12 kwietnia 2011

SMOLEŃSKA ZDRADA

Minął rok od katastrofy smoleńskiej w której zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i z 94 innymi pasażerami, członkami załogi. Zginęli wyżsi urzędnicy państwowi, najważniejsi generałowie, zwykli obywatele. Minął rok, jest to czas krótki i długi. Jednak po roku oczekiwałoby się chociażby wstępną orientację odnośnie przyczyn katastrofy. A z tym nie jest najlepiej. Jednak już dziś to co miało miejsce w Smoleńsku a także przebieg dochodzenia można określić dwoma słowami: zdrada, kłamstwo, farsa.

DEZORGANIZACJA LOTU
Pasażerów TU 154 M o numerze 101 zdradzono wielokrotnie. Zdrada nie zaczęła się 10 kwietnia 2010 roku, ale już wcześniej na poziomie przygotowania uroczystości katyńskiej i organizacji lotu. Polityczną grę, tragiczną w skutkach podjął premier Tusk. Prezydent Kaczyński wielokrotnie deklarował zamiar uczestniczenia w uroczystościach z okazji 70 rocznicy mordu Katyńskiego. Datę tych uroczystości na 10 kwietnia ustalił w porozumieniu z rządem minister Rady Ochrony Pamięci, Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Udział prezydenta oznaczałby, iż premier Tusk nie odegrałby w nich pierwszej roli, a Lech Kaczyński pokazałby się z najlepszej strony i to w roku wyborczym. Stąd tak chętnie przyjęta przez Tuska inicjatywa rosyjska spotkania w Katyniu 7 kwietnia 2010 roku. Efektem rozdwojenia wizyt, próby pomniejszenia wizyty z 10 kwietnia, było pewne zlekceważenie zasad i procedur bezpieczeństwa. Informacje dot. fatalnego stanu lotniska przekazane zostało przez MSZ dopiero 12 kwietnia do Kancelarii Prezydenta czyli 2 dni po katastrofie. Tak samo zastanawia brak tzw. lidera, nieaktualne informacje o lotnisku, brak rzeczywistego zabezpieczenia lotnisk zapasowych itp. Ponadto trzy dni przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku gdy na tym samym lotnisku lądowały samoloty z Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem, na ich przyjazd sprowadzono dodatkowy sprzęt nawigacyjny. Jest prawdopodobne, że przed lądowaniem samolotu z Lechem Kaczyńskim sprzęt ten usunięto z lotniska. O sprawie w "Moscow Times" napisała znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina. Źródłem informacji mieli być piloci znający procedury lotów rosyjskiego premiera. O ile wizyta Tuska była przygotowana, to wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze potraktowały jak zbędną. Kiedy Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono specjalne radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich urządzeń, gdy przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano. A zatem czy nie można mówić o zdradzie polskiego rządu, który nie zadbał o elementarne bezpieczeństwo prezydenta i innych osób z TU 154. Dziwnym trafem prokuratorzy z warszawskiej Pragi, którzy prowadzą śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy organizacji lotu 10 kwietnia 2010 roku, nie uznali rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej za pokrzywdzonych w tej sprawie. Bliscy zmarłych oraz ich pełnomocnicy nie będą mogli składać wniosków dowodowych, ani zaskarżać decyzji procesowych. Nie mają także dostępu do akt śledztwa. I tak próbuje się ukryć przed opinią publiczną prawdę o przygotowaniach i organizacji lotu z 10 kwietnia.

ZDRADZENI O ŚWICIE
Załogę i pasażerów samolotu zdradzono w samym dniu 10 kwietnia br. Zdradziła pogoda – mgła nad Smoleńskiem, ale zdradzili także ludzie. Samolot leciał początkowo bez większych problemów. Strona rosyjska systematycznie dezinformowała odnośnie warunków pogodowych. Dlaczego mimo złej pogody nie zamknięto lotniska? Czyżby Moskwa skąd nadchodziły rozkazy obawiała się skandalu dyplomatycznego? Być może, ale czy w ten sposób można uzasadniać informację kontrolerów do załogi samolotu, wielokrotnie powtarzana, iż są „na kursie i na ścieżce” gdy w rzeczywistości tak nie było. Czy było to działanie świadome czy skrajna nieodpowiedzialność ludzi? Jednak w obu wypadkach załoga i pasażerowie samolotu, którzy mieli prawo wierzyć informacjom kontrolerów, zostali przez nich zdradzeni.

WADLIWY SPRZĘT?
Ofiary katastrofy smoleńskiej zdradzono także po katastrofie. Pamiętamy jak Rosjanie od razu informowali o 4 próbach lądowania samolotu, a wiemy dziś że piloci w ogóle nie próbowali lądować ale zeszli do wysokości decyzyjnej. Dlaczego samolot nie zareagował na próbę odejścia? Czy doszło do zdrady, awarii sprzętu nie wiemy? Montażysta TVP widział nienaturalnie przechylony samolot. Są relacje świadków, mówiące, że samolot leciał z przechyłem na jedno skrzydło, dowodem jest ścięte drzewo, któż tak podchodzi do lądowania ?! Czyżby samolot prezydencki nie miał urządzeń automatycznie stabilizujących go przy podchodzeniu do lądowania? Jak wskazywali niektórzy eksperci można podejrzewać awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h

ROSYJSKIE KŁAMSTWA
Już pierwszego dnia, w dniu katastrofy, Rosjanie dezinformowali media odnośnie ilości prób lądowania czy nawet godziny katastrofy. Miała to być godzina 8:56, a po 2 tygodniach okazało się iż katastrofa miała miejsce co najmniej 15 minut wcześniej. Na zdjęciach, wykonanych kilka godzin po tragedii, wojskowi wymieniali żarówki w naprowadzaczach na pas startowy. Miesiąc po katastrofie przeorano cały teren. Czemu dezinformowano w tak elementarnych sprawach i zacierano ślady. Dlaczego od razu oskarżono polskiego kapitana Arkadiusza Protasiuka jako winnego katastrofy? Dlaczego w raporcie MAK oskarżono generała Błasika, który miałby po pijaku naciskać na pilotów i spowodować katastrofę. Miało być uczciwie i rzetelnie, a Rosjanie manipulowali faktami, fałszowali obraz sytuacji. Czy miało to na celu tylko ukrycie współwiny w wypadku czy też może chodziło o ukrycie faktu, iż doprowadzono do katastrofy.

DOCHODZENIE ODDANE ROSJANOM
Zdradą ofiar smoleńskich było faktyczne oddanie dochodzenia w rękach rosyjskich i godzenie się na zastosowanie załącznika 13 do konwencji chicagowskiej, która dotyczy lotów cywilnych a nie państwowych. Zamiast jednej wspólnej polsko-rosyjskiej komisji badającej katastrofę, aż 4 instytucje zajmują się jej badaniem. Nieuchronne w takiej sytuacji są opóźnienia i problemy w zakresie zgromadzenia pełnej dokumentacji i jej przekazania. Minister Miller zgodził się nawet na pozostawienie podstawowych dowodów w postaci oryginałów czarnych skrzynek do końca całego postępowania. W rezultacie polska strona postawiła się w roli petenta, której Rosjanie z pańskiego stołu rzucają ochłapy. Czy można się dziwić, iż przekazano tylko 40 tomów akt (gdy sama polska prokuratura ma ich sporządzonych blisko 170). W rezultacie zastosowanej procedury konwencyjnej, raport MAK stał się ostateczny a światowa opinia publiczna ma dziś obraz polskiego pijanego generała Błasika naciskającego tchórzliwych członków załogi na lądowanie we mgle. Obraz fałszywy, kłamliwy, ale który pozostał bez należytej reakcji polskiego premiera i prezydenta.

OKŁAMYWANIE RODZIN
Zdradzone zostały nie tylko ofiary, ale także ich rodziny - okłamywane były od samego początku. Pani Minister Kopacz zapewniała o obecności polskich patomorfologów przy sekcji zwłok. Zapewniała również o 3-krotnym przeszukaniu całego terenu katastrofy na głębokość 1 metra. Tymczasem szczątki samolotu i ludzi znajdowano jeszcze po wielu miesiącach, a polskich patomorfologów przy sekcjach nie widziano. Podobnie zachowywał się premier Tusk, który obiecywał i zapewniał o dobrej współpracy z Rosją w zakresie dochodzenia smoleńskiego, chociaż Rosjanie mataczyli i niszczyli dowody. Ten sam rząd próbował dyskredytować rodziny smoleńskie żądające prawdy, podniesieniem publicznie kwestii odszkodowań dla rodzin ofiar.

PROKURATORSKA FARSA
Duże nadzieje pokładano w postępowaniu rzekomo niezależnej polskiej prokuratury, ale obserwując przebieg postępowania trudno nie nazwać to farsą. Otóż dla potwierdzenia lub wykluczenia jakiejkolwiek hipotezy ws. katastrofy, powinno się mieć zgromadzony materiał dowodowy jeśli nie w sposób pełny, to przynajmniej w istotnej części. Tymczasem działania zarówno strony rosyjskiej jak i polskiej pozostawiają w tej sprawie wiele do życzenia. Najbardziej wymownym przykładem jest sprawa wraku samolotu. W normalnym postępowaniu dot. katastrofy lotniczej gromadzi się wszystkie części, elementu samolotu, następnie próbuje dokonać się rekonstrukcji w hangarze. Dlaczego tak się czyni? Właśnie badania elementów, części samolotu np. na okoliczność śladów pirotechnicznych pozwala potwierdzić lub wyłączyć tezę o zamachu bombowym. Także położenie niektórych elementów samolotu może dać śledczym wskazówkę co do możliwych okoliczności katastrofy. Otóż w dochodzeniu MAK, Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego (Komisja Millera), prokuratury polskiej i rosyjskiej – nic takiego nie miało miejsca. Co więcej nawet nie zwrócono się o przeprowadzenie tej czynności dowodowej. Natomiast widzieliśmy w telewizji jak Rosjanie przecinają wrak samolotu, wybijają szyby, widzieliśmy jak elementy i części samolotu były zabierane przez przechodniów, widzimy że wrak leżał na płycie lotniska na świeżym powietrzu, później co prawda go przykryto, ale wiatr już momentami zmuchnął to przykrywające płótno. Elementy i części wraku niszczeją na naszych oczach.

ZDRADZONY KRAJ, ZDRADZONY NARÓD:
Ale nie tylko ofiary i rodziny smoleńskie zostały zdradzone. W katastrofie smoleńskiej zginęli krewni ofiar, ale reprezentowali oni nasze państwo. Naród ma zatem prawo do prawdy w tej sprawie, prawdy którą się zamazuje. Gdy widzimy jak przedstawiciele współczesnej władzy są na kolanach przed władzami rosyjskimi w tej sprawie, jak obawiają się żądać dowodów i zanegować kłamstwa, jak atakują wszelkie przejawy społecznego autentycznego hołdu dla Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar smoleńskich, jak godzą się w sumie (bo trudno inaczej to nazwać) na mataczenie w dochodzeniu, to trzeba stwierdzić, iż zdradzone zostały nie tylko ofiary smoleńskie i ich rodziny, zdradzone zostało państwo polskie, zdradzony został naród, zdradzona została prawda. Jednak żadna siła, kłamstwo czy zdrada, pamięci naszej o katastrofie smoleńskiej nie zatrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz