31 sierpnia 2017

Akcja warszawskiej straży miejskiej: 15 funkcjonariuszy na jedną handlarkę uliczną

Od lat przy rogu ul. Bonifacego i Sobieskiego w Warszawie, mieszkańcy Stegien czy Sadyby mogą kupować owoce u handlarki ulicznej. Dla osób o mniejszym zasobie portfelowym, osób które wracają z pracy i się śpieszą, była to wygodna sytuacja. 

31 sierpnia ok. 16.00 w tym miejscu zajechały 4 samochody straży miejskiej z 15 funkcjonariuszami straży miejskiej w mundurach i zarekwirowali towary, pozbawiając w ten sposób mieszkańców możliwości nabycia owoców. Nie sposób nie zauważyć, że sytuacja ta jest absurdalna i groteskowa, aż 4 wozy, 15 strażników (wystarczyłoby kilka funkcjonariuszy) do rekwirowania towaru, który nie będzie należycie konserwowany (w chłodni) czyli będzie nadawał się jedynie do wyrzucenia. Czy nie lepiej było ograniczyć się do mandatu?

Żal Timmermansa że Rosja czy Niemcy nie były wystarczająco silne?

Dziś odbyło się posiedzenie komisji ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego z udziałem wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem, na temat praworządności w Polsce.

Timmermans wykazał się ignorancją historyczną ws. Polski i w jakimś sensie żałuje, że Polska jest w aktualnych granicach. Aby nas nie oskarżyć o stronniczość cytat z tłumaczenia wp.pl - „Polska jest dzisiaj bardziej suwerenna, bardziej wolna, jej granice są bardziej bezpieczne, niż przez wieki w przeszłości. Przez chyba tysiąc lat Polacy nie mieli takiej możliwości decydowania o swojej przyszłości. Polska była przesuwana po mapie Europy. No cóż może należałoby przypomnieć wiceprzewodniczącemu KE że Polska istniała na mapach kiedy nie było Holandii, może warto przypomnieć wyprawę na Moskwę w 1610r. czy bitwę pod Wiedniem z 1683 roku i Cud nad Wisłą z 1920 roku, kiedy obroniliśmy nie tylko Polskę, ale całą Europę przed najazdem.

Kiedy Niemcy były wystarczająco silne, Polska była spychana 300 km na wschód, a kiedy Rosja była dość silna, Polska była spychana 300 km na zachód. Ale Polacy nie mogli o tym zdecydować, gdzie leżał ich kraj. - stwierdził dalej wiceprzewodniczący KE. No cóż słowa Timmermansa brzmią bardziej jak żal, że Niemcy czy Rosja nie były silniejsze, niż stwierdzenie oczywistego skądinąd faktu. Tyle tylko, że gdyby którykolwiek z tych krajów był silniejszy, to dziś nie byłoby ani Unii Europejskiej, ani Holandii, tylko byłaby III Rzesza Europejska lub ZSRR.


Pracownicy KE będą indoktrynowani ideologią LGBT

Komisja Europejska planuje wydać pieniądze podatników, czyli obywateli Państw Członkowskich UE, na szkolenie 33 tys. swoich pracowników obejmujące genderową indoktrynację w duchu środowisk LGBT. 

19 lipca został opublikowany specjalny komunikat prasowy KE, z którego wynika, że wszyscy menedżerowie KE i ich pracownicy będą musieli uczestniczyć w "działaniach uświadamiających i szkoleniach" w celu "zajęcia się wszelkimi nieświadomymi uprzedzeniami" [przeciwko homoseksualistom, i in.].

Zachęcamy do wyrażenia sprzeciwu wobec powyższych planów szkoleniowych Komisji Europejskiej, a zwłaszcza wobec finansowania tego typu szkoleń z naszych pieniędzy.

Ewa Senkowska z Zespołem CitizenGO

30 sierpnia 2017

KE ws. nadzoru Ministerstwa Sprawiedliwości nad sądami - w 2017 i 2008 roku

2017 rok - Komisja Europejska, a w szczególności Frans Timmermans, uzurpuje sobie prawo do oceny przyjmowanych w Polsce ustaw dotyczących nadzoru administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości nad Sądami.

2008 rok - 800 polskich sędziów zwróciło się z petycją do Komisji Europejskiej. W odpowiedzi Komisji czytamy, że Komisja Europejska nie może oceniać krajowego prawa regulującego administracyjny nadzór Ministerstwa Sprawiedliwości nad sądami, ani też kwestii dotyczących wynagrodzeń sędziów. Oba te tematy nie mają związku z prawem wspólnotowym. 

Problem podobny, stanowisko KE diametralne rozbieżne. Co uległo zmianie? Otóż w 2008 roku w Polsce rządziła wiernopoddańcza wobec zachodu koalicja PO-PSL, a teraz rządzi PIS.

29 sierpnia 2017

Uroczystości rocznicowe sierpnia 80 w Gdańsku - Solidarność była pierwsza

Jako osoba koordynująca z ramienia Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” zadania związane z organizacją obchodów rocznicowych: strajków Sierpnia 1980 i powstania NSZZ „Solidarność”, strajków w 1988 roku oraz rocznic upamiętniających tragiczne wydarzenia na Wybrzeżu w Grudniu 1970 roku, chciałbym poinformować, że:
- Wniosek o wyrażenie zgody na organizację zgromadzenia 31 sierpnia br. (przemarsz z Kościoła pw. św. Brygidy na Plac Solidarności – pod Bramę nr 2 na ul. Doki i składanie wiązanek kwiatów) został złożony w UM Gdańsk w dniu 1 sierpnia, czyli 30 dni przed uroczystością. W następnych dniach złożone zostało uzupełnienie.
- Pismem z 11 sierpnia br. Prezydent Miasta Gdańska poinformował o przyjęciu do wiadomości: czasu, miejsca i celu oraz zapewnieniu utrzymania pokojowego przebiegu zgromadzenia publicznego, organizowanego w dniu 31 sierpnia w godz. 18.30 - 19.30 w celu upamiętnienia strajków z Sierpnia 1980 roku i powstania NSZZ „Solidarność”.

Oznacza to, że Miasto Gdańsk uznało, iż nasz wniosek spełnia wymogi formalne.

Warto zaznaczyć, że tak samo, jak w latach ubiegłych, złożenie przez Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „S” formalnego wniosku  poprzedziło kilka spotkań organizacyjnych (w tym 17 czerwca br., oraz 2 sierpnia br., gdzie już podawaliśmy ramowy program uroczystości), na których ustalono, na czym będzie polegał współudział w organizacji obchodów głównych partnerów, tj. Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Miasta Gdańsk, Europejskiego Centrum Solidarności oraz Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. Staraliśmy się od lat wspólnie dzielić się zadaniami organizacyjnymi takimi jak: druk zaproszeń, wynajmem orkiestry, instalacja nagłośnienia, zapewnienie zabezpieczenia medycznego, itd.

Zaproszenia zostały rozesłane m. in. do różnych struktur NSZZ „Solidarność”, do wielu instytucji i zakładów pracy na terenie województwa pomorskiego, uczelni, do biur klubów parlamentarnych i parlamentarzystów, obecnych na Pomorzu (w tym senatora Bogdana Borusewicza, posła Jerzego Borowczaka), radnych Miasta Gdańska, a nade wszystko do Sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych – wszystkich (w tym jej przewodniczącego Lecha Wałęsy, wiceprzewodniczącego Andrzeja Kołodzieja). Jeżeli ktoś mówi inaczej, a różny zaczyna być przekaz medialny, mówi nieprawdę!

Uroczystości rozpoczynamy w Sali „AKWEN” uhonorowaniem kilku osób wspierających „S”, wręczeniem stypendiów uczniom szkół ponadpodstawowych (w tym roku to XV edycja Funduszu Stypendialnego NSZZ „Solidarność”). Otrzyma je 30 młodych ludzi – łącznie to już 608 stypendiów! W ostatnich dniach dodatkowo przyznaliśmy stypendia trzem uczniom z rodzin tragicznie doświadczonych przez ostatnie wichury – dwa dla uczniów z Rytla, i jedno uczniowi z Brus. Zależy nam bardzo, żeby i dla nich był to piękny, pełen nadziei dzień.

Jak zawsze  podniosłą częścią obchodów jest uroczysta Msza Święta, która będzie odprawiona o godz. 17.00 w Kościele pw. Świętej Brygidy w Gdańsku. W tym roku wspomnimy także trzech postrzelonych śmiertelnie uczestników manifestacji 31 sierpnia 1982 roku w Lubinie – i tam odbędą się tegoroczne, główne uroczystości organizowane przez NSZZ „Solidarność”, ale także takich wielkich postaci „S”, jak zmarły w maju br. śp. Alojzy Szablewski.

Po mszy św. pochodem idziemy na plac Solidarności, gdzie składamy wiązanki kwiatów pod historyczną Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej (pod pomnikiem Poległych Stoczniowców składamy co roku 16 grudnia. Pamiętamy, że na tym placu w Grudniu ‘1970 zginęło czterech stoczniowców, łącznie w Gdańsku 9 osób, na Wybrzeżu 44 osoby.

W związku z tym, że Miasto Gdańsk wyraziło zgodę także na równoległe zgromadzenie w godzinach 10 – 22 na wiele tysięcy osób (dowiedzieliśmy się o tym fakcie nie urzędowo, a przez media - 10 sierpnia 2017 r. była pierwsza informacja od dziennikarza Radia Gdańsk), a niemożliwe na Placu Solidarności jest wydzielenie ustawowo określonej odległości 100 m od pomnika Poległych Stoczniowców do Bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej dla dwóch odrębnych zgromadzeń, postanowiliśmy, że jako Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” wystąpimy do wojewody pomorskiego o uznanie organizowanych jako cykliczne, uroczystości na Placu Solidarności. Wniosek, w oparciu o art. 26 ustawy z dnia 24 lipca 2015 Prawo o zgromadzeniach, został przyjęty.

Zrobimy co możliwe, aby w ustawowo określonym DNIU WOLNOŚCI i SOLIDARNOŚCI zapewnione zostały takie zasadnicze cele, jakimi dla nas są:
- Dążenie do godnego, patriotycznego uczczenia rocznicy Sierpnia 1980, strajków z 1988 roku, uczczenia ofiar drogi do Wolnej Polski,
- Zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom uroczystości (w tym grupie tegorocznych uczniów- stypendystów Funduszu Stypendialnego NSZZ „Solidarność”).

Wojciech Książek
(członek Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”)

Ps. O innych aspektach pisać nie chcę. Warto przede wszystkim skupić się na realizacji celów i zadań organizacyjnych uroczystości.


Gdańsk, 28 sierpnia 2017 r.

Donald Tusk - namierzony jako antypaństwowy opozycjonista, a jeździł za granicę

W ramach odkłamania historii, dziś casus Donalda Tuska. Działał w opozycji antykomunistycznejAle w świetle dokumentów paszportowych należy postawić pytanie - tylko w jakiej roli?


- Akta paszportowe Donalda Tuska (sygnatura akt  EAGD 310432) po raz pierwszy wyjechał za granicę w lecie 1985. Ten wyjazd do Francji był dla D. Tuska oraz środowiska skupionego wokół podziemnego kwartalnika „Przegląd Polityczny” bardzo ważny. Pierwszy numer „Przeglądu Politycznego” ukazał się w Gdańsku w marcu 1983 r. w nakładzie ok. 500 egzemplarzy. Oficjalnie D. Tusk wyjechał do Francji (Paryż) na zaproszenie osoby prywatnej. Nieoficjalnie D. Tusk miał zaprezentować samo czasopismo, środowisko gromadzące się wokół tej inicjatywy, nawiązać kontakty ze środowiskami emigracji w Paryżu i rozeznać możliwości udzielenia przez nie wsparcia merytoryczno—finansowego  dla „PP”. D. Tusk spotkał się z Jerzym Giedroyciem ( paryska „Kultura”), a także z przebywającymi wówczas na emigracji Mirosławem Chojeckim, Maciejem Grzywaczewskim i Bronisławem Wildsteinem. Dla środowiska „PP” wyjazd nie przyniósł poważniejszych efektów.
Wiosną 1988 D. Tusk otrzymał paszport na wyjazd do RFN. Pracował wtedy w zatrudniającej wielu opozycjonistów Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Gdańsk” jako robotnik wysokościowy. Spółdzielnią   kierował Maciej Płażyński. D. Tusk miał wyjechać do pracy w RFN w ramach kontraktu zawartego przez warszawską firmę Instaleksport. Wyjazd nie doszedł do skutku. Po raz kolejny D. Tusk dostał paszport w lecie 1988 r. na wyjazd do RFN na zaproszenie osoby prywatnej. W lecie 1989 wyjechał do pracy w miejscowości Malangen k/ Tromso w Norwegii, gdzie przez 3 miesiące remontował tamtejszy uniwersytet ludowy. Praca miała charakter legalny. 

Wyjeżdżał swobodnie za granicę. W aktach bezpieki Donald Tusk figurował w ramach rozpoznania operacyjnego jako działacz opozycyjny i to od początku lat 80-tych. Więcej był nawet zatrzymany 22 lipca 1983 r. i zwolniony dzień później. Występuje w aktach, dot. śledztwa wszczętego przez Prokuraturę Rejonową w Gdańsku przeciwko osobie podejrzanej o przestepstwo z art. 278 § 1kk w zb. z art. 282 a § 1 kk, jako jeden z zatrzymanych w dn. 22.07.1983 w miejscowości Łęczyńska Huta, gdzie "pod pozorem wycieczki turystycznej odbywało się spotkanie działaczy podziemnej "Solidarności". Postępowanie zakończono 09.07.1984 na mocy ustawy o amnestii z 22.07.1983. http://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/13703.

I otrzymuje paszport w 1985 roku. Dla kontrastu można przywołać casus Daniela Alain Korony, którego zatrzymano 11 listopada 1986 r. za rozpowszechnianie wydawnictw bez zezwolenia. Skazany przez kolegium na grzywnę, w 1987 roku nie mógł otrzymać paszportu, a jak wynikało z akt paszportowych miał zakaz wyjazdu, ze względu na swoją działalność opozycyjną.

Dziwne, że osoba namierzona przez SB jako działacz antypaństwowy, mogła otrzymać paszport, i to w okresie przed liberalizacji z 1986 roku. Zostałem zatrzymany już po 1986 roku i wydano zakaz paszportowy - stwierdza Daniel Alain Korona. 

Niektórzy autorzy twierdzą, że Donald Tusk był agentem Stasi o pseudonimie "Oskar". Cała sprawa ma związek z ukazaniem się w Niemczech książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna „Pierwsze życie Angeli M.” poświęconej działalności w NRD obecnej kanclerz Angeli Merkel. Portal Fronda.pl na stronie 
http://www.fronda.pl/blogi/miroslaw-mrozewski/donald-tusk-kryptonim-oscar-akta-mfs-stasi,34341.html opublikował kilka zdań podpisanych przez dr Hannę Labrenz Weiss, w których stwierdza ona wprost, że „Donald Tusk to płatny współpracownik STASI o pseudonimie OSCAR. Dokumenty znajdują się w niemieckim urzędzie o nazwie BstU”. Tusk nie wytoczył za te słowa proces Frondzie czy Hannie Labrenz.

Sam fakt wydania paszportu działaczowi opozycyjnemu nie oznacza jeszcze, że osoba ta była agentem SB - zauważa dr Daniel Alain Korona - mogły być inne powody dla których zgodzono się na wyjazd, np. uważano, że może być przydatna w przyszłości, wszak SB niektóre grupy opozycyjne czy osoby "faworyzowała", a inne "zwalczała". W każdym razie wyjazd Tuska w 1985 roku, w świetle wcześniejszych faktów budzi zastanowienie.

28 sierpnia 2017

Skutki nawałnicy i wycinki z Puszczy Białowieskiej


Odpowiedź na apel obrońców b. funkcjonariuszy służb komunistycznych PRL i ich rodzin

Do Panów: Pawła Białka, Krzysztofa Bondaryka, Wojciecha Brochwicza, Marka Chmaja, Zbigniewa Ćwiąkalskiego, Adama Rapackiego, Andrzeja Rozenka, Waldemara Skrzypczaka, Piotra Stasińskiego, Jana Widackiego, Pawła Wojtunika i innych sygnatariuszy apelu.

Z obrzydzeniem i niesmakiem przeczytałem Panów apel do władz III RP o odstąpienie od ustawy dezubekizacyjnej, która ma za zadanie zredukowanie wysokich świadczeń emerytalnych byłym ubekom, esbekom i ich rodzinom.
Według Panów, ci starzy ludzie, żyjący dotąd w luksusie i nie martwiący się do tej pory o byt powszedni, zostaną w „straszliwy” sposób poszkodowani przez władze III RP. Przekonujecie Panowie, że nowe świadczenia w wysokości 2100 złotych będą dla tych funkcjonariuszy stanowić granicę ubóstwa, a dzięki tej ustawie rząd skaże ich na... śmierć głodową.
Chciałbym Panom przypomnieć los dziesiątków tysięcy byłych opozycjonistów z okresu PRL, będących ofiarami łajdaków bronionych dzisiaj przez Was – większość z tych ludzi przez ostatnie 27 lat musiała żyć w wolnej Polsce za 800–1200 złotych miesięcznie. Nierzadko schorowani działacze niepodległościowi mieli wielki dylemat życiowy i ciężki wybór: czy za swoją emeryturę (rentę) opłacić usługi komunalne, czy kupić wystarczającą ilość produktów żywnościowych, by nie głodować, czy też w aptece wydać pieniądze na drogie lekarstwa, by poprawić swoje nadwątlone zdrowie.
Opozycjoniści tłamszeni w okresie PRL przez funkcjonariuszy SB, w ciągu ostatnich 27 lat nie mieli żadnych dodatków i ulg. Znam co najmniej 2 osoby, które popełniły samobójstwo, gdyż nie widziały sensu dalszego życia w takich warunkach.
Czy interesowaliście się takimi przypadkami wśród działaczy byłej opozycji? Czy zastanowiliście się nad losem rodzin, których dzieci, mężowie, ojcowie, matki zostali zamordowani w latach 1956, 1970, 1981–1989? Jak żyją, co robią, czy ich ból został w jakikolwiek sposób zrekompensowany? Bierzecie w obronę niegodziwców, którzy tym rodzinom oraz działaczom opozycji przysporzyli wiele bólu i cierpienia!
Wypełniając rozkazy reżimu komunistycznego, funkcjonariusze bezpieczeństwa niosą zbiorową odpowiedzialność za popełniane zbrodnie, współudział w morderstwach politycznych, aresztach, torturach, rewizjach, inwigilacji. Tysiącom obywateli zamykali drogę do kariery, edukacji i godnego życia. Wchodzili z butami w życie prywatne, grozili śmiercią i kalectwem. Stosowali niedozwolone (nawet według prawa PRL) środki przymusu przy wykonywaniu swoich „obowiązków”.
I teraz ci rzekomo biedni, poszkodowani funkcjonariusze z czasów komunizmu to – według Panów – ...osoby bezradne, często chore. Nie są w stanie podjąć pracy, a wejście w życie ustawy dla wielu z nich oznacza wręcz skazanie na śmierć (cytat z apelu).
To są przestępcy i wg nowej ustawy powinni być osądzeni, podobnie jak w ostatnich czasach staruszkowie z SS, zbrodniarze wojenni. Jakoś miłosierna i humanitarna opinia światowa oraz obrońcy praw człowieka nie czynią wrzawy, gdy przed sądami stają 90-letni starcy – funkcjonariusze III Rzeszy, często o kulach lub na wózkach inwalidzkich. Przed trybunałami odpowiadają za swoje czyny i są skazywani na realne kary więzienia! Dlaczego nikt ich nie żałuje? To także starzy, schorowani ludzie...
Panów pupile, pomimo obcięcia im rent i emerytur – i tak będą otrzymywać pokaźniejsze świadczenia niż większość byłych działaczy podziemia antykomunistycznego. Muszą po prostu nauczyć się żyć trochę skromniej, zrezygnować z niektórych luksusów i dobrobytu. Za dwa tysiące złotych można przeżyć, udowodnili to moi koledzy z „Solidarności Walczącej”, PPN, KPN, NZS, BAZY, PPSZ, OKOR, LDPN i innych struktur podziemia niepodległościowego okresu PRL. Oni musieli w III RP, przez siebie wywalczonej, funkcjonować częstokroć za połowę tej sumy.
Panów cynizm nie wytrzymuje krytyki. Moralność i przyzwoitość – także. Stajecie murem za ludźmi, którzy nigdy nie odpowiedzieli za swoje nieprawości. Nikt ich na siłę nie ciągnął do organów bezpieczeństwa, wiedzieli dobrze, czego się podejmują. To był ich świadomy wybór. A naiwne argumenty w stylu, że tylko wykonywali rozkazy – są powieleniem prób usprawiedliwiania się hitlerowskich zbrodniarzy wojennych sądzonych w Norymberdze i w innych procesach po II wojnie światowej, którzy powtarzali: NIE POCZUWAMY SIĘ DO WINY, WYKONYWALIŚMY TYLKO ROZKAZY.

Piotr Hlebowicz

--------------------
Piotr Hlebowicz, działacz opozycji antykomunistycznej w latach 1981–1990. Od 1986 szef struktur podziemnych: „Solidarność Walcząca” Oddział Krakowski, Porozumienie Prasowe „Solidarność Zwycięży”, współprzewodniczący Autonomicznego Wydziału Wschodniego „Solidarności Walczącej”, działacz Ogólnopolskiego Komitetu Oporu Rolników, drukarz podziemny, redaktor gazet podziemnych (tzw. bibuły). Status byłego działacza opozycji antykomunistycznej, legitymacja 321. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

27 sierpnia 2017

Czas neokolonializmu w Europie Środkowo-Wschodniej się skończył?

W związku ze sporem o projekt dyrektywy dotyczącej pracowników wydelegowanych, Prezydent Francji Emanuel Macron zaatakował w polski rząd, że niby się odizolowuje, że Polacy zasługują na lepszy rząd itp. Ambasador Holandii na Węgrzech pozwolił sobie w wywiadzie dla węgierskiego dziennika na porównanie rządu Orbana do państwa islamskiego (ISIS). Co łączą oba zdarzenia? 

Otóż pokazują dobitnie, jak państwa zachodnie traktują państwa Europy Środkowo-Wschodniej, państwa z byłego bloku komunistycznego - jak neokolonie, które jedynie co mają prawo to słuchać i realizować interesy gospodarcze i polityczne państw zachodnich. Wyraził to już niegdyś prezydent Chirac - w związku z wojną w Iraku - iż, Polska straciła szansę by siedzieć cicho. Był to incydent, później Polska chcąc być w głównym nurcie europejskim przytakiwała, przyjmowała kolejne absurdy zachodnie lub decyzje niekorzystne dla naszej gospodarki. Gdy w 2015 roku nowy rząd zaczął jednak bronić w niektórych segmentach (nie we wszystkich) naszego interesu narodowego, dla państw zachodnich był to szok. Stąd te połajanki, złośliwe uwagi itp.

Premier Szydło odpowiedziała stanowczo panu prezydentowi Francji, a Węgry ograniczyły stosunki dyplomatyczne z Holandią. Czas zachodniego dyktatu neokolonialnego się skończył.

Kto wykreował Frasyniuka?

W ramach odkłamywania historii przypominamy fragmenty tekstu Maksa Jamnickiego z marca 2016 r., które ukazał się na łamach http://naszeblogi.pl/61007-kto-wykreowal-frasyniuka. Tekst jest ważny, bo przytacza mało znane opinii publicznej fakty z początków Solidarności na Dolnym Śląsku.

Zapewne ktoś to wie. Ja, jako były mieszkaniec Wrocławia i Dolnego Śląska mogę co najwyżej mieć jakieś swoje przemyślenia. I po prostu uważam, że tak w czasach „Solidarności” jak i później, komunistyczne służby starały się wszędzie i usilnie, moim zdaniem skutecznie, mieć nad wszystkim kontrolę. Metodami właściwymi dla tych służb. Ale nie chcę zanudzać, więc w miarę krótko...
Gdyby zebrać wszystkie teksty o Frasyniuku z mediów głównego, antypatriotycznego ścieku za ostatnie 25lat, to Frasyniuk jest pompowany podobnie jak „legendarna” tramwajarka Henryka Krzywonos, tyle że ona musiała czekać na swój sterowany benefis do tragicznej śmierci prawdziwej bohaterki „Solidarności”, Anny Walentynowicz.
Jak coś przekręcę bo lata mijają, to ktoś mnie poprawi. Pierwszym przewodniczącym „Solidarności” Dolnego Śląska był Jerzy Piórkowski. Zrezygnował nagle, zapadła o nim cisza, wiedziałem tylko, że pod koniec lat 80-tych wyjechał na stale do Niemiec. Milczał. Kilka lat temu przyjechał na obchody rocznicy „Solidarności” i pociągnięty za język udzielił jednak jakiegoś wywiadu. Okazało się, że sprawdzonymi na innych metodami SB robiło wiele, żeby zrezygnował ze swojej funkcji. On sam jako szef Solidarności Dolnego Śląska był na widoku, fizycznie bezpieczniejszy. Ale zabrali się za jego rodzinę. Żona, która pracowała w handlu zaczęła być nękana o rzekome nadużycia. Zjawiali się niemili klienci którzy obrzucali ją wyzwiskami. Rodzina zaczęła być dręczona. Kilka razy, gdy żona Piórkowskiego jak zawsze pieszo wracała z pracy, ok 20 min, została napadnięta i poturbowana, miała siniaki. Oczywiście sprawcy zawsze „nieznani” i nigdy nie wykryci. Piórkowski wiedział że chodzi o niego , był to raczej spokojny człowiek ale dość uparty. Jednak pewnego dnia jego syn wrócił do domu i znalazł matkę poturbowaną, związaną, nieprzytomną i zamkniętą w tapczanie. Okazało się, że do drzwi zadzwonił ktoś, kto podał się za kolegę męża z „Solidarności”. Gdy otworzyła, dostała po oczach gazem łzawiącym, napastnicy pobili ją, związali i zamknęli w tapczanie. Sprawcy oczywiście byli „nieznani” i nigdy nie wykryci. Niech ktoś na kilka godzin zamknie się w tapczanie i sprawdzi, ile będzie miał tlenu. Piórkowski zrezygnował. Moim zdaniem był osamotniony i osaczony, otoczony sporą agenturą. Ale to już tylko moja spekulacja.
A teraz inna moja spekulacja czy jak kto powie „wariacja”. W końcu „wariacje” mam wpisane w swoim „dossier” na tutejszym blogu.
Gdyby komunistyczne służby na miejscu szefa „Solidarności” miały wygodnego dla siebie człowieka, który by poszedł z nimi na współpracę, to przecież nie robiły by wszystkiego co możliwe by ustąpił?  Prędzej  zachowując pozory i „legendując” go jak Wałęsę i kilku innych w regionach, raczej by go chronili i pomagali kreować na „niezłomnego przywódcę związkowego”, późniejszą „legendę”?  Może się mylę? .
W międzyczasie, długo przed rezygnacją Piórkowskiego, niejaki Turkowski, we Wrocławiu znany, późniejszy wiceprezydent Wrocławia pierwszej kadencji „po upadku komunizmu”, /zastępca Zdrojewskiego/ nastręczył robotnikom Karola Modzelewskiego, dzisiejszego profesora, lewaka, kolegę Kuronia i Michnika. To dla mnie ma znaczenie. Bo gdy Piórkowski pojawił się kiedyś w Polsce i wyjawił swoje problemy w tamtym czasie, tenże Turkowski udzielił takiego oto wywiadu, rok 2010 : „Dla jednych był to czas gwałtownego dojrzewania, inni nie wytrzymywali napięcia - opowiada Turkowski. - Piórkowski nie wytrzymał. Znikał na kilka dni, później pojawiał się, jakiś taki wycofany. W końcu nagle zrezygnował. Zastąpił go inny kierowca z MPK: Władysław Frasyniuk”. Ano, „słabeusz” Piórkowski zrezygnował i nastał „heros” Frasyniuk.
A teraz napiszę coś, co nie jest żadną spekulacją. Po ustąpieniu Piórkowskiego, Karol Modzelewski i kilka osób z Zarządu Regionu razem z Frasyniukiem, zrobili rajd po miastach i miasteczkach Dolnego Śląska, po zebraniach mniejszych struktur „Solidarności” tzw MKK /Międzyzakładowe Komitety Koordynacyjne, grupowały lokalne struktury mniejszych zakładów, po kilkadziesiąt, od małych, jak mleczarnie czy spółdzielnie, po większe jak np. lokalne szpitale, PKSy, do jeszcze większych, kilkusetosobowych a nawet jeszcze większych, przemysłowych/. MKK grupowały przewodniczących „Solidarności” tych lokalnych zakładów pracy. Z racji swojej skromnej, prowincjonalnej funkcji w mało znaczącym, prowincjonalnym zakładzie, byłem członkiem takiego MKK i byłem na takim spotkaniu gdzie Modzelewski z zapałem rekomendował Frasyniuka jako bojowego twardziela. Do teraz pamiętam jego słowa i sposób narracji. np., że gdyby by co, to wrocławska „Solidarność” pod wodzą Frasyniuka stanie do walki z komunistami „na ubitej ziemi”. Podobało się. Byłem młody i jak całe doły „Solidarności” naiwny. Modzelewski to był człowiek dobrze przygotowany. Mnie przekonał. Wtedy nie wiedzieliśmy tego, co wiemy dzisiaj. Że wiele ról wtedy, i wszystkie role po 89r. były rozpisywane i wdrażane przy nieświadomości „dołów”. „Okrągły stół” był kluczowym momentem tej wieloletniej gry i inscenizacji.
Ograli nas i przegraliśmy. Tak uważam. Jako Polacy i jako członkowie „Solidarności”...
Po takim rajdzie Modzelewskiego z Frasyniukiem po Dolnym Śląsku, z kilkoma innymi osobami z Zarządu Regionu, żaden inny kandydat na funkcję szefa dolnośląskiej „Solidarności” nie miał raczej wielkich szans.
Dlaczego do tego wracam, choć może szkoda czasu? Bo czytam, że Frasyniuk razem z KODem i Schetyną /obydwaj z Wrocławia/, jako „legenda Solidarności” nawołuje do demonstracji ulicznych i obalenia patriotycznego rządu. Przy okazji ubliża patriotom. Ba, domaga się zagranicznej interwencji.  Otóż w tamtym czasie aż taki bojowy nie był, miałem wtedy przyjaciela w drukarni Zarządu Regionu na Mazowieckiej, ciut zorientowanego bo był drukarzem u Morawieckiego i jeszcze przed 80 r dowoził nam na prowincję antyreżimowy „Biuletyn Dolnośląski”. Mówił mi, iż Frasyniuk robił dużo by nie dopuścić do demonstracji ulicznych przeciwko komunistom. Jak pamiętam, jeśli się mylę to ktoś mnie poprawi, z tego właśnie, z tej różnicy podejścia  Frasyniuka  a  Kornela Morawieckiego powstała „Solidarność Walcząca” Morawieckiego a ten przyjaciel był i ich drukarzem. Frasyniuk jako przewodniczący Regionu miał siłę sprawczą i decyzyjną i był hamulcowym. To Morawiecki i całe rzesze z dołów „Solidarności” byli nastawieni bojowo. A ja wtedy mieszkałem sobie na dalekiej prowincji, tyle że starałem się zawsze dojechać do Wrocławia i wziąć udział w tych patriotycznych manifestacjach, jak czynię do dziś dojeżdżając do Warszawy.
Demonstracje uliczne wtedy, które w stanie wojennym we Wrocławiu zamieniały się czasami w walki uliczne, za to Wrocław kochałem, w ogromnej większości odbywały się nie dzięki ale pomimo Frasyniukowi. Tak to widzę, jeśli się mylę, ktoś mnie poprawi, byłem przecież tylko małym, odległym i anonimowym trybikiem.
Tak więc podsumowując jeszcze raz: W TAMTYCH LATACH, W LATACH „SOLIDARNOŚCI”, FRASYNIUK BYŁ PRZECIWKO ANTYKOMUNISTYCZNYM DEMONSTRACJOM, A DZIŚ RAZEM Z SCHETYNĄ NAWOŁUJE DO DEMONSTRACJI PRZECIWKO DEMOKRATYCZNIE WYBRANEMU RZĄDOWI I DO OBALENIA TEGO PATRIOTYCZNEGO RZĄDU. Tak to wychodzi, nie chce być inaczej.
To ja się siebie pytam, kim jest Frasyniuk? Zwłaszcza, ze dołom Solidarności podpadł już dawno temu, gdy wyszło, iż po 89r utrzymywał kontakty biznesowe z byłymi SBkami. Jeśli się mylę, niech ktoś mnie i tu poprawi.
Osobiście zresztą uważam, że ludzie do ról „najbogatszych biznesmenów” w Polsce i poszczególnych miastach /myślę o setkach milionów, lub miliardowych oligarchach, być może Frasyniuk jest na tle tego nie za duży/, zostali już w latach 80-tych wyznaczeni „z klucza” przez służby Kiszczaka. Inni ludzie, prawdziwe zdolni i stwarzający tamtym biznesowe zagrożenie, gdy za bardzo rośli, byli z urzędu oraz poprzez intrygi i prowokacje biznesowo „likwidowani” przez odpowiednie służby i urzędy. Zwyczajni Polacy i patrioci mieli być w ekonomicznym stresie, takimi łatwiej sterować, zmuszać do uległości. I mieli być kontrolowani i trzymani w ryzach przez rozbudowaną, nową kastę posiadającą i pracować dla nich, ja to dla siebie nazywam „karbowych”, w ostatecznym rozrachunku chcąc nie chcąc  na usługach  ruskich i niemieckich, ci najwyżej świadomie, ci  na dole może mniej świadomie. Może.
Chociaż tak dokładnie trudno będzie już dojść do jednoznacznej prawdy kto, co i jak. Czas robi swoje. Czasami jakieś zdarzenie rozświetli na chwilę sytuację, jak zachowanie prezydenta Wrocławia Dutkiewicza i zaproszenie kata Polaków, „autorytet filozoficzny i moralny” Gazety Wyborczej, Baumana, na Uniwersytet Wrocławski. A później sądowe i finansowe represje oraz ściganie wrocławskich patriotów którzy odważyli się przeciw temu czynnie protestować. Kim jest Dutkiewicz i kto za nim stoi? Jak dla mnie obserwacja postępowania Zdrojewskiego jako ministra kultury w rządzie PO/był pierwszym prezydentem Wrocławia po „upadku komunizmu”, vice był Turkowski/ i Rafała Dutkiewicza wskazuje, że nie są to ludzie przypadkowi. Ale kto to naprawdę wie? Na koniec trochę z innej beczki, pozwolę sobie zacytować inną „spekulację”, tj. fragment felietonu A. Ściosa z marca 2009r.
/.../Te i inne pytania, w kontekście obecnych polityków PO warto powiązać z twierdzeniami Andrzeja Czyżewskiego - byłego prokuratora z Iławy, który w stanie wojennym został internowany za działalność w "Solidarności", a następnie wyjechał do Niemiec i uzyskał tamtejsze obywatelstwo. Po 1989 r. wrócił do Polski już jako przedstawiciel zachodnich firm paliwowych i dokładnie poznał mechanizmy rządzące tą branżą. Wiedza Czyżewskiego na temat funkcjonowania „polskiej mafii”, stała się przyczyną kilku zamachów na jego życie i sprawiła, że był w Polsce ścigany listami gończymi, w związku z fałszywymi, prokuratorskimi oskarżeniami./.../Czyżewski opowiadając o mafii paliwowej na Dolnym Śląsku, podkreślał, że szefem struktur mafijnych w tym regionie był Jeremiasz Barański, znany jako "Baranina", a w jego willi we Wrocławiu spotykali się mafijni "baronowie". Ale nie tylko oni. Wśród gości "Baraniny" mieli być także politycy, m.in. Jerzy Szmajdziński, Władysław Frasyniuk oraz obecni posłowie Platformy Obywatelskiej - Grzegorz Schetyna i Aleksander Grad./.../

Makarony, gofry skażone fipronilem we Francji

Francuskie Ministerstwo Rolnictwa opublikowało listę gotowych produktów spożywczych zawierających fipronil w stężeniu przekraczającym dopuszczalną normę, która wynosi 0,005mg/kg produktu. Na liście znajdują się gofry wyprodukowane w Belgii i Holandii dla takich marek jak Leclerc, Carrefour, Intermarché, Franprix, Système U, Monoprix, Casino, Lotus czy Leader Price, teraz dołączyły też makarony produkowane we Francji marki Grand-mère i Nos régions ont du talent.

Jak informuje ifrancja.fr - Fipronil oceniany jest jako umiarkowanie toksyczny przez Światową Organizację Zdrowia. Jego stosowanie u zwierząt przeznaczonych do konsumpcji jest zabronione w krajach europejskich. Niemniej jednak nadal jest składnikiem preparatów zwalczających pchły, kleszcze czy karaluchy stosowanych u zwierząt domowych. W Holandii firmy zajmujące się dezynsekcją zastosowały go na fermach kur niosek przeciwko ptaszyńcowi kurzemu, powodując skażenie jajek.

Oto lista produktów:
MAKARONY
– Nids 4 mm 7 œufs, 250g, NOS RÉGIONS ONT DU TALENT, data wprowadzenia na rynek: 17 lipca
– Nids 4 mm 7 œufs, 250g, GRAND-MÈRE, data wprowadzenia na rynek: 17 lipca
– Nids 4 mm 7 œufs, 500g, GRAND-MÈRE, data wprowadzenia na rynek: 17 lipca
– Mini torsades 7 oeufs, 250g, GRAND-MÈRE, data wprowadzenia na rynek: 17 lipca.
KULKI Z ZIEMNIACZANEGO PURÉE
– Pommes Dauphine 1kg, Système U, lot D3 70432352, minimalny termin przydatności do spożycia : 11/02/2019.
GOFRY
– 6 gaufres poudrées 260G, MARQUE REPERE – P’TIT DELI (Leclerc), termin przydatności do spożycia: 31/08 – 07/09 – 14/09 – 21/09 – 25/09 -06/10
– 12 gaufres aux oeufs frais, 250G, ECO + (LECLERC), termin przydatności do spożycia : 02/09 – 22/09
– gaufres poudrées aux oeufs frais (4x26g) CARREFOUR, termin przydatności do spożycia : 18/8 – 25/8 – 22/09
– gaufres molles CHABRIOR, 345 g (ITM), termin przydatności do spożycia: 29/09- 12/10- 13/10
– gaufres molles NITO, 260 g (ITM), termin przydatności do spożycia: 29/09- 12/10
– gaufres molles TOP BUDGI, 250 g (ITM), termin przydatności do spożycia: 29/09 – 13/10
– 4 gaufres, 165g, le prix gagnant LEADER PRICE, termin przydatności do spożycia: 17/08 – 24/08 – 31/08 – 07/09 – 05/10
– 12 mini gaufres, 250g, LEADER PRICE, termin przydatności do spożycia : 14/09 i 21/09
– 6 gaufres poudrées, 260g, LEADER PRICE, termin przydatności do spożycia: 14/09 i 21/09
– 12 mini gaufres, 250g, FRANPRIX, termin przydatności do spożycia:  21/09
– 6 gaufres poudrées, 260g, FRANPRIX, Termin przydatności do spożycia: 14/09 i 21/09
– 6 gaufres flash poudrées, 260g, SYSTÈME U, termin przydatności do spożycia: 25/09 i 04/10
– 6 gaufres pâtissières, 250g, SYSTÈME U, termin przydatności do spożycia: 31/08 – 07/09 – 25/09 – 05/10
– gaufres moelleuses poudrées 260g MONOPRIX, Termin przydatności do spożycia : 24/08 i 31/08
– mini gaufres molles poudrées 208g MONOPRIX, Termin przydatności do spożycia : 29/09 – 18/08 – 25/08 – 01/09 – 21/09
– 6 gaufres flash poudrées 260g CASINO, Termin przydatności do spożycia: 17/08 – 27/09
– Gaufres flash tous les jours 165g CASINO, Termin przydatności do spożycia: 17/08 – 18/08 – 04/10
– Frangipane 208g LOTUS, data wprowadzenia na rynek: 03/08
– Mini frangipane 260g, LOTUS, data wprowadzenia na rynek: 07/07
– 5 mini gaufres 165g, Les trouvailles de Lucilles, termin optymalnej przydatności do spożycia  : 21/09

26 sierpnia 2017

Imigranci zaatakowali polską parę, pobili mężczyznę i zgwałcili kobietę

Nad ranem na plaży we włoskiej miejscowości Rimini parę polskich turystów zaatakowali czterej napastnicy, nieoficjalnie obcokrajowcy z Afryki Północnej (czyli islamscy imigranci). Mężczyznę dotkliwie pobili i okradli, a następnie zgwałcili 26-letnią kobietę. Koszmar kobiety trwał całą noc i rozgrywał się na oczach jej męża. Nad ranem napastnicy uciekli, pozostawiając swoje ofiary na plaży. Trwa poszukiwanie sprawców.


To nie pierwsze informacje o napaściach imigranckich, to jedna z wielu. W krajach Zachodniej Europy nie jest już bezpiecznie, a na domiar złego oprócz pustych słów o swoim oburzeniu i potępieniu, władze tamtejszych krajów czynią niewiele by zapewnić właściwy poziom bezpieczeństwa.

UE chce skrócić kobietom urlop rodzicielski

Urzędnicy europejscy w swej manii absurdalnych przepisów postanowili teraz ograniczyć rodzicom możliwości swobodnego kształtowania sobie wykorzystania urlopu. Projekt unijnej dyrektywy ws. równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów zakłada m.in., że ojcowie będą musieli wykorzystać przynajmniej 4 miesiące urlopu rodzicielskiego. Jeśli tego nie zrobią, urlop przepadnie, nie będzie mógł być przeniesiony na drugiego rodzica, kobieta nie będzie mogła go wykorzystać.

Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej jest negatywnie nastawione do projektu dyrektywy. Także w innych krajach projekt ten wywołuje entuzjazmu. Być może zatem nie zostanie przyjęty, ale przecież będą dalsze absurdy, i wiele z nich zostanie przyjętych. Czy zatem nie czas pomyśleć o wystąpieniu z tej chorej struktury jaką jest Unia Europejska?

Islamkie ataki w Brukseli i w Londynie

Wczoraj wieczorem w Brukseli trzydziestoletni Belg pochodzenia somalijskiego maczetą zaatakował w stolicy Belgii żołnierzy, krzycząc „Allahu Akbar”. Napastnik został „zneutralizowany”, a żołnierze odnieśli jedynie niegroźne obrażenia. W Londynie zaś nożownik zaatakował funkcjonariuszy w pobliżu królewskiego Pałacu Buckingham, lekko zranił dwóch policjantów. Napastnik został zatrzymany.

Takie sceny nie powinny już dziwić w krajach zachodnich, wpuścili masową liczbę islamskich imigrantów przez całe dekady, zbierają tego owoce. Niestety, jako że nie ma wewnętrznych granic Unii i obywatele UE (także pochodzenia islamskiego) mogą swobodnie podróżować po Europie, w tym do Polski, nie można wykluczyć, iż w przyszłości nastąpi atak podobnego typu np. w Warszawie. Wszak politycy nic w kierunku zabezpieczenia przed potencjalnym zamachem nie czynią. Owszem rząd PIS nie zezwala na relokację tzw. islamskich uchodźców (i słusznie), ale ponadto nie przywrócił autentycznej kontroli granic na zachodzie i południu, nie wprowadził zakazu wjazdu osób wyznających dżihad. O opozycji totalnej lepiej nie wspominać, w swej unijnowiernopoddańczości, zgodzili by się na relokację islamskich uchodźców, co długofalowe stworzyło by podłoże dla islamskiego terroryzmu.

oświadczenie Andrzeja Przyłębskiego nie trafi do sądu

Jak informuje Biuro Lustracyjne IPN:

Decyzją z 25 sierpnia 2017 r. prokurator Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Krakowie uznał, że w sprawie oświadczenia złożonego przez Andrzeja Przyłębskiego nie zachodzi wątpliwość  co do  jego zgodności z prawdą w rozumieniu art.  52 e ustawy o IPN - KŚZpNP z 18 grudnia 1998 r. (Dz. U. 2016.1575). Tym samym brak podstaw do skierowania tej sprawy do sądu.

Decyzja prokuratora  została podjęta w oparciu o obowiązujące przepisy prawa i pozostaje w zgodzie z ugruntowanym przez 20 lat orzecznictwem sądowym w sprawach lustracyjnych, przede wszystkim orzecznictwem Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Tym samym należy ją uznać za uzasadnioną.

W orzecznictwie powszechnie przyjmuje się pięciopunktową definicję współpracy, sformułowaną po raz pierwszy jeszcze na podstawie poprzednio obowiązującej ustawy lustracyjnej, w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 1998 r., a powtórzoną w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11.05.2007 r. sygn. K 2/7 i w szeregu orzeczeń Sądu Najwyższego i sądów niższych instancji. O istnieniu współpracy przesądza zatem pięć łącznie występujących przesłanek:
- współpraca musi polegać na kontaktach z organami bezpieczeństwa państwa i przekazywaniu informacji tym organom,
- musi mieć charakter świadomy, co oznacza, że osoba musi sobie zdawać sprawę, że rozmawia/kontaktuje się z funkcjonariuszem jednej ze służb wymienionych w art. 2 ustawy  lustracyjnej
- współpraca musi być tajna, co oznacza, że fakt jej nawiązania i przebieg ma pozostać tajemnicą, w szczególności wobec tych osób i środowisk, których dotyczyły przekazywane informacje,
- współpraca musi wiązać się z operacyjnym zdobywaniem informacji przez służby wymienione w art. 2 ustawy,
- współpraca nie może się ograniczać do samej deklaracji woli, lecz winna się materializować w świadomie podejmowanych, konkretnych działaniach w celu urzeczywistnienia podjętej współpracy.
Prokurator uznał, że w sprawie niniejszej doszło do podpisania zobowiązania do współpracy z SB i przyjęcia przez lustrowanego pseudonimu, jednak nie występują łącznie wskazane powyżej przesłanki przesądzające o współpracy -  przede wszystkim uznał, że brak jest przesłanki materializacji i tajności, o jakich mowa w przytoczonym powyżej orzecznictwie.

Przywołać należy  wyrok Sądu Najwyższego z 5.10.2000 r. sygn. II KKN 271/00 – wskazujący, że: „Jeżeli zatem – jak wskazuje Trybunał Konstytucyjny - współpracą w charakterze tajnego informatora nie jest samo zadeklarowanie współpracy (...), to całkowicie nieracjonalne byłoby stwierdzenie, że późniejsze zachowanie, wywołane faktem złożenia deklaracji, lecz nie realizujące jej, jest współpracą.

O tym, czy dana osoba była współpracownikiem w charakterze tajnego informatora nie decyduje ani fakt, ani forma zarejestrowania jej w ewidencji  organu bezpieczeństwa państwa, lecz treść udzielonych tym organom informacji urzeczywistniających współpracę. Nie jest także współpracą uchylanie się od dostarczania informacji ułatwiających wykonanie zadań powierzonych tym organom”. 

Nadto w ocenie prokuratora nie zostały w odpowiednim zakresie spełnione przesłanki świadomości i związku kontaktów z operacyjnym gromadzeniem informacji przez SB.

Ze zgromadzonego materiału dowodowego bezspornie wynika, że doszło do dwóch spotkań lustrowanego z tym samym funkcjonariuszem SB w dniach 5 i 9 czerwca 1979 r.

Pierwsze to spotkanie w KWMO w Koninie, na które lustrowany, wówczas student I roku Uniwersytetu w Poznaniu,  zostaje oficjalnie wezwany w związku ze złożonym  wcześniej wnioskiem o paszport - w lipcu 1979 r.  planował wyjechać do rodziny za granicę - pod pozorem wyjaśnienia wątpliwości związanych z tym wnioskiem. Andrzej Przyłębski jest przekonany, że rozmawia z urzędnikiem wydziału paszportów zwłaszcza, że rozmowa początkowo dotyczy  wniosku paszportowego.  Funkcjonariusz zarzuca  pominięcie we wniosku  przebywającego za granicą kuzyna - przypomnieć należy, że taki obowiązek ciążył wówczas na osobach starających się o paszport - który wyjechał za granicę dwa lata wcześniej, żąda udzielenia informacji o okolicznościach wyjazdu tej osoby za granicę. Tak powstaje dokument, który jest podpisany imieniem i nazwiskiem lustrowanego. Pyta o plany związane z wyjazdem A. Przyłębskiego za granicę. Dalej rozmowa dotyczy lustrowanego, funkcjonariusz pyta o jego znajomość prasy podziemnej.  A.Przyłębski zaprzecza, że takie materiały uzyskał. Przebieg rozmowy jest zaskoczeniem dla A. Przyłębskiego,  który orientuje się, że funkcjonariusz dysponuje  dużą wiedzą na jego temat. Nie wie, że od pewnego czasu był inwigilowany przez SB. Rozmowa kończy się zobowiązaniem lustrowanego do podpisania oświadczenia o zachowaniu rozmowy z funkcjonariuszem SB w tajemnicy. Lustrowany pod wpływem tej rozmowy ostrzega studentów z akademika, o których wie, że mogli kolportować prasę podziemną, że SB się nimi interesuje. Kolejne  spotkanie ma miejsce w dniu 9.06.1979 r. – z materiałów archiwalnych wynika, że było to spotkanie w hotelu, lustrowany stanowczo zaprzecza i twierdzi, że faktycznie odbyło się w KWMO tak jak poprzednie. Na tym spotkaniu funkcjonariusz ponownie próbuje uzyskać informacje o osobach kolportujących wspomnianą literaturę  opozycyjną,  jednak lustrowany nie podaje żadnych danych na ten temat, przyznaje, że miał kontakt z takim wydawnictwem, mówi  o swojej opinii na temat poruszanych w tej prasie zagadnień - co ciekawe twierdzi, że się zgadza z tezami w niej zawartymi. W trakcie tego spotkania dochodzi  do podpisania  zobowiązania o współpracy z SB. Można zatem uznać, że doszło do pozyskania lustrowanego do współpracy. Prokurator na podstawie zgromadzonych materiałów uznał, że wszystkie ustalone i opisane czynności funkcjonariusza, aż do momentu wystąpienia z propozycją współpracy, miały charakter czynności administracyjno - prawnych wykonywanych na podstawie ustawy w sprawie o wydanie paszportu. Podczas tych czynności Andrzej Przyłębski występował w roli strony w postępowaniu administracyjnym, nie mając świadomości, że osoba, która go rozpytuje jest funkcjonariuszem SB. Stosownie do przepisów o postępowaniu administracyjnym funkcjonariusz mógł wezwać stronę do złożenia wyjaśnień na piśmie oraz ustnie w kwestiach istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy. Pisemne i ustne wyjaśnienia Andrzeja Przyłębskiego złożone na żądanie funkcjonariusza również mieściły się w formach postępowania administracyjnego.

Brak jakichkolwiek dowodów, aby doszło do innych spotkań lub rozmów. Lustrowany po tym drugim spotkaniu wyjeżdża z kraju i wraca jesienią. Nie odpowiada na propozycje kolejnych spotkań, a na początku 1980 r. dochodzi do jego wyrejestrowania z ewidencji SB.

BL przeprowadziło pełną kwerendę w zasobie archiwalnym i ustaliło, że nie zachowały się żadne inne materiały, poza upublicznionymi, wskazujące na jakiekolwiek inne kontakty organów bezpieczeństwa  państwa z lustrowanym.

Prokurator uznał zatem, że doszło do formalnego pozyskania do współpracy, jednak współpraca ta nie została zmaterializowana. Nadto doszło do dekonspiracji wobec osób, które potencjalnie mogłyby pozostawać w zainteresowaniu SB, co powoduje uchylenie przesłanki tajności współpracy.  

Postępowanie zostało przeniesione z OBL w Poznaniu do OBL w Krakowie w następstwie wniosku pełnomocnika Andrzeja Przyłębskiego, który podnosił zarzuty wobec bezstronności czy obiektywizmu prokuratora prowadzącego. W celu wykluczenia jakichkolwiek zarzutów dotyczących bezstronności czy obiektywizmu w tej sprawie Dyrektor Biura Lustracyjnego podjęła decyzję o przekazaniu  sprawy do innego oddziału.

Biuro Lustracyjne dotychczas skierowało 38 wniosków o wszczęcie postępowania lustracyjnego do sądu wobec osób wchodzących w skład  służby zagranicznej (MSZ), w biegu pozostaje  obecnie ponad 30 postępowań weryfikujących prawdziwość oświadczeń złożonych przez osoby wymienione w art. 4 pkt. 11 ustawy lustracyjnej.

Jan Karandziej: KOLEJNE REFLEKSJE NAD „SIERPNIEM 80′”

Przez całe dziesięciolecia historia lat 80-tych, opozycji była zafałszowana. Obowiązywała jedna narracja - uczestników okrągłego stołu. Z biegiem czasu jednak prawda zaczęła się przebijać, ale w bardzo skromnym wymiarze. Owszem działalność TW "Bolka" została ujawniona, ale na tym w sumie poprzestano. W oficjalnej narracji nadal nie mówi się o działalności innych TW we władzach "S", o osobach prowadzonych, wspieranych przez SB (niekoniecznie byli to TW), a niektórzy autentyczni działacze są wciąż dezawuowani, pomawiani - na podstawie wątpliwych dokumentów sporządzonych przez SB. Okazuje się, że także w IPN brakuje woli nad odkłamywaniem historii. Poniżej tekst Jana Karandzieja, b. działacza WZZ i Solidarności w tej kwestii opublikowany na stronie wzzw.wordpress.com :


Zawsze sympatyzowałem i broniłem IPN, wielu z pracujących tam ludzi to wybitni Polscy Patrioci, choć nie brakuje  tam również, ludzi szkodzących Polsce, fałszujących Jej historię.
Gdy zbliża się rocznica strajków sierpniowych zazwyczaj unikam czytania informacji odnośnie tego wydarzenia i nawet informacje produkowane przez IPN ciągle są przepełnione „poprawnością polityczną” wytyczoną przez największego krętacza B.Borusewicza i współpracujący z nim (choćby po linii KSS „KOR”) znany organ A. Michnika.
W sierpniu 1980 r. wraz paroma przyjaciółmi z Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża przygotowaliśmy przedpole i doprowadziliśmy do sierpniowego strajku, braliśmy czynny udział w strajku i to WZZ-ty miały  największy wpływ na sfinalizowanie porozumienia gdańskiego. Wraz z Kolegami tworzyliśmy te wydarzenia, znamy je więc od podszewki i chcemy świadczyć o prawdzie, która w niektórych przypadkach dość znacząco się rożni od oficjalnych wersji. Walkę o prawdę podjęliśmy prawie natychmiast po zakończeniu strajków, bo już wówczas rozpoczęto fałszowanie tej  historii. Niestety trudno nam znaleźć sojuszników w tej walce o prawdę i trudno w to uwierzyć, ale nawet IPN nie jest zainteresowany dotarciem do niej.
Nie wiem czy taką sytuację stwarza brak odwagi i lenistwo niektórych historyków IPN pracujący nad tymi tematami, czy też inne nieznane mi powody.  Podejrzewam, że wpływa na to również mocna propaganda dorabiania nam twarzy oszołomów, praktycznie od zakończenia strajku. Niszczenie dobrej opinii i to nie tylko przez służbę bezpieczeństwa, ale również przez ludzi „Solidarności” ślepo zapatrzonych  w  swego przywódcę  „Bolka „. Oczernianie i  zniesławianie w celu osłabienia wiarygodności to znana broń ,myśmy tego doświadczali praktycznie już w czasach „S” i jest to  tym bardziej bolące, bo od tak zwanych „swoich” . Tak więc czas działania WZZ przed sierpniem 1980 r., czas przygotowań  do walki z komunizmem, samo wywołanie strajku i przeprowadzenie stało się tematem tabu, bardzo niebezpiecznym jak i prawie nieznanym.
Wielokrotnie usiłowaliśmy przekazać informacje z tamtych wydarzeń, co oczywiście nie było łatwe. Jednym z powodów jest niezręczność mówienia o własnych wyczynach, dla mnie jest to szczególnie trudne. Prawdą jest, że byłem z Andrzejem Gwiazdą w okresie poprzedzającym sierpień 1980 r. członkiem Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, a jak mówi A Gwiazda: „W WZZ-ach jedyną władzą był trzyosobowy Komitet Założycielski” przed sierpniem było nas tylko dwóch. Nie chcę wchodzić w buty „Bolka” i mówić ja zrobiłem, wiec myślę, że ta trudność powinna być zrozumiała. Następna trudność to ta, że ja bynajmniej nie jestem człowiekiem  pióra i napisanie choćby krótkiego tekstu  zajmuje mi dość dużo czasu , a jakość tekstu nie mnie oceniać.  Pisząc trzeba uważać by raczej zmiękczać,  nie dopowiadać,  gdyż często zdążają się komentarze typu: „któż to jest Karandziej, że śmie mówić o tamtych czasach,  ja znam z mediów Borowczaka a on mówi zupełnie co innego”. W ten sposób powstał tekst który, został opublikowany w „Biuletynie IPN nr 8-9” w 2006 r. tytuł „Musiałem przeskakiwać przez płot” nadany przez pracowników IPN, 9 (wydanie tego tekstu również narzucało pewne ograniczenia). dla zainteresowanych ;http://www.solidarnosc.org.pl/ws/wp-content/uploads/2010/08/Karandziej-Biuletyn-IPN-2006-8-9_67-68.pdf
O wydarzeniach tamtych dni pisał również Leszek Zborowski zarówno jego teksty jak pozostałe moje można znaleźć na stronie : https://wzzw.wordpress.com/2014/08/14/lech-zborowski-jak-doszlo-do-sierpniowego-strajku-czyli-oddzielmy-prawde-od-klamstwa-%E2%98%9C-polecam/
Sprawą jasną jest iż nasze teksty nigdy nie ukazywały się w mainstreamowych mediach, jednym z niewielu był wywiad ze mną  w „Gazecie Warszawskiej”-https://warszawskagazeta.pl/kraj/itemlist/tag/Jan%20Karandziej oraz w „Naszym dzienniku” – https://wzzw.wordpress.com/2016/04/04/%E2%96%A0%E2%96%A0-wycieto-nas-z-historii-%E2%96%A0%E2%96%A0/
Po zmianie władzy w ubiegłym roku postanowiliśmy nawiązać kontakt z prezesem IPN by przekazać posiadaną wiedzę w temacie WZZ-tów i organizowania sierpnia 1980 roku, czy przebiegu strajków i późniejszej historii. W październiku ubiegłego roku wystosowaliśmy list. Z powodu braku odpowiedzi wystosowaliśmy list otwarty 31 stycznia obecnego roku.
Jeszcze kilkukrotnie podejmowałem próbę dotarcia i podjęcia współpracy z IPN, niestety nieskutecznie. Zdajemy sobie sprawę, że nie posiadamy monopolu na prawdę więc nasze świadectwo chcieliśmy konfrontować ze zwolennikami oficjalnej wersji wydarzeń, czy tez innymi uczestnikami wydarzeń roku 1980. Brak jakiegokolwiek zainteresowania.
W ostatnich latach ożywa pamięć  o „Żołnierzach Wyklętych” (im zawdzięczamy inspirację do naszej walki o wolną Polskę) wraca należna im cześć i chwała.To są również moi bohaterowie, o ich pamięć walczyliśmy już przed 1980 rokiem. Komuniści robili wszystko by tę pamięć wymazać, by ukryć prawdę. Przekonany jestem, że prawdy nie da się zabić. Utrzymuje mnie w tym przekonaniu zwycięstwo prawdy w walce o honor dla Tych, którzy poświęcali wszystko  dla dobra Ojczyzny,  jak  również prawda o haniebnej zdradzie tak długo ukrywanej. Przykre jest to, że jest jeszcze tyle ludzi fałszujących prawdę oraz wspomagających ich w tym haniebnym dziele.
Jan Karandziej