15 września 2018

Chcą świętować zabijanie dzieci?

Polscy aborterzy… świętują z powodu zabijania dzieci!
30 września mają odbyć się propagandowe wydarzenia z okazji tzw. Światowego Dnia Bezpiecznej Aborcji. Feministki i inni zwolennicy mordowania urządzają tego dnia marsz aby wmawiać Polakom, że aborcja jest czymś bezpiecznym i normalnym.
„Tego dnia przypomnimy, że aborcja to codzienność, to zabieg medyczny, to fakt z życia.”
Reklamują to wydarzenie na swojej stronie internetowej. W trakcie swojego marszu będą się domagać aby aborcja była:
„bezpieczna, faktycznie dostępna, na życzenie, legalna, bez kompromisów, dla wszystkich, darmowa, bez wstydu, na żądanie”
Aby propagandowy przemarsz mógł dojść do skutku, aborcjoniści potrzebowali pieniędzy. Feministki zorganizowały więc w tym celu… „potańcówkę dla bezpiecznej aborcji”. Dochód z tej imprezy „dobroczynnej” został przeznaczony na organizację ich wydarzenia.
Na ich stronie przeczytałam również, że „marsz dla bezpiecznej aborcji” jest promowany hasłem:
„Aborcja znaczy życie”
Trudno chyba o bardziej kłamliwy slogan. W Polsce aborterzy dopiero zaczynają go rozpowszechniać. Na zachodzie, w wyniku powtarzania go od wielu lat i zmasowanej propagandy, zakorzenił się w umysłach ludzi. Dlaczego go używają?
Chcą w ten sposób wmówić kobietom, że ciąża stanowi dla nich większe zagrożenie niż aborcja. Kilka lat temu brytyjscy „naukowcy”, w porozumieniu z organizacjami proaborcyjnymi, opracowali przewodnik, w którym można przeczytać:
„Kobietom należy doradzać, że aborcja w zasadzie jest bardziej bezpieczna niż donoszenie ciąży do końca”.
Jest to oczywiście całkowicie sprzeczne zarówno z obowiązującą wiedzą medyczną, jak i ze statystykami. Czy wiecie, że śmiertelność kobiet w ciąży w Polsce należy do najniższych na świecie? W 2015 roku umarły w Polsce 3 kobiety na 100 000 porodów. W tym samym czasie w USA na 100 000 porodów umarło 14 kobiet. To prawie pięciokrotnie więcej.
Kilka miesięcy temu w sądzie w Nowym Jorku zapadł wyrok na aborcjonistę Roberta Rho. W trakcie wykonywania „bezpiecznego zabiegu” rozdarł kobiecie macicę i krew zaczęła zbierać się jej w brzuchu. Zamiast natychmiast wezwać karetkę, wypisał kobietę do domu gdzie za kilka godzin zmarła.
To nie jedyna ofiara tego rzeźnika. W trakcie swojej 23 letniej „kariery” aborcjonisty, Robert Rho zamordował prawie 40 000 dzieci! Więzienie pokrzyżowało mu plany otwarcia kolejnej „kliniki” aborcyjnej.
Jeszcze głośniejszą sprawą było skazanie w 2013 roku na dożywocie najbardziej znanego aborcjonisty w USA Kermita Gosnella. Ten morderca specjalizował się w przeprowadzaniu aborcji u kobiet w ostatnich miesiącach ciąży. Gosnell opracował nawet swoją własną metodę zabijania - nazwał ją ścinanie. Polegała na oderwaniu głowy dziecka poprzez przecięcie nożyczkami kręgosłupa.
Gdy do jego „kliniki” weszła policja, funkcjonariusze przeżyli szok. Na podłodze były ślady ludzkiej krwi wymieszane z kocimi odchodami. Czuć było straszny smród. Rozczłonkowane ciała zamordowanych dzieci porozrzucane były po całym budynku – znajdowały się w foliowych workach, torbach, kartonach po mleku i sokach.
Prowadzący sprawę Gosnella prokurator nazwał to miejsce „domem żywcem przeniesionym z horroru”. W trakcie procesu ujawniono jak wyglądała codzienna „praca” aborcjonisty.
„Dziecko urodziło się do klozetu. Miało 25-37 cm długości. Chwilę pływało w wodzie, usiłując się wydostać, zanim wyciągnięto je na zewnątrz i przecięto mu kark”
Zeznała jedna z jego asystentek.
„inne dziecko oddychało i ruszało się. Dr Gosnell rozerwał mu kręgosłup a zwłoki włożył do pudełka na buty”
mnożyła przykłady pracownica „kliniki”.
Oprócz morderstw na dzieciach, do wyroku dożywocia doliczono Gosnellowi spowodowanie śmierci kobiety, której aborcjonista przedawkował środki przeciwbólowe w trakcie trwania „zabiegu”.
Co ważne, ośrodek zabijania kierowany przez Gosnella odwiedzali przedstawiciele Krajowej Federacji na rzecz Aborcji – organizacji zrzeszającej właścicieli „klinik”. Pomimo skandalicznych warunków tam panujących, w ogóle nie przejęli się tym, co zobaczyli. Gdy sprawa Gosnella wyszła na jaw, pracę straciło również siedmiu urzędników państwowych, którzy nie interweniowali w sprawie skarg wysyłanych na aborcjonistę.
Tak właśnie wygląda „bezpieczna” aborcja, którą te same środowiska chcą upowszechniać w Polsce. Potwierdza to Abby Johnson - była dyrektorka jednej z aborcyjnych mordowni w USA, która nawróciła się i porzuciła zabijanie dzieci:
„Widziałam jak kobiety prawie wykrwawiały się na śmierć z powodu naszych zaniedbań. To się zdarzało o wiele częściej niż wydaje się opinii publicznej.”
Aborcja jest równie a może i jeszcze bardziej niebezpieczna, gdy dokonuje się jej w domu za pomocą sprzedawanych przez feministki w internecie pigułek aborcyjnych. W sieci pełno jest świadectw kobiet, które opisują, co działo się z nimi po zażyciu tej trucizny:
„Zalała mnie fala krwi, dosłownie wszystko było we krwi, łóżko, podłoga, moje ciuchy, skarpetki, kapcie, wszystko. Biegiem do toalety, tam kolejna fala bólu, kolejne dwa silniejsze niż kiedykolwiek.”
„Do szpitala trafiłam z krwotokiem i regularnymi skurczami. Dziecko było żywe. Była próba powstrzymania, nie zadziałała. Dziecko urodziło się i zmarło mi na rękach w szpitalu. Po prostu masakra.”
Tak właśnie wygląda aborcja. Feministki właśnie rozpoczynają w naszym kraju propagandową kampanię pod tytułem „Aborcja znaczy życie”, w ramach której będą wmawiać Polkom, że ciąża i poród są niebezpieczne dla ich zdrowia i zamiast rodzić lepiej jest dokonać aborcji. Za wszelką cenę próbują również uniemożliwić pokazywanie prawdy o tym zjawisku.
Nasz niepełnosprawny wolontariusz Bawer Aondo-Akaa, który z powodu porażenia mózgowego porusza się na wózku inwalidzkim, po raz kolejny został skazany. W wyniku donosu aborcjonistów, dostał 4000 zł grzywny za zorganizowanie wywieszenia billboardu antyaborcyjnego w Zakopanem.

Kinga Małecka-Prybyło
Fundacja Pro Prawo do Życia 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz