29 czerwca 2011

Buszmeni demokracji czyli układ naczyń połączonych II


Terroryzm jawny poprzedniego systemu zastąpiony został terroryzmem utajonym, a wszelka niegodziwość staje się normą. Skutki dla jednostki są widoczne na pierwszy rzut oka. Skutki dla państwa narastają wolniej ale nieuchronnie. Rzecz w tym, iż obraz poszerzającej się strefy prywatnych państewek dociera do świadomości z dużym opóźnieniem. A i to dopiero szczegóły pozwalają się zorientować gdzie tkwi przysłowiowy diabeł. Skala zjawiska stanowi rzeczywiste zagrożenie dla państwa, oddziałując na wszystkie aspekty życia publicznego.

Prawo do sąduSkargę kasacyjną – drugą w tej samej sprawie przeciwko Urzędowi Patentowemu Rzeczypospolitej Polskiej wniesiono w lipcu 2009 r. Sąd Najwyższy postanowieniem z dnia 21.01.2010 r. – sygn. akt II PK 268/09 – odrzucił ją powołując jako podstawę rozstrzygnięcia uchybienia formalne – brak należytej opłaty od skargi – art. 3986 § 2 kpc w związku z art. 1302 § 1 i 2 kpc. W oparciu o wskazane przepisy Sąd Najwyższy odrzucił skargę bez wezwania do usunięcia braków formalnych, polegających na nie wniesieniu opłaty stosunkowej, bowiem pełnomocnik powoda wniósł jedynie opłatę podstawową.

Powołane przez Sąd Najwyższy przepisy nie dawały podstawy do odrzucenia skargi kasacyjnej bez wezwania do usunięcia braków formalnych. Potwierdza ten pogląd wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 01.07.2008 r. – sygn. akt SK 40/07. Co więcej, z treści uzasadnienia tego wyroku wynika, że to również na Sądzie ciąży powinność restytucji konstytucyjności po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, jeżeli za niekonstytucyjny uznany został przepis wykorzystany przy wydawaniu ostatecznych orzeczeń.

O błędnym zastosowaniu przepisu i tym samym bezpodstawnym odebraniu skarżącemu prawa do sądu – wniesienia skargi kasacyjnej – świadczy też uchwała Sądu Najwyższego z dnia 15.06.2010 r. – sygn. akt II UZP 4/10 – według której skarga kasacyjna podlega odrzuceniu w razie niewykonania zarządzenia wzywającego do opłacenia skargi.
W uzasadnieniu postanowienia Sąd Najwyższy stwierdził, iż powód nie był zwolniony z kosztów postępowania sądowego powołując się przy tym na postanowienie Sądu II instancji z dnia 13.01.2009 r. – sygn. akt XII Pa 294/08 oddalające wniosek powoda złożony 05.01.2009 r.

Tymczasem powód uzyskał prawo do zwolnienia z kosztów sądowych oraz do pomocy prawnej z urzędu postanowieniem Sądu I instancji już w trakcie pierwszego posiedzenia w dniu 22.09.2005 r. Żeby utracić przyznane wcześniej uprawnienie Sąd którejkolwiek instancji musiałby wydać w tym przedmiocie stosowne postanowienie o cofnięciu przyznanych wcześniej uprawnień. Takiego postanowienia nie wydal Sąd w żadnej instancji.

Sąd Najwyższy, z niewiadomych przyczyn, oparł swoje postanowienie na rzekomym braku przyznanego prawa do zwolnienia z kosztów sądowych wskazując postanowienie Sądu II instancji z dnia 13.01.2009 r.
Jednak wniosek z dnia 05.01.2009 r. dotyczył zupełnie innej materii i choć nawiązywał do toczącego się postępowania, to jednak zmierzał do wniesienia skargi na wyrok Sądu II instancji – z dnia 04.04.2007 r., sygn. akt XII Pa 397/06 – jako wydanego z rażącym naruszeniem prawa.

Była więc to całkowicie odrębna materia, niż toczące się postępowanie przeciwko pozwanemu Urzędowi Patentowemu Rzeczypospolitej Polskiej, w którym to postępowaniu wciąż obowiązywało postanowienie o zwolnieniu powoda z kosztów sądowych i przyznaniu pomocy prawnej z urzędu. Przy tym Sąd Najwyższy nie tylko powołał się na postanowienie dotyczące całkowicie odmiennej materii, ale też wskazał jedynie na rzekomy brak zwolnienia od kosztów sądowych.
Tymczasem powołane postanowienie oddalało również wniosek o ustanowienie pomocy prawnej z urzędu. A przecież skargę kasacyjną wnosił pełnomocnik ustanowiony z urzędu, co jasno wynikało z pełnomocnictwa złożonego do akt sprawy. Ten aspekt Sąd Najwyższy w uzasadnieniu postanowienia, z przyczyn niewiadomych, całkowicie pominął.
Tym samym Sąd Najwyższy postanowieniem z dnia 21.01.2010 r. o odrzuceniu skargi kasacyjnej naruszył prawo skarżącego do sądu – art. 45 ust. 1 Konstytucji RP.

Należy też – w świetle art. 6 ust. 1 Konwencji – postawić zarzut naruszenia zasady rzetelności, sprawiedliwości oraz bezstronności orzekania w związku z powołaniem się przez Sąd Najwyższy na postanowienia z dnia 13.01.2009 r. Sądu II instancji.
Jak wskazano wyżej, wniosek z dnia 05.01.2009 r. dotyczył zwolnienia z kosztów sądowych i ustanowienia pomocy prawnej z urzędu w celu wniesienia skargi do Sądu Najwyższego na wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, XII Wydział Pracy jako wydanego z rażącym naruszeniem prawa. Był więc to wniosek autonomiczny, odrębny niż powództwo przeciw Urzędowi Patentowemu RP.

W takim przypadku znajduje zastosowanie przepis art. 394 § 1 pkt 2 kpc, z którego wynika, że postanowienie o odmowie uwzględnienia wniosku jest zaskarżalne. Tymczasem Sąd II instancji – pismem z dnia 16.01.2009 r. pouczył powoda, iż od postanowienia powodowi nie przysługuje zażalenie.

Należy tu wskazać, iż postanowienie wydane zostało przez zespół orzekający w składzie: SSO Ewa Wronka, SSO Dorota Szarek, SSO Bożena Rzewuska. Istotą zarzutu naruszenia zasady bezstronności jest fakt, że wniosek dotyczył zamiaru wniesienia skargi na wyrok wydany z rażącym naruszeniem prawa przez zespół orzekający w składzie: SSO Grażyna Otola-Pawlica, SSO Anna Telec, SSR (del.) Dorota Szarek.
Oznacza to, że skład orzekający, oddalający wniosek i tym samym uniemożliwiający wniesienie skargi na ten skandaliczny wyrok, był osobiście zainteresowany – SSO Dorota Szarek – wynikiem postępowania i orzekał we własnej sprawie. Sędzia Dorota Szarek krótko po tym skandalicznym wyroku awansowała z sądu rejonowego do okręgowego, stąd różnica tytułowania między SSR i SSO sędzi.

Rzetelność i sprawiedliwość orzekania
Jednym z podstawowych obowiązków sądu jest ustalenie bez żadnej wątpliwości umocowania prawnego stron postępowania. Sąd I instancji na posiedzeniu w dniu 22.09.2005 r., sygn. akt VII P 464/05 – zobowiązał stronę pozwaną – Urząd Patentowy RP – do udokumentowania umocowania prawnego Cezarego Pyla, który – rzekomo - pełnił funkcję zastępującego dyrektora generalnego Urzędu Patentowego RP.

Pełnomocnik urzędu złożył do akt pismo wraz z wyjaśnieniem o braku oryginału oraz z dołączoną kopią pisma z dnia 14.01.2004 r. mającego stanowić dowód ustanowienia Cezarego Pyla zastępującym dyrektora generalnego UP RP, a także kopię pisma z dnia 02.02.2004 r. jako „uprawdopodabniające” , że takie ustanowienie miało miejsce.

Złożona do akt sprawy kopia pisma z dnia 14.01.2004 r. z całą pewnością nie stanowi dowodu właściwego umocowania prawnego Cezarego Pyla jako rzekomo ustanowionego zastępującym dyrektora generalnego urzędu. Może stanowić jedynie kopię pisma informacyjnego dla Szefa S.C., tzn. wykonania obowiązku wynikającego z art. 20 ust. 3 zdanie drugie.

Pismo to mogłoby zatem jedynie poświadczać wykonanie czynności wtórnej w stosunku do właściwego aktu ustanowienia. Jednakże sam wygląd i braki pisma urzędowego podważają prawdziwość nawet i tej informacji. Już sam brak znaku sprawy dyskwalifikuje takie pismo jako dokument urzędowy.
Brak poświadczenia wpływu pisma do Urzędu Służby Cywilnej i nadania mu odpowiedniej liczby dziennika wraz z datą wpływu, a w miejsce tego poświadczenia odręczny dopisek „doręczyłem adresatowi osobiście” dodatkowo wzbudzał poważne wątpliwości co do prawdziwości zarówno w stosunku do samego pisma, jak też w stosunku do faktu, że istotnie zostało ono wniesione do USC.
Ponadto brak uwierzytelnienia przez pełnomocnika procesowego „za zgodność z oryginałem” powoduje, że kopia taka traci w ogóle walor jakiegokolwiek dowodu w postępowaniu sądowym.

Zakwestionowanie właściwego umocowania prawnego Cezarego Pyla w apelacji Sąd II instancji całkowicie zignorował w zakresie ustalenia stanu faktycznego. Zignorował też całkowicie wszelkie inne prawidłowo złożone przez powoda wnioski dowodowe.

Pozwany Urząd wraz z wniesieniem apelacji złożył do akt tę samą kopię pisma z dnia 14.01.2004 r. mającą udowadniać właściwe umocowanie prawne Cezarego Pyla. Tym razem kopia była poświadczona „za zgodność z oryginałem” ale nie przez pełnomocnika strony pozwanej, lecz przez urzędnika Urzędu Służby Cywilnej.
Nadal więc kopia ta, w świetle obowiązujących przepisów, również w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego nie miała waloru dowodu w postępowaniu sądowym. Mimo żądań powoda przedstawienia oryginału tego pisma – stosownie do art. 129 kpc – Sąd II instancji zignorował wnioski dowodowe.

W marcu 2007 r. pozwany złożył do akt kolejną kopię pisma mającego stanowić dowód właściwego umocowania prawnego Cezarego Pyla. Ta kopia wskazuje na ustanowienie Cezarego Pyla dyrektorem generalnym Urzędu Patentowego RP ale z dniem 25.11.2006 r.
Zarzut nieważności postępowania oraz nieważności zawartej z powodem umowy o pracę z dniem dotyczył jednak rzekomego umocowania prawnego do dokonywania przez Cezarego Pyla czynności prawnych jako zastępującego dyrektora generalnego UP RP, które miało wynikać z pisma z dnia 14.01.2004 r. Umocowanie prawne z dnia 25.11.2006 r. złożone później niczego w tej materii nie zmienia. Sąd II instancji nie tylko pominął wszelkie wnioski dowodowe powoda, ale też całkowicie zmienił wyrok Sądu I instancji na korzyść pozwanego Urzędu Patentowego RP.

Zarzut nieważności postępowania i nieważności zawartej umowy o pracę z powodu braku umocowania prawnego do jej zawarcia przedstawiony został w skardze kasacyjnej. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 19.02.2008 r., sygn. akt II PK 256/07 – odniósł się jedynie do stanu prawnego kwestionowanego umocowania prawnego.

Dokonał przy tym zdumiewającej interpretacji przepisów ustawy o służbie cywilnej przy zastosowaniu tzw. wykładni porównawczej, gdzie wyjaśniał znaczenie przepisu wcześniejszego treścią przepisu późniejszego, znowelizowanego. W rezultacie należy przyjąć, że Sąd Najwyższy w istocie nie dokonał interpretacji przepisu lecz dokonał procesu prawotwórczego, wkraczając w sferę wyłącznej kompetencji ustawodawcy.

Wydaje się również, że Sąd Najwyższy zaprzeczył sam sobie, bowiem w tym uzasadnieniu uznał równoważność komórki organizacyjnej urzędu jaką jest biuro i departament. Tymczasem w wyroku z dnia 24.10.2006 r. – sygn. akt II PK 166/06 kategorycznie stwierdził, że biuro i departament to dwie różne i nierównorzędne komórki organizacyjne urzędu.

Znamienne jest natomiast sformułowanie odnoszące się pośrednio do stanu faktycznego rzekomego zaistnienia faktu ustanowienia Cezarego Pyla zastępującym. Na str. 15 uzasadnienia wyroku użyto sformułowania: „(…) Cezary Pyl faktycznie od 1 grudnia 1993 r. zajmował zatem stanowisko dyrektora Biura Dyrektora Generalnego, co umożliwiło wyznaczenie go zastępującym dyrektora generalnego urzędu w myśl art. 20 ust. 3 ustawy o służbie cywilnej(…).”

Sąd Najwyższy przesądzał tu stronę prawną możliwości wyznaczenia Cezarego Pyla zastępującym dyrektora generalnego. Dokonał jednak ponownie niezrozumiałej interpretacji nazwy stanowiska. Mianowicie pominął fakt, iż Cezary Pyl nie był dyrektorem Biura, lecz „p.o.” dyrektora Biura, to znaczy osobą, którą obsadzono na wyższym stanowisku w służbie cywilnej z pominięciem przeprowadzenia konkursu na to stanowisko, co w świetle ówczesnych przepisów ustawy o służbie cywilnej uniemożliwiało ustanowienie go zastępującym dyrektora generalnego urzędu.
Co do stanu faktycznego, że takie ustanowienie rzeczywiście miało miejsce Sąd Najwyższy w ogóle się nie wypowiedział. Mimo, że wątpliwości w tym zakresie mogłyby skutkować nieważnością postępowania, a to każdy sąd obowiązany jest badać z urzędu.

Przedstawiane przez pozwany Urząd kopie pisma informacyjnego dla Szefa S.C. z całą pewnością nie są aktem ustanowienia i tym samym umocowania prawnego. Akt taki powinien być kierowany do adresata i jednoznacznie powierzać mu obowiązki. W przypadku ustanowienia zastępującego dyrektora generalnego urzędu powinien zawierać podpisy dwóch stron: powierzającego obowiązki i przyjmującego obowiązki. Takiego aktu ustanowienia pozwany nigdy nie przedstawił. A sądy, mimo prawidłowo składanych wniosków dowodowych, nie zobowiązały pozwanego do jednoznacznego i bezspornego udokumentowania swojego umocowania prawnego.

Po uchyleniu wyroku Sądu II instancji i przekazaniu sprawy temu Sądowi do ponownego rozpoznania, skarżący wystąpił do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM) o dostęp do dokumentów urzędowych, które miały związek z kwestionowanym umocowaniem prawnym. KPRM pismem z dnia 07.07.2008 r. nadesłała odpowiedź, z której wynikało, że część dokumentów – akurat tych najbardziej istotnych w sprawie – zaginęła, natomiast do innych Szef Kancelarii Prezesa RM, Tomasz Arabski, odmówił dostępu.

Jednocześnie skarżący otrzymał kopię tego samego pisma z dnia 14.01.2004 r., mającego stanowić dowód umocowania prawnego Cezarego Pyla. Kopia ta, poświadczona przez radcę Szefa KPRM, Dorotę Matuszewską „za zgodność z oryginałem”, różniła się w sposób zasadniczy od drugiej kopii złożonej przez pozwanego również poświadczonej „za zgodność z oryginałem”.

Kopia z KPRM nosi stemple z datami 14.01.2004 r. i 15.01.2004 r., natomiast kopia złożona przez pozwany Urząd posiada stempel urzędnika z USC „za zgodność z oryginałem” z datą 11.08.2006 r. i zupełnie inne stemple, niż te na kopii nadesłanej z KPRM.

Jeśli więc na kopii poświadczonej z datą 11.08.2006 r. nie ma pieczęci z datami 14.01.2004 r. i 15.01.2004 r. a obie są poświadczone „za zgodność z oryginałem”, to staje się oczywiste, że kopia z datą 11.08.2006 r. złożona do akt przez pozwanego, nie jest odwzorowaniem z oryginału pisma. Oznacza to, że pozwany poświadczył nieprawdę i takie pismo dowodowe złożył do akt sprawy. Znamienne jest też to, że pełnomocnicy pozwanego Urzędu wystrzegali się jak ognia poświadczenia zgodności z oryginałem tej kwestionowanej kopii.

Skarżący pismem procesowym złożył kolejny wniosek dowodowy o wezwanie na świadków pierwszego pełnomocnika prawnego Urzędu, radcę prawnego Magdalenę Sender oraz urzędnika Urzędu Służby Cywilnej, Jacka Pawłowskiego, który poświadczał „za zgodność z oryginałem” kopię z datą 11.08.2006 r., celem wyjaśnienia oczywistych różnic wyglądu dwóch kopii tego samego pisma.
Postawione też zostały już wprost zarzuty fałszerstwa dokumentów dokonane przez urzędników państwowych i posługiwanie się nimi przed sądami przy współudziale pełnomocników Urzędu, trojga radców prawnych, Magdalenę Sender, Sylwię Vit vel Wilk i Annę Kmieciak.

Ustanowiony w sprawie nowy pełnomocnik, radca prawny Paweł Cieślik, po miesiącu wertowania akt nadesłał informację, iż występuje do Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie o zwolnienie go z obowiązku reprezentowania powoda z uwagi na konflikt interesów. Polegać on miał na tym, iż Paweł Cieślik wcześniej reprezentował byłego dyrektora generalnego UP RP, Tytusa Borkowskiego i to jakoby mogło stanowić naruszenie zasad etyki zawodowej, gdyby radca prawny Paweł Cieślik przystąpił do sprawy.

Sprawa przeciwko Urzędowi Patentowemu RP, w ocenie powoda, w żaden sposób nie mogła zagrozić dobrom osobistym Tytusa Borkowskiego i tym samym nie naruszałaby zasad etyki zawodowej radcy prawnego Pawła Cieślika. Jednocześnie fakt, że Tytus Borkowski reprezentowany był przez pełnomocnika spoza Urzędu Patentowego RP nasuwał wniosek, że Tytus Borkowski był stroną nie jako dyrektor generalny UP RP lecz jako osoba prywatna. Tym bardziej więc nie mogłoby być mowy o konflikcie interesów.

Tylko w jednym wypadku takiego konfliktu można było się doszukiwać, a mianowicie gdyby Tytus Borkowski był w sporze właśnie z Urzędem Patentowym RP. To potwierdzałoby wcześniej pozyskane informacje, że taki konflikt istotnie miał miejsce. Na pytanie o sygnaturę sprawy i adres sądu dotyczące tej sprawy, radca prawny Paweł Cieślik odmówił odpowiedzi. Odmówił podania informacji, będącej informacją publiczną i to w czasie, gdy nadal jeszcze był ustanowionym pełnomocnikiem powoda. W tym kontekście pojmowanie zasad etyki zaprezentowane przez radcę prawnego Pawła Cieślika zakrawało na groteskę.

W dniu 07.04.2009 r. Sąd II instancji w ponownej rozprawie apelacyjnej wydał wyrok – sygn. akt XII Pa 294/08 – oddalając wcześniej wszystkie wnioski dowodowe powoda. Uchylając też wiele pytań kierowanych do Cezarego Pyla wezwanego ponownie na świadka, zignorowawszy całkowicie oczywisty fakt poświadczenia nieprawdy w składanych do akt sprawy trzech już kopii pisma z 14.01.2004 r.

Po otrzymaniu wyroku z uzasadnieniem pojawił się jeszcze jeden element oczywistego i rażącego naruszenia prawa przez Sąd Okręgowy w Warszawie, XII Wydział Pracy. Podany w wyroku skład orzekający jest inny, niż skład orzekający, który zamykał rozprawę przed wydaniem wyroku. Na karcie wyroku widnieje jako członek składu orzekającego SSO Ewa Wronka, wówczas Przewodnicząca Wydziału, podczas gdy sędzia ta nie brała udziału w rozprawie bezpośrednio poprzedzającej wydanie wyroku.
Zgodnie z art. 323 kpc skutkuje to bezwzględną nieważnością postępowania.

Mimo żądań powoda, trzeci z kolei pełnomocnik ustanowiony z urzędu, radca prawny Monika Dziedzic nie postawiła tego zarzutu w skardze kasacyjnej. Kasacja została wniesiona z pominięciem istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy zarzutów, w tym i skutkujących bezwzględną nieważnością postępowania i postanowieniem z dnia 21.01.2010 r. – sygn. akt II PK 268/09 – została odrzucona z przyczyn formalnych
Niezależnie od błędnego zastosowania przepisów przez Sąd Najwyższy, radca prawny Monika Dziedzic miała obowiązek wystąpić, jednocześnie z kasacją, z wnioskiem o zwolnienie z kosztów sądowych. Nie zrobiła tego, a Sąd Najwyższy, być może wykorzystując niedopełnienie obowiązków przez radcę prawnego Monikę Dziedzic, orzekł jak orzekł.

Pomimo odrzucenia skargi kasacyjnej skarżący nadal starał się ustalić stan faktyczny kwestii umocowania prawnego Cezarego Pyla zastępującego dyrektora generalnego Urzędu, Tytusa Borkowskiego, który jakoby Cezarego Pyla ustanowił zastępującym, na dowód czego istnieje jedynie kilka różnie wyglądających kopii pisma informacyjnego dla Szefa S.C. z dnia 14.01.2004 r.

Różnymi drogami i sposobami ustalono w końcu, że istotnie w tym samym niemal okresie, co sprawa skarżącego, toczył się spór przed tymi samymi sądami pracy pomiędzy Tytusem Borkowskim a Urzędem Patentowym RP. Skarżący zwrócił się do Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy o dostęp do wyroku i jego uzasadnienia w sprawie o sygn. akt XXIII P 1068/05.

W zastępstwie Prezesa, Przewodniczący VII Wydziału Pracy, Grzegorz Kochan, pismem z dnia 18.08.2010 r. (Adm. 4015-874/10) odmówił dostępu do wyroku, formułując tę odmowę tak, jakby wnioskodawca domagał się dostępu do akt sprawy, co było oczywistą nieprawdą. Chodziło wyłącznie o wyrok i jego uzasadnienie.
Wyroki sądów są zawsze jawne a uzasadnienia wyroków tylko wówczas są niedostępne powszechnie, gdy rozprawa odbywa się w trybie niejawnym. W tym przypadku tak nie było, a więc każdy mógł uczestniczyć w posiedzeniach sądu, również w tym kończącym postępowanie i słyszeć zarówno sam wyrok, jak i jego uzasadnienie.
Tym samym sędzia Grzegorz Kochan rażąco naruszył przepis art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz art. 61 ust. 1 Konstytucji RP a w konsekwencji art. 10 Konwencji.

Ten wątek ma swój ciąg dalszy i zapewne też uwypukli sposób funkcjonowania układu naczyń połączonych poprzez bezprawne próby uniemożliwienia przez sądy (również i prokuraturę) ujawnienia przestępców na wysokich stanowiskach państwowych.

Sprawiedliwe, rzetelne i bezstronne rozpatrywanie spraw
Powodem i podstawą całego postępowania stał się art. 48 ust. 3 ustawy o służbie cywilnej w brzmieniu ustalonym ustawa z 1996 r.. Żaden z sądów w żadnej z instancji, mimo ustawicznie składanych przez powoda wniosków nie dokonał wykładni przepisu art. 48 ust. 3 uosc i jednocześnie nie skierował pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego o zgodność przepisu z Konstytucją RP. Skarżący wielokrotnie kwestionował konstytucyjność przepisu, wskazując wiele argumentów, lecz sądy albo ignorowały podnoszony zarzut, albo udzielały lakonicznych wyjaśnień. Tym samym powód, ani nikt inny nie może stwierdzić, na jakich przesłankach znaczenia treści art. 48 ust. 3 uosc kolejne instancje opierały swoje orzeczenia.

Nie wyjaśnił znaczenia tego przepisu również, po raz kolejny, Sąd II instancji w ponownie rozpatrywanej apelacji. Nie wiadomo więc, na jakich podstawach, jakimi przesłankami kierował się Sąd wydając orzeczenie, dlaczego oddalił wnioski dowodowe, dlaczego i na jakiej podstawie uznał Sąd okres 6 miesięcy za właściwy dla tego rodzaju umów.

Zwłaszcza, że postawiony został zarzut dyskryminacji, biorąc pod uwagę fakt, iż z wygranym we wcześniejszym konkursie na to samo stanowisko Ryszardem Kotonem zawarto umowę na 1 rok, natomiast z powodem, w identycznej sytuacji faktycznej i prawnej zawarto umowę tylko na 3 miesiące. Stanowi to oczywiste naruszenie zasad równości wobec prawa – art. 32 ust. 1 Konstytucji RP oraz naruszenie reguły dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach – art. 60 Konstytucji RP i naruszenia art. 25 lit. c MPPOiP. Ta kwestia, podnoszona wielokrotnie w trakcie postępowania, przez sądy w ogóle była pomijana.

Niezrozumiały jest też wyrok wydany w ponownej apelacji i z tych powodów, że Sąd II instancji nie zastosował zgodności z linią orzeczniczą Sądu Najwyższego przedstawioną w uzasadnieniu wyroku II PK 256/07 w zakresie zastosowania identycznej tzw. wykładni porównawczej dla wyjaśnienia znaczenia przepisu art. 48 ust. 3 uosc.
W dniu orzekania, 07.04.2009 r., od ponad 2 tygodni obowiązywały przepisy nowej ustawy o służbie cywilnej, gdzie art. 48 ust. 3 został zastąpiony art. 59 ust. 2 uosc, lecz z treści jego usunięte zostały kontrowersyjne i niezrozumiałe co do celu sformułowania ograniczenia nawiązywania umów o pracę na czas określony do lat 3 z kandydatami, którzy wygrali konkursy na wyższe stanowisko w służbie cywilnej.

Treść art. 48 ust. 3 uosc zastąpiona została treścią art. 59 ust. 2 uosc, regulującą tę samą materię, ale o brzmieniu jednoznacznie nakazującym zawarcie umowy na czas nieokreślony. Art. 59 ustawy o służbie cywilnej, regulujący sposoby obsadzania wyższych stanowisk w służbie cywilnej w wyniku wygranego konkursu nie przewiduje już w żadnych okolicznościach zawierania umów o pracę na czas inny, niż czas nieokreślony.
Skoro więc Sąd Najwyższy zastosował tzw. wykładnię porównawczą w związku z wyjaśnianiem możliwości ustanowienia Cezarego Pyla zastępującym dyrektora generalnego, to dlaczego w identyczny sposób, w tej samej sprawie, w odniesieniu do tej samej ustawy nie zastosowano identycznego sposobu wykładni porównawczej, by wyjaśnić znaczenie wcześniejszego przepisu art. 48 ust. 3 ustawy?

Powód na rozprawie kończącej postępowanie podnosił tę kwestię, ale i ona, podobnie jak wszelkie wnioski dowodowe i żądanie dokonania wykładni art. 48 ust. 3 uosc w świetle zasad Konstytucji – art. 60 w związku z art. 31 ust. 3 i art. 32 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 oraz art. 25 lit. c MPPOiP - została pominięta całkowicie.

W konsekwencji przez blisko 5 lat w sądach trzech instancji i ponownie w Sądzie II instancji zapadały orzeczenia, z których nie tylko nie można było się dowiedzieć, jakie są podstawy prawne rozstrzygnięć w odniesieniu do kluczowego w sprawie art. 48 ust. 3 ustawy o służbie cywilnej. Nie wiadomo, jakie fakty sądy przyjmowały za podstawę orzekania, na jakich dowodach się opierały oraz jakim dowodom i z jakich przyczyn sądy odmawiały wiarygodności i z jakich powodów ignorowały lub oddalały wnioski dowodowe. Na jakiej podstawie przyjęto, że okres 6 miesięcy jest właściwym okresem zawierania umów.
Wbrew zresztą stanowisku Sądu Najwyższego, który w tym aspekcie wypowiedział się, iż „co najmniej” ale odnosząc się do kwestii sposobu zawierania umów na inne stanowiska. Intencją było wykazanie, co wynika z toku rozumowania, że umowa na 3 miesiące z dyrektorem po wygranym konkursie jest groteskowa, bowiem nawet adept pierwszy raz podejmujący pracę na najniższym stanowisku miał zagwarantowane zatrudnienie właśnie na „co najmniej” 6 miesięcy.
Tym bardziej jest to nie do przyjęcia, że przewidziany w przepisie art. 48 ust. 3 uosc dwutygodniowy okres wypowiedzenia wykluczał zastosowanie terminu zawarcia umowy na czas określony 6 miesięcy. Po myśli art. 33 kodeksu pracy wypowiadanie umów na czas określony jest wyjątkiem od reguły i dotyczy tylko umów zawieranych na okres dłuższy niż 6 miesięcy.
Wszystko to łącznie stanowi bezsporne pogwałcenie zasad wynikających z przepisu art. 328 § 2 kpc.

Prawo do rozpoznawania sprawy w rozsądnym terminie.
Pozew został wniesiony do Sądu 02.01.2005 r., natomiast termin pierwszej rozprawy wyznaczony został dopiero na dzień 22.09.2005 r. Oznacza to blisko 9 miesięcy zwłoki, podczas gdy przepis art. 471 kpc wskazuje jako termin podstawowy 2 tygodnie. Jest to, oczywiście, termin „instrukcyjny” i realia nie pozwalają go dotrzymywać ściśle, jednakże zwłoka blisko 35 tygodni wobec 2 tygodni jest na tyle znacząca, że nie da się tego uzasadnić przyczynami obiektywnymi.

Po wniesieniu apelacji do Sądu Okręgowego w Warszawie, jak wynika z akt sprawy, ostatnie czynności sądu, polegające na odbieraniu pism procesowych stron zakończyły się na przełomie sierpnia i września 2006 r. Rozprawę natomiast Sąd II instancji wyznaczył na 04.04.2007 r. Z uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego wynika, że Sąd II instancji w ogóle nie przeprowadzał żadnych własnych ustaleń a oparł się jedynie na aktach sprawy przesłanych przez Sąd I instancji. W tym wypadku od ostatniej czynności procesowej, mogącej mieć znaczenie dla sprawy upłynęło blisko 8 miesięcy, co również jest nie do pogodzenia z zasadą rozsądnego terminu. Zwłaszcza, gdy chodzi o sąd pracy.

Wyrok z dnia 04.04.2007 r. – sygn. akt XII Pa 397/06 – jak to wskazano wyżej, wydany został z rażącym naruszeniem prawa. Gdyby nawet przyjąć z nienaturalną wręcz wyrozumiałością, że tak kompromitujące każdego prawnika pomylenie przepisów i procedur jest tylko pomyłką, to nie da się w żaden rozsądny sposób wyjaśnić faktu wytworzenia przez Sąd II instancji fałszywego stanu faktycznego, niż ten wynikający z akt sprawy.

Na skutek tak prowadzonego postępowania i takiego wyroku zwłoka – do ponownego rozpoznania apelacji – wyniosła 2 lata. W ciągu tego czasu przez kilka miesięcy Sąd sprawdzał – z niewiadomych powodów – stan majątkowy powoda zwolnionego z kosztów sądowych. Sąd nie wszczął postępowania w celu wyjaśnienia, czy stan majątkowy powoda uległ zmianie. Nie ma na ten temat żadnego postanowienia. Pretekstem do przewlekania sprawy były kłopoty powoda z pełnomocnikami ustanowionymi z urzędu i wnioskiem o zmianę pełnomocnika. Sąd II instancji najpierw stwierdził, że zmiana leży w kompetencji wyłącznie Okręgowej Izby Radców Prawnych, następnie zaczął badać sytuację majątkową powoda, by na koniec oświadczyć, że odmawia zmiany pełnomocnika. Czyli odmawia czegoś, co – jak wcześniej stwierdził – nie leży w jego kompetencjach.

Natomiast postanowienie Sadu Najwyższego zapadło 21.01.2010 r., ale wraz z uzasadnieniem doręczone zostało pełnomocnikowi 06.05.2010 r. Zgodnie z art. 39319 kpc Sąd Najwyższy ma 4 tygodnie na sporządzenie uzasadnienia. W tym przypadku trwało to blisko 14 tygodni.

Łącznie w całym postępowaniu, czy to z powodów niestosowania się przez sądy do przepisów proceduralnych, czy to wydając zarządzenia składania oświadczeń i innych dokumentów, zbędnych jak się okazywało lub w ogóle bezzasadnych, sądy zmitrężyły 3 lata na nic...sądy pracy, należy podkreślić.

RP wolna, nowoczesna, cywilizowana
W świetle całości przedstawionego w skardze stanu faktycznego organy władzy publicznej – w rozumieniu art. 7 Konstytucji RP – zarówno władzy wykonawczej, jak i władzy sądowniczej - doprowadziły do sytuacji niemożliwej do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawnym. Na kolejnych szczeblach instancji sądowych (za wyjątkiem skandalicznego wyroku z dnia 04.04.2007 r., sygn. akt XII Pa 397/06) zapadały wyroki, które stwierdzały oczywiste i bezsporne łamanie prawa przez funkcjonariuszy publicznych wysokiego szczebla poprzez, co najmniej, naruszenie przepisów art. 58 §1 i 2 oraz 353 kc.
Z ustaleń poczynionych przez sądy w trakcie postępowania wynika jednoznacznie, iż omijanie przepisów ustawy i naruszenie zasad współżycia społecznego było działaniem zamierzonym, nakierowanym na osiągnięcie konkretnych korzyści dla konkretnych osób.

Taki stan faktyczny – o charakterze nepotyzmu lub kumoterstwa - powinien skutkować postawieniem zarzutu urzędnikom państwowym – prezes UP RP Alicji Adamczak oraz dyrektorowi generalnemu Cezaremu Pylowi - wykorzystywania stanowisk służbowych dla własnych celów, to jest postępowania spełniającego przesłanki zastosowania przepisu art. 231 § 1 kodeksu karnego. Postępowanie takie – stwierdzone przez sądy w kolejnych instancjach - wyczerpuje znamiona czynów o charakterze korupcyjnym. Nieodzowne zdaje się też rozpatrywanie tej sprawy w świetle art. 19 Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko korupcji.

Tymczasem skutek nastąpił taki, że obywatel, biorący udział w procedurach konkursowych na wyższe stanowisko w służbie cywilnej, wygrywając ten konkurs i tym samym nabywając legalnie prawa, traci te prawa z przyczyny arbitralnych decyzji urzędników, którzy pozbawiają obywatela nie tylko nabytych legalnie praw, ale wraz ze stanowiskiem traci też w ogóle miejsce pracy i tym samym podstawy egzystencji. Natomiast sprawcy wytworzenia takiej sytuacji, funkcjonariusze publiczni działający w imieniu i na rachunek Państwa, nadal zajmują wysokie stanowiska w strukturze Państwa i to Państwo reprezentują.

Postępowanie sądowe wykazuje też jakąś nienaturalną niemoc lub, co gorsza, ochronę urzędników, którzy – niewykluczone – dokonują kolejnych przestępstw w postaci fałszerstw dokumentów składanych do akt sprawy, a inne organy administracji publicznej robią wszystko, by uniemożliwić szczegółowe i precyzyjne wyjaśnienie tej kwestii, będącej jedną z kluczowych dla wyjaśnienia sprawy.

Państwo tworzy system z takimi przepisami, których nikt – żadna instancja sądowa nie potrafi i nawet nie chce wyjaśnić i na podstawie tak kuriozalnych regulacji obywatel zostaje pozbawiony nabytych legalnie praw. Zarzut wsparcia ze strony wymiaru sprawiedliwości dla tak skandalicznych i de facto korupcyjnych zachowań funkcjonariuszy publicznych przejawił się szczególnie wyraziście w wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, XII Wydział Pracy – sygn. akt XII Pa 397/06 sygnowanego przez troje sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie – Grażynę Otolę-Pawlica, Annę Telec i Dorotę Szarek.

W wyroku tym nie tylko skład ów przyjął przepisy, które nie mogły mieć zastosowania. Przede wszystkim Sąd II instancji – mając akta sprawy, dokumentację osobową i ustalenia Sądu I instancji – „wytworzył” całkowicie inny stan faktyczny, bowiem tylko tak mógł zastosować przepisy art. 25 ust. 1 ustawy o służbie cywilnej.

Z treści tego przepisu wprost wynikało, że nie mógłby on być zastosowany wobec powoda w żadnej sytuacji, o czym świadczy treść przepisu, zrozumiała nawet dla laika: „W przypadku osób podejmujących po raz pierwszy pracę w służbie cywilnej(…)”. Warunek zastosowania przepisu brzmiał jasno i kategorycznie. Sędziowie składu orzekającego nie dokonali tu żadnej, nawet wysoce kontrowersyjnej interpretacji. Po prostu w sposób oczywisty i świadomy przyjęli – ściślej wytworzyli - fałszywy stan faktyczny, by go odpowiednio dopasować do przyjętego za podstawę orzekania przepisu.

Nie tylko zdaniem skarżącego, ale wielu prawników-praktyków, zapoznających się z aktami sprawy stwierdzało wprost, iż wyrok z 04.04.2007 r., sygn. akt Pa 397/06 wydany został w interesie pozwanego Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej i tak jak cała przedstawiona sprawa, nie da się inaczej go określić, niż wyrok o charakterze korupcyjnym.
Jednak instytucje powołane do wyjaśniania tego rodzaju kwestii – odpowiednie komórki organizacyjne Ministerstwa Sprawiedliwości, jak i Krajowa Rada Sądownictwa – uchyliły się od podejmowania postępowań wyjaśniających. Pozorowany system kontroli zachowań sędziów w praktyce niemal zawsze natyka się na sakramentalną niezawisłość sędziowską. W praktyce ta święta niezawisłość otwiera szeroko bramy tzw. sprawiedliwości dla każdego sędziowskiego łotrostwa.
W ten sposób funkcjonujący system tzw. „demokratycznego państwa prawnego”, w którym zachowania o charakterze korupcyjnym władzy wykonawczej korzystają z parasola ochronnego ze strony wymiaru sprawiedliwości, działającego zresztą w sposób lustrzany, niszczy ludzi w wielu podobnie prowadzonych postępowaniach sądowych w tzw. majestacie prawa.
W tej sytuacji niejako automatycznie nasuwa się pytanie, jakie związki nieformalne zachodzą pomiędzy trojgiem sędziów, autorów tego skandalicznego wyroku, a urzędnikami UP RP – prezes Alicją Adamczak i dyrektorem generalnym Cezarym Pylem?

Należy w tym miejscu zasygnalizować również pozycję obywatela, któremu nawet gdy przyznano prawo do pomocy prawnej z urzędu, to i tak równość wobec prawa i równość procesowa są jedynie iluzoryczne. W postępowaniu przed Sądem Najwyższym obowiązuje tzw. przymus radcowsko-adwokacki, co uniemożliwia stronie występowanie przed tym Sądem samodzielnie. Również sama skarga kasacyjna może być wnoszona wyłącznie przez profesjonalnego pełnomocnika.
Z przepisu art. 3939 § 11 kpc wynikało, że strona miała możliwość działania w formie pism procesowych, tzn. dawał prawo do samodzielnego sporządzania czy to odpowiedzi na skargę kasacyjną pozwanego, czy to wnoszenie innych pism procesowych. Po uchyleniu tego przepisu strona postępowania skazana jest wyłącznie na działania pełnomocnika.

Konsekwencje są takie, że mając nawet oczywiście uzasadnione zastrzeżenia co do działania pełnomocnika w sprawie, strona i tak nie ma żadnego instrumentu, by się bronić przed ujemnymi skutkami błędów i zaniedbań pełnomocnika. W istocie więc tak skonstruowanym system proceduralny prowadzi nie do równości stron w postępowaniu sądowym, nie do zapewnienia profesjonalizmu w postępowaniu kasacyjnym, lecz de facto prowadzi do ubezwłasnowolnienia strony we własnej sprawie.

Nie można też pominąć kwestii nierówności traktowania stron postępowania, co na przykładzie wyżej przedstawionej skargi jaskrawo jest widoczne i zdaje się naruszać drastycznie art. 14 w związku z art. 6 ust. 1 Konwencji. Z jednej strony, wobec skarżącego, zastosowane zostały drastyczne – i bezprawne w gruncie rzeczy - rygory daleko posuniętego formalizmu w postaci odrzucenia skargi kasacyjnej bez wezwania do usunięcia braków formalnych. Natomiast strona pozwana – Urząd Patentowy RP – w kwestiach proceduralnych traktowana jest w jakiś nienaturalnie swobodny sposób. Nie tylko poprzez zaniechanie stosowania wymogów formalnych, ale też wręcz uwalniana jest przez sądy od obowiązków wynikających wprost z przepisów prawa. Nawet przedstawiane przez powoda sądom do akt sprawy dowody ewidentnego poświadczania nieprawdy, nie powodują żadnych skutków prawnych wobec pozwanego Urzędu Patentowego RP

Po transformacji ustrojowej 1989 r. miały postępować procesy demokratyzacji, uczciwości państwa, rzetelności i przejrzystości struktur władzy publicznej oraz ich działań. Tworzone były i są nadal przepisy, które miały realizować te zasady. Jednym z obszarów istotnych z punktu widzenia właśnie porządkowania struktur i funkcjonowania państwa miały być pakiety ustaw powiązanych ze sobą funkcjonalnie. Takim obszarem są zarówno ustawa o służbie cywilnej, ustawa o urzędnikach samorządowych, ustawa o finansach publicznych, ustawa Prawo zamówień publicznych.

Tworzyć to miało przejrzysty system konstruowania kadr administracji publicznej, która ma stosować przepisy o zamówieniach publicznych, co – w założeniu – miało stworzyć warunki do uczciwego zarządzania finansami publicznymi z jednej strony, a z drugiej – przy założeniu realizacji pierwszego postulatu, tworzyć miało przejrzystość udzielania zamówień publicznych i w konsekwencji przyczyniałoby się do rozwoju gospodarczego kraju.

Rzeczywistość znana jest powszechnie. Setki i tysiące większych lub mniejszych afer korupcyjnych w związku z dysponowaniem środkami publicznymi jest niejako na porządku dziennym.
Korupcja nie dzieje się w próżni i nie dzieje się sama z siebie. Nie ma takiego aktu prawnego, który potrafiłby uporządkować jakikolwiek obszar samymi przepisami. Dopiero realizacja przez tych, którzy stosują przepisy prawa daje w efekcie rezultat taki, w jaki to prawo jest stosowane. Żeby zachowania korupcyjne były możliwe muszą zaistnieć do tego odpowiednie warunki. M.in. muszą to być odpowiednio skonstruowane kadry urzędnicze. Każdy tzw. „obcy” jest potencjalnym niebezpieczeństwem dla grup interesów. Zwłaszcza, gdy obejmując stanowisko, nie tylko decyzyjne ale jakiekolwiek w administracji publicznej, nie musi nic nikomu zawdzięczać, nie ma powiązań nieformalnych.

Mimo tworzonego, papierowego de facto systemu robi się wszystko, by – jak w powyżej przedstawionej sprawie - neutralizować skutki niewygodnych dla środowisk urzędniczych tzw. „konkurencyjnych” sposobów obsadzania stanowisk w służbie publicznej. Jak wynika z ustaleń w postępowaniu sądowym, skarżącemu nikt nie mógł postawić żadnego zarzutu czy to niekompetencji, czy to niedopełnienia obowiązków. Nawet we wspomnianym wyroku na rzecz Urzędu Patentowego RP – sygn. akt XII Pa 397/06 – Sąd nie poważył się takiego zarzutu postawić. A jednak obywatel stracił i stanowisko objęte w wyniku legalnie wygranego konkursu, i pracę, i podstawy egzystencji.

Sprawcy, urzędnicy, funkcjonariusze publiczni działający w imieniu Państwa i na jego rachunek nadal – za wiedza i zgodą przełożonych, ministrów i szefów rządów - pozostają na wysokich stanowiskach w strukturze Państwa, nadal stosują przepisy prawa własnego, a wymiar sprawiedliwości takie sytuacje legalizuje sam stając się częścią systemu „republiki bananowej”. Czasem, gdy inaczej się już nie da, zasądzając śladowe odszkodowanie – nie wiadomo też na jakich właściwie podstawach i dlaczego w takiej a nie innej wysokości. Wypłacane zresztą w konsekwencji z kieszeni podatnika.
Tu z kolei również niejako automatycznie nasuwa się pytanie, jakie interakcje zachodzą w sferach rządowych, w służbach czuwających nad bezpieczeństwem państwa, w służbach odpowiedzialnych za wykrywanie nadużyć w administracji publicznej, skoro tak oczywiste zachowania, udowodnione i udokumentowane pozostają bez jakiejkolwiek reakcji? Kto ma w tym korzyść, jakie i kto ma cele, by udawać niewiedzę tam, gdzie wiedzę ma duża cześć społeczeństwa?

Wprowadzenie systemu służby publicznej (cywilnej), wraz z zawartymi w ustawach – kolejno nowelizowanym przepisami o konkurencyjnym obsadzaniu stanowisk – szeroko powołuje się na wzory brytyjskie czy francuskie. W świetle przedstawionej powyżej w sprawy zakrawać to się zdaje na jakąś groteskę lub szyderstwo z szeroko propagowanych zasad demokratycznego państwa prawnego.
Gdyby podobna sytuacja pojawiła się przed sądami wymienionych państw, a zwłaszcza gdyby wiedza o tym przedostała się do opinii publicznej, urzędnicy służby publicznej zostaliby z niej usunięci po prawomocnym wyroku i nigdy więcej do takiej służby nie mieliby dostępu. Niejeden zaś mógłby zostać postawiony w stan oskarżenia.
Praktycznie od dwudziestu lat żyjemy jednak w polskim wydaniu demokracji i państwa prawa co oznacza, że porządek prawny i funkcjonowanie państwa opiera się na układzie wzajemnych powiązań, wyświadczania sobie nawzajem przysług przez tzw. ośrodki władzy i tworzenia nieprzemakalnych stref łotrostwa na wszystkich poziomach władzy publicznej.

Witold Filipowicz
Warszawa, czerwiec 2011 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz