6 lipca 2015

Jak urzędnicy niszczą rodzinę Państwa Bałutów

Zabieranie dzieci rodzicom przez państwo pod pretekstami warunków finansowych czy lokalowych staje się powoli codziennością. Wystarczy zwykły anonim, i zaczyna się horror, machina sądowo-urzędnicza powoli niszczy rodziny. Poniżej kolejny przykład, o której informuje Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców


Zgłosiła się do nas rodzina z trójką dzieci (10 lat, 6 lat i 10 m-cy). W grudniu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia decyzją sądu pracownik socjalny wraz z policją i lekarzem odebrali trzy córeczki państwu Bałutom z powodu "niezadowalających warunków lokalowych". W uzasadnieniu podano: ciasne mieszkanie - 37 m kw., bałagan i muszki owocówki. (sic!) Dzieci zostały rozdzielone. Starsze dziewczynki trafiły do Domu Dziecka w Rudniku, a najmłodsza wówczas 4 miesięczna córka karmiona jeszcze piersią, do rodziny zastępczej w Nisku. Sąd nie przychylił się do prośby rodziców, aby dzieci zostały umieszczone u najbliższej rodziny. Zażalenie na decyzję sądu również zostało odrzucone. Rodzina nigdy nie korzystała z pomocy Ośrodka Pomocy Społecznej. Rodzice pracują i starają się utrzymać rodzinę. Ojciec ma warsztat samochodowy, a mama pracuje w firmie ubezpieczeniowej. Oprócz tego sezonowo handlują warzywami. Dramatyczna historia rozpoczęła się w czerwcu 2013 od anonimowego donosu na policję, że "z mieszkania słychać płacz dzieci i krzyk babci". Odbyła się wtedy sprawa w Sądzie Rodzinnym a rodzina została objęta nadzorem kuratora. Kolejna sprawa była w październiku 2014r., nadzór utrzymano, a dodatkowo sąd zlecił OPS-owi wywiad środowiskowy. Ośrodek przydzielił do pomocy rodzinie asystenta rodzinnego. Mimo że najstarsza córka była wzorową uczennicą, sąd zdecydował o przeprowadzeniu badań psychologicznych na dziecku, bo według sędziego były z nią problemy wychowawcze. Poza tym decyzją sądu rodzina została przebadana w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno - Konsultacyjnym w Stalowej Woli. Trzecia sprawa w sądzie rodzinnym zakończyła się odebraniem dzieci. W uzasadnieniu sędzia Ewa Kopczyńska napisała "w domu panuje skrajny bałagan, brud i ciasnota"," dzieci odrabiają lekcje na skrawku ławy". Rodzice pisali zażalenie do sądu okręgowego, które nigdy nie zostało przekazane z sądu rejonowego.

Zwykle doradzamy rodzicom żeby zbierali opinie na temat swojej rodziny i dołączali do akt. Niestety szkoła, OPS, Ośrodek Zdrowia odmówił wydania dokumentu i poinformował, że tylko na wniosek sądu rodzina Bałutów może otrzymać opinie. Rodzina prosiła o wgląd w dokumentację sądową, ale sędzina zakazała urzędnikom udostępniania dokumentów. Na wizycie u Starosty dowiedzieli się, że nie będzie mieszał się w sprawę, bo straci stanowisko...
 
Od pół roku dzieci nie były w domu na przepustce, wszystkie wnioski o urlopowanie dziewczynek pozostały bez odpowiedzi. Dopiero w kwietniu otrzymali odpowiedź, że dzieci przed badaniem RODK muszą pozostać w placówkach, ponieważ mogą być narażone na manipulacje ze strony rodziców. Sędzina wprowadza rodziców w błąd informując że w zabezpieczeniu dzieci nie urlopuje się. Kiedy rodzice chcieli ochrzcić najmłodsze dziecko, sąd zezwolił na urlop najmłodszej córki tylko na 4 godziny, starsze dzieci nie otrzymały zezwolenia na uczestniczenie w rodzinnej uroczystości. Państwo Bałutowie codziennie odwiedzają dzieci, ale ponieważ córki umieszczone są w dwóch różnych miejscach, a godziny odwiedzin zbiegają się, kontakt jest utrudniony.
Rodzice zebrali 21 podpisów sąsiadów świadczących o tym, że należycie wykonują władzę rodzicielską nad dziećmi i nie dopuścili się zaniedbań. Wybrali się do Warszawy do Ministerstwa Sprawiedliwości i do Rzecznika Praw Dziecka. Wszystkie wnioski skargi i zażalenia w końcowej fazie trafiały do Pani sędziny Ewy Kopczyńskiej co skutkowało brakiem reakcji ze strony instytucji państwowych. Podejmowane przez Fundację próby kontaktu z kierownikiem OPS-u w Nisku, Panią Elżbietą Tłusty, zakończyły się fiaskiem, ale opinia ośrodka na temat rodziny dołączona do akt jest dobra. Rozmawialiśmy z policjantem z miejscowej komendy i wyraził bardzo pozytywną opinię o rodzinie oraz podzielił się wątpliwościami co do słuszności decyzji sądu. Sąsiedzi również nie widzą dysfunkcji ani patologii w rodzinie. U państwa Bałutów nigdy nie było przejawów przemocy. Rodzice spełnili wszystkie zalecenia sądu. Uprzątnęli mieszkanie, byli z córką u psychologa i poddali się badaniom RODK, pozbyli się zwierząt z domu (królik miniaturka i pies).
 
Na dzień dzisiejszy Sąd czeka na opinię Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, która jest decydująca w sprawie. Badania odbyły się w kwietniu. Na poprzednią opinię rodzice oczekiwali 7 m-cy. Pracownicy ośrodka nie byli pozytywnie nastawieni do rodziny. Pomimo, że ojciec uprzedzał, że może spóźnić się, nie został przebadany z tego właśnie powodu.
Niestety, w Polsce średni czas oczekiwania na opinię trwa powyżej trzech miesięcy. Opinia psychologiczna RODK ma ogromny wpływ na rozstrzygnięcie sprawy sądowej co z kolei wpływa na dalsze losy dzieci. Kilkumiesięczna zwłoka w podjęciu trafnej decyzji przez Sąd może odnieść negatywne, nieodwracalne skutki dla życia tej rodziny.
 
Bezsilność wobec bezwzględności sądu i urzędów oraz opieszałość procedur sprawiły, że w tej chwili największą nadzieją na ratunek dla rodziny państwa Bałutów jest nagłośnienie ich dramatycznej historii w mediach.
----------------------------------------------------------
(24.06) Ciąg dalszy sprawy:
Pomimo, że opinia Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno Konsultacyjnego wpłynęła do Sądu Rejonowego w Nisku 2 tygodnie temu, Sąd do dziś nie wyznaczył terminu rozprawy. Pani Katarzyna Bałut otrzymała informację, że sędzia nie ustali w najbliższym czasie terminu, ponieważ do sądu wpłynęło wiele pism (pisaliśmy do RPO, RPD, Ministerstwa Sprawiedliwości, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka) i musi się do nich ustosunkować. Centrum Pomocy Rodzinie, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej we współpracy z Sądem zmienili kierunek, co do dotychczasowych zarzutów. Obecnie próbuje udowodnić się rodzicom nieudolność wychowawczą i brak współpracy z instytucjami pomocowymi (MOPS, PCPR). Rodzice nie zgadzają się z taką opinią. Kiedy córki były w domu rodzice pełnili obowiązki rodzicielskie z najwyższą starannością i miłością. Teraz pokonują codziennie autostopem kilkadziesiąt kilometrów do Rudnika, gdzie znajduje się Dom Dziecka. Największym marzeniem dziewczynek jest powrót do domu. Najmłodsza Sabinka już nie poznaje rodziców, ponieważ rodzina zastępcza utrudnia spotkania. Rozdzielenie dzieci z rodzicami stanowi ogromny stres i dramatyczne przeżycie zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Są gotowi do współpracy z instytucjami pomocowymi, ale od strony urzędników nie wypłynęła żadna propozycja. Kurator w tym roku ani razu nie pofatygował się do rodziny. Pomoc Rzecznika Praw Dziecka ograniczyła się do zalecenia, by Państwo Bułatowie podjęli warsztaty podnoszące umiejętności wychowawcze. Rodzice już dawno próbowali zapisać się na takie warsztaty, ale MOPS odmówił im tego z powodu braku takich zajęć. Wygląda na to że Rzecznik Praw Dziecka wymaga od rodziców rzeczy niemożliwych.  Czas odebrany rodzinie nie zostanie już nigdy zwrócony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz