30 września 2013

Platforma Obywatelska wzywa do do udziału w referendum w Słupsku, ale zniechęca w Warszawie.


Gdy prezydent, premier i prominenci działacze Platformy Obywatelskiej wzywają do nie uczestniczenia w referendum w Warszawie 13.10.2013 ws. odwołania Hanny Gronkiewicz Waltz, argumentując hasłami  o kosztach, o niecałym roku przed wyborami itp. ta sama Platforma wzywała do referendum ws odwołania prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego 15 września br, a teraz wzywa do udziału w referendum w Słupsku 27.10.2013 r. Dowód - plakat PO z okazji referendum w Słupsku. Równocześnie ta sama PO popiera prezydencki projekt ustawy mający uniemożliwić referenda ws. odwoływania władz lokalnych, poprzez podniesienie progu do 100% poprzednio głosujących. ZWYKŁY CYNIZM I OBŁUDA.

28 września 2013

SERWIS21 czerwiec - wrzesień 2013


KOGO BRONI MINISTER I DYREKTOR PARKU
Takie pytanie należy postawić, w związku ze sprawą uniemożliwienia pani Joannie Piotrowskiej budowy domu na swojej ziemi, pod hasłem ochrony naturalnego krajobrazu, mimo, że kilka metrów dalej powstało osiedle mieszkaniowe prywatnego biznesmena.
           
DZIAŁKA NAPRZECIW OSIEDLA
            Sprawa zaczęła się w 2006 r. gdy pani Piotrowska złożyła wniosek o warunki zabudowy na swojej działce w miejscowości Komorów, gmina Kampinos. Po przeciwnej stronie drogi gminnej wnoszone jest przez dewelopera osiedla OY POLSKA z infrastrukturą. Teren osiedla znajduje się na wydmie, którą podzielono na działki za zgodą dyrektora Kampinoskiego Parku Narodowego. Teren jest uzbrojony w media za dotacje Unii.

SPRZECIW DYREKCJI KPN
Jednak planom pani Piotrowskiego sprzeciwiła się dyrekcja Kampinoskiego Parku Narodowego, oddalonego o ponad kilometr od wspomnianej działki. Dyrektor broni rzekomego krajobrazu ustalonego przez Wojewodę, tyle tylko że Wojewoda Mazowiecki wydał postanowienie stwierdzające że siedlisko nie narusza w żaden sposób krajobrazu.
Jakich interesów broni Dyrektor Parku, przekraczając swoje uprawnienia. Przecież otulina, jako obszar stanowiącą strefę ochronna wobec parku, sama zaś nie podlega ochronie. A zatem odmowa budowa siedliska jest za daleko posuniętym, pozbawiającym właściciela ograniczeniem prawa własności. Dodajmy, teren nie posiada obiektów przyrodniczych podlegających dyrektywie siedliskowej lub ptasiej.
CZYJ INTERES BRONI MINISTER I DYREKCJA KPN?
Postępowanie Dyrektora powoduje, iż rolnicy zmuszeni są do sprzedaży ziemi deweloperowi, który bez konieczności postępowań sądowych otrzymuje zgody na budowę domów od Dyrektora. W sprawie zapadło już 11 prawomocnych orzeczeń Naczelnego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, jak również Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Za nie wykonywanie wyroków Sąd ukarał już grzywną ministra. Jak i czyj interes biorą w obronie Minister i Dyrektor Parku? Na pewno nie indywidualnych właścicieli gospodarstw. Rolnicy już sprzedali swoje grunty deweloperowi, pozostało tylko kilku, którym umożliwia się możliwości zabudowy (w formie zwykłego domku wraz z garażem).

UZGODNIĆ OGRODZENIE DZIAŁKI
Odmowa zresztą dotyczy nie tylko postawienia budynku, ale nawet ogrodzenia gospodarstwa płotem. Starostwo uznało, że ogrodzenie gdy przez teren przepływa rów wymaga uzgodnienia z Dyrektorem KPN.  Uzgodnienia trwają od 2008 roku, zapadły już 2 wyroki NSA i WSA, przeprowadzony 2 wizje, a wydane w sierpniu 2013 r. postanowienie zawierało mylne numery działek i szerokości nieruchomości, przez co było niewykonalne.

KONKLUZJA
Nawet interwencja Najwyższej Izby Kontroli, która stwierdza opieszałość działania wójta, konieczność pilnego podjęcia postępowań i wykonania wyroków, nie posunęła sprawy naprzód. Organ gminny pyta Dyrektora Parku co ma robić z wnioskiem ws. ustalenia warunków zabudowy. Jak długo organy państwa będą ograniczały władanie nieruchomością?
Sprawa trwa już 7 lat i końca nie widać. Kto policzy straty spowodowane taki działaniem? Czy kogokolwiek w ten sprawie pociągnięto do odpowiedzialności służbowej w sprawie. Trwające postępowanie dowodzi, że urzędnicy reprezentujący organy publiczne nie chcą wykonać wyroków. Sądy są lekceważone, prawo łamane, samowola urzędnicza niszczy obywateli. System organów i demokracja stają się ochroną dla niewiadomego pochodzenia interesów i grup terenowych. Dlaczego zatem WSA nie może od razu orzekać o odszkodowaniach lub zadośćuczynieniu w przypadku niezgodnych z prawem decyzji organów? Dlaczego wyroki sądów nie zastępują automatycznie w niektórych przypadkach decyzje organów?


ZUS CZY OFE?
Co wybrać: ZUS czy OFE? Takie pytanie stawia sobie wielu naszych rodaków, po rządowych zapowiedziach ws. zmian w systemie emerytalnym? Co prawda nie poznaliśmy jeszcze szczegółowych propozycji ustawowych, a jak brzmi powiedzenie – diabeł tkwi w szczegółach, tym niemniej w tej sprawie już same założenia pozwalają na wyciagnięcie pierwszych wniosków.

PRZYCZYNA ZMIAN W SYSTEMIE
Podstawowym problemem systemu emerytalnego był fakt, iż z jednej strony państwo musiało zapewnić wypłatę bieżących emerytur, a równocześnie zmniejszono wpływy do ZUS poprzez przeniesienie części składek do OFE. Tym samym wprowadzono mechanizm nierównowagi i prowadzącym do konieczności finansowania z budżetu bieżącego deficytu systemu emerytalnego. W czerwcu rząd przyznał, że gdyby nie przeprowadzono w roku 1998 reformy systemu ubezpieczeń społecznych i wprowadzono II filara tzw. kapitałowego czyli OFE, dług publiczny na koniec 2012 r. byłby niższy o wartość 18% PKB czyli ok. 190 mld złotych mniej. Koszty obsługi długu byłyby za cały okres niższe o 71 mld zł czyli kolejne 4,4% PKB. Zatem ostatecznie dług publiczny, gdyby nie OFE wynosiłby tylko 33,6%.

BIUROKRATYCZNA REFORMA
Zatem o ile reforma wydaje się niezbędna, o tyle z rządowych zapowiedzi zmian wyłania się jednak obraz znacznej biurokracji. Proponuje się bowiem umorzenie obligacji państwowych w posiadaniu OFE, co oznacza konieczność przypisania tych 120 mld zł osobom posiadającym konta w ZUS. Ponadto każda osoba ma prawo wybrać ZUS czy OFE (czyli kolejne przypisywanie środków z OFE do ZUS) a na koniec przez 10 lat przed emeryturą będzie trzeba przypisywać środki z OFE do ZUS. Dzięki powyższym zmianom, niewątpliwie dojdzie do zmniejszenia zadłużenia, a rząd zapewni sfinansowanie deficytu na 2-3 lata, jednak koszty całej operacji także okażą się bardzo wysokie. By uzmysłowić skalę problemu należy zauważyć, iż wszystkie te operacje będą dokonywane nie tylko w sposób zbiorczy, ale także indywidualnie w stosunku do każdego z przyszłych emerytów, czyli powstanie konieczność wpisu kilkudziesięciu milionów danych w systemie.

CO Z PRZEJĘTYMI AKCJAMI?
Transfer środków z OFE do ZUS jednak wiąże się z dodatkowymi aspektami, o której rząd wcale nie mówi. OFE nie posiadają takich środków pieniężnych, a jedynie aktywa w formie papierów wartościowych. Zatem powstaje pytanie kiedy, w jakiej formie i w jaki sposób ten transfer nastąpi. O ile w przypadku obligacji dokona się prostej operacji umorzenia, o tyle w przypadku innych walorów (papierów wartościowych) sprawa jest znacznie bardziej kłopotliwa. Albo dokona się transferu pieniężnego, ale to wymaga wcześniejszej sprzedaży, która nastąpi w krótkim czasie, a zatem z prawdopodobną przeceną (czyli stracą na tym przyszli emeryci), albo dokona się transferu samych papierów wartościowych (akcji), ale w takiej sytuacji państwo stanie się akcjonariuszem spółek i będzie musiało sprzedać te walory, i w celu uniknięcia spadków w dłuższym a nie krótszym czasie. Zanim to nastąpi  zapewni się nowe stanowiska w spółkach dla politycznych znajomych.

NIE NASZE PIENIĄDZE
W trakcie publicznej debaty różni obrońcy OFE, rzekomi ekonomiści głośno protestują przeciw tym propozycjom czy przeciw likwidacji funduszy podnosząc argument „naszych pieniędzy”, „naszych składek”, które zagarnia i przejada rząd. Argumenty te są nieprawdziwe.
Po pierwsze, reformę z 1998 r. oparto na kłamliwym założeniu, iż emerytura może być kapitałowa. Otóż o ile indywidualnie emerytura może mieć taki charakter, o tyle w skali makro czyli całej gospodarki, system emerytalny zawsze ma charakter repartacyjny. Dlaczego? Bo wypłatę bieżących emerytur zarówno ZUS jak i OFE będą finansować z bieżących przychodów czyli składek i innych przychodów. Przy spadku liczby składkujących powstanie nierównowaga, OFE wówczas sprzeda posiadane walory, powodując w ten sposób spadek cen tychże. Spadek cen walorów oznaczać będzie coraz mniejsze wpływy, a w efekcie coraz większą nierównowagę itd.
Po drugie składki ubezpieczenia społecznego nigdy nie były „nasze”, zawsze były publiczną daniną, nie można było ich wycofać w dowolnym momencie jak w przypadku lokaty bankowej.
Po trzecie trudno zrozumieć filozofię tzw. przymusu składek na rzecz prywatnych podmiotów, a takimi są fundusze emerytalne. Przymus wiązać się powinien jedynie z daninami na rzecz państwa, podmiotów publicznych, a nie na rzecz prywatnych.

ZUS CZY OFE?
W wyniku wprowadzonych zmian wyboru pomiędzy ZUS czy OFE faktycznie już nie ma. Dlaczego? Albowiem otwarte fundusze emerytalne zostały pozbawione wielu elementów, które mogły uzasadniać inwestowanie. Po pierwsze składka OFE może być lokowana tylko w akcje i inne papiery wartościowe (bez obligacji państwowych), a zatem w walory o wysokim ryzyku zmian. Teoretycznie możliwy jest zatem duży zysk lub znacząca strata. Jednakże dotyczyć to będzie niewielkiej części wynagrodzenia brutto (2,93%), czyli żadnego rajskiego życia na Balearach raczej się nie uzyska. Skoro wielu ubezpieczonych przejdzie do ZUS, niektóre fundusze mogą mieć problemy z płynnością finansową, z racji zbyt małej wielkości. Nieuchronne są przejęcie i fuzje funduszy, co oznacza że faktycznie nie wiadomo do którego się ostatecznie trafi. Ponadto nie ma już tzw. argumentu dywersyfikacji, albowiem płatnikiem emerytur w ostatecznym rozrachunku będzie zawsze ZUS. Zatem czy chcemy czy nie emerytury nasze wypłaci ZUS czyli państwo, i to ono będzie decydować ile faktycznie otrzymamy. Zatem wybór ZUS czy OFE = ZUS.
Dr Daniel Alain Korona,


Przekręcone zeznania świadków
W sprawie Katastrofy Smoleńskiej trudno o rzetelność mainstreamowych mediów. Ostatni przykład to artykuł Gazety Wyborczej – Jak eksperci Maciarewicza skompromitowali się w prokuraturze. Porównując protokoły zeznań świadków (opublikowane przez naczelną prokuraturę wojskową) z relacją w Wyborczej uderza rozbieżność tekstów. I tak jak twierdzi dla GW Kpt. Maksjan: "Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski, opierając się na 40-minutowym kontakcie z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera".  W jednym akapicie same kłamstwa. GW dorzuca, że Żadnych dowodów czy obliczeń nie zaprezentował też prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej. To ekspert, który broni hipotezy wybuchu. Publicznie opowiada, że przeprowadził "badanie elementu o rozmiarach 20 cm na 20 cm, który ukazała mu nieznajoma osoba, zapewniając go, że to część Tu-154, choć nie wiadomo, z jakiej części samolotu pochodził". Profesor po 40-minutowej analizie stwierdził, że element "został rozerwany od wewnątrz". - Posłużę się terminologią ginekologiczną: widać na nim rozstępy - stwierdził. Wskazywał, że wnętrze elementu jest osmalone. - Może to świadczyć o punktowych eksplozjach. Otóż wspomniany świadek co prawda opisywał swoją historię i styczność z lotnictwem (w tym także że jest pasażerem), jednak podstawą do formułowania wniosków jest jego specjalność naukowa w zakresie problematyki wytrzymałości materiałów i mechaniki prętów cienkościennych i w tym obszarze czuje się – jak zeznaje świadek - bardzo dobrze. O tym Gazeta milczy, pytanie dlaczego. Odnośnie zaś badanego metalowego elementu, świadek wskazywał – jak wynika z protokołu – opisał go i wskazywał na co mogą wskazywać ślady. Świadek wskazał także od kogo otrzymał ww. element, a zatem źródło zostało zidentyfikowane. Wyborcza zaś mówi o nieznajomej osobie.
W sprawie dotyczącej przesłuchania prof. Wiesława Biniendy z Uniwersytetu w Akron w USA, GW twierdzi, iż Profesor nie przekazał śledczym słynnej symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło winno wytrzymać zderzenie z brzozą. Mówił, że nie jest dysponentem tych materiałów ani programu komputerowego, jest to własność uniwersytetu (uczelnia twierdzi, że nie wydała na Biniendę ani dolara, pracował prywatnie). Profesor poprosił też prokuratorów o parametry skrzydła tupolewa. To ciekawe, bo bez tych danych nie da się stworzyć symulacji zachowania się skrzydła w zderzeniu z przeszkodą. Tymczasem w protokole zeznań świadka nie mogłem odnaleźć wzmianki by prosił prokuratorów o parametry skrzydła tupolewa. Zatem nie wiadomo skąd ta informacja, z jakiego źródła, zwłaszcza iż profesor wielokrotnie wskazywał, iż do modelów przyjął dane techniczne ogólnodostępne dot. skrzydła Tupolewa (co najwyżej mógłby chcieć potwierdzenia, że przyjął prawidłowe dane). Prof. Binienda nie odmówił także przekazania informacji, zastrzegł tylko że skoro dokonywał badań w ramach swojej pracy naukowej na zatrudniającej go uczelni, dlatego też przed przekazaniem tych wyników badań musi skonsultować się z władzami uczelni. Ponadto niektóre materiały (pliki) wytworzone zostały przez inne osoby z jego zespołu, pracujących dla NASA, a zatem wolałby mieć odpowiednie zezwolenia z NASA. Prof. Binienda wyjaśniał w zeznaniach na czym polegała jego praca, w tym dot. katastrofy. Zatem co innego Wyborcza, a co innego w protokole zeznań.
Jak widać Gazeta Wyborcza, z uporem lepszej sprawy próbuje dyskredytować świadków. Odnośnie prof. Jacka Rońda z AGH pisze, w latach 80. był wykładowcą na Uniwersytecie Technicznym Hamburg-Harburg, gdzie pracował przy programie komputerowym do spawania pod wodą. W latach 90. opracowywał w RPA program do budowy silników turbinowych i rurociągów. Po powrocie do Polski projektował m.in. implanty kości twarzy i czaszki. Nie jest i nigdy nie był specjalistą w dziedzinie lotnictwa. W filmie Anity Gargas "Anatomia upadku" na pytanie, dlaczego eksplozji nie wykryła polska komisja państwowa, odparł: "Nie odważyła się wykonać pewnych badań ze względu na miłość do Putina". Nie pokazał śledczym żadnych obliczeń. GW usilnie stara się dyskredytować kompetencje profesora. Otóż ww. zajmował się w swoim życiu m.in. balistyką, pracował w grupie zajmującej się silnikami lotniczymi. W zeznaniach opisuje jak zaczynając od zwykłych rozważań myślowych, następnie poprzez zapoznanie się z różnymi elementami dowodowymi (informacji i zdjęć z miejsca) doszedł do wniosku, iż mogło dojść do wybuchu.
Zatem protokoły zeznań świadków pokazują zupełnie inny obraz, niż to co przedstawiła w swojej relacji Gazeta Wyborcza. Zastosowano metodę wybierz wycinki z kontekstu dorzuć komentarz, do tego pojawiają się zdania które w protokółach nie ma, plus ironiczne komentarze i otrzymujemy negatywny obraz. A przecież można było polemizować z tezami ww. świadków, profesorów, próbując wskazać gdzie mogli popełnić błędy. Tego się nie czyni, bo celem nie jest przybliżenie do prawdy w sprawie katastrofy, a dezawuowanie jednej ze stron. W latach 80-tych walczyliśmy o wolność słowa, ale nie o wolność manipulacji.

Dr Daniel Alain Korona


KRAJ

ANALFABETA FUNKCJONALNY: Redakcja otrzymała list niejakiego krzysjola, który nawymyślał od „intelektualnych impotentów”, bredni, bzdur, pomroczność jasną itd. Co tak zdenerwowało tak czytelnika, artykuł dra Daniela Alain Korony „(Nie)Wyjaśnianie Katastrofy Smoleńskiej” (Serwis21, kwiecień 2013). Nasz czytelnik zarzucił brak podstaw fizyki na poziomie klasy podstawowej (co prawda fizyki zwłaszcza dotyczącej lotnictwa w szkole podstawowej nie uczą). Nie wiadomo co ma piernik do wiatraka, skoro artykuł nie dotyczył przyczyn katastrofy, a jedynie sposobu prowadzenia dochodzenia, zaś Daniel wskazywał, iż tak postępowania dowodowego nie należy prowadzić i że w rezultacie to rząd swoimi mataczeniami i kłamstwami jest najlepszym propagatorem tezy zamachowej. Zwrócenie uwagi na fakt, że artykuł nie dotyczy przyczyn a sposobu wyjaśnienia katastrofy w ogóle czytelnik nie zrozumiał, bo wciąż podtrzymywał swoje. No cóż zdarzają się także analfabeci funkcjonalni. W tej sytuacji dalszą korespondencją mailową uznaliśmy za bezsensowną. Na szczęście to incydentalne przypadki, a głosy wdzięczności za przypomnienie, za jasne przedstawianie sprawy są dla nas bardziej wartościowe.

NADMIAR AKTÓW PRAWNYCH, RCL NIE NADĄŻA Z ICH OGŁASZANIEM: Jak wyjaśnia dyrektor departamentu Dzienniku Ustaw i Monitora Polskiego Rządowego Centrum Legislacji w odpowiedzi z dn. 29 sierpnia na wniosek Stowarzyszenia Interesu Społecznego NSZZ ”Wyzwolenie” z dnia 23 sierpnia - opóźnienie w ogłaszaniu wyroków Trybunału Konstytucyjnego było spowodowane dużą liczbą aktów prawnych kierowanych do ogłoszenia i oczekujących na ogłoszenie. Obecnie sukcesywnie wszystkie wyroki są przygotowywane do ogłoszenia i ogłaszane. Mam nadzieję, że od września będziemy w stanie wrócić do normalnego trybu, w którym wyroki są ogłaszane w ciągu kilku dni od ich przekazaniaPrzypomnijmy że w czasach PRL dziennik ustaw w formie papierowej wychodził raz na tydzień, dziś wydaje się już tyle aktów prawnych (a właściwie bubli), że nawet w formie ogłaszania elektronicznego, RCL nie daje rady. Może czas by rząd przyhamował radosną twórczość legislacyjną.


PLUS NA CELOWNIKU: 30 lipca Stowarzyszenie Interesu Społecznego „NSZZ Wyzwolenie” zwróciło się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ws. bezprawnego naliczenia opłat za rachunek szczegółowy w wysokości 5,04 zł przez operatora sieci telefonii komórkowej PLUS czyli firmę POLKOMTEL. Stowarzyszenie zarzuciło, wprowadzenie opłaty bez wcześniejszego wypowiedzenia umów przez firmę Polkomtel i wystąpiło wydanie decyzji stwierdzającej naruszanie zbiorowych praw konsumentów i nakazanie zwrotu bezprawnie pobieranych opłat za rok 2012 i 2013. Pismem z dn. 28 sierpnia 2013 r. nr DDK-690-2016/13/DL UOKIK poinformował, że prowadzi obecnie postępowanie wyjaśniające w sprawie wstępnego ustalenia. Czy Polkomtel sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie dopuściła się naruszenia przepisów uzasadniającego wszczęcie postępowania w sprawie zakazu stosowania praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów lub naruszenia chronionych prawem interesów konsumentów uzasadniającego podjęcia działań określających w odrębnych ustawach, w związku z naliczeniem abonamentom (konsumentom) opłaty za wystawianie rachunku szczegółowego w wysokości 5,04 złotych brutto. O sprawie pisaliśmy m.in. w:http://serwis21.blogspot.com/2013/08/polkomtel-naruszy-zbiorowe-interesy.html
http://serwis21.blogspot.com/2013/02/plus-nabra-klientow-na-70-mln-zotych.html

OPŁATY ŚMIECIOWE W SĄDZIE: Stowarzyszenie Interesu Społecznego „Wieczyste” złożyło skargę na uchwałę Rady Warszawy ws. opłat śmieciowych. Do Stowarzyszenia dołączyły osoby fizyczne i Stowarzyszenie Wilanowskie Problemy Śmieciowe. SIS zwraca m.in. uwagę na dyskryminacyjny charakter stawek dla nieruchomości zamieszkałych, w stosunku do biurowców i powierzchni handlowych.

POLACY NIE CZYTAJĄ KSIĄŻEK: Wg badań prze prowadzonych niedawno na zlecenie Biblioteki Narodowej już 61% dorosłych Polaków w ogóle nie czyta książek. Nie dlatego, że nie mają ich w domach (większość ma), ani dlatego, że nie stać ich na kupno (większość stać, bo dystrybucję używanych książek po złotówce a nawet całkiem darmo prowadzą już od lat liczne osoby i instytucje prywatne). Ci ludzie (61% narodu) NIE ODCZUWAJĄ JUŻ POTRZEBY CZYTANIA, NIE ROZUMIEJĄ TAKIEJ POTRZEBY. Nie pójdą po książkę do biblioteki, choćby, jak za komuny, ta biblioteka była w każdej wsi, a w każdej bibliotece byłyby dostępne perły literatury odpowiadającej wszystkim możliwym zainteresowaniom czytelników. Nie poprą też starań bibliotekarzy i innych ludzi kultury o przywrócenie sieci bibliotek publicznych; nie poprą ani materialnie (na to rzeczywiście naszego skrajnie już spauperyzowanego Narodu nie stać), ani nawet werbalnie, bo CO ICH TO OBCHODZI? Władze wolnej Polski (tak, ciągle jeszcze jest wolna, choć rządzący robią wiele, by się tej wolności pozbyć), wszystkie rządy od lewa do prawa, nie kiwnęły palcem, by rozwijać POTRZEBĘ CZYTANIA, a panujący już sześć lat barbarzyńcy wręcz tę potrzebę tłumią i zwalczają, likwidując biblioteki, odmawiając subwencji na tanie wznowienia polskiej i światowej klasyki literackiej i dyskryminując wszelkie społeczne inicjatywy promocji książki (Witold Kalinowski, Klub Myśli Pozytywnej)

PODATKU OD RABATU CENOWEGO NIE BĘDZIE? Stowarzyszenie Interesu Społecznego „NSZZ WYZWOLENIE” wystąpiło do Ministerstwa Finansów o wyjaśnienie czy wysokość udzielanych rabatów cenowych przy sprzedaży usług komunikacji miejskiej (lub innych usług) tytułem wprowadzonych np. kart miejskich lub innych kart rabatowych stanowi przychód z innego źródła podlegającego opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych. Odpowiadając Ministerstwo Finansów na początku zastrzegło, że w zasadzie jest to sprawa raczej z zakresu interpretacji podatkowej, a organem właściwym jest dyrektor izby skarbowej, tym niemniej: Wśród źródeł prawa, o których mowa w art. 87 Konstytucji RP, wymienione są także akty prawa miejscowego (ust. 2 tego artykułu) będące źródłem powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej na obszarze działania organów, które je ustanowiły. Powyższe oznacza, że organy samorządu terytorialnego zostały wyposażone w kompetencję do wydawania aktów prawnych. Jednostka samorządu terytorialnego, jaką jest gmina, posiada kompetencję do wydawania aktów prawa miejscowego w formie uchwał rady gminy (odpowiednio uchwał rad miejskich lub rad miasta) oraz przepisów porządkowych. Przykładem tego rodzaju źródeł powszechnie obowiązującego prawa są uchwały ww. organów ustalające wymiar ulg za usługi przewozowe środkami komunikacji miejskiej (w tym wysokość rabatów). Na gruncie przepisów ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. z 2012 r. poz. 361, późn. zm.), wynikająca z uchwał rady gminy (odpowiednio uchwał rad miejskich lub rad miasta) wysokość udzielonych rabatów cenowych przy sprzedaży usług komunikacji miejskiej, nie rodzi obowiązku podatkowego w tym podatku, gdyż wynika z aktu prawa miejscowego będącego źródłem powszechnie obowiązującego prawa mającego charakter generalno-abstrakcyjny a nie indywidualno-konkretny.
(PISMO Ministerstwa Finansów z dn. 18.09.2013 - DD3/016/1/MCA/13/RWPD-95237/13). Zatem od rabatu cenowego w komunikacji miejskiej (gdy wynika ona z uchwały Rady Gminy) podatku być nie powinno. Stowarzyszenie przypomni to stanowisko, gdy fiskus zapragnie opodatkować rabaty cenowe.


ZRÓWNAĆ WETERANÓW I KOMBANTANTÓW: 2 sierpnia powstała nowa organizacja - "Stowarzyszenie Walczących o Niepodległość 1956-89", zrzeszająca b. działaczy organizacji podziemnych walczących o niepodległość w latach 1956 do 1989r.  Celem Stowarzyszenia jest obrona praw i interesów osób które walczyły o niepodległość lub były z przyczyn politycznych represjonowane przez władze PRL. Prezesem Stowarzyszenia został dr Daniel Alain Korona - w latach 1980-tych współpracownik działu zagranicznego NSZZ "Solidarność" Region Mazowsze, działacz Głosu Wolnego SGPISu i NZS SGPIS, założyciel jawnego Klubu Francuskiego SGPIS zwanego "Syndromem", poprzez którego organizowano wysyłki prasy podziemnej do paryskiego biura Solidarności.
Stowarzyszenie sceptycznie odnosi się do propozycji odrębnych ustaw ws. statusu weteranów opozycji antykomunistycznej, Działacze Stowarzyszenia nie domagają się specjalnych przywilejów dla weteranów opozycji antykomunistycznej, natomiast proponują by uznać b. działaczy walczących o niepodległość za kombatantów, co byłoby rodzajem uhonorowania a równocześnie umożliwiłoby polepszenie bytu weteranów. Stowarzyszenie złożyło do marszałka senatu własny projekt ustawy o zmianie ustawy o kombatantach i osobach represjonowanych, (projekt dostępny na:http://serwis21.blogspot.com/2013/08/zrownac-weteranow-opozycji-prlowskiej-z.html

ZAWIESZANIE WIECZYSTEGO: Kolejne sądy zawieszają postępowania ws aktualizacji opłat wieczystego użytkowania w Warszawie, w związku z zagadnieniem wstępnym tj. skargą Stowarzyszenia Interesu Społecznego „Wieczyste” (SIS) z dn. 28 czerwca 2013 r. do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie ws. niezgodności z prawem uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy z dn. 18 grudnia 2008 r. nr XLVI/1422/2008 ws. przekazywania dzielnicom m.st. Warszawy do wykonania zadań i niektórych kompetencji m. st, Warszawy - w zakresie dotyczącym spraw związanych z opłatami i przekształceniem wieczystego użytkowania (sygn.. akt II SA/Wa1447/13). Do tej pory takie orzeczenia zapadły w sądzie rejonowym Warszawa Śródmieście, Warszawa Mokotów i Warszawa Wola. Zatem czy opłaty wieczystego użytkowania od 2009 r. są legalne zadecyduje de facto sąd administracyjny.
Stowarzyszeniu także udało uchylić podwyżkę wieczystego użytkowania w Krakowie. Poradzili powódce zakwestionowanie pełnomocnictw prezydenta, gdyż te umożliwiały jedynie wypowiedzenie opłat wieczystego ale nie przewidywały uprawnienia do oferowania nowej wysokości.

BITWA WARSZAWSKA

 

COFNĄĆ PODWYŻKĘ CEN AUTOBUSÓW: 16.09 Stowarzyszenie Interesu Społecznego NSZZ „Wyzwolenie”, w imieniu grupy mieszkańców (art.101 u.o.s.g), wezwało Radę Warszawy do usunięcia naruszenia prawa tj. uchylenia załącznika nr 3 uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy z dnia 23 lutego 2012 r. zmieniającą uchwałę w sprawie opłat za usługi przewozowe środkami lokalnego transportu zbiorowego w m.st. Warszawie, zmiany uchwały w sprawie ustalenia ulg za usługi przewozowe środkami lokalnego transportu zbiorowego w m.st. Warszawie oraz niektóre inne uchwały, dot. określenia wysokości opłat za usługi przewozowe środkami lokalnego transportu zbiorowego w m.st. Warszawa obowiązującą od dnia 1 stycznia 2014 r. - jako niezgodnego z prawem.
Stowarzyszenie dokonało wezwania w celu zweryfikowania obietnic prezydent Hanny Gronkiewicz Waltz nie podwyższania cen komunikacji miejskiej. Jeżeli do 12 października nie nastąpi uchylenie załącznika nr 3 uchwały (o podwyżce), znaczyć to będzie że znów była to obiecanka cacanka.




CYNIZM: Platforma Obywatelska i media zarzucają, iż w kampanii referendalnej PIS w Warszawie użył znaku "W" w kolorze czerwonym, co niby ma kojarzyć się z Powstaniem Warszawskim. Otóż znak W nie był malowany na murach Warszawy, było tylko hasło godzina "W", a litera W może także być wykorzystany jako symbol Warszawy, Wolności, Wyzwolenia.. Dziwnym trafem wszyscy ci oburzeni rzekomym nadużyciem znaku patriotycznego (w tym także działacze Związków Powstańców Warszawy) nie zauważają (albo zauważyć nie chcą) sytuacji gdy pani prezydent Hanna Gronkiewicz Waltz na swoim profilu na facebooku wykorzystuje znak Polski Walczącej, które jednoznacznie kojarzy się z walką z okupantem niemieckim w czasie II wojny światowej i za malowanie którego można było stracić życie. Hipokryzja nie zna jak widać granic, PO zarzuca innym to co sama wiceprzewodnicząca tej partii czyni.

SONDAŻE: W internetowej sondzie Serwis21 aż 77,4% respondentów opowiedziało się za odwołaniem w referendum prezydenta Warszawy Hanny Gronkiewicz Waltz, 16,3% było przeciwnych, a 6,3% zadeklarowało że nie weźmie udziału w głosowaniu. W ankiecie wzięło udział 208 osób. W kolejnej naszej sondzie, w której uczestniczyło 156 osób zapytaliśmy już o preferencje dot. kandydatów na prezydenta. Oto wyniki:
Kandydat
ugrupowanie
%
Włodzimierz Czarzasty
SLD
1,9
Ludwik Dorn
Solidarna Polska
3,2
Piotr Gliński
PIS
41,7
Piotr Guział
WWS
16,7
Ryszard Kalisz
Europa +
4,5
Małgorzata Kidawa Błońska
PO
7,1
Daniel Alain Korona
SIS Wieczyste
7,1
Andrzej Rozenek
Ruch Palikota
5,1
Przemysław Wipler
Republikanie
2,6
Inni kandydaci

10,1
Wynik nie jest reprezentatywny.

HUMOR: To jest pralnia
Premier przechadza się z żoną po ulicach Warszawy, ogląda wystawy sklepowe,
zatrzymuje się przed jedną i mówi:
- Zobacz kochanie, spodnie 50 złotych,  marynarka 40 złotych,  futro 150  zł.
Widzisz ? To nie są wysokie ceny.  A wszyscy mówią, że jest źle, że ludzi na nic nie stać.
To tylko propaganda tych nierobów, prawicowców  i pisu!
Żona spojrzała na niego czule, jak to tylko potrafi kobieta i mówi:
-  Debilu... To jest pralnia.


Dokonując wpłaty na rzecz:
STOWARZYSZENIE POLSKIE EURO 2012
Ul. Solec 20a/34, 00-410 Warszawa
nr 48 1050 1038 1000 0090 6392 2471
z dopiskiem "Darowizna na cele statutowe"
wspierasz niezależne inicjatywy społeczne.

TEKST DO DRUKU:


27 września 2013

Zawieszenie postępowania sądowego ws. opłat wieczystego na Mokotowie

26 września Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa - rozprawa ws. podwyżki opłat wieczystego użytkowania. 21 sierpnia powódka zgodziła się z wyceną Miasta w trybie art.229 kpc, ale zakwestionowała podwyżkę ze względów formalnoprawnych. Sprawę wówczas odroczono w związku ze złożoną skargą Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste" do WSA na tzw. uchwałę kompetencyjną i wnioskiem o zawieszenie postępowania, pozwany został zobowiązany do ustosunkowania się. Pełnomocnik Miasta wniósł o oddalenie wniosku, gdyż art.171§1 kodeksu postępowania cywilnego przewiduje zawieszenie z urzędu, jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od innego toczącego się postępowania cywilnego lub od uprzedniej decyzji organu administracji publicznej (a nie od postępowania sądowo-administracyjnego). Stowarzyszenie przepis należy zinterpretować zgodnie z wykładnią funkcjonalną czyli intencją ustawodawcy. A legislatorowi chodziło o wszelkie postępowania administracyjne przed organem czy przed sądem. Sąd opierając się na orzecznictwie Sądu Najwyższego, wydał postanowienie o zawieszeniu postępowania, wskazując iż w sprawie należy zastosować wykładnię funkcjonalną przepisu. Zatem wynik rozprawy ze skargi Stowarzyszenia przed WSA rozstrzygnie sprawę opłat wieczystego użytkowania (sygn. akt XVI C 881/13).

26 września 2013

Ostatnie 2 dni na złożenie wniosku o wznowienie postępowania ws. podatku 75%

27 sierpnia wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dn. 18 lipca 2013 r. nr SK 18/09 stwierdzający m.in., że art.20 ust.3 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (dot. sposobu naliczenia przychodów z nieujawnionych źródeł) jest niezgodny z Konstytucją został  ogłoszony w Dzienniku Ustaw. Zatem osoby, których fiskus obciążył podatkiem z nieujawnionych źródeł według stawki 75% mogą wznowić na tej podstawie postępowanie w ciągu miesiąca od dnia ogłoszenia w dzienniku ustaw. Termin mija 27 września. 

25 września 2013

HGW wykorzystuje na profilu w facebooku znak Polski Walczącej

Platforma Obywatelska zarzuca, iż w kampanii referendalnej PIS w Warszawie użył znaku "W" w kolorze czerwonym, co niby ma kojarzyć się z Powstaniem Warszawskim. Co prawda znak W nie był malowany na murach Warszawy, było tylko hasło godzina "W", a litera W może także być wykorzystany jako symbol Warszawy, Wolności, Wyzwolenia, ale mainstreamowe media, partyjni propagandyści i paru otumanionych kombatantów lansują ten absurd. Dziwnym trafem ci sami w tym wiceprezes Związków Powstańców Warszawy nie zauważają (albo zauważyć nie chcą) sytuacji gdy pani prezydent Hanna Gronkiewicz Waltz na swoim profilu na facebooku wykorzystuje znak Polski Walczącej, które jednoznacznie kojarzy się z walką z okupantem niemieckim w czasie II wojny światowej i za malowanie którego można było stracić życie. Hipokryzja PO nie zna jak widać granic, zarzucają innym to co sami czynią. Poniżej dowód (kopia z profilu facebooka Hanny Gronkiewicz Waltz) skopiowana o 15:17 dnia 25 września z https://www.facebook.com/hanna.gronkiewiczwaltz?fref=ts




Hanna Gronkiewicz-Waltz – Warszawa, Poland

Hanna Gronkiewicz-Waltz
8.175 osób lubi to · 983 osoby o tym mówią