7 września 2018

Wyborcza kłamie w kwestii zawartości rejestru pedofilów

Gazeta Wyborcza dopuściła się ohydnego kłamstwa. Zarzuciła, że w rejestrze pedofilów (części publicznej) chroni się księży skazanych za takie czyny. Jako przykład przytoczono przypadek księdza Kani, według GW rzekomo skazanego za czyn w trybie art.197 par.3 KK. W rzeczywistości sąd skazał wyżej wymienionego za czyn z art.197 par.1 KK, a tym samym ministerstwo nie miało zgodnie z ustawą możliwości wpisu danej osoby do rejestru publicznego (a tylko do rejestru ograniczonego).
A przecież można było inaczej, tj. w oparciu o przypadek księdza napisać artykuł postulujący rozszerzenie zakresu paragrafów uprawniających do wpisu do rejestru publicznego. Ale przecież nie o to Wyborczej chodziło, tylko o jątrzenie przeciw Kościołowi Katolickiemu i Ministrowi Sprawiedliwości.

Komunikat ministerstwa sprawiedliwości:

- Na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” ukazał się paszkwilancki tekst autorstwa redaktora Marcina Kąckiego, który zarzuca Ministerstwu Sprawiedliwości, że rejestr pedofilów chroni księży skazanych za te potworne, godne najwyższego potępienia, przestępstwo. To niezwykle nikczemne pomówienie – powiedział na konferencji prasowej Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.
Artykuł zawiera kłamstwa i insynuacje. Nieprawdą jest, że księża są „wyjęci z rejestru pedofilów”. Umieszczenie w rejestrze, zarówno w części jawnej, jak i niejawnej, zależy tylko i wyłącznie od kwalifikacji czynu dokonanej przez sąd i zawartej w wyroku. Nieprawdą jest, że rejestr stworzono w taki sposób, by nie trafiali tam księża pedofile. Rejestr funkcjonuje w sposób automatyczny – trafiają tam skazani na podstawie wyroków sądów, konkretnych artykułów i paragrafów Kodeksu karnego, zgodnie ze ściśle określonymi przepisami ustawy z 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym, na mocy której wprowadzony został Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Nie miała i nie ma tu żadnego znaczenia profesja skazanego czy przynależność do jakiejś grupy społecznej.
Nieprawdziwa jest również informacja „Gazety Wyborczej”, że opisany w jej publikacji ksiądz został skazany z art. 197 par. 3 Kodeksu karnego – w rzeczywistości był to inny przepis, co ma ogromne znaczenie dla dalszych losów takiego skazanego. Zgodnie z ustawą przyjętą przez parlament i podpisaną przez Prezydenta RP, skazani na podstawie tego przepisu nie podlegają umieszczeniu w rejestrze publicznym.

O ustawie decyduje parlament
Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla, że ostateczny kształt ustawy został wypracowany podczas prac parlamentarnych. To ustawodawca określił finalnie, którzy sprawcy trafiają do publicznej części rejestru, a którzy tylko do części zastrzeżonej. Na decyzje parlamentu wpływ miały m.in. opinie krytyczne wobec pierwotnego projektu przygotowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości, zgłaszane przez Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, byłą Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf, byłego Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta czy Krajową Radę Sądownictwa (poniżej fragmenty tych opinii).(przypomnijmy, że dla GW ww. osoby są autorytetami)
 - Kłamstwem jest insynuacja, że rejestr pozwala manipulować wprowadzanymi do niego danymi i celowo prowadzona jest akcja ukrywania księży skazanych za pedofilię. Artykuł „Gazety Wyborczej” jest dowodem nikczemnego dziennikarstwa, które jest wplecione w kampanię wyborczą. Nie przypadkiem pojawia się w nim kilkukrotnie nazwisko ministra Patryka Jakiego, który w pracach nad ustawą o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym odegrał bardzo istotną rolę – zaznaczył Zbigniew Ziobro.

Będzie pozew za kłamstwa
Minister Sprawiedliwości zapowiedział wytoczenie procesu na drodze cywilnej przeciwko „Gazecie Wyborczej”, a także tym, którzy będą powielać kłamstwa tej gazety.
 - O umieszczeniu sprawcy w rejestrze nie decyduje insynuacja dziennikarska, tylko kwalifikacja prawna przyjęta przez sąd w wyroku (…). Kłamstwem jest to, że jakiekolwiek grupy zawodowe nie są kwalifikowane w rejestrze sprawców przestępstw seksualnych. Kłamstwem jest to, że księża nie są w nim ujęci. Rejestr jest automatyczny, ślepy na wszystkie względy dotyczące tego, czym skazany się zajmuje zawodowo - tłumaczył wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.

Zasady umieszczania w rejestrze
W Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym są skazani, których precyzyjnie wskazuje ustawa. Takich osób jest obecnie 3355. Tylko część z nich - sprawcy najpoważniejszych czynów, głównie gwałtów na dzieciach poniżej 15. roku życia i gwałtów popełnionych ze szczególnym okrucieństwem - zgodnie z przepisami ustawy została umieszczona w Rejestrze publicznym. W tej ogólnodostępnej części znajduje się 826 nazwisk.
Osoby, które nie figurują w Rejestrze publicznym, nie zostały skazane za czyny, które zgodnie z ustawą są przesłanką do umieszczenia ich w tym zbiorze. O tym, kto się znalazł w Rejestrze i w której części, decydują wyłącznie przepisy ustawy i sądy, a nie Ministerstwo Sprawiedliwości.
Rejestr składa się z dwóch części – rejestru publicznego i rejestru z dostępem ograniczonym.

Kto jest w rejestrze ograniczonym
W przypadku przestępstw popełnionych po 1 października 2017 roku, do rejestru z dostępem ograniczonym trafiają wszyscy gwałciciele i pedofile, stręczyciele dzieci i skazani, którzy posługiwali się pornografią na szkodę nieletnich.
Spośród tych, którzy popełnili przestępstwo przed 1 października 2017 r., do Rejestru z dostępem ograniczonym bezwzględnie trafili sprawcy gwałtów ze szczególnym okrucieństwem oraz gwałciciele, których ofiary nie miały więcej niż 15 lat. Sprawcy ci nie mogli złożyć wniosku o wyłączenie zamieszczenia ich danych w rejestrze z dostępem ograniczonym. Spośród sprawców czynów popełnionych przed 1 października 2017 r. do rejestru z dostępem ograniczonym trafili również gwałciciele, których ofiary miały więcej niż 15 lat, ale mniej niż 18 lat, co do których to sprawców sądy nie orzekły o wyłączeniu ich z rejestru. Tej kategorii sprawców przysługiwało bowiem uprawnienie do złożenia wniosku o wyłączenie z rejestru z dostępem ograniczonym.

Kto jest w rejestrze publicznym
Najgroźniejsi przestępcy na tle seksualnym, poza umieszczeniem ich danych w rejestrze z dostępem ograniczonym, trafiają dodatkowo do rejestru publicznego.
Spośród sprawców czynów popełnionych przed 1 października 2017 r. do rejestru publicznego trafili sprawcy zgwałceń popełnionych ze szczególnym okrucieństwem oraz gwałciciele, których ofiarami były dzieci poniżej 15 roku życia. Każdy z tych sprawców, jeśli został skazany przed 1 października 2017 r. miał prawo wystąpić do sądu z wnioskiem o wyłączenie jego danych z rejestru publicznego. Sprawy te muszą co do zasady zostać rozstrzygnięte do 30 września 2018 r. Orzeka w nich sąd, który wydał wyrok w pierwszej instancji.

Sądowe wyłączenia
Z informacji, które dotarły do Ministerstwa Sprawiedliwości, wynika, że na 106 rozstrzygnięć w przypadku 16 wniosków sąd orzekł o wyłączeniu zamieszczenia danych o osobie w Rejestrze publicznym, a w jednym przypadku - orzekł o wyłączeniu zamieszczenia danych o osobie w Rejestrze z dostępem ograniczonym.
W przypadku sprawców czynów popełnionych po 1 października 2017 r. do rejestru publicznego trafiają sprawcy zgwałceń popełnionych ze szczególnym okrucieństwem, gwałciciele, których ofiarami były dzieci poniżej 15. roku życia, a dodatkowo także recydywiści - jeśli którekolwiek przestępstwo na tle seksualnym popełnili na szkodę małoletniego (do 18 roku życia) i zostali uprzednio skazani na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia jej wykonania. Decyzję o umieszczeniu tych sprawców w Rejestrze publicznym sądy podejmują  przy orzekaniu wyroków. Mogą orzec, że ich dane nie trafią do rejestru publicznego wyłącznie w sytuacji, gdy mogłoby na tym ucierpieć dobro pokrzywdzonego dziecka (np. gdy skutkiem ujawnienia danych pedofila byłoby publiczne wskazanie ofiary). Z informacji, które dotarły do Ministerstwa Sprawiedliwości, wynika, że sądy dotychczas nie wydały takiego orzeczenia.

Fragmenty opinii na temat rejestru
Adama Bodnar - Rzecznik Praw Obywatelskich, 24.02.2016:
„W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich niektóre wprowadzane regulacje mogą stanowić zagrożenie dla ochrony praw osób, których dane zostaną umieszczone w Rejestrze. Chodzi o zagrożenie życia i zdrowia sprawców związane z ich stygmatyzacją w społeczeństwie, a także o negatywne skutki upublicznienia danych i wizerunku sprawcy dla osób pokrzywdzonych, będących członkami jego rodziny”.
Małgorzata Gersdorf – ówczesna Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, 2.02.2016:
„Dane zamieszczane w rejestrze publicznym mają być na tyle szczegółowe, że będą pozwalały na zidentyfikowanie osoby np. przez lokalną społeczność. Wobec tego wejście w życie projektowanej ustawy może powodować stworzenie stanu realnego zagrożenia dla życia lub zdrowia osób objętych rejestrem publicznym. Warto rozważyć, czy słuszne cele, jakie stawiają sobie projektodawcy, nie mogą być osiągnięte przez utworzenie wyłącznie rejestru z ograniczonym dostępem”.
Andrzej Seremet – ówczesny Prokurator Generalny, 26.01.2016:
„Sprawcy analizowanej kategorii przestępstw nie tylko narażeni będą na społeczny ostracyzm, utrudniający ekspiację i powrót do społeczeństwa po poniesieniu dolegliwości wynikającej z orzeczonej wobec nich kary, ale również w sposób bezpośredni zagrożone zostaje ich dobro w postaci zdrowia, a nawet życia poprzez repulsywną reakcję społeczną związaną z popełnionym czynem zabronionym”.
Płk Piotr Rączkowski  – były wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, 18.02.2016:„Odnośnie rejestru z dostępem ograniczonym, Krajowa Rada Sądownictwa wyraża wątpliwość, czy powinien on obejmować sprawców wszystkich przestępstw ujętych w rozdziale XXV Kodeksu karnego (poza art. 202§1 i 204§1, chyba że popełnionymi na szkodę małoletniego). Takie rozwiązanie powoduje, że w rejestrze będą umieszczone dane sprawców czynów o mniejszej wadze, np. z art. 200a czy art. 200b Kodeksu karnego. Wydaje się, że jeżeli zasadne jest wprowadzenie rejestru, to winien on gromadzić dane dotyczące jedynie najcięższych przestępstw”. 
Marek Michalak – Rzecznik Praw Dziecka, 4.02.2016:
„Upublicznienie danych osobowych, miejsca zamieszkania sprawcy oraz daty i miejsca popełnienia czynu zabronionego, może prowadzić do identyfikacji osoby pokrzywdzonej w środowisku lokalnym, a tym samym do wtórnej wiktymizacji ofiary. Realna wydaje się również możliwość identyfikacji członków rodziny sprawcy i narażenia ich na ostracyzm lokalnej społeczności”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz