30 czerwca 2016

Maks Kraczkowski - nowym wiceprezesem w PKO BP

Jak dowiedział się portal Niezależna.pl, na wiceprezesa PKO BP powołano Maksa Kraczkowskiego, 37-letniego polityka Prawa i Sprawiedliwości. 

Maks Kraczkowski (ur. 9 marca 1979 r. w Warszawie) – poseł na Sejm V-VIII kadencji. Ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2001 związany z Prawem i Sprawiedliwością. Od 2003 do 2005 przewodniczył Forum Młodych PIS. W latach 2006–2010 pełnił funkcję sekretarza rady politycznej PiS. Objął stanowisko prezesa zarządu okręgowego partii w Pile. W latach 2002–2005 był radnym Warszawy, przewodniczył komisji rewizyjnej Rady Miasta. Od 2005 r. poseł PIS z okręgu pilskiego. Przewodniczył Podkomisji stałej ds. Trybunału Konstytucyjnego w V Kadencji. Od czerwca 2006 do końca kadencji pełnił także funkcję przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki. W Sejmie VI kadencji ponownie został wiceprzewodniczącym Komisji Gospodarki. 

Nominacja jednego wiceprezesa w PKO BP niewiele zmieni, nie usprawni pracy PKO BP. Potrzebna jest bowiem szersza zmiana - całego zarządu, struktury oraz przywrócenie dialogu z pracownikami w wewnątrz firmy. Ale czy nominaci polityczni są do tego zdolni?


Biuletyn Serwis21 z czerwca 2016 r.

W najnowszym biuletynie Serwis21 z czerwca 2016 r. m.in

- Spór o zmianę czasu czy spór o UE?
- Co z wieczystym użytkowaniem?
- Faksymile na wypowiedzeniu, ale urząd domaga się należności
- "Dobra Zmiana" w prawie odrzucana?
- Zdrada Solidarnościowego establishmentu
- Pomawia a sam mija się z prawdą
- Rada Gdańska odmawia uprawnień byłym działaczom solidarnościowego podziemia
- Austriackie Fałszerstwa wyborcze
- Resort rolnictwa nie dostrzega złej renomy Elewarru
- wiadomości z kraju i ze świata

BIULETYN 06/2016 DO POBRANIA I WYDRUKU

Nie można cofać decyzji administracyjnych sprzed 70 lat, ale w Warszawie to ma miejsce

Jak informuje Miasto Jest Nasze - Mija już rok od publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który powinien zakończyć warszawską reprywatyzację. Trybunał orzekł, że cofanie decyzji administracyjnych sprzed 70 lat na których oparta jest dzisiaj dzika reprywatyzacja jest niekonstytucyjne i tworzy fikcję prawną. Decyzje te miały nieodwracalne skutki prawne. Ludzie wykupywali mieszkania, opierali całe swoje życie i losy na podstawie decyzji wydanych w latach 40 i 50-tych. Udawanie, że nic się przez 70 lat od wydania decyzji nie wydarzyło podważa konstytucyjną zasadę zaufania obywateli do państwa. Na podstawie 156 paragrafu kpa w ułańskiej interpretacji sadów można było do chwili wyroku TK cofać decyzje administracyjne wydane nawet przez Stanisława Augusta. Trybunał słusznie orzekł, że takie werdykty sądów lamia podstawową zasadę państwa prawa, którym podobno jesteśmy. Niestety przez kilkanaście lat była to obowiązująca w polskich sądach doktryna. Oznacza to, że tysiące kamienic i setki milionów złotych (jeśli nie miliardów) wypłaconych "odszkodowań" było wypłacone de facto nielegalne łamiąc artykuł 2 konstytucji. Mówimy o jednym z największych wałków w historii III RP. Tym większym, że reprywatyzacja dzisiaj nie ma nic wspólnego z wyrównywaniem dawnych krzywd. Za reprywatyzacją stoi wielki biznes adwokatów i handlarzy roszczeń powiązanych z warszawskim ratuszem.
Od czasu publikacji wyroku HGW nie zrobiła nic, żeby wprowadzić go do obrotu prawnego. Nie wystąpiła o zmiany ustawowe i sama nie korzysta z wyroku w sądach, żeby zatrzymać reprywatyzacje.
Apelujemy po raz kolejny do HGW o respektowanie ładu konstytucyjnego obowiązującego w Polsce i zaprzestanie działania na szkodę majątku publicznego. Dzika reprywatyzacja musi się skończyć!

Warszawski Ratusz wiedział że wypłacono odszkodowanie, a mimo to działkę zwrócił

Jak informuje na facebook'owej stronie - Stowarzyszenie "Miasto jest Nasze" warszawski ratusz już rok przed zwrotem wiedział, że za działkę przy Pałacu Kultury wypłacono odszkodowanie! Jak informuje Stowarzyszenie:
Mamy dowody na to, że szef Biura Gospodarowania Nieruchomościami Marcin Bajko i jego zastępcy musieli wiedzieć o tym, że działka przy Sali Kongresowej była objęta umowami odszkodowawczymi już w 2011 roku. Działkę ratusz w 2012 roku "zwrócił" handlarzom roszczeń szefowi warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej Grzegorzowi Majewskiemu i dwóm jego wspólnikom Nowaczykowi i Piecykowi. Następnie BGN odsprzedał brakujące pod wieżowiec działki "inwestorom". Tym samym działka przy Sali Kongresowej nabrała gigantycznej wartości, bo w 2010 roku Hanna Gronkiewicz-Waltz zmieniła plan zagospodarowania terenu dla tej nieruchomości zwiększając wysokość zabudowy z 30 do 250 metrów. Biegli wyceniają działkę na ponad 100 milionów złotych. To prawdopodobnie najdroższa nieruchomość w Warszawie.
Dzisiaj Ministerstwo Finansów poinformowało, że już 
"11 lutego 2011 r. Ministerstwo Finansów przekazało do Biura Gospodarki Nieruchomościami Urzędu m.st. Warszawy listy beneficjentów wybranych układów indemnizacyjnych, w tym układu z Danią (w wersji elektronicznej). Na rzeczonej liście znajdował się Martin Holger z adnotacją, iż środki gromadzone były na koncie specjalnym."
Martin Holger był właścicielem działki przy Chmielnej 70 do 1945 roku. Tymczasem 12 maja 2016 roku na radzie miasta Jarosław Jóźwiak okłamał publicznie radnych i mieszkańców Warszawy stwierdzając, że przez dwa lata nie dostali w tej sprawie odpowiedzi z Ministerstwa Finansów:
"Po dwóch latach musieliśmy wydać decyzję, bo kodeks nakazuje nam termin 60 dni na wydanie decyzji [mogli wydać decyzję odmowną - MJN]. I 16 października 2012 roku jest wydana jedna decyzja, druga decyzja 15 listopada. Po dwóch latach, kiedy Ministerstwo mogło zdobyć dokumenty, napisać. Cisza."
Warto dodać, że między 2010 a 2014 roku BGN podlegał bezpośrednio Hannie Gronkiewicz-Waltz więc ona ponosi pełną - odpowiedzialność za łamanie prawa przez swoich podwładnych.
W kwietniu w Fakty po Faktach prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz również publicznie skłamała, mówiąc o kamienicy w ten sposób:
"Tej kamienicy nie ma w spisie, który jest aktualizowany przez Ministerstwo Finansów od jakiegoś czasu dopiero. Myśmy zmobilizowali Ministerstwo żeby nam dało spis adresów i nie ma tego adresu jako tej indemnizacji [odszkodowania]".

Dodajmy, że z petycją o zmianę miejscowego planu zagospodarowania i zmniejszenia wysokości zabudowy do 50 metrów na tym obszarze wystąpiło Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE, co automatycznie by spowodowało spadek wartości "zwróconych" działek w tym terenie.

29 czerwca 2016

Nowa książka KS. Malachiego Martina - "Odwrócony katolicyzm...


Szanowni Państwo ukazała się kolejna pozycja autorstwa ks. Malachiego Martina, który dziesiątki lat temu przewidywał obecny kryzys Kościoła (przecież napisał też dawno temu krytyczna książkę "Jezuici", której wagę dziś dopiero możemy właściwie ocenić):


1. Ks. Malachi Martin
Odwrócony katolicyzm czyli Kościół reformowany i wymyślony na sposób ludzki



Ze wstępu:


Pomiędzy rzeczywistością a jej wizerunkiem medialnym istnieje nierzadko prawdziwa przepaść. Przez całe lata agencje reklamowe przedstawiały palenie papierosów jako dostarczające niezwykłych wrażeń przeżycie, podczas gdy w istocie nałóg ten prowadzić może do poważnych chorób, a nawet śmierci. Z kolei Związek Sowiecki, wykorzystując swych apologetów na Zachodzie, usiłował kreować się na społeczeństwo postępowe i prawdziwy raj dla mas robotniczych, podczas gdy w rzeczywistości panował w nim ustrój totalitarny, odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi. Także posoborowy okres historii Kościoła przedstawiany był przez jego obecny establishment jako czas wielkiej odnowy i nowa Pięćdziesiątnica, podczas gdy brutalne dane statystyczne, fakt utraty wiary przez znaczną część duchowieństwa i niekończące się pasmo skandali jednoznacznie dowodzą, iż cała ta propaganda jest po prostu jednym wielkim oszustwem.

Na długo przed tym, jak większość katolików uświadomiła sobie ostatecznie, iż Kościół znalazł się w poważnym kryzysie, ks. Malachi Martin wskazywał, że w rzeczywistości nie mamy bynajmniej do czynienia z odnową, lecz autodestrukcją. Opinia ta często kwestionowana była w przeszłości jako nadmiernie alarmistyczna, obecnie jednak, w miarę jak przejawy kryzysu w Kościele stają się coraz bardziej widoczne, coraz więcej ludzi skłonnych jest zgodzić się ze stawianą przez niego diagnozą.

Ksiądz Martin obdarzony był wyjątkową przenikliwością i dalekowzrocznością. Owa zdumiewająca przenikliwość pozwalała mu na precyzyjne postrzeganie rzeczywistości po-przez zasłonę dymną propagandy współczesnego świata, bez-błędnie identyfikując istotę problemu. W mojej osobistej opinii dary te były rezultatem życia w świecie, z którym generalnie nie obcują inni ludzie. Świat w którym żył obejmował również sferę nadprzyrodzoną. Jest to cecha dość rzadka, nawet wśród duchownych. Jako egzorcysta ks. Martin zmuszony był nieustannie stawiać czoło siłom zła, należącym do porządku nadprzyrodzonego. W konsekwencji, będąc stale świadomym istnienia otaczającej nas rzeczywistości duchowej i posiadając rozległą wiedzę na temat sztuczek i podstępów Złego, nie dał się zwieść propagandzie, jakiej bombardowany jest nieustannie nasz zdominowany przez media świat.

Mając w pamięci ewangeliczną przestrogę o konieczności wykorzystywania otrzymanych darów, pomimo słabego zdrowia oraz brutalnych ataków ze strony ludzi nie podzielających jego tradycyjnych poglądów, ks. Martin niewzruszenie kontynuował swe dzieło. Prowadzone przez niego audycje radiowe cieszyły się wielką popularnością. Otaczał też opieką duszpasterską liczne dusze, które ze względu na obecny kry-zys wiary nie były w stanie znaleźć pomocy gdzie indziej.



Pozostałe książki z serii oraz inne Malachiego Martina są dostępne tu (wpisać też można w wyszukiwarkę według autora słowo Malachi):

Serdecznie Państwa zachęcam do zapoznania się z wyżej wymienioną pozycją.


Pozdrawiam


Marcin Dybowski

28 czerwca 2016

Likwidacja wieczystego użytkowania nieruchomości wielorodzinnych pod lupą

28 czerwca Gośmi programu "Pod Lupą" 28 w TVP Warszawa byli Barbara Różewska (Stowarzyszenie Mieszkańców "Grunt to Warszawa"), dr Daniel Alain Korona (Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste") oraz Dariusz Figura (radny PIS z Warszawy). Audycja poświęcona była kwestii rządowego projektu likwidacji wieczystego użytkowania nieruchomości wielorodzinnych.

audycja "Pod Lupą" 28 czerwca 2016

Woda dla weteranów opozycji, a ciasteczka, kawa, herbata - dla prezesa TK ze świtą

Jak traktowani są weterani opozycji antykomunistycznej przez władze? Odpowiedzią była scena z dzisiejszego Senatu (28.06).

Od 13-tej połączone komisje rozpatrywały poprawki do projektu ustawy o zmianie ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej i osobach represjonowanych z przyczyn politycznych. Poprawki zgłaszane bezpośrednio do komisji przez organizacje weteranów w ogóle nie były procedowane, jedynie te szefa urzędu ds. Kombatantów i senatorów, które trochę poprawiły, ale nie zmieniły w swej istocie charakteru tej ustawy - jałmużny dla osób, którzy walczyli o niepodległość Rzeczpospolitej.

Jednak to co nas uderzyło to sposób traktowania gości senatu. Weteranom opozycji dano zwykłą wodę do picia. Jednak gdy przyszedł prezes TK Andrzej Rzepliński ze świtą na posiedzenie następnej komisji, doręczono specjalnie na tą okazję ciasteczka owocowe, czekoladowe, itp., kawa, herbata, mleczko. Próbowaliśmy się dowiedzieć gdzie zakupiono te frykasy, ale nie mogliśmy uzyskać tej informacji. Tajemnica?

Dwa światy ten weteranów - dla nich jałmużna i brak honorów, i świat prominentów, oficjeli, bufonów - dla nich małe lub większe dogodności, zaszczyty, honory.

Dotychczasowe opłaty wieczystego nie mogą być podstawą opłat za przekształcenie?

28 czerwca w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa odbyło się spotkanie Prezesa Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE dra Daniela Alain Korona z wiceministrem Kazimierzem Smolińskim, poświęcone projektowi ustawy o zmianie prawa współużytkowania wieczystego gruntu wykorzystanego na cele mieszkaniowe w prawo własności gruntu UD-75. Strony przedstawiły swoje racje.


Zdaniem Stowarzyszenia nie akceptowalna jest propozycja odpłatności do końca okresu użytkowania wieczystego według wysokości dotychczasowych opłat cyklicznych. Taka propozycja utrwali bowiem skutki patologicznych rozwiązań aktualnie obowiązujących. Dotychczasowe opłaty roczne były ustalane w sposób rażący na niekorzyść użytkowników wieczystych. Operaty szacunkowe sporządzone przy okazji aktualizacji opłat opierano często na niewłaściwym doborze transakcji porównawczych. W efekcie niedoskonałych procedur odwoławczych doszło zatem do sytuacji w której użytkownicy tych samych nieruchomości płacą różne opłaty wieczystego użytkowania (nawet o kilkaset procent). Z kolei użytkownicy różnych nieruchomości ale przy identycznym stanie prawnym, w zależności od składu sędziowskiego, uzyskiwali wyroki odmienne o 180 stopni. Tak określane opłaty użytkowania wieczystego nie można uznać jako podstawę opłaty do końca okresu użytkowania. 


Stowarzyszenie postuluje zmianę założeń projektu, a w szczególności:

obniżenie stawki opłaty rocznej wieczystego użytkowania/za przekształcenie dla nieruchomości mieszkaniowych do 0,3% (zamiast 1%)

Przyjęcie zasady korzystniejszej opłaty. W przypadku w którym na dzień wejścia w życie ustawy wysokość opłaty rocznej nie była prawomocnie ustalona w związku z procedurą przed kolegium lub sądem, przyjmuje się do celów wyliczenia opłaty cyklicznej roczną sprzed aktualizacji.

- stworzenie możliwości zrewidowania w ciągu roku aktualnych opłat rocznych, co do których są wątpliwości prawne (np.  wypowiedzeniach powoływało się na udzielone upoważnienie lub pełnomocnictwo od organu właściwego bez wskazania danych identyfikujących pełnomocnictwa, nie wskazano właściciela nieruchomości, wartości nieruchomości, czy wypowiedzenie doręczono tylko jednemu ze współmałżonków.

Prace i konsultacje nad projektem będą kontynuowane.

27 czerwca 2016

Chcą odebrać resztki suwerenności krajom członkowskim UE

Europejskie superpaństwo - oto odpowiedź Francji i Niemiec na BREXIT. Zamiast mniejszej biurokracji i ingerencji europejskiej, proponują coś odwrotnego. Z zapisu dokumentu, który niemiecki szef MSZ Frank-Walter Steinmeier przedstawi (w formie ultimatum) państwom grupy Wyszechradzkiej wynika, że powstałoby cyt. za wpolityce.pl - jedno europejskie państwo, zależne od dzisiejszych najsilniejszych unijnych graczy. Kraje członkowskie faktycznie nie miałyby prawa do własnej armii, własnych służb specjalnych, odrębnego kodeksu karnego, odrębnego systemu podatkowego – w tym wysokości podatków, własnej waluty, czy banku centralnego zdolnego do realnej obrony interesów finansowych państwa narodowego. Ponadto kraje członkowskie faktycznie straciłyby kontrolę nad własnymi granicami oraz procedurami wpuszczania i relokowania uchodźców na ich terenie. Projekt zakłada również wprowadzenie jednolitego systemu wizowego oraz prowadzenie wspólnej polityki zagranicznej względem innych państw oraz organizacji międzynarodowych. Z dokumentu może wynikać również, że ograniczeniu musiałaby ulec rola NATO na kontynencie europejskim. 

Propozycja niemiecko-francuska to nic innego jak likwidacja resztek suwerenności państw członkowskich. Dla Polski oprócz wprowadzenia euro i zmniejszenie naszej zdolności konkurencyjnej, oznaczałoby to także m.in. relokację ponad 100 tysięcy islamskich imigrantów czyli tworzenie podwaliny dla przyszłego terroryzmu islamskiego. Oczywiście na tym by się nie skończyło z czasem by dokonano pełnej harmonizacji prawa (czyli np. uznanie małżeństw homoseksualnych, aborcji na życzenie, różne genderowe pomysły w szkołach itp.). A każda wypowiedź uznana za antygejowską lub rasistowską mogłaby się skończyć ukaraniem. Niestety ten projekt ma szanse powodzenia. Wiele środowisk politycznych, elit w krajach członkowskich jest zwyczajnie sprzedajnych niepodległość czy suwerenność to puste słowa, przyjmowane rozwiązania prawne nie mają większego dla nich znaczenia, a UE zapewnia im komfortowe życie i kasę. Jest też wiele naiwnych, którzy wierzą w europejską ideologię. 

Zatem jesteśmy w przełomowym momencie, w którym polskie elity będą musiały wybrać pomiędzy niepodległością a całkowitym zniewoleniem kraju. Dla tzw. opozycji PO-Nowoczesna, suwerenność to pusty slogan, PIS zaś wciąż się łudzi, iż można naprawić UE i powrócić do jej źródeł. Tymczasem jedynym właściwym rozwiązaniem będzie POLEXIT czyli wyjście z Unii Europejskiej, struktury która niczego nam w rzeczywistości nie daje (Polska tylko pozornie jest beneficjentem netto, w rzeczywistości już dopłacamy, koszty są w ukryte w innych pozycjach) i nie zapewnia bezpieczeństwa (to nie jest pakt polityczno-militarny jak NATO). 

Czego się boi kierownictwo PKO BP?

Kierownictwo PKO BP najwyraźniej się czegoś obawia, bo jak inaczej tłumaczyć reakcję prawników Banku na opublikowany artykuł "Czy dojdzie do akcji protestacyjno-strajkowej w PKO BP". Artykuł przypomnijmy dotyczył listu otwartego pracowników PKO BP do ministra Morawieckiego, w którym krytykowano zarząd PKO BP, informowano o powołaniu Społecznego Pracowniczego Komitetu Protestacyjnego Pracowników PKO BP (w organizacji) oraz zapowiadano możliwość akcji protestacyjno-strajkowej 1 lipca br. Autorzy listu domagali się m.in. wycofania się z pomysłu likwidacji kilkuset placówek, znaczącej poprawy jakości zarządzania oraz warunków pracy, restrukturyzacji w centrali banku i spłaszczenia struktury organizacyjnej, ponownego wartościowania stanowisk i likwidacji ogromnych różnic płacowych, zwolnienie osób które stosowały niedozwolone praktyki mobbingowe wobec pracowników.

Bank wezwał Serwis21 do usunięcia wpisu, znów powołując się na rozpowszechnienie danych bezprawnych naruszających dobra PKO BP. Przy okazji znów marnuje pieniądze wysyłając list polecony do Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE, który jest podmiotem zaprzyjaźnionym, ale ani nie jest właścicielem ani administratorem portalu (czy zatem zarzut złego zarządzaniu w Banku nie jest uzasadniony?).

Postanowiliśmy spełnić żądanie PKO BP, gdyż list był rzeczywiście anonimowy i nie pochodził z naszego źródła w Banku. Sądzimy, że taka forma działania autorów listu wynikała z obaw przed represjami, w przypadku przedwczesnego ujawnienia się, zanim dokończy się procedury rejestracyjne. Tym niemniej fakt anonimowości listu, zmusza do ostrożności w takich sprawach.

Najciekawsza nam wydaje się argumentacja zawarta w wezwaniu Banku, która wiele mówi o tej instytucji. Bank powołuje się na ustawę o rozwiązaniu sporów zbiorowych, przypomina o karze za akcję protestacyjną zorganizowaną niezgodnie z ustawą (w domyśle - kto będzie protestował lub strajkował, będzie ukarany, wiadomo że prawie żaden protest pracowniczy w Polsce nie nastąpił zgodnie z procedurą zawartą w ustawie o sporach zbiorowych), zaś Serwisowi zarzuca że rozpowszechnienie tekstu może stanowić zachętę do naruszenia prawa.

W wezwaniu Bank neguje fakt "mobbingu" i na "ogromną skalę", "nepotyzm przy obsadzaniu stanowisk kierowniczych" lub innych naruszeń pracowniczych. Co prawda w tekście sami podkreślaliśmy, że autorzy nie podali konkretów, ale jak widać sam fakt sygnalizowania tych tematów jest najwyraźniej dla PKO BP - tabu. Skoro nie ma mobbingu i innych naruszeń praw pracowniczych, zatem nie powinny toczyć się żadne postępowania w sądach pracy. A tymczasem ... (PKO BP tą argumentacją samo się ośmiesza).

Bank także sprzeciwia się sformułowaniom dotyczące szkodliwej i destrukcyjnej polityce zarządu, w zakresie zasobami ludzkimi czy majątkiem. No cóż wyniki PKO BP za lata 2009-2015 świadczą same za siebie, nie potrzeba być fachowcem by stwierdzić, że sytuacja Banku delikatnie mówiąc "się nie poprawia". Najbardziej zabawnym jest fakt, że zdaniem prawników PKO BP - bezprawnym, naruszającym dobre imię oraz wiarygodność Banku jest powoływanie się na wyniki ankiety przeprowadzonej w Serwis21. Przypomnijmy, aż 98% respondentów (z ponad 14 tys.) opowiedziało się za odwołanie zarządu z prezesem Jagiełło na czele. No cóż konstytucja gwarantuje nam wolność słowa, wolność naukową a przeprowadzenie ankiet, sondaży także na temat PKO BP nie jest zakazane.

Niektóre pojedyncze komentarze internautów (cytowane w wezwaniu), przyznajemy, rzeczywiście były przesadne, nieadekwatne porównania, dalekie od rzeczywistości (ale czy na innych portalach nie ma tego samego, czy niektórzy politycy nie czynią tak samo?). Komentarze są różne, jedne rzeczowe, inne nie, są wyrazem emocji.

Nie dziwi nas też wezwanie prawników PKO BP do usunięcia materiału. Poruszenie wśród pracowników jest ogromne, atmosfera stała się bardzo napięta i każdy nierozsądny ruch ze strony zarządu, może być iskrą, która wznieci prawdziwy pożar, a wtedy runie mit o "superpracodawcy"... - stwierdza nasze źródło w Banku. A może kierownictwo Banku zdejmie swoje ciemne okulary i zamiast zajmować się przeciwdziałaniem publikacji artykułów i komentarzy nt. Banku w Serwis21, zacznie rozwiązywać problemy, o których donoszą pracownicy...



Poniżej pełny tekst wezwania PKO BP:





26 czerwca 2016

Humor: Trudny teren dla terrorystów z ISIS


Polityk ceniący wymierne wartości (z internetu)


Co kraj to obyczaj


Owoce czerwone i czarne poza zasięgiem portfela

Jagódki, jagódki, jagódki - starsze osoby pamiętają jak kobieta przechadzała sobie po osiedlu krzycząc właśnie te słowa. Z czasów PRLu, problemów z kupnem czerwonych i czarnych owoców, w sezonie nie było. Jedynym problemem był w sklepie niedobór torebek papierowych.

Dziś jest już wolny rynek, torebek plastikowych (zamiast papierowych) nie brakuje. Niby wszystko jest, a dla wielu naszych rodaków - kupno owoców - stanowi dziś nie lada wyzwanie. Bo jak kupić jagody za 14-20 zł kg, maliny za 6-8 zł/za pojemnik (ok. 450 gr.), wiśnie za 12 zł kg, czereśnie za 8-12 zł czy nawet truskawki, które już drożeją nawet 8,5 zł/kg, gdy ma się zaledwie najniższą emeryturę lub najniższe wynagrodzenie. Ba nawet kupno fasolki (7,5 zł - 10 zł/kg) jest poza zasięgiem portfelu.

Zatem niby nastąpił wzrost dobrobytu, tyle że nie stać - w sezonie letnim - na zwykłe owoce, owoce dodajmy mające podstawowe właściwości zdrowotne. Oczywiście urzędnik ze stałą pensją kilku tysięcy złotych miesięcznie nie będzie miał takich problemów, ale takich jest mniejszość. Wprawdzie wraz z programem 500+, małżeństwa będą mogły sobie pozwolić na powyższe "luksusy", ale o pozostałych - emerytach, rencistach, samotnych, weteranach opozycji jakby zapomniano. Waloryzacja emerytur - kilka złotych, śmiechu warte. Obiecywano podwyższenie kwoty wolnej od podatku, co miało zapewnić dodatkowo 75 zł miesięcznie, ale jak na razie pozostało ono w sferze życzeń. 

Może zatem czas by ulżyć wszystkim naszym rodakom, by każdy od święta lub choć raz w tygodniu mógł skosztować jakieś maliny, jagody, czereśnie, porzeczki.


25 czerwca 2016

Jesteśmy w ćwierćfinale Euro 2016 (Polska - Szwajcaria w rzutach karnych 5:4)


Halicki pomawia, a sam mija się z prawdą

Andrzej Halicki niedawno pomówił Hannę Nator-Macierewicz, żonę ministra Obrony Narodowej, o tajną współpracę ze służbą bezpieczeństwa. Tymczasem w wyniku przeprowadzonej kwerendy dokumentów IPN, nie stwierdzono żadnych dokumentów dotyczących rejestracji i współpracy w charakterze tajnego współpracownika, jedynie był zapis dotyczący rejestracji w charakterze kandydata TW (bez jej wiedzy), ale bez żadnych dalszych skutków. Na takiej podstawie nie można wyciągnąć żadnych wniosków, jak czyni to poseł Platformy.

Andrzej Halicki z jednej strony próbuje zdyskredytować osobę, która niewątpliwie była aktywna w opozycji i za to była represjonowana, a równocześnie sam koloryzuje swój życiorys w/s swojej działalności opozycyjnej. Na stronie internetowej Halickiego (halicki.pl) można przeczytać, iż W trakcie studiów w latach 1986-89 był członkiem podziemnych, międzyuczelnianych i krajowych władz Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz liderem NZS na SGPiS (podobną informację zamieszczono na Wikipedii). Tyle, że Andrzej Halicki ani w 1986, ani w 1987 roku w NZS SGPIS nie działał, co mogę autorytatywnie stwierdzić jako lider Zrzeszenia w tej uczelni. Nie przypominam sobie także jego obecności w 1987 roku w Unii NZS, ani w Komisji Krajowej NZS (zresztą obie struktury były w sporze). Także nie angażował się w pracę Klubu Francuskiego zwanego "Syndrom", jawnej struktury opozycyjnej na SGPiSie, która organizowały protesty czy wysyłała prasę podziemną do paryskiego biura Solidarności.

Wprawdzie w roku 1987/88 pojawiła się nowa grupa NZS tzw. Nawis, wśród której mógł działać Andrzej Halicki (miałem z tą grupą ograniczony kontakt), ale grupa ta nie podjęła szerszej działalności (oprócz publikowania 2 numerów biuletynu Nawis), ani nie zorganizowała protestów w maju 1988 roku, ani akcji ulotkowych na zebraniach tzw. zerówek (dokonał to KF SYNDROM). W październiku 1988 roku, rektor Bosiakowski, w zmienionych warunkach politycznych, zezwolił na działalność NZS. Wtedy rzeczywiście Andrzej Halicki i inni, byli bardzo aktywni, tyle że nic już za to nie groziło. Nie oznacza to, iż nie działał wcześniej w opozycji, ale na pewno przed 1988 r. nie czynił to w ramach NZS SGPiS. Potwierdzenie moich słów znalazłem w słowniku "Niezależni dla Kultury". Pod hasłem Andrzej Halicki widnieje zapis w latach 1988-89 inicjator, redaktor techniczny pisma "NEP" Niezależnego Zrzeszenia Studentów SGPiS. Autor artykułów dla pisma "KOS" ("Cezary Lwowski). Innymi słowy przed 1988 r. Andrzej Halicki nie był znany na SGPiSie z działalności opozycyjnej.

Jak wynika z informacji katalogu osób represjonowanych w IPN, w listopadzie 1988 r. nastąpiło tzw. rozpracowywanie Andrzeja Halickiego przez SB, w sprawie postępowania w związku z uczestnictwem 7.11.1988 w Warszawie, w happeningu zorganizowanym przez „nieformalne ugrupowanie młodzieżowe [Pomarańczową Alternatywę]” w rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej. Odstąpiono od kierowania wniosku o ukaranie informując uczelnię do której uczęszczał Andrzej Halicki o jego „nagannym zachowaniu” z nadzieją, że „podjęte przez uczelnię środki oddziaływania wychowawczego wdrożą sprawcę wykroczenia do poszanowania prawa i przestrzegania zasad współżycia społecznego”. (IPN BU 01326/1024, SUSW RSoW-351/88). 24 listopada zakończono to rozpracowywanie. SB niby rozpracowywała go przez 14 dni i zakończyli jedynie informacją o nagannym zachowaniu. Dla porównania same akta SOS o kryptonimie "francuz" dotyczących mojej osoby obejmują okres ponad 3 lat (do 1989 roku), a nie 14 dni.

Tak łagodnego traktowania w stosunku do mnie (ani do wielu innych, w tym np. Hanny Nator-Macierewicz) nie zastosowano - ani 11 listopada 1986 roku (kiedy mnie zamknięto, a następnie skazano na 50 tys. zł grzywny), ani później gdy odmawiali mi paszportu, dokonywali nalotów w domu np. o 6-tej rano, w 1988 r. także w miejscu pracy, gdy nie przedłużano mi umów o pracę (Minex - 10/1988, RUP Wwa Śródmieście - IV/1989 r.) i tak aż kwietnia 1989 r. (kiedy ostatni raz mnie zatrzymano i przesłuchiwano).

Nie piszę tych spraw by kogokolwiek zdezawuować, a siebie wyróżnić. Każdy z czasem inaczej pamięta zdarzenia, ma tendencję do koloryzacji swojego zaangażowania, to normalne. Wolałbym jednak żeby nie uzurpować sobie moich zasług, zwłaszcza że w tym czasie byłem (a także moja rodzina) za nie prześladowany i represjonowany. Ponadto osoba, która tak koloryzuje swój życiorys nie ma moralnego prawa do rzucenia wobec innych zarzutu infamii, zarzutu zresztą nieuprawnionego.

dr Daniel Alain Korona

----------------------
dr Daniel Alain Korona - działacz opozycyjny w PRL. W 1982 r. zakłada podziemny Głos Wolnego SGPiSu, członek GISS (Grupy Inicjatywnej Samorządu Studenckiego), a w 1984 r. założyciel słynnego Klubu Francuskiego SGPiS zwanego także później "Syndromem", lider NZS SGPiS w 1986/87 r., współdziałał z działem zagranicznym NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze, zorganizował wysyłanie prasy podziemnej do paryskiego biura Solidarności. Zatrzymany 11 listopada 1986 r. i skazany przez Kolegium. Wielokrotnie przesłuchiwany i szykanowany na rozmaite sposoby (także jego rodzina). Dziś prezes Stowarzyszenia Walczących o Niepodległość 1956-89 i Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste"

Bezpłatna służba zdrowia (felieton z Internetowego Kabaretu Małgorzaty Todd)

Po czyjej stronie jest lekarz? Pacjent chciałby wierzyć, że po jego. Bywa tak, jeśli swój zawód traktuje jak misję. Jeśli natomiast, jak chciał poprzedni rząd, jest pracownikiem instytucji, dla której wynik ekonomiczny jest najważniejszy, to zdrowie pacjenta będzie uzależnione od  ekonomii.

    W praktyce może to wyglądać tak. Załóżmy, że jakąś chorobę można leczyć dwiema równie skutecznymi metodami: farmaceutyczną i fizjoterapeutyczną. Lekarz, który chce naprawdę pomóc pacjentowi weźmie pod uwagę skutki uboczne lekarstw i skieruje na fizykoterapię. Lekarz-przedsiębiorca skalkuluje ile taka terapia kosztuje placówkę i przepisze raczej lekarstwa, za które pacjent sam zapłaci.

    Pół biedy, jeśli te obydwie metody są równie skuteczne. Gorzej, jeśli leki szkodzą. Ale znowu pytanie: dla kogo gorzej? Dla firm farmaceutycznych to nawet lepiej, bo nowe schorzenia będzie można leczyć nowymi lekami.

    I jeszcze jeden absurd. Za „darmowe” leczenie, zagwarantowane wszystkim obywatelom RP konstytucją, nie wszyscy płacą tyle samo. Emeryt, któremu przyszłaby ochota prowadzić jeszcze działalność gospodarczą, płaci podwójnie. Czy ktoś z Państwa umie wyjaśnić skąd ta dodatkowa grabież? Tylko proszę mi nie mówić, że takie są przepisy. Ja pytam o uzasadnienie tych przepisów.

 

Małgorzata Todd

O pogardzie dla prawa, prawdy i wykluczeniu .... w spółdzielni mieszkaniowej

O sprawie likwidacji placu zabaw dla dzieci, terenu zieleni na ... parking wielostanowiskowy między budynkami przy ul.ks.J. Popiełuszki 17. 17C, 17B, 17A w Warszawie już pisaliśmy. Mieszkańcy osiedla Żoliborz III z Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zebrali podpisy przeciw pomysłowi i przekazali je dyrektorowi administracji na Walnym Zebraniu WSM. 
Okazuje się jednak, iż tzw. komisja dialogowa i tak próbuje postawić na swoim czyli zrealizować parkingu, mimo sprzeciwu mieszkańców. Poniżej list mieszkańców spółdzielni

Styl porozumiewania się z mieszkańcami spółdzielni w czasie ostatniej kadencji Rady Nadzorczej i Rady Osiedla budzi poważne zastrzeżenia. Razi ich jałowość, tandetna retoryka nad argumentowaniem, obraźliwa dyskredytacja członka, traktowanego jak przeciwnika, posługiwanie się kłamstwem, insynuacją.  „Modelowanie przez twór - komisję dialogową” tworzy sytuację komunikacyjną pozbawioną współdziałania opartego na prawdzie, prawie spółdzielczym, kodeksie cywilnym, konstytucji RP.  

W teorii, działania komunikacyjne zakładają, że zawsze można uzyskać porozumienie pod warunkiem, że jej uczestnicy właściwie i jednakowo interpretują sytuację oraz negocjują jej kształt, a swoje cele realizują nie przez egocentryczną kalkulację (szans) sukcesu. Właściwa sytuacja komunikacyjna to sytuacja zapewniająca symetryczny podział szans.  Nie wyklucza się  zatem strony/ mieszkańców/właścicieli  z ich oczywistymi prawami, dla uzyskania celów planów podjętych ponad ich głowami.

Komunikacja nie może podlegać restrykcjom wprowadzania rygorystycznie czegokolwiek i wbrew woli mieszkańców  w postaci własnych celów, planów. W tym konkretnym przypadku ma miejsce forsowanie likwidacji placu zabaw dla dzieci, terenów zielonych na ... wielostanowiskowy parking tuż pod oknami mieszkańców/współwłaścicieli terenu. Rewelacyjny pomysł kierownictwa administracji forsowany dla przyszłych zysków kosztem mieszkańców - bez wskazania podniesienia kosztów opłat za wieczyste użytkowanie z 1% na 3%  za teren parkingu, traktowany wg obowiązującego prawa jako teren użytkowy/przemysłowy. Działanie sprzeczne z ustawą 

Jednym z namacalnych ostatnio przykładów jest „siłowe” wprowadzanie  „przygotowanej ankiety”  wbrew wyrażonej przez większość negacji na likwidację placu zabaw, tereny zielone  na wielostanowiskowy parking !  (zasada przymusu).

Zasada przymusu to m.in. „koncepcja prowadzenia komunikacji przez komisję dialogową” zawierająca sprzeczność porozumiewania się. Wskazuje na brak warunków racjonalnej komunikacji - wymagania prawdy, współdziałania, szacunku dla spółdzielców. Sedno tej komunikacji polega na „użyciu problemu” do wywołania niepotrzebnego sporu, konfliktu, dla potrzeb sztucznego utrzymania wizerunku zarządzającego. Sposób przedstawiania problemu zostaje ukształtowany przez metodę dyskutowania i stosowane techniki. Spór nie ma rozwiązania, ponieważ „dyskutantom/zarządzającemu”  nie chodzi o  rozwiązanie problemu, lecz osiągnięcie celu (sic!). Właśnie dlatego w sytuacji jednoznacznie wyrażonej woli przez mieszkańców „Popiełuszki” nagle pojawiła się „potrzeba forsowania ankiety konfrontacyjnej”, zaznaczaniu swojej obecności w sporze.   

Obserwacja komunikacji „komisji dialogowej” z mieszkańcami osiedla, odbywa się w myśl hasła: dyskutujemy według reguł, „ale moich i to ja jestem wygranym”.   

Poczucia wyższości nad grupą ludzi, pogardzania nimi, dyskredytacji. Rozrastająca się „uzurpatorska władza” przynosi złe skutki, grozi całkowitą utratą zaufania, przyjęciem postawy pogardy dla niej.  Forsowanie takiej formy komunikacji  z mieszkańcami osiedla, to tandetny produkt medialny. 

Obserwacja sposobów jej wykorzystywania wyraźnie pokazuje jednostronne roszczenie prawa do dyktowania poglądów.  To niebezpieczny przejaw sięgania po władzę.


Smutna rzeczywistość jest taka, że starzy towarzysze "trzymają się" mocno, wciągając plastyczny narybek do działania  wbrew interesom i na szkodę zrzeszonych w spółdzielniProwadząc zarządzanie majątkiem członków za zamkniętymi drzwiami, przy totalnej blokadzie informacji, pogardzie dla zrzeszonych, pod przymusem.

MIESZKAŃCY SPÓŁDZIELNI 

Petycja o zbadanie sprawy inwigilacji środowisk pro-life

"11 maja br. w trakcie posiedzenia Sejmu minister Mariusz Kamiński ujawnił, że w okresie rządów PO służby specjalne prowadziły działania operacyjne wobec środowisk obrońców życia. Ruch pro-life zawsze działał jawnie i legalnie, a zgłaszane przez niego postulaty dotyczyły poszanowania prawa do życia i praw rodziny. Podejmowanie wobec członków tego ruchu działań mających na celu rozpracowanie operacyjne, wydaje się więc nieuzasadnionym nadużyciem.
Zapraszam do podpisania petycji o ustalenie skali i zakresu inwigilacji obrońców życia oraz pociągnięcie do odpowiedzialności winnych zaistniałej sytuacji."  (Kaja Godek)

Myślę, że wszystkim nam zależy na tym, aby służby specjalne zajmowały się tropieniem przestępców, którzy stanowią realne zagrożenie dla Polski i Polaków i aby metod inwigilacji stosowanych wobec podejrzanych o najcięższe przestępstwa nie stosowano wobec działających jawnie i legalnie obrońców życia. I aby wyjaśniono, co działo się w tym zakresie w ostatnich latach.

Link do petycji:

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk
Dyrektor Kampanii CitizenGO Polska

24 czerwca 2016

Polska powinna iść w ślady Anglii?

Brytyjczycy wypowiedzieli się za Brexitem czyli za opuszczeniem tej ideologicznej utopii, jaką stała się Unia Europejska, w której państwa pozbawiane są stopniowo swej suwerenności na rzecz jednego ośrodka centralnego, w których rządzą technokraci i urzędnicy, wymyślający dozwolony kształt banana, obowiązku pieluch dla krów, zniesienie tradycyjnych żarówek na rzecz energooszczędnych zawierających szkodliwą rtęć i inne absurdy.

Unii na obecnym etapie nie da się zmienić, obecną UE trzeba po prostu zdemontować i zastąpić ją luźną współpracą suwerennych państw o charakterze gospodarczym - stwierdził Robert Winnicki z Ruchu Narodowego. Trudno mu nie przyznać racji, przywódcy unijni niczego się nie nauczyli w wyniku kryzysu imigranckiego, a ich pierwsze reakcje po Brexicie, świadczą, że też niczego nie zrozumieli z brytyjskiego referendum.

Musimy rozpocząć swój marsz niepodległości do Polexitu, musimy także rozpisać referendum i zdecydować o tym, by Polska także odzyskała w pełni suwerenność i niepodległość – wyjaśnia inny przedstawiciel Ruchu Narodowego Witold Tumanowicz. Zatem Polska powinna iść w ślady Anglii.

A jednak BREXIT

Według oficjalnych danych - Wielka Brytania zagłosowała za wyjściem z Unii Europejskiej. Obóz 'odejść z UE' zwyciężył z liczbą 16 835 512 głosów (51,71%) wobec 15 692 093 głosów za pozostaniem w UE (48,29%). Frekwencja wyborcza wyniosła 72 proc. Niespodzianek (fałszerstw) jak z wyborów prezydenckich w Austrii nie było.
Dla eurokracji to prawdziwy szok, do końca (a upewniały je wczoraj sondaże) wierzyli że brytyjczycy wybiorą Niepodległość zamiast "świetlaną przyszłość" jaką zapewnia Unia Europejska. Armagedon, dzień apokalipsy, katastrofa - można by pomyśleć po niektórych komentarzach pseudo-ekspertów, że nastąpił koniec świata. Co prawda funt stracił, giełdy odnotują spadki, ale po jakimś okresie nerwowości powinno wrócić do normy, wszak informacja ws. brexitu się zdewaluuje, będą inne bieżące informacje.  Natomiast UE i Wielką Brytanię czekają negocjacje 2-letnie.
Teraz UE obawia się efekt domina. Jeżeli UE nie zawróci z obranej do tej pory drogi zniewolenia państw i narodów (a niewiele na to wskazuje), to możemy się spodziewać z żądaniem nowych referendów. Już holenderski deputowany, szef prowadzącej w sondażu popularności Partii Wolności Geert Wilders wezwał w piątek do przeprowadzenia referendum w sprawie dalszego członkostwa Holandii w UE. Niewątpliwie będzie dalsze inicjatywy podobnego typu. 
Gratulujemy brytyjczykom wyboru.

Zaniepokojenie posła w związku z funkcjonowaniem PKO BP na Pomorzu Zachodnim

Funkcjonowanie PKO BP pozostawia wiele do życzenia, co zauważają m.in. posłowie. Ostatnio poseł Stefan Romecki (Kukiz’15) złożył interpelację nr 4193 w sprawie funkcjonowania Banku na Pomorzu Zachodnim. Wprawdzie interpelacja odnosi się tylko do jednego województwa, ale podobne problemy można spotkać w całym kraju.

Posła zaniepokoiły sygnały o złym funkcjonowaniu tego banku w woj. Zachodniopomorskim, a zatem zwrócił się do ministra skarbu państwa z pytaniem dlaczego państwowy bank zamyka swoje placówki w dzielnicach miast i kurczy się, kiedy coraz więcej klientów potrzebuje obsługi bankowej. Dlaczego pracownicy tego banku na Pomorzu Zachodnim nie są w stanie szybko obsługiwać klientów, a są przemęczeni w swojej odpowiedzialnej pracy? Punkty kasowe np. w Szczecinku obsługują klientów od 1 do 2 godzin! W kolejkach czeka tam wiele osób, w tym emeryci i renciści. Program 500 PLUS jest wyhamowany tam z braku czasu pracowników. Sprawa może pośrednio dotyczyć sytuacji tego banku w całej Polsce i wielu milionów obywateli – konkluduje poseł.

23 czerwca 2016

116 tysięcy złotych za jeden rachunek telefoniczny z publicznych pieniędzy!!!



Raport NIK na temat wydatków w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów potwierdza, że Łukasz Zaręba - młody demokrata z Platformy Obywatelskiej i były doradca premier Ewy Kopacz - przez 11 miesięcy pracy w KPRM (styczeń - listopad 2015 r.) wydzwonił rachunek na... 116,3 tys. zł! W ciągu tych 11 miesięcy on musiał codziennie spędzać na telefonie ponad 16 godzin lub wysyłać po 1000 sms-ów. Jak on to robił...? Niestety, za wszystko zapłacili polscy podatnicy. Kontrolerzy NIK zwrócili również uwagę na rachunki drugiego z doradców premier Kopacz, czyli Sławomira Nitrasa. Ten z kolei "wydzwonił" w ciągu 11 miesięcy rachunek w wysokości 30,7 tys. zł. Łącznie obaj panowie "wydzwonili" na koszt polskiego podatnika rachunki za 147,0 tys. zł., które stanowiły aż 35,3 proc. wszystkich wydatków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów związanych z użytkowaniem telefonów służbowych (Niewygodne Info).
Wysokość ww. faktur musi budzić wątpliwości każdego użytkownika telefonu. Sprawdziliśmy aktualne ceny usług w Orange dla małych i średnich firm. Najdroższy pakiet Europejski XL kosztuje 74,99 zł miesięcznie + VAT (czyli rocznie poniżej 1200 zł). W ramach pakietu firma oferuje 10 GB internetu w telefonie, połączenia do wszystkich sieci komórkowych i stacjonarnych bez limitu, podobnie z SMSami, roaming w UE 300 MB, połączenia międzynarodowe z Polski do UE bez limitu, połączenia odebrane w UE bez limitu, połączenia wykonane z UE - 250 minut, świat pozostały - zgodnie z cennikiem. Tymczasem jeden doradca wydzwonił za 116 tys. zł (czyli ponad 100 razy więcej niż najdroższy abonament w Orange). Nawet uwzględniając iż abonamenty w ubiegłym roku były droższe to nie uzasadnia, aż takiego wydatku, chyba że podzwaniał sobie na 0-700...

Brexit or not Brexit - that is a question

Dziś 23 czerwca referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie wyjścia lub pozostania w Unii Europejskiej. Głosowanie potrwa do godz. 22.00 czasu lokalnego (nasza 23.00). Tamtejsze elity polityczne, religijne, wielki biznes, pseudo-autorytety próbowały zastraszyć brytyjczyków, że wyjście z UE oznacza katastrofę gospodarczą, prawdziwą apokalipsę Św. Jana (no może bez Świętego Jana). Na ile udało się ludzi zastraszyć trudno powiedzieć. Uwzględniając stopień błędu statystycznego, kłamstwa respondentów w sondażach, osób niezdecydowanych, trudno przewidzieć prawdziwy wynik, wszak sondaże wskazuje na remis lub nieznaczną przewagę 1-2 punktową (raz Brexitu, raz pozostania w UE). 

Ale przykład Austrii pokazał już nam, że w razie niezgodnego wyniku z oczekiwaniami establishmentu, wystarczy sfałszować wynik (nie wiemy czy tak będzie). Ponadto już nie raz odbywały się referenda np. ws. traktatu europejskiego, które i tak później zignorowano (np. Francja). Irlandczyków zaś zmuszano do głosowania aż do skutku. Jednak nawet gdyby decyzja stała się faktem, to faktycznie wyjście z Unii Europejskiej, uwzględniając procedury, nastąpi prawdopodobnie za 2 lata.

22 czerwca 2016

Daniel Korona: Chcemy żyć według czasu środkowoeuropejskiego

W Polsce dwa razy w roku przestawiamy zegarki. W jakim celu? Na ten temat, na antenie Radia Lublin wypowiadał się Prezes Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste” – Daniel Korona. 
Na wniosek stowarzyszenia, sprawą funkcjonowania czasu letniego w Polsce zajmuje się Senat.
- Zmianę czasu wprowadzono z powodów oszczędnościowych w 1977 roku. Od tego czasu zmienił się model życia społeczeństwa. Dzisiaj pracujemy przy klimatyzatorach, różnych innych instrumentach często nastawionych na czuwanie, jak np. nasze komputery czy telewizory. Zatem niezależnie od światła dziennego i tak konsumujemy energię, bo nawet w pozycji wygaszonej te urządzenia konsumują - stwierdził gość Tomasza Nieśpiała.
Według Daniela Korony, społeczeństwo nie cieszy się ze światła dziennego. Wieczory spędzamy przy świetle sztucznym, mimo że na dworze jest jeszcze słońce.
- Słońce będzie świecić 16 godzin 22 czerwca - niezależnie od tego czy będzie czas letni, czy też nie. Natury nie oszukamy  - dodaje.
Według Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste” najlepszym rozwiązaniem byłoby funkcjonowanie w Polsce czasu środkowoeuropejskiego. Liczą na to, że uda im się do tego pomysłu przekonać Sejm, który zdecyduje się na wszczęcie inicjatywy ustawodawczej.

(Radio Lublin)


A co postanowiła Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji zob.
http://serwis21.blogspot.com/2016/06/zdrowie-polakow-nie-miao-znaczenia-dla.html

Zdrowie Polaków nie miało znaczenia dla senatorów

22 czerwca Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji miała rozstrzygnąć petycję Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE ws. zniesienia zmiany czasu (tzw. system czasu letniego). Decyzja była - po negatywnej opinii Ministra Rozwoju i Senackiej Komisji Gospodarki - z góry przesądzona, jednak sposób w jakim procedowano urągało zasadom przyzwoitości.

Przed posiedzeniem Stowarzyszenie przesłało uzupełnienie petycji, w którym zawarło szereg argumentów dot. zniesienia czasu letniego, w szczególności w kwestiach zdrowotnych (Uzupełnienie petycji P9-14/16). Jednakże uzupełnienia petycji na stronie poświęconej petycji nie załączono, chociaż znalazły się 19 uwag obywatelskich popierających zniesienie czasu letniego. Czemu uzupełnienie petycji się nie znalazło? Nie wiadomo. 

Nie koniec jednak niespodzianek. 19 czerwca Stowarzyszenie zgłosiło do udziału w posiedzeniu swego reprezentanta - Daniela Korony, prosząc o potwierdzenie tego faktu. Jeszcze 21 czerwca rano w rozmowie telefonicznej, sekretariat komisji zapewniał że zgłoszenie dotarło i że będzie zaproszenie.. Tego samego dnia o godz. 18.44 na adres mailowy Stowarzyszenie przyszła odpowiedź z Komisji w brzmieniu "Szanowny Panie, Potwierdzam Pana zgłoszenie na posiedzenie komisji. Proszę zgłosić się do Biura Przepustek po odbiór karty wstępu na posiedzenie". Jakieś było zdziwienie, gdy 22 czerwca o godz. 17.15 okazało się w Biurze Przepustek, że żadnego zgłoszenia nie było. Dopiero w wyniku interwencji, w końcu o 17.28 przepustkę wydano (na 2 minuty przed formalnym posiedzeniem komisji).

Samo posiedzenie było farsą. Przedstawiciel Stowarzyszenia musiał wprosić się, żeby zabrać głos (mimo że był przecież wnioskodawcą petycji - projektu ustawy). Jednakże pod pozorem by nie powtarzać argumentacji z petycji, Przewodniczący komisji Michał Seweryński nie pozwolił na swobodną wypowiedź, a gdy Daniel wskazał że wszystkie frakcje europarlamentarne wypowiedziały się za zniesieniem podziału na czas letni i zimowy, a na przeszkodzie stoi bezmyślny upór komisji europejskiej, usłyszał od przewodniczącego Seweryńskiego (PIS) sformułowanie - bez negatywnych uwag ocennych. Mimo tego Daniel zdołał wskazać na skutki zdrowotne w szczególności, iż zmiana czasu z zimowego na letni - co wykazały badania naukowców amerykańskich, szwedzkich, fińskich - negatywnie wpływie na zdrowie, w szczególności przyczynia się do wzrostu ryzyka zawałów. Dało się odczuć, iż wystąpienie irytowało przewodniczącego. Senator Rulewski (PO) także wystąpił, że nie należy zmieniać, bo w innych krajach jest czas letni. Jak widać myślenie wasalne wobec Komisji Europejskiej, podtrzymanie każdej z ich absurdów, jest nadal dominujące wśród polskich polityków. W głosowaniu jednogłośnie 4 senatorów komisji prac człowieka, praworządności i petycji podjęło decyzję o nie uwzględnieniu petycji (PIS - PO razem przeciw Stowarzyszeniu). Względy zdrowotne nie miały dla nich żadnego znaczenia.

Zatem senatorowie nadal chcą utrudnić nam życie naszym zmuszając do dwukrotnej zmiany czasu przez najbliższe lata. Sprawa na tym jednak się nie kończy, albowiem przewidując decyzję Senatu, Stowarzyszenie skierowało nową petycję do Prezesa Rady Ministrów - Beaty Szydło. Ponadto rozważane są dalsze niekonwencjonalne działanie prawne.