11 kwietnia 2013

ŻYDZI BYLI SAMI SOBIE WINNI?

Prof. Krzysztof Jasiewicz stał się ostatnio negatywnym bohaterem mainstreamowych mediów, za słowa że "Na holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów". Jako, że przytaczanie takich zdań wyrwane z kontekstu, często nie oddaje myśli autora, publikujemy pełny tekst wywiadu, zamieszczonego w Gazecie Warszawskiej http://gazetawarszawska.com/2013/04/05/zydzi-byli-sami-sobie-winni-w-edycji/. Niech każdy oceni tą wypowiedź mając pełną wersję, a nie na podstawie komentarzy Wybiórczej itp. W przeciwieństwie do tych mainstreamowych gazet, nie uważamy czytelników za durniów, którym trzeba dać gotową instrukcję myślenia.





ŻYDZI BYLI SAMI SOBIE WINNI?  


Gazeta warszawska krzysztof jasiewicz

„Skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, »co się działo na obrzeżach Zagłady«, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania swojego narodu. Tu kłania się bierność powszechna samych Żydów i postawy Judenratów, okrutne żydowskie policje w gettach” – mówiprof. Krzysztof Jasiewicz.


FOKUS:
Jak wyjaśnić fakt, że Polskie Państwo Podziemne, istniejące przecież prawie od początku okupacji, praktycznie wyłączyło się ze sprawowania swojej funkcji wobec części obywateli – polskich Żydów? Szczególnie kiedy Żydzi zostali fizycznie oddzieleni przez okupantów hitlerowskich od reszty obywateli polskich.

 Krzysztof Jasiewicz:

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że ten problem umknął z pola widzenia władz konspiracyjnych. Wystarczy przypomnieć Żegotę, jedyną taką organizację w okupowanej Europie, która była agendą PPP i różne inne starania. Od misji Karskiego po wystąpienie prezydenta Raczkiewicza do Piusa XII (3 stycznia 1943 r.). „Ojcze Święty! – pisał wtedy prezydent o sytuacji w Polsce. – Prawa boskie sponie­wierane, godność ludzka zdeptana, setki tysięcy pomordowanych”. A dalej wprost Raczkiewicz apeluje, by „w imię zasad chrześcijańskich [wystosować protest do władz niemieckich] przeciw poniewieraniu mordowaniu Żydów”.
Także Kościół w Polsce w osobie arcybi­skupa Sapiehy upominał się o Żydów, zwra­cając się do hr. Ronikiera, prezesa legalnie działającej Rady Głównej Opiekuńczej, ze sło­wami: „Konieczna jest interwencja w sprawie żydów, którzy przyjęli katolicyzm i według nauki Kościoła św. należą do jednej z nami wspólnoty wiernych”. Problem represji, tak­że wobec Żydów, poruszał Sapieha w rozmo­wach z władzami niemieckimi. Gdyby jednak ktoś zauważył, że chodzi tylko o Żydów na­wróconych, to przypomnijmy, że społeczeń­stwo polskie, podobnie jak wszystkie inne europejskie, było podzielone konfesyjnie i od wieków obowiązywała zasada, iż każda konfesja dba o swoich wiernych. Według tej zasady funkcjonowała sfera dobroczynności i inne typy wsparcia (fundacje, przytułki itd.).
A już – ku przypomnieniu – nie słyszałem, by za Polakami w sowieckiej strefie okupa­cyjnej (1939-1941) na Kresach Wschodnich wstawił się choć jeden rabin. A działy się tam straszne rzeczy. Niestety przy licznym udzia­le Żydów, co miało w okresie późniejszym wpływ na akcję ratowania tego narodu, bo wieść o postawach naszych Żydów i ich niegodziwościach rozlała się szeroko po całym kraju, gdy Niemcy w 1941 r. odbili Sowietom zagrabione polskie ziemie.
W narracji żydowskiej pojawia się mnó­stwo hipokryzji, bo niektórzy Żydzi usiłowa­li ratować się, przechodząc na katolicyzm, sądząc, że Kościół nie powinien wnikać w szczerość nawrócenia, lecz dawać im jedynie stosowny glejt na przeżycie. Tymczasem ludzie wierzący, a zwłaszcza hierarchowie nie mogą robić szopki z wiary, chociaż prze­cież tysiące Żydów skorzystało z fałszywych metryk chrztu wydawanych przez polskich duchownych. Chciałbym też zauważyć, że sami Żydzi, bardzo wpływowi w niektórych państwach, prawie nic dla swoich współbra­ci nie robili, biernie przyglądając się ich za­gładzie i zapewne kalkulując, co by na tym można było ugrać.
Jest jeszcze jeden motyw w różnych wy­powiedziach i publikacjach żydowskich. Za­wsze wszystko, co dla nich robiono, robiono źle lub było to o wiele za mało. Przypominają mi się sceny z paru filmów lub książek, gdzie i w związku z przygotowaniami do powstania w getcie warszawskim padają w dialogu zarzuty, że Polacy – naturalnie antysemici – nie dają Żydom broni, tak bardzo potrzebnej do walki. PPP nie miało wprawdzie magazynów broni w Puszczy Kampinoskiej czy in­nych miejscach, ale w pojmowaniu Żydów to bez znaczenia. Im się wydawało, że mamy tysiące sztuk rozmaitej broni. No a skoro oni umyślili sobie powstanie, to my im wszystko oddajemy – jeśli tego nie robimy, to tylko dlatego, że byliśmy antysemitami. Ten chory tok rozumowania żydowskiej narracji jako takiej wywołuje zjawisko projekcji – swoje zło i zaniechania Żydzi przerzucaj ą na innych, zwłaszcza na Polaków.
Przypomnijmy fakty. „Bracia – resztki Żydów w Polsce żyją z przeświadczeniem, że w najstraszniejszych dniach naszej histo­rii, wy nie udzieliliście nam pomocy – pisze Żydowski Komitet Narodowy w Polsce do organizacji żydowskich w Ameryce 1 stycznia 1943 r., a więc wkrótce po wymordowaniu większości Żydów z getta warszawskiego w Treblince. – Odezwijcie się przynajmniej w ostatnich dniach naszego życia. Jest to nasz ostatni apel do was”.
„Niemcy wywieźli i zamordowali lub spalili żywcem dziesiątki tysięcy Żydów – czy­tamy w innym piśmie Żydowskiego Komitetu Narodowego z Warszawy do Joint Distribu­tion Committee w Nowym Jorku z 15 maja 1943 r. – Część Żydów uratowała się. W całej Polsce z trzech milionów Żydów pozostało nie więcej niż 10 proc., resztę Niemcy wy­mordowali. W najbliższych tygodniach wy­mordują pozostałych. Można jeszcze ratować tysiące Żydów [podkr. K.J.], Przyślijcie na­tychmiast sto tysięcy dolarów. Od was zależy ratunek tysięcy ludzi. Czekamy”.
„Nie rozumiemy waszego milczenia – piszą znowu Żydzi polscy do Żydów ame­rykańskich. – Na pięć wysłanych depesz nie otrzymaliśmy odpowiedzi i mimo apelów i alarmów żadne fundusze dla nas nie nad­chodzą. Dlaczego Joint nie przesyła pienię­dzy? Możemy jeszcze uratować od zagłady i niechybnej śmierci tysiące Żydów, kobiet i dzieci. Musimy mieć znaczne fundusze. Zaalarmujcie natychmiast Joint i wszystkie inne organizacje żydowskie. Na ratowanie resztek Żydów musimy mieć sto tysięcy do­larów. Czekamy na waszą pomoc”.
W gettach funkcjonowały żydowskie siły porządkowe kolaborujące z hitlerowcami Wspólnie rabowali i wywozili mieszkańców
W gettach funkcjonowały żydowskie siły porządkowe kolaborujące z hitlerowcami Wspólnie rabowali i wywozili mieszkańców
A tego jest więcej. No i na apele do środowisk żydowskich pospieszył z pomocą jedynie… Rząd RP na Uchodźstwie, przezna­czając dodatkowe fundusze i wzywając pol­skie społeczeństwo do udzielania pomocy w przechowywaniu Żydów po aryjskiej stro­nie. Zachęcam do przejrzenia dokumentacji w Studium Polski Podziemnej, np. teka 78, z której pochodzą powyższe cytaty.
I jeszcze jedno w kontekście „rozlicze­niowych” książek Grossa. Owe żydowskie bzdury i dane wzięte z sufitu o Żydach zamordowanych głównie przez polskich chłopów to właśnie projekcja zmierzająca do ukrycia największej żydowskiej tajem­nicy. Otóż skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, „co się działo na obrzeżach Zagłady”, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania swojego narodu. Tu kłania się bierność powszechna samych Żydów i postawy Judenratów, okrutne żydow­skie policje w gettach – bo to one wyła­pują, spędzają na różne Umschlagplatze i upychają w wagonach swoich sąsiadów, rodziny i przypadkowych Żydów. Wreszcie to żydowskie komanda zapędzają Żydów do komór gazowych, a potem oprawiają ich zwłoki, grzebiąc w pochwach, odbytnicach, wyrywając złote mostki i koronki.
FOKUS:
W książce „Pierwsi po diable…”  (2002) przedstawia pan zupełnie inne poglądy, m.in. odżegnujące się od przypisywania Ży­dom winy za większość zbrodni sowieckich na terenach okupowanych Kresów. Wykorzys­tał pan wszystkie dostępne archiwa, w tym dostępne w latach 90. archiwa radzieckie.

 Krzysztof Jasiewicz:

Niestety myślę, że uległem wów­czas pewnej modzie – że w dobrym tonie jest krytykować przedstawicieli własnego naro­du. Zdecydował także proces ponownego przyjrzenia się źródłom, sięgnięcie do źró­deł wcześniej niewykorzystanych lub wyko­rzystanych słabo.
Jest też element czysto ludzki. Zrozu­miałem, że przypadkowo znalazłem się po niewłaściwej stronie barykady. Szokujące bowiem dla mnie było, gdy moja znajoma, Żydówka, zafascynowana moimi prożydow- skimi wywodami, usiłowała mnie zaprosić na spotkanie, na którym – jak to ujęła – róż­ni ludzie mówią, jak powrócili do swoich żydowskich korzeni. Stąd nietrudno wy­wnioskować, że moje wywody sugerowały tzw. wrażliwość żydowską, a zatem budzenie się we mnie Żyda.

Być Żydem to żaden wstyd, ale ja nim nie jestem, a ta konstatacja dość mocno mnie zreflektowała. Zwłaszcza gdy kolejny przedstawiciel tegoż narodu, a zarazem re­dakcji bardzo znanego pisma zagranicznego, zajmującego się tematyką żydowską (pew­nie kierując się podobną interpretacją mo­ich poglądów), zaproponował mi napisanie artykułu o stosunku polskiego Kościoła do zagłady Żydów. Sugerując, by napisać o tym mocno – cytuję z pamięci – „żeby Kościoło­wi dokopać”. Zrozumiałem, że niekoniecznie może tu chodzić o dialog lub poszukiwanie prawdy, lecz o zupełnie inne rzeczy.
FOKUS:
Jednak lektura tamtej książki po­ruszała głęboko. Pana stanowisko, ocena źró­deł, stosunek do własnej profesji i własnych ograniczeń budzą szacunek. Zastosował pan kilka nowatorskich interpretacji danych statystycznych, wynikających z osobistych relacji kilku tysięcy uczestników wydarzeń. Skutecznie falsyfikuje pan i nazywa prostac­ką tezę o odpowiedzialności Żydów pod oku­pacją sowiecką za straszliwe nieszczęścia Po­laków. Domaga się pan nawet wprowadzenia pojęcia „kłamstwo jedwabieńskie” (wobec zaprzeczających tej zbrodni) na podobień­stwo „kłamstwa oświęcimskiego”. Opisuje pan sytuacje nieuczciwego przepływu dóbr od Żydów do Polaków. Ten proceder nazy­wa „pseudoszmalcownictwem”. Oto kilka cytatów: „okupacja sowiecka 39-41 jako pol­skie alibi dla obojętności wobec zagłady”, „Żydzi szukali konsensusu z każdą władzą, byle dawała jakoś żyć”, „Ukrywanie Żydów nie było postrzegane jako akt bohaterstwa czy humanitaryzmu, ale jako akt zdrady, działanie przeciwko polskiemu interesowi narodowemu”, „Niebezpieczeństwem byli sąsiedzi-Polacy”, „Żydom, którzy przeżyli, brakowało u Polaków bezinteresowności”, „musimy przyjąć, że udawanie iż nie par­tycypowaliśmy w Holokauście, jest kłam­stwem jedwabieńskim”.

Dokumentuje pan lęk przed żydowskim komunizmem. Publikuje pan wysłany do Londynu dokument kościelny, którego fragment brzmi: „Niemcy oprócz mnóstwa krzywd jakie wyrządzili, pod jednym wzglę­dem dali dobry początek, że pokazali możliwość wyzwolenia polskiego społeczeństwa spod żydowskiej plagi i wytknęli nam dro­gę, którą mniej okrutnie oczywiście i mniej brutalnie, ale konsekwentnie iść należy” (sprawozdanie kościelne z Polski z czerwca- -lipca 1941 r.).

 Krzysztof Jasiewicz:

Miło, że mnie pan komplementuje, ale – jak w piosence – to już było. Ponadto brzmi to trochę tak: jak to możliwe, że pan, zdawałoby się, człowiek wykształcony, profe­sor zwyczajny PAN, stoczył się nisko i został, nazwijmy rzecz po imieniu, „antysemitą”.
Mam zbyt mało miejsca, aby wszystko wyjaśnić, bo to jest temat na książkę, a nie na wywiad. Pragnę jednak zwrócić uwagę na inny mój tekst, w którym 7 lat później ustosunkowałem się do swojej książki. No i jeszcze jedno – każdy tekst/źródło odczytuje się na nowo wraz z upływem czasu, dziś pew­nie jeszcze bym coś dorzucił. Siedem lat póź­niej napisałem o wadliwie skonstruowanej perspektywie badawczej i wynikającym stąd błędzie: „Sprowadzał się on do skrótu myś­lowego, że mój opis chrześcijanina i jego wia­ry, a także Polaka i jego patriotyzmu – mam na myśli drugi plan książki – w sposób ja­sny precyzuje moją pozycję metodologiczną (….). Przyjąłem bowiem założenie (…), że istnieją dwie wizje człowieka. Pierwsza – ewangeliczna: w myśl tej wizji człowiek jest zobowiązany przestrzegać Dekalogu i nauk Chrystusa w każdej wyobrażalnej naszymi zmysłami i doświadczanej rzeczywistości. W tej perspektywie konfrontacja człowieka z systemem okupacyjnym, z wyjątkiem bar­dzo nielicznych (vide o. Maksymilian Kol­be) kończy się katastrofą. Człowiek niemal na całym froncie przegrywa – żeby przeżyć, musi kraść, wystawiać fałszywe świadectwa, zabijać. Co więcej – do realizacji swoich celów czasu wojny wykorzystuje bezpośrednio i po­średnio Boga, bo modli się do Niego o swoje przetrwanie, a tam mieści się prośba, nawet nieświadoma o powodzenie w działaniach niedekalogowych (…). Druga wizja człowie­ka – nieewangeliczna-jest wersją »żydową«. Nie można więc (…) mieć do człowieka pre­ tensji, że »zawiesza« Dekalog lub przynaj­mniej przymruża nań oko. Jest w końcu tylko człowiekiem, a nawet więcej – jest zawsze Człowiekiem”.
Niestety, Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretacji wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy robili, i tak będzie poddane ich krytyce – że za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłęb­szym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi. W nauce należy odrzucić empatię, sympa­tię czy antypatię, a skoncentrować się na faktach oraz niezbywalnym prawie do ich różnych interpretacji. Ludzi, którzy używa­ją słów „antysemita”, „antysemicki”, nale­ży traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści.
Prawdziwym nieszczęściem są nawie­dzeni – a przeważnie tylko tacy są – bada­cze żydowscy, którzy nie dążą do opisania takiej czy innej rzeczywistości, lecz piszą pod z góry założoną tezę. A mówiąc bez ogródek – zwyczajnie i świadomie rozmija­ją się z prawdą. Ten nieszczęsny dokument „kościelny”, który pan z taką przyjemnością zacytował, niczego nie przesądza. Bo nie wiemy, kto go napisał i w jakich okoliczno­ściach, i nie wyraża on nic innego niż opinię autora i… strach przed Żydami – normalny, ludzki i uzasadniony. Bo ja głęboko jestem przekonany, że za zbrodnią w Jedwabnem i innymi pogromami nie stoi chęć zdoby­cia pierzyn i nocników żydowskich, nawet mniej jest tam odwetu za różne podłości żydowskie (a było ich sporo w latach 1939— -1941 na terenie Łomżyńskiego i we wszyst­kich innych miejscach, gdzie Żydzi mieszka­li) – stoi tam wielki strach przed nimi. I ci zdesperowani mordercy być może w duchu mówili sobie: robimy rzecz straszną, ale może wnuki nasze będą nam wdzięczne. Myślę, że jest możliwa taka interpretacja, choć ona ze zbrodni nie rozgrzesza.
Warto jeszcze dopowiedzieć, że popra­wa stosunków polsko-żydowskich wymaga prowadzenia równolegle dwóch wątków, także stosunku Żydów do Polaków i Państwa Polskiego. To nie jest jednostronny proces polegający na epatowaniu polskimi zbrod­niami, przy jednoczesnym blokowaniu prze­dostawania się wiedzy o zbrodniach Żydów na Polakach. Jeszcze przed II wojną w okre­sie Wielkiej Czystki w ZSRR zamordowano 111 tys. Polaków, głównie na Białorusi i Ukrainie. Na tej pierwszej Żydzi stanowili ponad połowę wszystkich funkcjonariuszy NKWD, na tej drugiej aż dwie trzecie (we­dług oficjalnych danych). Nie ma więc moż­liwości, by nie wzięli w tej zbrodni udziału, nie wspomnę o okresie 1939-1941, bo nie chcę być oblany fekaliami.
Jest też problem badaczy żydowskich, którzy ukrywają, że są Żydami, i udają, że są np. Polakami, Francuzami czy Węgra­mi. Oni często świadomie fałszują historię i biją się w piersi w imieniu Polaków, Fran­cuzów czy Węgrów, przepraszając siebie za wyolbrzymione przez siebie zbrodnie i inne przewinienia.
FOKUS:
To znaczy, że wszystkie tek­sty „skażone” pochodzeniem autora są nienaukowe?

 Krzysztof Jasiewicz:

Sięgnąłem do Talmudu i uważ­na lektura przekonała mnie, że istnieje wiele interpretacji sformułowanych tam  „prawd”. Na przykład słynne zdanie: „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” nie precyzuje, o czyje życie chodzi, i tak może to być interpretowane nie tylko w dysku­sjach rabinackich, lecz w głowach prze­ciętnych Żydów. Może to być życie własne albo członka rodziny, życie Żyda. Naród ży­dowski został ponoć „wybrany”, a to niesie wiele konsekwencji. To talmudyczny sposób myślenia Żydów, niekoniecznie religijnych. W środowisku żydowskim nabywa się ja­kiejś specyficznej świadomości grupowej. Znane są fakty entuzjastycznego witania podczas pierwszej wojny światowej Niem­ców w Kongresówce czy Rosjan w Galicji. Takie powitania odbywały się po klęsce Na­poleona i Księstwa Warszawskiego, podczas wkraczania wojsk zaborczych po upadku Polski, a nawet w trakcie potopu szwedz­kiego. Lecz wszyscy badacze żydowscy albo temu przeczą, albo przydają nieprawdopo­dobne interpretacje.
FOKUS:
Może Żydzi nie są zadowoleni z żadnej władzy i każdą nową witają z nadzie­ją, że będzie dla nich lepsza, a przynajmniej nie gorsza.

 Krzysztof Jasiewicz:

Brzmi to fatalnie, bo co powiedzieć Żydach, którzy witali Niemców (albo jak się narodowo mówi „nazistów”) w 1939 r. w Polsce? A były takie przypadki – w Krako­wie, Łodzi i innych miastach. W Zarębach Kościelnych na czele witających stał rabin w odświętnym stroju.
Żydów zaślepia ich nienawiść i chęć odwetu. To podstawowy powód, dla którego zasilili aparat bezpieczeństwa Bolszewii, potem sowiecki na Kresach i wreszcie UB po wojnie. Mam wrażenie, że człowiek w miarę wykształcony i średnio bystry zorientuje się, że niekoniecznie relacja żydowska jest prawdziwa  Że wywód badacza żydowskiego nie zawsze jest mądrzejszy. I że jeśli jakiś badacz nie podziela tego poglądu, to wcale nie musi być antysemitą pozbawionym empatii.

Grupę badaczy nieżydowskich, która się identyfikuje z etosem żydowskim, złośli­wie nazwałbym ludźmi intelektualnie ułom­nymi. Często jest to spowodowane manierą stosowania nadmiernego krytycyzmu w sto­sunku do rodaków, przy bezkrytycznym stosunku do dywagacji żydowskich, z nadzieją, że to pomoże im w karierze. Ja bym wybrał Polskę. I myślę, że bycie krytycznym wobec Żydów – zwłaszcza gdy mordują dziś swo­ich sąsiadów na Bliskim Wschodzie – jest bardziej trendy i ma sens niż ich obrona i rozgrzeszanie. Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki. I Żydzi z tego – jak się wydaje-nie wyciągnęli wniosków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz