16 listopada 2014

Samorząd a stowarzyszenia i środki publiczne

Władza samorządowa  jeśli chce autentycznie zadbać o polepszanie warunków życia społeczności i honorować pracę ludzi prawdziwie zaangażowanych społecznie musi zmienić politykę wobec organizacji pozarządowych.


Obecna sytuacja przypomina czasy PRL. Jesteś w partii albo współpracujesz z partią, masz wsparcie i dostęp do przywilejów  znakomicie widoczne m.in. w środowisku spółdzielczości mieszkaniowej . Jesteś członkiem rodziny  "uznawanej z klucza za  ważną"   możesz  liczyć na ....  wiele. Wówczas bez znaczenia jest twoje "zaangażowanie" na rzecz np.  środowiska lokalnego, realizowanych zadań. Wiodącym kryterium są koneksje, przynależność partyjna i związek z daną grupą interesów.



W sferze organizacji pozarządowych władza z zasady nie inwestuje w przedsięwzięcia swoich domniemanych konkurentów oraz zadania, które mogą naruszyć misternie budowany nieformalny porządek i np. zagrozić zyskom grup żerujących na społeczności.


To co dla normalnego człowieka wydaje się problemem społecznym, w mieście spółdzielniach mieszkaniowych, dla grup interesów stanowi źródło dochodów i pretekst do wyciągania publicznych pieniędzy poprzez pseudostowarzyszenia zakładane w celu "zagospodarowywania" dotacji otrzymywanych z kasy miejskiej lub rządowej. Paradoksalnie im większa bieda i bezrobocie to tym lepiej. Grupy mają więcej pretekstów "do niesienia pomocy potrzebującym".



Co roku płyną ogromne pieniądze na organizację różnych, często zbytecznych i bezsensownych zajęć, spotkań, festynów. Stowarzyszenia władzy rozrastają się i strukturami przypominają wieloetatowe przedsiębiorstwa zasilane rocznie setkami tysięcy złotych. Dobre posady mogą tam np. znajdować członkowie rodzin "ważnych" polityków, których owi politycy nie mogą wsadzić do roboty bezpośrednio w urzędzie  w  organizacji partyjnej. Fuchy mają działacze partii, osoby w jakiś sposób zasłużone dla postnomenklaturowych watah żerujących na publicznym budżecie  [patrz  nomen omen gazeta spółdzielców].  Kapitalną zaletą takich pseudospołecznych działalności jest brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za wydatkowanie pieniędzy i całkowita uznaniowość wydatków. 

W sprawozdaniu finansowym pisze się np. o "intensywnej pracy" z członkami rodzin patologicznych.


Celem grupy rządzącej jak i sieci pseudostowarzyszeń żyjących z budżetu samorządowego i państwowego nie jest realne rozwiązywanie istniejących problemów, ale wykorzystanie skomplikowanej sytuacji społecznej jako pretekstu do legalizowania transferu publicznych pieniędzy w prywatne ręce.


Patologia ta, bo tak to należy nazwać, wywiera negatywny wpływ na społeczność nie tylko w zakresie ekonomicznym w sensie marnotrawienia środków podatkowych, ale podważa też wartość i znaczenie prawdziwej pracy społecznej w oczach opinii publicznej, dając sceptykom argumenty do twierdzeń, że stowarzyszenia zakładają cwaniacy powiązani z władzą. Że działalność taka jest zapleczem posad dla osób, które w normalnych warunkach miałyby status bezrobotnych oraz jest formą łatwego zarabiania opartego na koneksjach i układach - bez ryzyka i bez ponoszenia odpowiedzialności. 

Służy przy tym  do  manipulacji  działań w  środowisku m.in. spółdzielczości  lokalnej.



Mało jest stowarzyszeń działających wyłącznie pro publico bono, w których  ludzie poświęcają swój prywatny czas bezpłatnie, służbie bliźniemu. Chęć wyrwania publicznych pieniędzy pseudostowarzyszeń w ostatnich latach uczyniła z wielu ludzi hieny. Trudno zgodzić się z hipokryzją władzy nastawionej na uzależnianie od siebie, budowanie nieformalnych dworów i koterii, właśnie wielu stowarzyszeń. Władze ostentacyjnie nagradzają ludzi którymi  się  wysługują i oczywiście, które są wobec niej  uległe.  Ostatni   z przykładów  wysokie  20 000  nagrody  przyznane przez Ratusz za  ....  aktywność   ....!.


Od lat nierozwiązane pozostają najpilniejsze problemy:


- wysokie czynsze w lokalach komunalnych - i przelewanie z pustego w próżne organizowanymi przez władzę programami oddłużeniowymi;

- blokowanie obniżenia kosztów egzystencji ludności zamieszkującej blokowiska spółdzielni 
- władza konsekwentnie odmawia popierania inicjatyw służących obniżeniu czynszów i poprawie jakości zarządzania; ostentacyjnie składa oświadczenia, że spółdzielnie zarządzane są "wzorowo";

- władza przyzwala na proceder eksmisyjny w spółdzielczości (liczba eksmisji w skali roku idzie w dziesiątki) - choć jednocześnie obsługuje  sztucznie generowane koszty pomocy społecznej;
- władza dopuszcza do koncentracji w określonych miejscach ludności wykluczonej społecznie wskutek m.in. wyzysku czynszowego i polityki eksmisyjnej.


Sprawy te pozostają jednak miejskimi tematami tabu, nie ciesząc się zainteresowaniem  aktualnych  partii. Nie mówią o nich zarówno niemieckie media ani nawet publiczne w zakresie jaki wywołałby nacisk na lokalnych polityków lub postawiłby władzę w negatywnym świetle.


Władza milczy i nie rozwiązuje wymienionych problemów. Nikomu nie zależy aby czynsze były niższe, aby eksmitowanych było mniej - bo zwyczajnie nie da się na tym zarobić. Gdyby systemowo ograniczyć wskazane patologie, to nie zarabialiby prezesi i nie miałaby racji bytu część pseudostowarzyszeń "intensywnie pracujących" z wykluczonymi. Systemowe zredukowanie skali biedy wymusiłoby ograniczenie nakładów na prywatne organizacje - a tego nie życzą sobie beneficjenci systemu.

W państwie prawdziwie samorządnym wiodącym kryterium przyznawania dotacji i dofinansowań programów powinna być wyłącznie merytoryczna ocena społecznej przydatności działalności prowadzonej przez daną organizację. Teraz tego wyraźnie brakuje.

Generalnie biorąc pieniądze samorządowe powinny być w pierwszej kolejności wydawane na zadania ustawowe. Powinny trafiać do instytucji odpowiedzialnych ustawowo za obsługę ludności i zapewnienie koszyka gwarantowanych świadczeń a później ewentualnie, w jakiejś części, do prywatnych organizacji, ale z zastrzeżeniem faktycznej użyteczności realizowanych przez nie zadań.

Mówiąc w uproszczeniu: najpierw na przysłowiowe zapewnienie miejsc w przedszkolach a nie na prywatne stowarzyszenia organizujące zajęcia dla dzieci, którym zabrakło miejsc. Na działania służące ograniczaniu lub eliminowaniu eksmisji a nie na "zwalczanie skutków eksmisji". Itd.


Maria Kondratowicz

-------------------------------------------------------------------------------
PS: Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste" jest przeciwne finansowaniu organizacji z publicznych pieniędzy, a skoro władza zawsze będzie próbowała dawać "zaprzyjaźnionym" organizacjom, dlatego też należy ograniczyć fundusze, jaką mogą dysponować. Stąd też projekt obywatelskiej ustawy zmniejszającej opłaty wieczystego. Więcej na: http://serwis21.blogspot.com/2014/11/jest-obywatelski-projekt-ustawy-ws.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz