10 marca 2014

Agresja na Ukrainę, pretekst do wymuszenia integracji europejskiej

AGRESJA ROSJI NA UKRAINĘ STRASZAKIEM NA EUROPĘ, ABY WYMUSIĆ JEJ SZYBSZĄ INTEGRACJĘ W JEDNO SUPER PAŃSTWO?
               Tak właśnie zachowują się oficjalnie i publicznie w Polsce (i nie tylko) liczni przedstawiciele środowisk politycznych. Nie wiemy, czy jest to jedynie wykorzystywanie sytuacji, czy też element szerszej internacjonalistycznej gry politycznej, aby osiągać zamierzony cel? Tego na razie nie wiemy, ale możemy mieć uzasadnione opinie. Gdyby pójść takim tropem analizy, zdumiewające dalsze wnioski same się nasuwają. Ale odejdźmy na chwilę od tragedii, jaką obecnie przeżywa Ukraina. Zanim do niej doszło, od jakiegoś czasu w mediach nagłaśniane są specyficzne wypowiedzi np. Lecha Wałęsy. Nikt ich szerzej nie komentuje, ale radzę zwrócić na nie baczną uwagę. Jeżeli bowiem słowa Wałęsy w Polsce interesują już niewiele osób, to zagranicą owszem. Wypowiada je bowiem ciągle dobrze tam rozpoznawalny, legendarny przywódca "Solidarności" i laureat pokojowej nagrody Nobla. Człowiek, który rzekomo obalił w Polsce sowiecki komunizm. Taki pojęciowy szablon "na Wałęsę" funkcjonuje zagranicą od wielu lat, dzięki powszechnemu przekazowi medialnemu.
               I o czymż to Wałęsa z pasją opowiada? Przekonuje wprost, że czas państw narodowych rzekomo przeminął, bo dzisiejszy świat stoi wobec nowych i ponadnarodowych wyzwań i niebezpieczeństw. Dlatego, aby skutecznie im sprostać, trzeba tworzyć... światowe zarządzanie! Musi powstać kilka wielkich makroregionów, ale nad którymi będzie światowy parlament i światowy rząd. ONZ niech stanie się światowym parlamentem, a jej Rada Bezpieczeństwa światowym rządem. Czy sądzicie, że Wałęsa sam to sobie wymyślił? Absolutnie nie. On jest teraz tylko bardzo dobrze w świecie rozpoznawalną polską tubą propagandową poglądów i konkretnych planów, które w Stanach Zjednoczonych i na Zachodzie znane są od wielu lat. I chyba za taką międzynarodową użyteczność ma on dziś chojnych sponsorów na ogromne wielotysięczne honoraria.
               W USA w każdej księgarni można kupić mnóstwo książek, opisujących kwestię nowego porządku świata, napisanych zarówno z punktu widzenia zwolenników, jak i przeciwników takich rozwiązań. I muszę dodać, że propozycje dotyczą nie tylko globalnej unifikacji politycznej świata, ale także internacjonalizmu ekonomicznego i finansowego. A więc wielkie ponadnarodowe korporacje i jedna światowa waluta oraz inne zamiary. U nas w Polsce na szerszą skalę są to sprawy znane bardzo słabo lub wcale nieznane. A nawet wśród osób, które o nich słyszały, zamiast poważnej refleksji wywołują one częściej naiwne podejście, jak do jakiejś utopii z arsenału spiskowej teorii dziejów. To błąd, wskazujący na wielkie zapóźnienie wielu Polaków w podejściu do współczesnej polityki międzynarodowej, w którą czy tego chcemy lub nie, jesteśmy również wpisani i to od niej, a nie od nas samych, zależy zasadniczy los Polski i Polaków.
               Polityka i jej owoce są bytem historycznym, a więc okresowe losy państwa i narodu mają zawsze swój początek i koniec. Świat od pradziejów stale się zmienia, bo do zmian dążą różni ludzie. Czym potężniejsze mają oni narzędzia do działania, tym zmiany te są bardziej znaczące. Najtrwalszy charakter mają najczęściej zmiany ewolucyjne, akceptowane dobrowolnie. Czy obecna "moda" na nową zachodnią formułę internacjonalizmu, doprowadzi ostatecznie do ustanowienia New World Order? Nie mi o tym wyrokować. W tej wypowiedzi nie jest moim celem również oceniać, czy jest to słuszny lub niesłuszny kierunek kształtowania losu ludzi. Pragnę jedynie wskazać, że takie działania realnie istnieją i mówienie o nich nie jest stratą czasu i nie należy do sfery pozbawionej podstaw fantazji. Z największą powagą i uwagą należy zdawać sobie sprawę, że chodzi o rzeczy, które w założeniu mają zmienić cały dotychczasowy charakter istnienia i życia nawet nie jednego narodu, ale całego świata. Czy dzisiaj jesteśmy na etapie realizacji tych zamierzeń? Uważam, że tak. A właściwie wiem, iż proces ten trwa już od bardzo dawna i że toczy się on głównie "po cichu" i nieoficjalnie. Oficjalnie jesteśmy tylko od czasu do czasu stawiani wobec kolejnych kroków - faktów dokonanych.
               Aby stać się napastnikiem i wszcząć wojnę, wyjściowa siła militarna jest tylko pierwszą i wcale nie najważniejszą sprawą. Najbardziej trzeba mieć zapewnione źródło wielkich pieniędzy na prowadzenie działań wojennych, zawsze w nieprzewidywalnym czasie i mogących mieć różną skalę. Czy Rosja dzisiaj ma takie pieniądze? To zależy, co jest prawdziwym celem Kremla. Czy dla zdobycia samego Krymu lub nawet całej Ukrainy, Putin wszczynałby obecny konflikt militarny? Po co, skoro w zasadzie środkami politycznymi i tak miał tam zapewnione podstawowe korzyści dla Rosji. A więc czy można zakładać, że są inne powody dla wszczęcia tej dotąd tajemniczej i dziwnej jak na wojnę zawieruchy?
               W tym celu trzeba spojrzeć na krajową i międzynarodową scenę polityczną oraz gospodarczą i obserwować, jakie reakcje i skutki obecna agresja Rosji tam wywołuje. I co widzimy? W Polsce ze zdumieniem obserwujemy, że do grona środowisk agresję Rosji potępiających najmocniej należą Ci, którzy dotąd znani byli z postawy wręcz ślepej miłości do tej samej Rosji Putina. Jednocześnie oni widzą nagle potrzebę szybkiego budowania jak największego własnego potencjału obronnego Polski oraz konieczność jak najlepszej pomocy militarnej od sojuszników, zwłaszcza ze strony USA. Robią więc to, czemu do wczoraj nawet się sprzeciwiali, mimo, że Rosja na drodze agresji militarnej znajduje się nie od wczoraj. Ponadto, argumentują oni coraz bardziej, że w obliczu obecnej agresji na Ukrainę, konieczna jest pełniejsza integracja europejska - gdyby był jeden europejski rząd, nie trzeba byłoby trwonić czasu na "uciążliwe" konsultacje w 28 różnych stolicach i inaczej wyglądałaby siła Europy, gdyby istniała jedna europejska armia, a Polska byłaby nawet bezpieczniejsza w strefie Euro, aniżeli jest poza nią.
               Zatem wracam do pytania zawartego w tytule niniejszego artykułu: czy agresja Rosji na Ukrainę jest, w rękach pewnych polityków, straszakiem na Polskę i Europę, aby wymusić jej szybszą integrację w jedno super państwo? Z ich własnych słów i czynów wychodzi, że tak. Na scenie międzynarodowej, nawet tej najszerszej, globalnej, podobnie rzecz wygląda z tajemniczą mocą działania międzynarodowego terroryzmu islamskiego, który szerzy śmierć i destrukcję na polu politycznym, ekonomicznym i nawet religijnym w różnych częściach świata, wobec czego zorganizowana społeczność międzynarodowa w sferze słów jest bardzo zdecydowana, ale w sferze czynów wykazuje wręcz dziwną nieskuteczność. Może tak właśnie ma być, aby światowe zarządzanie, do którego nawołuje również Wałęsa, mogło się spełnić? W myśl logicznego założenia, że tylko ponad narodowe zagrożenia mogą skłonić narody do przyjęcia ponad narodowego systemu władzy...

10 marzec 2014
Andrzej Rozpłochowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz