednak przed homilią w Warszawie w 1979 roku, czy Gdańsku-Zaspie w 1987). Bo każdy z nas ma swój wymiar zadań, które musi realizować, a w razie czego – bronić. Aby tak było, musimy co najmniej tyle „być”, co „mieć”. Inwestujmy w głowy, w sumienia, wrażliwość, bo wtedy dużo więcej można przejść. I nawet upadając – podnosić się. Jak główny bohater „Niepokonanych”, który skrajnie zdeterminowany mówi:„Ja będę dalej szedł. Bez końca”. Jak Syzyf z rozważań Alberta Camusa, ale to już temat na zupełnie inne rozważania.


Wojciech Książek


Ps. Tekst „Przebudzenie” zamieściłem w zbiorku: „Ja, Człowiek, czyli rozmowa z cieniem”, wydanym w 1998 roku. Mogę całość przesłać drogą elektroniczną.


------------------------------------

Gdańsk, 10. 05. 2011 r.


Oświadczenie ws. likwidacji małych szkół na terenach wiejskich

Rada Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Gdańskiego w nawiązaniu do naszego „Apelu” z 10 lutego 2011 r. do samorządów terytorialnych, raz jeszcze zwraca uwagę, że proces prywatyzacji szkół i przedszkoli musi respektować kilka zasadniczych zasad, w tym zasadę DIALOGU i JAWNOŚCI, uwzględniania tych działań w szerszej polityce edukacyjnej danej JST, dbałości o pracowników i mienie.

Sytuacja w Szkole Podstawowej w Piekle k. Sztumu, której Sekcja udzieliła poparcia, pokazuje, jak ważne jest też uwzględnianie w tych działaniach ochrony szkół dla dzieci najmłodszych. Będziemy robić wszystko co możliwe, aby nie dopuszczać do likwidacji szkół 0 – III i przedszkoli, które znajdują się jak najbliżej ich domów rodzinnych. Skazywanie dzieci na dowóz 18 km, jak ma być w przypadku szkoły w Piekle, jest antywychowawcze, antyrodzinne – niedopuszczalne.

Rada Sekcji sprzeciwia się też metodzie dyktatu, pośpiechu, jaka wystąpiła w procesie likwidacji jedynego centrum kulturalno-edukacyjnego wsi, a także placówki o dużym znaczeniu historyczno-patriotycznym.

Oczekujemy od Rządu RP (w tym szczególnie koalicjanta – Polskiego Stronnictwa Ludowego), Ministerstwa Edukacji Narodowej i innych ministerstw, RZECZYWISTYCH działań (także wykorzystania środków unijnych), które pozwolą na utrzymanie tzw. małych szkół, niezwykle ważnych dla dzieci, dla społeczności lokalnych. Przypominamy, że to dla nich jest Polska – nie odwrotnie.


Krystyna Bojahr - Zastępca Przewodniczącego Sekcji

Barbara Kamińska - Zastępca Przewodniczącego Sekcji

Wojciech Książek - Przewodniczący Sekcji



Do wiadomości:
- Jednostki samorządu terytorialnego na terenie województwa pomorskiego,
- Ministerstwo Edukacji, Wojewoda Pomorski oraz Kuratorium Oświaty w Gdańsku,
- Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”,
- Szkoły i placówki oświatowe na terenie województwa pomorskiego,
- Środki społecznego przekazu,

12 maja 2011

LIKWIDACJA SZKOŁY, CZYLI PIEKŁO MOŻE BYĆ WSZĘDZIE

4 maja radni Miasta i Gminy Sztum podjęli decyzję o ostatecznej likwidacji Szkoły Podstawowej w Piekle. W ten sposób, praktycznie w trzy miesiące, zamyka się szkołę, która funkcjonuje ponad siedemdziesiąt lat. Której, jak głosił jeden z transparentów podczas pikiety protestacyjnej, nie udało się zlikwidować Hitlerowi, Stalinowi, a zamyka się w wolnej Polsce. Ta sprawa ukazuje różne mechanizmy działań, postaw, towarzyszących naszej rzeczywistości – i to nie tylko edukacyjnej, dlatego warto je przypomnieć.

1. Niezwykła historia szkoły w Piekle

Szkoła w Piekle powstała w 1937 roku ze składek Polaków zamieszkujących głównie teren Wolnego Miasta Gdańska (obejmował on nie tylko sam Gdańsk). W ten sposób wybudowano w rozwidleniu Wisły i Nogatu, pierwszą polską szkołę na Powiślu. Wybudowano dla… 30 uczniów! Placówka, pod którą grunt oddał bezpłatnie rolnik Sylwester Domański, którego prawnuki chodzą do tej szkoły, posiada kilka sal lekcyjnych, kuchnię, salkę gimnastyczną, kilka pokoi gościnnych (17 łóżek), duże boisko i piękny plac zabaw dla przedszkolaków (pewnie nie tylko – każdy lubi się pohuśtać i pokręcić). Jana Hinca, pierwszego kierownika i późniejszego patrona szkoły, Niemcy zabili na początku II wojny światowej. Nie tylko jemu poświęcona jest Izba Pamięci, która też jest w tej szkole. miejscowość tym sensie szkoła jest wartością samą w sobie.
Sama miejscowość Piekło jest nieduża i niezamożna. Zamieszkują ją głównie rodziny, które zasiedliły domy opuszczone po wojnie przez Niemców (do szkoły obecnie uczęszcza ponad 50 dzieci do sześciu klas, z których część jest łączona, jest też oddział przedszkolny). Jest też piękny kościółek, którego cichy, skromny 74 letni ksiądz proboszcz Stefan Stankiewicz, w czasie likwidacji szkoły na koniec nabożeństw intonuje pieśń, przywracając refren: „Ojczyznę wolną racz nam WRÓCIĆ Panie”. Likwidacja tej szkoły to praktycznie odebranie wsi duszy - głównego centrum kulturalnego.

2. Solidarność, jawność i szkoła

Dlaczego „Solidarność” oświatowa zajęła się sprawą tej likwidacji? Już w styczniu 2011 roku, słysząc, że w tym roku planuje się w Polsce zlikwidować nawet 500 szkół, przyjęliśmy w Sekcji Gdańskiej kierunkowe stanowisko, w którym wymieniliśmy kilka punktów, jakie powinny być przestrzegane przy tego typu zamiarach. Jakby w przeczuciu Piekła, apelowaliśmy o jawność, o respektowanie zasad DIALOGU. Zwracaliśmy uwagę, aby nie robić takich ruchów w czasie obecnego wdrażania obowiązku szkolnego dla SZEŚCIOLATKÓW i zapewnienia przedszkoli dla pięciolatków – aby nie pogłębiać chaosu z tym związanego (do września 2012 roku będą w przedszkolach często i 5- i 6-latki). Pisaliśmy o trosce o pracowników, o respektowanie norm czasowych.
Kończyliśmy apel słowami: „Nie godzimy się na posługiwanie się metodą faktów dokonanych, zaskakiwanie zainteresowanych rodziców i pracowników, brak osadzenia tych działań w jakimś szerszym i długofalowym programie edukacyjnym. Radni mają reprezentować nie tylko interes partyjny, ale przede wszystkim opinię wspólnot osiedlowych-lokalnych, skąd zostali wybrani. Będziemy popierać uzasadnione działania protestacyjne. Wszyscy musimy swoją działalnością i decyzjami dawać jasne sygnały, że szanujemy tych, których reprezentujemy”. No właśnie. Jakbyśmy byli prorokami…

3. Szanować nauczycieli – siebie nawzajem
W trakcie owej sekcyjnej debaty pamiętam między innymi wypowiedź kolegi Piotra Gierszewskiego, radnego Miasta Gdańska, który zwracał uwagę, aby przy likwidacjach, przekształceniach pytać o dłuższe strategie edukacyjne danego samorządu, a także, aby akcentować ewentualne przekształcenia USŁUGI edukacyjnej, nie zaś mienia – budynków.
Co innego jednak dyskusja sekcyjna, czym innym było zebranie 23 marca w Sztumie, gdzie spotkaliśmy się z członkami „S” z tego terenu (także z udziałem władz samorządowych). Relacja pracowników o planach likwidacji szkoły w Piekle, braku rozmowy organu prowadzącego na ten temat, była przytłaczająca. Ci nauczyciele nie skarżyli się, nie obmawiali kogokolwiek, z klasą i godnością mówili o krzywdzie, jaka spotyka całą społeczność. Odbierałem to osobiście tym bardziej, że sam dzieciństwo spędziłem w takiej wiejskiej szkole w Świecinie k. Krokowej, z klasami łączonymi I-II i III-IV, gdzie nauczycielami byli moi rodzice.
Już wtedy wiedzieliśmy, że szanse obrony szkoły będą niewielkie. Mówiliśmy to sobie uczciwie. Ale też zdawaliśmy sobie sprawę, że brak czynu byłby przyzwoleniem na bezkarność. Byłby też zielonym światłem dla innych samorządów, aby robić podobnie. A gdzieś na końcu była w nas świadomość, że czasami nawet przegrana, ale z poczuciem słuszności celów, ale z klasą, ale w dobrym towarzystwie, jest też wartością dodaną do naszego życia. Owe piękne przegrane, to w końcu bardzo polski los.

4. Próba odbudowania dialogu


To, co tak szokowało w relacji o problemach szkoły w Piekle, była z jednej strony propozycja dowozu dzieci od piątego roku życia o 18 km, ale też tempo proponowanych zmian i praktycznie brak bliższej rozmowy na ten temat z pracownikami, mieszkańcami (23 lutego głosowano uchwałę intencyjną – stosunek głosów 9 do 6 za likwidacją). Odbyło się jedno spotkanie w szkole, na które przybył jeden radny!. W naszych ustaleniach staraliśmy się akcentować, że chcemy rozmawiać, chcemy dialogu. Unikaliśmy języka zwycięzców i pokonanych, gróźb i urażonych ambicji. Stąd było zwrócenie się „S” o rozmowę do Burmistrza Sztumu, a także osobno do radnych.
Przyjęliśmy też założenia negocjacyjne, aby nie bronić wszystkiego do ostatniego guzika, ale starać się zrozumieć racje organu prowadzącego. Stąd sformułowaliśmy dwa wnioski:
a/ aby odroczyć decyzję o likwidacji szkoły na czas jednego roku do lat dwóch,
b/ lub pozostawić w szkole oddziały 0 – III oraz przedszkole (jako klasy łączone - chociażby jako filię Zespołu Szkół w Czerninie, gdzie mają być dowożone dzieci).
Takie spotkania odbyły się z udziałem Pani Wieceburmistrz, i po tygodniu drugie, z radnymi. Niestety, wyczuwało się, mimo zaskoczenia kompromisowymi wnioskami z naszej strony, że nie ma szans na zmianę decyzji. Mówienie, bez żadnej oferty pomocy prawnej, organizacyjnej, że wyjściem może być założenie do tego początku roku szkolnego szkoły niepublicznej, w moim przekonaniu było i jest nierealne.

5. Brak zasad społecznego i gry tzw. czarnym ludem

Podczas spotkania z Panią Wiceburmistrz, towarzyszył nam poseł Jan Kulas (w następnych dniach bardzo nas wspierał także drugi poseł z Tczewa, Kazimierz Smoliński). Staraliśmy się nie upolityczniać sytuacji, ale był on osobą, która wcześniej zwracała się na piśmie do władz Sztumu w obronie Piekła. Osobiście przeżyłem pewien szok, bo mówiąc oględnie, sposób traktowania parlamentarzysty, przerywanie, zadawanie pytań w rodzaju, a co wy w Sejmie robicie dla oświaty, nie jest na pewno właściwy.
W trakcie tamtego spotkania Poseł był postawiony w roli tzw. czarnego luda, na którym to tle mogliśmy wypaść jak owe przysłowiowe baranki (na zasadzie dobrego i złego policjanta). Zbyt często jednak mam okazje analizować takie sytuacje, aby nie wiedzieć, że takie metody przerywania, kierowania rozmowy na boczne tory, nikomu nie służą.
Z kolei na pytanie obecnej Sołtys Piekła (świetnego rodzica) o los budynku padła odpowiedź, że władze nad tym pracują, ale nie ujawnią. Podobnie mgliste były słowa, że samorząd podejmie starania na rzecz zatrudnienia gdzie indziej pracowników szkoły w Piekle.

6. Gdzie są radni?

Oprócz spotkania z organem wykonawczym, „Solidarność” oświatowa w Sztumie (przewodnicząca Marzena Chrześcijańska, niezwykle dzielna, spokojna, która wiele nerwów straciła w tych tygodniach) zaprosiła pisemnie radnych na spotkanie konsultacyjne 27 kwietnia. Chcieliśmy wyjść jeszcze z propozycją spotkania z nimi, przedstawienia racji, postawienia pytań, jak: co zrobił samorząd w Sztumie dla ratowania tej szkoły, ale konkretnie, pokazując dokumenty: gdzie wystąpiono, czy zaoferowano pomoc prawną w przekształceniu szkoły, itd.? Po drugie, czy temat likwidacji szkoły pojawił się w kampanii wyborczej w 2010 roku, w jakieś szerszej strategii Miasta i Gminy Sztum (ale znowu konkretnie, pokazując, gdzie)? Chcieliśmy też zapytać, ile spotkań - konsultacji odbyło się z mieszkańcami Piekła, ilu radnych, którzy podejmą decyzję tak ważną dla społeczności lokalnych było w ostatnim roku w szkole w Piekle, oglądało ją, rozmawiało z uczniami, rodzicami, nauczycielami? Czy mają jakieś propozycje pracy dla pracowników likwidowanej szkoły?
Na spotkanie przyszło… dwóch radnych (jedna osoba była za likwidacją, druga – związana chyba z PO – przeciw), a w roli głównej znowu starała się występować Pani Wiceburmistrz, tym razem w roli owego „czarnego luda” widząc moją osobę (zabrakło Posła). A że to sprawy sztumskie, dlaczego więc zajmuje się tym Sekcja „Solidarności” w Gdańsku, dlaczego osobiście zaangażował się w obronę szkoły Wojciech Książek, współtwórca reformy z przełomu wieków. Jakby premier Jerzy Buzek, ministrowie Mirosław Handke, Edmund Wittbrodt byli – i to po ponad 10 latach - winni zamykaniu szkół, niżu demograficznego, niedofinansowania zadań edukacyjnych, itd. Manipulacyjny obłęd.

7. Atak personalny jako metoda

Gdy zorientowałem się w taktyce władz samorządu sztumskiego, próbach personalizowania konfliktu, odwracania uwagi od istoty, przesłałem oświadczenie, że nigdzie nie kandyduję, a jest to w tym roku czas wyborów parlamentarnych, że mam dystans do tzw. polityki (żadna z rządzących partii nie wykazała się jakimś systemowym, spokojnym projektem zmian), ale boli mnie Piekło, smuci wymiar samorządu w kilka kadencji po transformacji, które zaczynają czasami przypominać maszynki do głosowania, czy półprywatne folwarki.
Rodzi się pytanie zasadnicze, po co w ogóle jest samorząd lokalny, czy głównie do likwidacji, odsuwania od siebie problemów, spraw ludzi-społeczności? Jest też i inne, czy aura, jaką przedstawia się w serialu „Ranczo” i gminie Wilkowyje, nie będzie realną twarzą polskiej demokracji lokalnej.

8. Solidarność mediów i pomoc dla Piekła

W swych działaniach staraliśmy się być blisko rzeczywistości, mówić o problemach ludzi, nie zaś tego, kto rządzi, z jakiej jest opcji. Widać było, że zainteresowaliśmy media sprawą likwidacji szkoły w Piekle. Materiały informacyjne pojawiły się praktycznie we wszystkich stacjach telewizyjnych, radiowych, gazetach, Tygodniku Solidarność. Ta rzadka medialna solidarność wynikała chyba z wyczucia redakcji, że mówimy o konkretnym problemie, ba, o bólu ludzi. Dziennikarze też mają dzieci, wyczuwają, czym dla małej wsi może być zamknięcie szkoły.
Stąd też próbując pomóc ludziom z Piekła, starałem się odsuwać na dalszy plan. Będąc cztery lata wiceministrem edukacji w rządzie Jerzego Buzka miałem swe jakieś tam zawodowe apogeum, teraz jest dla mnie czas na wspieranie innych, czasami przejmowania ich problemów wobec władzy, a do mało odważnych nigdy nie należałem. Wydaje się, że w ogóle ludzie cenią osoby, które nie do końca kierują się interesem osobistym, mają na względzie dobre wspólne, emocje. Z tego rodziła się „Solidarność”, której jestem wierny od 1980 roku.
Dlatego też zachęcałem ludzi do spotkań właśnie w Piekle, nie tylko w urzędzie w Sztumie, przy kawie i kurtuazyjnym poklepywaniu się po plecach (znamy te paluszkowe klimaty i rozbiegane oczęta), ale przed i w szkole, oglądając ten budynek, dziejące się w nim dobro. Obserwując otoczenie i, nie ma co ukrywać, niezamożny charakter tych miejsc. Teren nad Wisłą, piękny, ale niebezpieczny, droga wąska, nasuwa się pytanie, jak wywozić stąd dzieci w czasie zalewów, zimą i to 18 kilometrów…? Jeżeli wyprowadzi się z tego obiektu szkołę, obiekt zmarnieje.

9. Naruszenie równowagi edukacyjnego stołu

Negatywną opinię do planu likwidacji szkoły w Piekle wydał Pomorski Kurator Oświaty. Niestety, nie ma ona mocy wiążącej. W tej kadencji parlamentarnej zmieniono zapis art. 5 ustawy o systemie oświaty, który pozwala organom prowadzącym praktycznie na bezkarną likwidację danej placówki, jeżeli liczy ona do 70 uczniów. Wcześniej obowiązywał tryb uzgodnienia z danym kuratorium. Było to jakieś zabezpieczenie przed różnymi zakusami prywatyzacyjnymi (jak zanmy z różnych przekazów z ostatnich lat, rodzą się pokusy, bo to albo grunt w dobrym miejscu, albo budynki).
Pozostaje żal, szczególnie do koalicjanta PO, czyli PSL-u. Niby jest to partia broniąca wsi, w praktyce chyba jest głównie partią poborców diet poselskich (PPDP). Sama Platforma, cóż, daleko idące procesy prywatyzacyjne ma wpisane w swój program. Wiedziały wiec gały (wyborcy), co wybierały.
Ta sytuacja pokazuje, że zawsze warto mieć na uwadze równowagę edukacyjnego stołu, aby żaden z jego głównych filarów, tj. samorządy, rodzice i uczniowie, nauczyciele, nie mieli praw pozwalających na przedmiotowe traktowanie innych. A dzieje się tak obecnie. MEN oddaje samorządom kolejne kompetencje, kupując w ten sposób ich milczenie, brak reakcji, szczególnie w obliczu niedofinansowania edukacji (dopiero ostatnio samorządy wydały jakiś bardziej radykalny głos w obliczu blokowania ich zdolności kredytowych).

10. Gdzie są pieniądze na szkoły?

Problemem dzisiaj jest brak wystarczających pieniędzy na różne zadania edukacyjne. Mnoży się je, a wzrost subwencji teoretycznie wystarcza jedynie na pokrycie planowanych podwyżek dla nauczycieli (co jest krokiem w dobrym kierunku). Nakładanie coraz to nowych zadań, takich jak sześciolatki w szkole, przedszkole dla każdego pięciolatka, czy obowiązek zapewnienia takiej samej oferty terapeutycznej dla każdego ucznia o specjalnych potrzebach edukacyjnych, bez realnych środków na ich realizację, prowadzi polską edukację donikąd.
Stąd oczywiście jest wyzwaniem dla gmin utrzymywanie małych szkół. Tylko dlaczego nie zwracają się z tym problemem do rządu, nie domagają się zmiany polityki wobec oświaty. Czemu milczą nawet te, które często trudno posądzać o sympatie platformerskie?
W ten sposób koło się zamyka. Na placu boju (czasami dosłownie), pozostaje jedynie „Solidarność” oświatowa. Trudno bowiem za takie organizacje uznawać te, które na sztandarze wciąż mają napis-dewizę, że pokorne cielę dwie matki ssie, czyli jest się ZA, a nawet PRZECIW.

11. Petycja i polityka linoskoczka

W ostatnich tygodniach jakimś pełnym determinacji krokiem było zbieranie przez „Solidarność” podpisów o odwołanie minister edukacji Katarzyny Hall. To niesamowite, że w ciągu trzech tygodni, przy cichym bojkocie ZNP (przynajmniej na Pomorzu – czekamy ponad miesiąc na odpowiedź w tej sprawie od Prezes Okręgu), udało się zebrać ponad 150 tys. podpisów. To pokazuje skalę zniechęcania obecną polityką edukacyjną rządu i MEN.
Wielka szkoda, że podczas finalnej pikiety w Warszawie pojawił się plakat naruszający godność osobistą minister Katarzyny Hall. Tego nie wolno było zrobić. Osobiście zawsze kierowałem się zasadą, abyśmy oceniali czyny, działania zawodowe – bez naruszania czyjejś prywatności. Poza uszczerbkiem osobistym, niestety, takie sytuacje odwracają uwagę od istoty problemu. A właśnie owe działania MEN budzą coraz większy sprzeciw i opór.
Wymyśla się nowe zadania, na które nie ma pieniędzy, nowym aktom prawnym towarzyszy pośpiech, trwa taka polityka linoskoczka. To tu, np. w kręgu sześciolatków, to tam, np. w nauczaniu historii w liceach, to jeszcze gdzie indziej. Poczucie chaosu i narastające poczucie braku sterowalności systemu.

12. Spokojnie poprawiać system edukacyjny

Szkoda, że nie wykorzystuje się szans wynikających z w miarę stabilnego rządzenia, nie schodzi w dół, do ludzi praktyki, w szkołach, w samorządach, do rodziców. Tego mi brakowało i brakuje w ostatnich latach. Byłem jedynym ministrem w MEN, który był od początku do końca kadencji 1997- 2001. Powstawał wtedy ogrom zadań, bo wchodziła reforma szkół ponadgimnazjalnych, brakowało pieniędzy, narastała krytyka. Nie można było tego zostawić w pół drogi. Liczyłem jednak, że następcy mądrze skorygują system (ale nie na cynicznej zasadzie, że np. wycofamy obowiązkową matematykę z matury i mamy prawie milion dodatkowych głosów poparcia – części maturzystów i ich najbliższych).
Sytuacja stawała się tym ciekawsza, gdy z uwagi na przystąpienie Polski do UE, jest możliwość skorzystania z programów, ale i ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.
Dzisiaj już widać, trochę odłożony w czasie, ale efekt tamtych przemian, co obrazuje wzrost wyników piętnastolatków w badaniach PISA (jakąś ironią jest fakt, iż jego efekty reklamuje dzisiaj nie minister Mirosław Handke, ale obecna Pani Minister, co jeszcze rozumiem, ale i liderzy ZNP, którzy wtedy, czyli jesienią 1999 roku, okupowali MEN). Gdzie koniec tej hipokryzji i zmiany znaczeń praktycznie wszystkiego?
Nie zajmujemy się istotą, nie pomagamy dla przykładu gimnazjom, nie tworzymy większej liczby klas uzawodowionych, nie ma zainteresowania młodzieżą „wypadającą” z systemu edukacyjnego (rocznie ok. 50 tys. młodych ludzi nie realizuje obowiązku szkolnego/nauki), mnożymy dzieci dworców, tzw. bezprizornych. Tego nie załatwią drogie szkoły niepubliczne, czy brak pieniędzy na realną pomoc uczniom.

13. Bezkarność samorządów
Brak odpowiedzi na pytania Pani Sołtys, co z budynkiem po likwidacji, fakt, że na spotkanie z mieszkańcami przychodzi jeden radny, nie wytrzymuje krytyki. Pada dialog, kuleje społeczeństwo obywatelskie. Władza, szczególnie po wygraniu kolejnych wyborów, czuje się praktycznie bezkarna. Ewidentnie widać, że podejmuje często drastyczne decyzje szczególnie na początku nowej kadencji. Z jednej strony ma się poczucie zwycięstwa, a więc i chęci na łupy (raczej łupienie biednych). Z drugiej towarzyszy kalkulacja, że wyborcy zapomną o niepopularnych decyzjach w trzecim, czwartym roku kadencji.
Widać też nową jakość polskiego samorządowca. To taki typ macho. Wie lepiej, nie pozwoli na odstępstwo. Czyli przysłowiowa fura i komóra. To w dużej mierze produkt ostatnich lat, ale i wyborów bezpośrednich. Wójt, burmistrz ma obecnie bardzo silną pozycję w samorządzie. Nie musi się liczyć za bardzo z radnymi, innymi. I zaczyna przesadzać. Uchodzi to płazem tym bardziej w sytuacji, gdy ludzie odwracają się od działalności publicznej, osobistego zaangażowania.
Radni, niestety, czasami owa kolejna partia „dietetyków”, najczęściej godzi się na bycie pionkiem w grze, byleby być w rydwanie zwycięzcy, przybierającego często nie nazwy partyjne, a jakichś komitetów upiększania gminy. Po wyborze, jedne z pierwszych decyzji dotyczą podwyższenia płacy włodarzowi, diet sobie, i przystępuje się do likwidacji (bo na czymś trzeba oszczędzić). Jeszcze czasami trzeba wystąpić dla przykładu w kościele. To nic, że kiedyś było się zaprzysięgłym aparatczykiem i ateistą. Wszak władza kosztuje.
Albo jak zrozumieć radnych – nauczycieli (chyba czterech), którzy głosowali za likwidacją szkoły w Piekle? Oczywiście każdy ma wolną wolę, ale jest coś takiego jak elementarna solidarność zawodowa, prawo do wstrzymania się od głosu.

14. Trudna sytuacja JST

Należę do osób, które starają się nie widzieć rzeczywistości tylko w ciemnych barwach, upajać się tzw. kołysaniem sierocym na „NIE”. Rzeczywistość jest bardziej złożona. Dlatego mam świadomość, że uproszczeniem byłoby mówienie tylko o złych postawach samorządów. Są podporą Polski, dzieje się w nich wiele dobra. Wielu jest też radnych, włodarzy, ale także urzędników magistratów, w pełni oddania działających dla danej społeczności lokalnej. To widać, jak zmienia się Polska.
Nie jest ich winą, że brakuje pieniędzy na wiele zadań, że dalej mamy do czynienia z rozproszoną siecią szkolną (szczególnie na terenach podgórskich i rubieżach wschodnich Rzeczpospolitej). Podobnym problemem jest kulejąca demografia (nie wiem, czy to dobre określenie na fakt, że rodzi się mniej dzieci, mimo zmiennej tzw. sinusoidy demograficznej). Problemem jest też brak pracy, często dla coraz lepiej wykształconych młodych ludzi. To rodzi napięcia (przecież bunt w Egipcie wywołali ludzie młodzi, wykształceni ale bez pracy i nadziei, znający internet, telefonię i inne zdobycze cywilizacyjne. Wcale nie jest wykluczone, że bunt młodzieży nie ogranie także Europy, Polski).
Nie mogę też pominąć faktu, że do spotkań w urzędzie w ogóle doszło, że udostępniono „S’ oświatowej w Sztumie salę obrad. Jakieś więc otwarcie było, tylko spóźnione, które nie zmieniało już podjętych decyzji. Stąd to poczucie zawodu.
Podobnie zresztą jest z oceną MEN. Widać działania dobre (nieduże, ale jednak podwyżki dla nauczycieli, ustawowa kontrola średnich wynagrodzeń, program ORLIK). Problem w tym, że znikają one w tych innych. Przy nałożeniu polskiej mentalności, raczej nastawionej na widzenie świata w ciemnych barwach, efekt końcowy bywa łatwy do przewidzenia.

15. Zaniechania MEN a środki z UE

Nie odpowiedział nam samorząd sztumski, czy i w jakim zakresie interweniował w MEN, Ministerstwie Finansów w sprawie pomocy takiej małej szkole, jak ta w Piekle. Pewnie niewiele, bo łatwiej po cichu załatwić szkołę, niż się narażać jakiejś mitycznej „górze”. Stąd chyba w ogóle to napięcie przy szkole w Piekle. Władza myślała, że nie będzie protestu, że załatwimy to we własnym „piekiełku” . A jeżeli już, to cichy, który się stłamsi jakimiś obietnicami, zakamuflowanymi groźbami, urzędniczą arogancją.
Pomijając te zaniechania warto pytać, co rząd zrobił od strony finansowej dla ratowania tzw. małych szkół, czyli szczególnie tych do 70 uczniów, które można likwidować bez żadnych uzgodnień. Na początku roku „Dziennik Gazeta Prawna" podała (chyba na podstawie obrad Sejmowej Komisji Edukacji), że zagrożone jest wydanie ok. 3 mld zł z funduszy europejskich na zadania edukacyjno-społeczne (wyrównywanie szans edukacyjnych). Aż się prosiło, aby w ramach tworzenia projektów dla tzw. terenów defaworyzowanych, popegeerowskich, MEN napisało program na dofinansowanie JST, które prowadzą takie małe szkoły. Ciekaw jestem, czy zrobiono cos w tym kierunku. Tego rodzaju pytania o finanse, o konkret są ważne także dlatego, bo mniej upolitycznią debatę, co stronie rządowej jest zazwyczaj na rękę. Wszak, jak ktoś przytomnie zauważył, mamy coraz więcej PR (pijaru), w miejsce RP.
Te pytania są ważne, bo gdy przygotowywaliśmy reformę z przełomu wieków, od razu uruchamialiśmy program „Mała Szkoła”, który miał pomagać społecznościom lokalnym przy ewentualnych przekształceniach własnościowych szkół. Wdrożyliśmy program „Bezpieczny Dowóz”, żeby dzieci, ich rodzice mieli poczucie bezpieczeństwa dowozu ich pociech do szkół. Na tym powinna polegać uczciwość deklaracji władzy. Skoro mówiliśmy, że robimy zmiany, aby podnieść ofertę edukacyjną na wsi, oprzeć ją na silnych gimnazjach, to szukaliśmy rozwiązań, aby pomóc wdrożyć ten plan.
Wówczas dramatycznym problemem stały się pieniądze (słynna „dziura budżetowa”, na której do władzy doszedł premier Leszek Miller). Miałem nadzieję, że następcy, a rządziła potem i lewica, i prawica, i centrum, wprowadzą mądrą, spokojną korektę tamtych zmian. Niestety, w dużej mierze myliłem się. Po raz ostatni w stosunku do minister Katarzyny Hall. Obecny wszystkoizm, niedoszacowanie finansowe zadań, jest trudny do zniesienia przede wszystkim w szkołach.
I przegrywa na tym Piekło. Żeby przynajmniej PSL zainteresowało się losem szkół na tzw. głębokiej prowincji, uruchomiło programy na ich mądre przekształcanie, rozwój. Aż się prosi, aby pomóc organizacyjnie w zakładaniu szkół niepublicznych (zabiega o to między innymi szkoła w niedalekiej Dąbrówce Malborskiej), dać asekurację prawną, stworzyć ewentualny fundusz na ten cel. Nie laptop dla każdego pierwszoklasisty, jako rodzaj kiełbasy przedwyborczej, są naprawdę poważniejsze problemy. No właśnie, żeby…

16. Klasy łączone

W APELU do władz Sztumu (świadomie zrezygnowaliśmy z nazwy PETYCJA, żeby do końca, także w formie, wskazać na postawę dialogu), prosiliśmy, aby ewentualnie pozostawić w szkole tylko oddziały 0 – III oraz przedszkole dla pięciolatków. Mogłaby to być filia szkoły w oddalonym o 18 km Czerninie, czyli żeby pracowało nie sześciu a trzech nauczycieli, żeby nie było kosztów administracyjno-dyrektorskich. Żeby po prostu został chociażby fragment szkoły, reszta obiektu mogłaby służyć innym celom.
Dlaczego tak? Bo tak naprawdę, gdy raz zamknie się szkołę, to już się jej nie otworzy. Brak w miarę stabilnego gospodarza sprawi, że obiekt popadnie w ruinę, a tam odbywają się także wybory. Więc gdzie ludzie pójdą głosować? Do zakrystii? Można by i tak, ale przecież zaraz ktoś zarzuci, że to z kolei nieideologiczne.
Gdy zaś słyszę argumenty ze strony włodarzy gmin, że klasy łączone grożą obniżeniem jakości kształcenia i wychowania to przypomina się model szwedzki, gdzie w grupie są dzieci z klas I, II, III, wspólnie rozwiązują zadania, bawią się, starsi opiekują się młodszymi. Naprawdę warto, aby szczególnie dzieci w pierwszym cyklu kształcenia (tym bardziej po obniżeniu wieku o rok), były jak najbliżej domów rodzinnych. Inny zaś argument, że im wcześniej przyzwyczai się ich do dojazdów, to tym łatwiej im będzie później opuścić wieś w poszukiwaniu pracy, nie wytrzymuje komentarza. A taki też słyszałem.

17. A co tam, ważna jest władza

„Solidarność” sztumska występowała o zgodę na pikietę zgodnie z ustawą o zgromadzeniach. Z Urzędu Miasta otrzymała dwie odpowiedzi z tą samą datą – 29 kwietnia. W jednej pisano, że to nie ich kompetencja, w drugiej pisano, że nie wyrażają zgody. Postanowiliśmy robić swoje tym bardziej, że zaczynaliśmy od spotkania przed szkołą w Piekle. Aby być tam jeszcze raz, jakby w przeczuciu pożegnania.
Do konfrontacji jednak nie doszło. Straż miejska wskazała miejsce koło urzędu. Co ciekawe, przygotowano też swoje nagłośnienie (czy też zgodnie z ustawą o zgromadzeniach?). Po co była ta gra? Żebyśmy się przestraszyli, wycofali? Taki jest wymiar społeczeństwa obywatelskiego w społecznościach lokalnych, gdzie wójt, burmistrz są udzielnymi książętami? A prawo, o które upomina się od 1980 roku Solidarność? Smutne są takie przykłady małych gier, prób obchodzenia ustawy-prawa. Nasze małe hańby domowe.
Podobnie w ramach sterowania ręcznego odmówiono w szkołach prawa do wywieszenia flag związkowych, mimo uchwały struktury prawnej „S”. Urząd – pan i władca. Największy pracodawca na terenach potężnego bezrobocia. Wszyscy tak naprawdę są powiązani, wszyscy są w przysłowiowej garści. Czy o taki wymiar społeczeństwa obywatelskiego walczyło wielu wspaniałych założycieli samorządu terytorialnego w wolnej Polsce? Dobrze, że w mej rodzinnej Krokowej na Kaszubach nie czuję takich klimatów. Czy dodać, uważaj, jeszcze nie?

18. O oknie w szkole - jakie to proste

W takich złożonych sytuacjach wracam w myślach do szkoły mojego dzieciństwa. I wówczas przypomina mi się klasa w wiejskiej szkółce z klasami łączonymi: I-IV w Świecinie na Kaszubach, gdzie uczyli ojciec i matka.
Często lekcje zaczynały się od pytania ojca: Co widzimy za OKNEM?. A tam był widok na nieduże boisko, sad, niedaleki las, skąd przybiegały wiewiórki. Tam też najczęściej wychodziliśmy, aby poznawać przyrodę w bezpośrednim kontakcie. Tak uczyliśmy się biologii, fizyki, matematyki, wykazywaliśmy się sprawnością fizyczną, uczyliśmy się myślenia, kojarzenia faktów. Trzeba pamiętać w tej wielości słów, myśli, koncepcji, że szkoła to przede wszystkim UCZEŃ i NAUCZYCIEL. Taki wianuszek uczniów skupiony wokół nauczyciela zawiera w sobie często więcej treści, niż niejeden traktat pedagogiczny.
I takie chyba było Piekło. Wielka szkoda, że po decyzji radnych ze Sztumu, muszę to napisać w czasie przeszłym.

Wojciech Książek



Opinie do tekstu:

Głos I.:
Brakuje mi w tekście podpunktu - Odpowiedzialność władzy za podejmowane decyzje. Dzisiaj robi się wszystko by rozmyć odpowiedzialność i nie wskazać konkretnych osób.Dla mnie sprawa jest prosta i należy w tym przypadku odpowiedzialność spersonalizować.Burmistrz, jego ekipa, radni głosujący - za. Imię, nazwisko, funkcja - odpowiedzialny za likwidację szkoły w Piekle.Może wprowadzić przypominanie o tym fakcie /z nazwiskami/ :


1/ zakończenie roku szkolnego


2/ rozpoczęcie roku szkolnego


3/ dzień nauczyciela


4/ a dalej rocznice podjęcia uchwały o likwidacji.


Za każdym razem z nazwiskami osób odpowiedzialnych.Nie może być tak, że pod koniec kadencji nikt już nie będzie o tym pamiętał.Należy zadać również pytanie - GDZIE W TYM WSZYSTKIM JEST DOBRO DZIECKA ? Doskonale wiem, jakim przeżyciem dla dziecka sześcioletniego było pozostanie w szkole.Wiem, ile trzeba było czasu by niektóre z dzieci przestały płakać przy pożegnaniu z mamą.Jak to będzie wyglądało w tym szkolnym autobusie, wiozącym dzieci 18 kilometrów do nowej szkoły? Przecież mówimy tu również o dzieciach pięcioletnich.
W swojej "karierze" nauczycielskiej miałam uczennicę, która z małej wiejskiej szkoły trafiła do mojej /osiedlowej/. Z kilkunastu dzieci w klasie nagle zrobiło się 33, a na szkolnym korytarzu podczas przerwy z sześciu sal wychodziło około 160 uczniów. Spokojna, wrażliwa dziewczynka przestraszona hałasem na szkolnym korytarzu i nową rzeczywistością. Klaudia miała osiem lat i była przyzwyczajona do spokoju i rodzinnej atmosfery małej wiejskiej szkoły. Długo płakała przychodząc do nowej szkoły, a podczas przerw trzymała mnie za rękę. Kiedy rozłożona chorobą poszłam na zwolnienie, dziecko zniknęło ze szkoły, czekając aż wyzdrowieję. Taka sytuacja trwała dobrych kilka miesięcy i bardzo przeżywała ją również rodzina. Ile takich dzieci będzie od 1 września?
Jeszcze jedna sprawa! Grunt pod budynek szkolny przekazał nieodpłatnie rolnik Sylwester Domański. Nie ma szkoły - nie ma gruntu. Może należy założyć sprawę w sądzie. Wiem, że jest jeszcze budynek, ale prawo mówi - tego budynek, kogo ziemia. Nie wiem jakie są plany dotyczące samego budynku po likwidacji szkoły, ale chyba warto wziąć pod uwagę intencje ofiarodawcy. Nie tak miało być!

Głos II:Trochę za długie, bo wiesz, jak ludzie teraz mało czytają. Trzeba niektóre sformułowania chyba wyłagodzić, moim zdaniem. Ja nie lubię też takich sformułowań jak wszystkoizm itp., ale to nie mój tekst. A ponadto, może warto byłoby jeszcze z prawnikami się przyjrzeć uchwale, może odwołać się do wojewody, tylko czy znajdą się argumenty? Odwołać mogliby się rodzice, sołtys.



Głos III:



Tekst, pełen faktów - z historii dawnej i tej ostatniej, także spostrzeżeń pełnych emocjonalnego ładunku. To ostatnie stwierdzenie świadczy o Twoim osobistym zaangażowaniu w sprawę tej szkoły. Budzi zaufanie u odbiorcy. Pokazuje złożoną prawdę-rzeczywistość, na którą nie mamy do końca wpływu. Tam gdzie chodzi o ludzi i ich krzywdę, są i emocje. Podoba mi się to ujęcie tematu walki o szkołę w szerszym kontekście reform i problemów w skali ogólnospołecznej. Nie sposób wtedy uniknąć powiązań z polityką. Niestety.Ładna jest puenta na podsumowanie, osobiście, refleksyjnie, życiowo... Tu widzę, że przeszłość wyprzedziła reformę nauczania zintegrowanego czy wczesnoszkolnego. Nomenklatura zmienia się z prędkością światła, a w małej szkółce wiejskiej mądrość nauczycieli otworzyła okno na świat -odkryła nowy kierunek edukacji, nacechowany wrażliwością w poznawaniu tego świata.


Głos IV.
Ciężko mi cokolwiek poprawiać. Chyba za mocno się związałam emocjonalnie z tą szkołą. Stąd te popłakiwanie po katach i zapuchnięte oczy, ale to głównie wieczorami. Nie mogę, "chyba pójdę i zażyję 500 kropel waleriany" (to z "Mistrza i Małgorzaty” - uwielbiam tę powieść).