24 sierpnia 2010

VAT-OWSKI OBŁĘD

W gazetach pojawiły się informacje o ofensywie legislacyjnej rządu, kilkudziesięciu ustaw, które zostaną uchwalone na jesieni. Media epatują nas problemem ustawy ws. In-vitro, parytetów, równouprawnienia itd. W powodzi ustaw umkną sprawy uzdrowienia sytuacji finansów publicznych. Tymczasem pomysły rządowe w tych sprawą budzą wręcz zgrozę.

JEDNOLITY 19% PODATEK VAT Jak ujawnił w Newsweek’u wicepremier, minister gospodarki, prezes PSL Waldemar Pawlaka, premier Donald Tusk zagroził zerwaniem koalicji w przypadku nie przyjęcia planu resortów finansów, wyborami a po nich wprowadzeniem jednolitego 19% podatku VAT na wszystkie produkty, czyli na żywność, towary pierwszej potrzeby, lekarstwa itp.
Być może premier blefował, ale pamiętać należy, że Platforma Obywatelska już w wyborach przed 2005 roku zapowiadała wprowadzenie jednolitej stawki podatku VAT na poziomie 15%. Od tamtego czasu stan finansów publicznych pogorszył się radykalnie i podatek będzie musiał być wyższy. Na razie rząd forsuje podwyżkę VAT na żywność nieprzetworzoną z 3 do 5%, przetworzoną z 7 do 5%, na lekarstwa z 7 do 8%, a na usługi i inne dobra z 22 do 23%. Ale po wyborach parlamentarnych nastąpią dalsze podwyżki VAT.

SKUTKI ZMIAN W VAT
Ws. podatku VAT następuje bardzo ciekawa prawidłowość. Podwyższenie stawki VAT z reguły pociąga za sobą podniesienie cen, gdyż handlowcy przerzucają koszt podatku na nabywców dóbr. A zatem podwyżka VAT oznacza, iż ceny żywności i lekarstw wzrosną o tyle procent, co w sposób znaczący odbije się na kieszeni zwykłych ludzi, tych najuboższych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Część emerytów i rencistów nie będzie stać na wykup kolejnych leków (już dzisiaj nie realizują w pełni recept), co odbije się na stanie zdrowia tych osób.
Z kolei obniżenie stawki VAT na inne produkty nie spowoduje równomiernego spadku cen tych usług. Otóż handlowcy zazwyczaj wykorzystują okazję do zwiększenia swojej marży. Skoro klient był gotowy płacić określoną sumę za dane dobro, nie ma powodu, by nie płacił teraz tyle samo. A zatem odczujemy podwyżkę stawki VAT na żywność, a nie odczujemy spadku cen na te towary, którym akurat stawkę obniżono.

ZABÓJCZA POLITYKA
W międzyczasie ukazały się także informacje, iż rząd zamierza ograniczyć dochody ludności. Proponuje się m.in. zamrożenie wynagrodzeń w budżetówce na okres 4-5 lat, zmianę systemu rentowego w wyniku, którego renty będą niższe, zniesienie możliwości równoczesnego zarobkowania przez emerytów, itd.
Wszystko to następuje w ramach zrównoważenia sytuacji państwa, której zadłużenie wzrasta w sposób niepokojący (jest już 688 mld zł). Problem w tym, że taka polityka podwyższania podatków i równocześnie ograniczenia dochodów jest z punktu widzenia gospodarczego zabójcze, zarówno w skali makro dla rodzin i osób, których będzie bezpośrednio dotykać, ale także samej gospodarki. Podwyższenie podatków (cen) i równoczesne zmniejszenie dochodów, oznacza bowiem spadek konsumpcji i w skutkach zmniejszenie potrzebnej produkcji. Efekty mnożnikowe spowodują dodatkowe nasilenie problemów ekonomicznych.
Działaniom powyższym nie będzie równocześnie towarzyszyć efektywniejsze wykorzystywanie środków i likwidacja marnotractwa pieniędzy publicznych, o których wspominają tabloidy typu: wyjazdy posłów na egzotyczne zagraniczne wycieczki, nowoczesne fotele masujące w senacie, koszty związane z cotygodniowymi meczami piłkarskimi premiera Tuska, fotografie prezydenta we wszystkich placówkach dyplomatycznych itd. Za każdym razem wydaje się tysiące złotych, a razem wzięte te bezsensowne wydatki dają miliony, dziesiątki milionów, a nawet setki milionów złotych.

KONKLUZJA
Można się spodziewać, iż do wyborów parlamentarnych rząd raczej nie będzie forsował zbyt ostrych pomysłów. Potwierdził to szef doradców premiera Michał Boni, który tłumaczył w Dzienniku.pl, że reformy trzeba odłożyć, bo mogą, nie przejść w Sejmie. Minister zapewnia jednak, że rząd pracuje nad zmianami w finansach i systemie socjalnym.
Po wyborach (w przypadku ich wygranych przez obecnie rządzących) możemy się spodziewać dalszego zwiększenia obciążeń budżetowych i ograniczania dochodów ludności finansowanych z budżetu, czyli tradycyjnie uderzenie zwykłych ludzi po kieszeni, oczywiście wszystko w imię naprawy finansów publicznych. Tymczasem niektórzy bardziej majętni będą mogli nadal całymi garściami czerpać nienależne profity, ale tego już obecna władza nie zmieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz