27 czerwca 2010

Dochodzenie czy farsa

Takie pytanie należy postawić w związku z ostatnimi ujawnionymi okolicznościami przez dziennikarzy. Otóż po pierwsze premier Donald Tusk wielokrotnie powoływał się konwencję Chicagowską w sprawie prowadzenia dochodzenia dot. katastrofy. Jednakże konwencja ta dotyczy wyłącznie samolotów cywilnych i trudno nią objąć samolot prezydencki, który rozbił się pod Smoleńskiem. Nie zawarto też żadnej pisemnej umowy dwustronnej dot. dochodzenia, wszelkie ustalenia były „na gębę”. W tym stanie rzeczy, Rosjanie są Panami, mogą ujawnić, co chcą i kiedy chcą.
Tymczasem od 17 lat Polska i Rosja mają umowę (pisze o tym Rzeczpospolita), która umożliwia wspólne wyjaśnianie katastrof lotniczych. Umowa została podpisana 7 lipca 1993 r. na pięć lat, ale jest przedłużana automatycznie o kolejne 5-latki, a żadna ze stron go dotąd nie wypowiedziała. Umowa reguluje sprawy dotyczące przelotów i uzyskiwania odpowiednich zezwoleń na ich przeprowadzenie w przestrzeni powietrznej obu państw. Art. 11 porozumienia zaś mówi, że "wyjaśnienie incydentów lotniczych, awarii i katastrof spowodowanych przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej FR lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej RP prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie". Umowa wyszczególnia także informacje, przekazywane sobie nawzajem bezpłatnie, a związane z wykonywaniem lotów. Są to m.in. dane o lotniskach wojskowych, systemach nawigacyjnych i warunkach meteorologicznych.
Okazuję się także, że nic w sprawie katastrofy nie jest pewne. Premier z pompą oznajmiał 8:41 jako godzinę katastrofy, skoro na tej godzinie zatrzymał się rejestrator, czyli „czarna skrzynka”, w Tupolewie. Problem w tym, iż na stronie internetowej http://www.smolensk-auto.ru/ na forum jest wpis z godz. 8.25 czasu polskiego informujący o katastrofie. Nikt nie próbuje wyjaśnić tej kwestii.
Strona rosyjska i polskie władze jednak swoją wiedzą. Zapowiedź możliwości likwidacji 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, obsługującego samoloty rządowe ma na celu wmówienie, iż winę ponoszą piloci. Kapitan Protasiuk i pozostali piloci bronić się nie mogą, gdyż nie żyją, a zatem obarczyć ich winą jest łatwe. Prowadzone jest dochodzenie, ale miejsca katastrofy nie zabezpieczono i dopiero po interwencji, terenu zaczął pilnować rosyjski patrol milicyjny. Minister Kopacz zapewniała, iż przeszukano cały teren na głębokości do 1 metra (i 3-krotnie), tylko, że wciąż na tym terenie odnajdują się szczątki samolotów, rzeczy osobiste, które przechodnie (przeszukiwacze cmentarzy) sobie zabierali.
Nasze wątpliwości i zapytania stawiane od 10 kwietnia jak się okazało były uzasadnione. Nie widzimy postępów w dochodzeniu, nie jesteśmy informowani o podejmowanych działaniach, a nowe okoliczności poznajemy tylko dzięki niezależnym dziennikarzom i internautom, a nie od powołanych do tego instytucji. Nie wiemy czy katastrofa była wynikiem zwykłych błędów i zaniedbań, czy też działania z premedytacją. Nie chcemy ferować wyroków, jednak proces wyjaśniania okoliczności katastrofy i informowania o niej wyraźnie szwankuje. Czy następuje to ze złej woli czy nieudolności, efekt jest ten sam. Coraz bardzie przypomina to farsę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz