12 listopada 2014

„DEMOKRACJA W SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ PILNIE POTRZEBNA, OD ZARAZ

W listopadowym Życiu WSM Nr 5 (42) ISSN 1734-7785 str.3, pojawił się artykuł „SPÓŁDZIELCZA DEMOKRACJA DLA WYTRWAŁYCH” autorstwa M. i Ł. Ostrowskich, wzbudzając  sprzeczne   reakcje.

W świetle powszechnie znanych członkom spółdzielni faktów oczywistym jest, że spółdzielnie w Polsce są chore, dlatego tytuł artykułu powinien brzmieć „DEMOKRACJA W SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ PILNIE POTRZEBNA, OD ZARAZ”. W większości spółdzielni zamiast mieszkańców rządzą prezesi, wykorzystując do tego dziurawe prawo, które dowolnie naginają. 
W efekcie członkowie czują się bezradni wobec decyzji zarządów. Wydaje im się, że nie mają żadnej kontroli nad spółdzielczymi pieniędzmi i sposobem ich wydawania. Najbardziej niepokorni, aktywni, są tępieni. Przeciętny członek spółdzielni nie chodzi na walne, nie bierze udziału w wyborach, bo uważa, że i tak nie ma na nic wpływu. Zjawisko to bardzo wygodne dla rządzących spółdzielniami, jest znakomicie zagospodarowywane. Miejsce mieszkańców członków zajmują przybywający licznie ... pracownicy spółdzielni, usługodawcy, w większości  zaopatrzeni  w  pełnomocnictwa do głosowania,posiadający mieszkania w zasobach spółdzielni.  Nie zadają pytań, co się dzieje z pieniędzmi, które co roku zasilają spółdzielcze konta (a to kwota niemała, bo w Polsce łącznie – ponad 20 mld zł).
Wiodącym kryterium są koneksje, przynależność partyjna i związek z grupą  interes.

Ciekawostką jest, że  rozważania autorów artykułu nie zmierzają w kierunku naprawy spraw fundamentalnych spółdzielni, ale manipulacji…. konieczności zmiany dotychczasowych form wyborów do rady osiedla.... ? Nie zmierzają do likwidacji przyczyn nieprawidłowości, lecz ... zmiany skutków. Czyżby planowane były kolejne socjotechniczne chwyty i dzielenie lokatorów na kategorie, wg hipotezy Babbiego ze szczegółowym, sprawdzalnym oczekiwaniem wobec rzeczywistości ? 
Autorzy rozpatrują przyczyny nieobecności mieszkańców osiedla w życiu spółdzielczym,  za podstawę przyjmując bierność mieszkańców. Za panaceum na zmianę „bierności”,  brak frekwencji  ...  nowy sposób oddawania głosów na kandydatów np.  z urną, bez urny, podczas robienia zakupów, w biegu,  parafrazując brakuje  opcji … podczas gotowania . Cel planowanych zmian doprowadzenie do zwiększenia frekwencji wyborców, jest oczywisty - maskirowka chwytów socjotechniczych. Pytanie, kto  faktycznie stoi  za pogłębianiem degrengolady ?
Autorzy nie piszą o lokalnej demokracji spółdzielczości mieszkaniowej, z którą jest bardzo źle. Pomijają również fakt swoistej weryfikacji nazwisk kandydatów, który umożliwia zasiadanie po raz  kolejny, wielokrotnie w radzie nadzorczej, osiedlowej  sprawdzonym, lojalnym, tym samym  od lat.     

Pisząc o istnieniu demokracji lokalnej autorzy, zapominają, że środowisko spółdzielcze wielokrotnie  przerobiło  już  lekcje stosowanych praktyk wyborczych.
Skupiając się na eskalacji frekwencji wyborców, za nieważne  [można rzec]   uznali kontrowersyjne problemy zarządzania wbrew interesom członków
Odmawiania prawa dostępu/wglądu do umów, faktur, dokumentów m.in. odmowy dostępu do dokumentów np. dotyczących termomodernizacji, nieujawniania faktycznie ponoszonych kosztów. 
Pomijają stosowanie implementacji fantastyki, propagandy sukcesu, popularyzowania aktywności działaczy spółdzielczych, "ich oddania, wrażliwości, profesjonalizmu" wykazywanego w ich stosunku  m.in.„do słońca na skórę”, „wrażeń z wysp wielkanocnych , świątecznych przepisach kulinarnych,  zajmowanie się tematami zastępczymi.       Rozglądając się daleko za przyczynami bierności członków spółdzielni nie dostrzegają  ich tuż obok, problemów wielkich jak wieża Eiffla.  Działań, w których daleko do norm europejskich i społeczeństwa obywatelskiego, gdzie rządzących rozlicza się na bieżąco ze swoich działań eliminując ich z życia publicznego w przypadku przekraczania określonych norm prawnych i społecznych.
Przemilczają kontrowersyjny system, który sprawia, iż członkowie spółdzielni nie mogą czuć się współwłaścicielami/pracodawcami członków Zarządu, mimo ponoszenia bardzo wysokich kosztów utrzymania Zarządu, Rady Nadzorczej, Rady Osiedla, posiadanego majątku. Uniemożliwianie członkom kontroli poczynań Zarządu Spółdzielni.
1. Pominęli największą bolączkę spółdzielnii – BRAK PRZEJRZYSTOŚCI. 
2. Ustanowienie własności prywatnej w obrębie jednego budynku wraz z infrastrukturą gruntową.
3. Zakaz zarabiania kosztem członków (obowiązek rozliczeń inwestycji w cenach nominalnych wg księgowych kosztów budowy, rozliczanie dociepleń z funduszu remontowego jako usuwanie wad i stąd zakaz pobierania za to dodatkowych środków jak za termomodernizację (rozbudowę) etc.etc.
4. Obowiązek jawności dokumentów i dostarczenia ich członkom pod groźbą kar za odmowę.
5. Prawo do podziału spółdzielni na wniosek mniejszości.
6. Nieuzasadnione comiesięcznie ponoszone koszty inwestycji ociepleniowej budynków [np.Tołwińskiego] zrealizowanej wbrew Ustawie o wspieraniu inwestycji termomoder-nizacyjnych w ramach oszczędności na cieple!  W świetle faktów, zapotrzebowanie energii na potrzeby ogrzewcze i przygotowania ciepłej wody niespornie nie dają podstaw do stwierdzenia uzyskanych oszczędności kosztów na cieple. Który to fakt podważa realizację i koszty inwestycji oraz brak spełnienia wymogu warunków spłaty kredytu z równowartości oszczędności na oszczędzonym cieple niespornie potwierdza nieprzestrzeganie ustawy w ramach oszczędności na cieple !
7. Prowadzenie kreatywnej księgowości, zafałszowującej stan finansowy spółdzielni, którą definiuje również biegły w audycie zakończonym w styczniu 2014 r. 
8. Przystąpienie do budowania mieszkań w systemie deweloperskim na nieruchomościach dotychczasowych członków, niespornie jest sprzeczne z ich interesem. 
Zarządzający kosztem członków wykorzystują stan prawny wielu gruntów, które trafiły do spółdzielni w czasach PRL ruszając z budową mieszkań komercyjnych, nie mając doświadczenia w prowadzeniu inwestycji, który to fakt ewidentnie potwierdziło ogłoszenie upadłości inwestora BUD-BAUM -  inwestycji przy P.Gojawiczyńskiej 17 wadliwie wykonanej,  w nadszacowanych  kosztach  ,    pozostawionej z   nieprawidłowościami i kosztami .
Bezspornym jest,   że Zarząd nie powinien przystępować do ryzykownych inwestycji, jeśli jest groźba, dopłaty, są niesprzedane dotychczas wybudowane mieszkania. 
Nie powinien narażać majątku spółdzielców. Wg obowiązującego prawa w spółdzielniach mieszkaniowych z 2007 r. mieszkania wybudowane przez spółdzielnie mogą mieć jedynie dwie formy własności, lokatorskie mieszkania spółdzielcze, odrębną własność. 
Druga forma odrębna własność lokalu ustanawiana na rzecz kupującego po zapłaceniu przez niego 100 proc. kosztów budowy lokalu. I   TYLKO  TAKIE INWESTYCJE   MOŻE   REALIZOWAĆ    TERAZ    SPÓŁDZIELNIA.
Trzeba pamiętać, że te mieszkania nie wchodzą jednak w  skład  ich  majątku.     

To oznacza,  że nie są one w stanie rozbudować swoich zasobów mieszkaniowych i realizować podstawowej funkcji, czyli zaspokajania potrzeb mieszkaniowych członków. 
Po zakończeniu inwestycji spółdzielnia może jedynie zarządzać budynkiem, o ile powstanie taki zapis z woli właścicieli.

9.  Brak ustawowego utrzymania stanu technicznego zasobów .
Z   LOKALNĄ    DEMOKRACJĄ    SPÓŁDZIELCZOŚCI    MIESZKANIOWEJ   JEST   BARDZO   ŹLE. 

Zarząd zamyka drzwi do spółdzielni swoim członkom utajniając informacje ze swoich poczynań. 

Czy ta polityka ma za zadanie zatuszować jakieś nieprawidłowości ? 

Czyżby   planowane    kolejne   socjotechniczne   chwyty   wg hipotezy Babbiego ze szczegółowym,  sprawdzalnym oczekiwaniem wobec rzeczywistości były ważniejsze od przestrzegania prawa i szanowania mieszkańców ?

QUO  VADIS  zarządzie   WSM

Dokąd idziesz  prowadząc umęczonych spółdzielców  tak mocno?



Maria Kondratowicz 
działacz STOWARZYSZENIA INTERESU SPOŁECZNEGO "WIECZYSTE"
Warszawa, dnia 08.11.2014 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz